Wakacje, wyjazdy i upał nie sprzyjają aktywności publicystycznej. Ale wokół dzieje się dużo rzeczy dziwnych, wartych odnotowania, związanych z działalnością akademicką – choć nie zawsze rozumnie i racjonalnie…
- W skali ogólnokrajowej mamy dwa intrygujące wydarzenia. Jeden z nich odbił się echem szerokim w środowisku archeologów, ale i historyków. Sejm głosami Partii przegłosował zmianę ustawy o ochronie zabytków i zagwarantował detektorystom prawo do prowadzenia wykopalisk w zasadzie bez jakiejkolwiek kontroli, jedynie poprzez zdalne zawiadomienie w aplikacji. Co ciekawsze, odnaleziono artefakty muzea będą musiały od detektorystów odkupić, jeśli nie zgodzą się przyjąć dyplomu. Argumentacja wnioskodawców jest załamująca, ale słowa ministra Sellina, że skoro 29 tys osób łamie prawo, to należy je tak skonstruować, żeby nie zmieniając swej działalności już więcej go nie łamali, jest absolutnie twórczym wkładem Partii w doktrynę prawa. Nie wątpię, że jest sporo amatorów tego typu działalności, którzy starają się zachować pewne minimum poprawności w zakresie badań i troski o miejsce znaleziska. Ale nie ma co się łudzić – amatorzy zabytków z brązu rozkopując miejsce deponowania artefaktu niszczą cały kontekst kulturowy, nie wykonują żadnej lub szczątkową dokumentacją i cieszą się jedynie faktem odnalezienia konkretnego zabytku. I to prawda, że odnajdują ich sporo, może nawet więcej niż właściwi archeolodzy – ale takie znaleziska mają niewielki walor badawczy. Rozkopane stanowiska nigdy już nie zapewnią nam wiedzy o kontekście kulturowym, a nawet chronologicznym znaleziska. Wraz ze stratygrafią, ale przecież także mniej „okazałymi” szczątkami organicznymi, niejasnymi dla kopiących jamami przepada całe bogactwo kultury, które dokumentują archeolodzy. Wstrząsające jest to, że w ogóle nad tego typu prawem zastanawiamy się w momencie, gdy świat dąży – słusznie – do rozwijania nieinwazyjnych metod archeologicznych. Bo każde rozkopane lub odkryte stanowiska staje się stracone poznawczo dla przyszłych pokoleń. Od sumienności i dokładności badaczy – a przecież nawet wśród archeologów różnie z tym bywało i bywa, gdy inwestor ponagla – zależało, jak wiele dowiemy się o przeszłości, jak wiele bezpowrotnie stracimy. Lobbistyczny charakter naszego ustawodawstwa nabiera przerażającego charakteru.
- Drugą ciekawostką jest podział środków w ramach Rządowego Funduszu Odbudowy Zabytków. Środki jak zawsze skromne, ale czasami mogące pomóc zrealizować podstawowe prace – od 150 tys. do 3,5 mln. I okazuje się, że zabytkiem najlepiej, żeby był kościół lub cmentarz. Na 4807 nagrodzonych wniosków około 3000 dotyczy kościołów a 300 kaplic. Bez dwóch zdań – architektura sakralna to ważny element dziedzictwa kulturowego Polski. Ale stanowi tylko jego część! Bulwersuje to zwłaszcza tu, na Dolnym Śląsku, ale podobnie jest na Górnym Śląsku czy Pomorzu, gdzie setki dworów i pałaców, obiektów architektury przemysłowej, zabytkowych rezydencji mieszczańskich marnieje i podupada, a czasami rozsypuje się w wyniku dekad lekceważenia przez państwo polskie. Nie dziwi rozżalenie samorządowców, którzy wskazują, że fundusz stał się w zasadzie funduszem na rzecz Kościoła. Najwyraźniej trudne czasy wyborów raz jeszcze obudziły wśród naszych rządzących potrzebę kupienia sobie kolejnych głosów. Kolejne wielkie tablice głoszące sławę Ministra i zasłaniające fronty zabytków, kolejne poczciwe twarze lokalnych posłów błyskające nienagannym uzębieniem i bielą czeków, za które nie oni przecież płacą. I kolejne smutne wyjazdy poza największe miasta, by odnotowywać co z lokalnych zabytków już przepadło, zapadło się, zniknęło i nie wróci. Ale Kościół trwa w sojuszu. A głosu historyków sztuki konserwatorów zabytków nie słychać w tej kwestii…
- No i ciekawostka lokalna – arcybiskupa wrocławskiego i proboszcza katedry starania, by wybić nowe drzwi wejściowe do barokowej kaplicy kościoła katedralnego. I proszę czytać uważnie – nie chodzi o odsłonięcie zamurowanego otworu wejściowego lub poszerzenie otworu okiennego. Nie, panowie wspierani przez modlitwy na Jasnej Górze chcą wybić zupełnie nowy otwór wejściowy. Idą dalej – chcą do niego specjalnej dobudówki z konstrukcji metalowo-szklanej, która będzie osłaniać wejście. To, że przy okazji niszczą barokową formę kaplicy i oszpecają katedrę? O to mniejsza. Argument podstawowy – wierni chcą całodobowej adoracji Sakramentu w katedrze. Dlaczego zatem nie udostępnić im odpowiedniej przestrzeni w katedrze z dojściem z wejście głównego lub bocznego? Ba!, dlaczego nie przeprowadzać tej adoracji w odległym o 150-200 m kościele św. Idziego lub dolnym kościele kolegiaty św. Krzyża, praktycznie nieużywanym? Nie, bo nie, bo zabytek to tylko kamienie, a jeśli dostojnik Kościoła chce, to tak ma być. Ale najgorsze i najsmutniejsze, że wspierają go w tym nasi koledzy, w tym historyk sztuki baroku, prof. Piotr Oszczanowski. Ja wiem, że od lat jest on głównie dyrektorem Muzeum Narodowego we Wrocławiu (to funkcja w sposób oczywisty wyczerpująca) i być może dąży wyżej, tak wysoko, jak nisko kłania się swojemu Ministrowi bywając w Warszawie. Ale czy naprawdę warto za te kilka chwil w garniturze i na rządowych dywanach, to biurko i widok z okna dać z siebie robić poręczne narzędzie do niszczenia zabytków? Naprawdę, ciężko mi w to wszystko uwierzyć i uważam, że trzeba w tej sprawie być aktywnym. Znów – warto, żeby zwłaszcza środowisko historyków sztuki ożywiło się w tej kwestii.
Wszystkie te sprawy łączy jedno – absolutne lekceważenie rozumu i wiedzy przez władze polityczne (przedstawiciele Partii w Sejmie), ale i zwolenników kariery przy Partii z grona samej Akademii. Wola polityczna, doraźne korzyści, horyzonty wąskie jak ucho igielne i stałe hamletyzowanie – jak nie ja, to ktoś inny, gorszy będzie to opiniował, wspierał, kierował… No właśnie, że nie. Jak nie my, to jednak nikt swojego nazwiska jako ekspert naukowiec pod te polityczne działania nie podłoży. Tylko nasza słabość i skłonność do wątpliwych interesów daje siłę bezwzględnie pragmatycznym politykom.
Świetny artykuł. Naprawdę dobrze napisane. Wielu autorom wydaje się, że posiadają odpowiednią wiedzę na poruszany przez siebie temat, ale tak nie jest. Stąd też moje miłe zaskoczenie. Świetny artykuł. Zdecydowanie będę polecał to miejsce i częściej wpadał, by zobaczyć nowe rzeczy.