Rzeszów, wytyczne MEiN przed pandemią, zmiany w ustawie – IDUB

Schyłek tygodnia wypełniło spotkanie – pierwsze w tej kadencji stacjonarne! – Konferencji Rektorów Uniwersytetów Polskich. Mieliśmy okazję wziąć udział w uroczystościach jubileuszowych 20-lecia Uniwersytetu Rzeszowskiego, któremu szczerze gratuluję dynamiki rozwoju w trakcie ostatnich dwóch dekad. Wspaniały, nowy kampus (zazdrość!), szybko rozwijający się wydział medyczny i stałe, ponadpartyjne wsparcie lokalnych polityków, współpraca kolejnych rektorów. Czapki z głów! W czasie uroczystości między innymi wysłuchaliśmy okolicznościowego przemówienia Ministra Edukacji i Nauki. Zapowiedział w nim dodatkowe środki na inwestycje w sektorze szkolnictwa wyższego – ogółem 900 mln złotych, które mają być rozdzielone między wszystkie jednostki na lata 2021-2022. Ponieważ Pan Minister nie sprecyzował, w jaki sposób i czy tylko między uczelnie publiczne, czy też niepubliczne i wyznaniowe będą te środki dzielone, podajmy jedynie, że ogółem w Polsce działa ponad 300 uczelni wyższych, z czego 92 to uczelnie publiczne pod nadzorem MEiN. Trudno więc mówić o znaczącym impulsie inwestycyjnym, ale – każdy grosz się liczy. W trakcie spotkania roboczego w gronie rektorów omawialiśmy dwie, kluczowe kwestie – zapowiadane wytyczne MEiN dla uczelni wyższych na nowy rok akademicki w kwestii kształcenia w pandemii, a także opinię KRUP w sprawie propozycji KRASP dotyczących zmian w ustawie o nauce i szkolnictwie wyższym. I tym dwóm dokumentom chciałbym poświęcić kilka uwag.

Czytaj dalejRzeszów, wytyczne MEiN przed pandemią, zmiany w ustawie – IDUB

Dyskutujmy, szanujmy rozum

To będzie ciężka jesień. No dobrze, może lepiej napisać: wiele wskazuje, że to będzie trudna dla szkolnictwa wyższego jesień. Po pierwsze, ze względu na pandemię. Owszem, szczepienia przynoszą poprawę sytuacji – ale nie jest ona zasadnicza. Dokładnie rok temu średnia dzienna liczba zakażonych w ujęciu 7-dniowym wynosiła 669 osób, dziś to 564 osoby. Poprawa wynosi więc zaledwie nieco ponad 15% mniej przypadków. I to pomimo, że mamy dużą grupę osób, które już przechorowały co najmniej raz zakażenie wirusem, zaś w pełni wyszczepionych mamy ponad 50% mieszkańców kraju. Istotne jest, że zachorowania przebiegają spokojniej. Rok temu było średnio każdego dnia w ujęciu 7-dniowym 1960 hospitalizowanych, dziś 777, to samo porównanie w odniesieniu do zgonów to 14 przypadków w ubiegłym i 8 w tym roku (przy czym te liczby mało mnie przekonują biorąc pod uwagę niejasność kwalifikowania w statystykach zgonów z powodu zakażenia koronawirusem w ubiegłym roku). Obraz nie jest więc bardzo pocieszający – zakażeń jesienią będzie bardzo dużo. Obawiam się, że nawet jeśli przebieg choroby będzie spokojniejszy, to wprowadzenie kształcenia stacjonarnego spowoduje pojawienie się większej liczby ciężkich przypadków wśród pracowników i studentów niż w ubiegłym roku. Wzrastający poziom lęku wśród narażonych po raz pierwszy w tak dużym stopniu na ryzyko zakażenia i choroby, które wcześniej minimalizowało pozostawanie w domach w trakcie kolejnych fal epidemii, może łatwo spowodować wzrost napięć, niechęci i konfliktów. Zwłaszcza skierowanych przeciw zarządzającym uczelniami i ich jednostkami. Musimy być gotowi na daleko idące zmiany w modelu edukacyjnym – małe grupy, możliwa stabilizacja miejsca prowadzenia zajęć dla konkretnych grup w danym dniu, maseczki, dezynfekcja, wietrzenie – i szczepienia, szczepienia, szczepienia. To naprawdę ostatni dzwonek przed październikiem.

Czytaj dalejDyskutujmy, szanujmy rozum

Doskonałość nauki i dydaktyki jest jedną wartością

To był bardzo ciekawy tydzień. I piszę to bez ironii. Przede wszystkim dzięki drugiej konferencji sprawozdawczej programu IDUB. Z wyjątkiem Uniwersytetu Warszawskiego wzięli w nich udział rektorzy niemal wszystkich najważniejszych polskich uczelni wyższych, przewodniczący KRASP, prezes PAN, dyrektorzy NCN i NCBiR. Z naszego Ministerstwa obecny był kierownik jednej z komórek MEiN poniżej departamentu. Ponieważ zaś jest to wiodący program wspierania nauki w Polsce, połączył się z nami na początek i na zakończenie z Karpacza, gdzie trwało wielkie spotkanie polityków z politykami, wiceminister Murdzek. To dobrze, bo przynajmniej wśród członków międzynarodowego komitetu oceniającego postępy programu udało się zachować wrażenie wsparcia udzielanego uczelniom badawczym przez Ministerstwo. Ważniejsze od tych szczegółów przypadkowo określających miejsce nauki w naszym kraju, było przedstawienie efektów zmian i perspektyw rozwoju 20 uczelni. Pierwsze wrażenie bywa mylące – próżno było szukać entuzjazmu dla zmian, jaki widoczny był jeszcze w trakcie pierwszego spotkania w ubiegłym roku. Ale też dużo było spokojnej refleksji nad efektami i możliwościami. Wbrew warunkom stwarzanym przez niepokorną rzeczywistość, uderzyła mnie głębokość zmian i determinacja, by w bardzo zróżnicowany sposób, ale jednak dotykać w konkretnych sytuacjach każdej z uczelni najważniejszych słabości naszego systemu szkolnictwa wyższego.

Większość uczelni wdraża programy wspierające młodych badaczy. Ale co uderzające, w wielu pojawiły się programy wspierające udział kobiet w życiu naukowym, w mniejszej liczbie, ale wciąż nie są to zupełne wyjątki, uczelnie starają się wspierać pracowników naukowych – rodziców. Oba trendy są bardzo istotne, bo wskazują na świadome i kompleksowe podejście uczelni do problemów barier społecznych utrudniających pracownikom rozwijanie kreatywności niezbędnej dla prowadzenia badań na światowym poziomie. Wiele z tych barier jest głęboko zakorzenionych wewnątrz naszej kultury akademickiej i zapewne czeka nas wiele lat zmian, ale nie mamy wyjścia – jeśli nie uświadomimy sobie ich istnienia i tłamszącego efektu, młodzi przejmą zwyczaje starszych koleżanek i kolegów i wielka zima trwać będzie dalej. Tym bardziej budujące jest, że myśląc o badaniach tak wiele uczelni myśli o badacz(k)ach, a nie tylko o maksymalizacji efektów ich prac. Ale też prezentacje sytuacji poszczególnych uczelni pokazały, jak wiele jest wciąż do zrobienia. Cały panel poświęcony sposobom przyciągania do polskich uczelni najlepszych badaczy pokazał, że… w zasadzie nie mamy narzędzi, żeby ich przyciągnąć. Że nawet w obrębie naszego pięknego kraju rynek pracy dla badaczy nie funkcjonuje. Owszem, podejmowane są działania na rzecz tworzenia wewnętrznych struktur wspierających prowadzenie badań, różnicowania wynagrodzeń, ułatwiania tworzenia zespołów badawczych przez młodych… Ale to wszystko raczej działania na rzecz utrzymania potencjału własnej kadry, niż sięgania po najlepszych naukowców w kraju i poza nasze granice. I warto to uświadomić – większość z naszych uczelni nie będzie w stanie sama zapewnić odpowiednich warunków finansowych dla zatrudnienia większej liczby wybitnych w skali nauki światowej badaczy. Nie mamy środków, jesteśmy skrępowani wewnętrzną biurokracją. Jeśli możemy na coś liczyć, to na atrakcyjność i kontakty naszych zespołów badawczych oraz – wypadki losowe, jak transfer do danego miasta rodziny, w której jeden z małżonków jest naukowcem. Pomimo to – rośnie liczba badaczy zagranicznych zatrudnianych na naszych uczelniach. Co najmniej zwiększy to rozpoznawalność naszych uczelni w kręgu światowej akademii. To już coś. Czy uda się osiągnąć więcej – czas pokaże. I choć trudno jednocześnie reformować własne środowisko i przyciągać badaczy z zewnątrz – warto o to powalczyć. Bez impulsu z zewnątrz, bez otworzenia się na nową kulturę pracy i współpracy czeka nas tylko reprodukcja dotychczasowych rozwiązań. A w stale zmieniającym się świecie taka stagnacja – to śmierć.

Czytaj dalejDoskonałość nauki i dydaktyki jest jedną wartością

Kreacja czy konsumpcja? Casus CASUSa – przyszłość współpracy?

Weekend zapowiadał się ciepły i słoneczny, w związku z czym w sobotę udałem się do pracy autostradą A4 do Goerlitz. Wraz z prof. Eugeniuszem Zychem, prorektorem ds badań naukowych, wzięliśmy udział w uroczystym podpisaniu umowy z Helmholz Zentrum Dresden Rossendorf  o rozszerzeniu współpracy w ramach Center for Advanced Systems Understanding – w skrócie: CASUS. Uniwersytet Wrocławski dzięki zaangażowaniu prof. Leszka Pacholskiego jest współzałożycielem tego ośrodka. Powstały w 2019 r. po długich rozmowach i negocjacjach ma za zadanie zgromadzić grono wybitnych uczonych, którzy będą zajmować się tytułowymi studiami. Ale jednocześnie, wyniki ich prac mają służyć rozwojowi lokalnej gospodarki. W trakcie pikniku naukowego w sobotę premier kraju Saksonia, Michael Kretschmer oraz federalny wiceminister nauki Wolf-Dieter Lukas podpisali porozumienie gwarantujące finansowanie ośrodka do 2038 r. kwotą co najmniej 15 milionów euro rocznie. Dodatkowo zagwarantowano środki na remont dawnej fabryki kondensatorów, która od 2026 r. stanie się nową siedzibą centrum i jednocześnie umożliwi rozszerzenie i intensyfikację jego działalności. Nie są to pieniądze kolosalne, ale pamiętajmy, że są przeznaczone przede wszystkim na zatrudnienie pracowników, zakup podstawowej aparatury, reszta – powinna być finansowana z środków grantowych. W rezultacie jest szansa, że tuż za naszą granicą dynamicznie rozwinie się innowacyjny ośrodek badawczy, przede wszystkim związany z naukami ścisłymi i bio-medycznymi, ukierunkowany na transfer technologii. Dobrze, że – dzięki inicjatywie prof. Pacholskiego – w nim się znaleźliśmy jako współzałożyciele.

Skąd zatem towarzyszące mi w trakcie tego spotkania i powrotu do Wrocławia poczucie smutku?

Chyba przede wszystkim z dwóch, odmiennych ale powiązanych ze sobą powodów. Centrum w zamierzeniu mające bardzo ambitne cele – i mocno za nie trzymam kciuki! – w świetle przemówień obu niemieckich polityków ma stać się jednym z kół zamachowych zmiany gospodarczej w Saksonii. Pomijając bieżące, polityczne potrzeby niemieckiego świata politycznego, ta narracja budzi moją zazdrość, odpowiada moim przewidywaniom, ale jednocześnie spycha międzynarodowy charakter badań na boczny tor. Premier Saksonii w swoim przemówieniu bardzo mocno podkreślał, że celem tak jego dotychczasowej, jak i przyszłej polityki jest wspieranie przemiany gospodarczej regionu, intensyfikacja realizowanych tu badań naukowych, które mogą przełożyć się na nowe miejsca pracy. Wskazywał, że przy całej dumie z dotychczasowych osiągnięć gospodarczych, przyszłość należy do gałęzi związanych z dynamicznym rozwojem nauki. I, że choć inwestycja w naukę jest ryzykowna i przynosi skutki w długim horyzoncie, to dla regionu właśnie ona może zagwarantować pomyślną przyszłość. Rozwój nowych gałęzi gospodarki to także wsparcie dla klasycznych usług, całego, szerokiego sektora wspierającego pracowników i ich rodziny. W podobnym duchu wypowiadał się minister Lukas, wskazujący jednocześnie ogólnokrajowy wymiar takiej polityki – i lokalizacji CASUS w Goerlitz. Międzynarodowy charakter centrum był mocno podkreślany przez ministra jako przykład nie tylko budowania, ale i pragmatycznego wykorzystywania 'mostów między narodami’. Fraza ta ma charakter liturgiczny i odpowiada tej osi niemieckiej polityki zagranicznej, która właśnie naukę traktuje jako jeden z filarów współpracy międzynarodowej. Piszę to absolutnie bez żalu, mocno chcę to podkreślić – mój szczery podziw budzi tak ukształtowana narracja polityczna zwrócona nie tylko do naukowców, ale głównie do obecnych na pikniku samorządowców i mieszkańców Goerlitz. Dużo monet bym dał, żeby taki spójny przekaz pochodził od któregokolwiek polskiego obozu politycznego. No i właśnie – w tym też mój smutek. W moim odczuciu strona polska w tym przedsięwzięciu mocno straciła na znaczeniu. Nadal #uniwroc jest szanowanym partnerem naukowym dla sieci Helmholza, ale brak politycznego i finansowego zaangażowania polskich polityków w funkcjonowanie CASUSa (mimo składanych deklaracji) przesądza, że w przyszłości będziemy konsumentami, ale nie kreatorami wizji dla rozwijającego się centrum. Uniwersytet będzie się starał, będzie pracował i działał – ale nie można się oszukiwać, o przyszłości będzie decydował inwestor.

Drugi powód smutku – to poczucie osamotnienia. Na spotkaniu potwierdzającym i rozszerzającym rozwój jednego z niewielu niemiecko-polskich ośrodków badawczych funkcjonujących w Niemczech (swoją drogą – czy w RFN są jeszcze jakieś inne mające taki charakter?) nie pojawił się żaden polski polityk. Żaden. Nie było przedstawicieli MEiN, nie było władz regionalnych. Można powiedzieć, że po prostu impreza w niewielkim miasteczku nad Nysą nie przyciągnęła uwagi naszych decydentów. Pewnie tak jest, ale czy to właśnie nie jest nasza kluczowa słabość? Kolejny raz – że nie widzimy, jak świat naszych sąsiadów ucieka nam coraz szybciej, a my w najlepszym przypadku asystujemy i próbujemy wskakiwać do coraz szybciej jadącego pociągu. Jak na tacy mamy podaną możliwość współtworzenia przyszłości, także w wymiarze gospodarczym, budowania fundamentów konkurencyjności gospodarki opartej na wiedzy. I nie chcemy z tego skorzystać? Ile razy można prosić o refleksję nad przyszłością naszego kraju w kontekście europejskim, zmian, które są nieuchronne, a których  my nie chcemy zobaczyć? Wizja rozwoju z końca XX w., z centralną rolą tradycyjnych sieci komunikacyjnych powiązanych ze zwolnieniami podatkowymi motywującymi do budowy fabryk-montowni, nie zabezpieczy naszej przyszłości w 2050 r. Przeciwnie, gwarantuje nam narastanie długu cywilizacyjnego, kulturowego i technologicznego.

Nauka nie może funkcjonować nastawiona na model konsumpcyjny – korzystania z okazji stwarzanych przez innych. Musi być kreatywna, musi sama stwarzać przestrzeń do kreowania nowych trendów w życiu swojego otoczenia. Jeśli będziemy skazani na czekanie i oferty z zewnątrz, sami nie mając poparcia w priorytetach decydentów, to nasi partnerzy będą nas traktować jako konsumentów środków i źródło zaopatrzenia w nowe pomysły i siły poprzez drenaż naszych zasobów ludzkich. I na to pole przesuwamy się dziś nieuchronnie. Mam jeden powód do optymizmu. Jako uczelnia wciąż cieszymy się uznaniem naszych zagranicznych, instytucjonalnych partnerów. Tak, to nie znaczy wiele w porównaniu z milionami euro, których… nie mamy. Ale tak długo, jak się tylko da, będziemy podtrzymywać dialog naukowy, włączać naszych studentów i doktorantów w proces poznawania najnowszych osiągnięć nauki i ich transferu do życia gospodarczego, ale na równi z nim – także społecznego i kulturalnego. Wielkim pytaniem jest – czy potem zostaną z nami? Czy wyjadą do Goerlitz, Drezna, Berlina, Bonn, Londynu… bo zabraknie dla nich miejsca nad Odrą i Wisłą? My zrobimy wszystko, by tak się nie stało. Ale sami – nie damy rady.

I krótkie sprawozdanie z mijającego tygodnia:

  • w poniedziałek spotkanie z prezesem Wydawnictwa Uniwersyteckiego i rozmowy o dalszym krokach zwiększających jakość prac i dostępność produktów Wydawnictwa;
  • we wtorek powołanie Uniwersyteckiej Fundacji im. Clary Immerwahr. Pomimo swojej nazwy, jej fundatorami są osoby prywatne, związane z Uniwersytetem Wrocławskim – poza mną dr Łukasz Prus i Tomasz Sikora. Celem fundacji jest wspieranie ambicji edukacyjnych i naukowych kobiet, nie tylko na Uniwersytecie Wrocławskim, choć tu fundacja powstała i w sposób naturalny tu będzie działać najintensywniej. Prezes fundacji, p. prof. Patrycja Matusz oraz Kamila Kamińska-Sztark (członek zarządu), inicjatorki powołania tej fundacji, zapowiadają intensywne działania… 
  • w środę spotkanie z pp. Wiktorią Morawską i Aleksandrem Musiałem z Collegium Invisibile, organizacji promującej współpracę ośrodków akademickich w celu wsparcia naukowych ambicji najzdolniejszych licealistów i studentów. Uzgodniliśmy konkretne działania we Wrocławiu i mocno liczę na ich realizację – uczelnia badawcza musi być otwarta dla młodych ludzi, jeszcze zanim przestąpią nasze progi powinni otrzymywać klarowny sygnał – racjonalność i nauka to podstawa dla przyszłości całej Europy, w tym Polski;
  • w czwartek posiedzenie KRUWiO, nowym przewodniczącym tej organizacji rektorów szkół wyższych Wrocławia i Opola został prof. Krystian Kiełb, rektor Akademii Muzycznej. Rozmawialiśmy także o organizacji rozpoczęcia roku akademickiego i dydaktyki w jego trakcie;
  • w piątek miała miejsce pogrzeb p. prof. Doroty Wolskiej, wybitnej, przedwcześnie zmarłej kulturoznawczyni, inspirującej pokolenia studentów i badaczy. Wielki smutek i pustka;
  • w sobotę podpisanie porozumienia, o którym pisałem wyżej.

Działamy dalej, trzymamy się naszych wartości. A ponieważ październik za progiem, a pełna odporność poszczepienna pojawia się po dwóch tygodniach od drugiej dawki – ceterum censeo: szczepmy się!!!!!