O cnocie pluralizmu i niecnocie autorytaryzmu

Przemówienie Joe Bidena na Zamku Królewskim w Warszawie musi dopiero wpisać się w wydarzenia kolejnych dni i miesięcy, by można było ocenić, na ile miało przełomowe znaczenie dla polityki USA i Europy, a na ile było wyrazem chwilowego zapotrzebowania politycznego środowiska mówcy. Dla mnie istotne było jasne stwierdzenie faktu – choć od upadku totalitarnego systemu sowieckiego minęło ponad 30 lat, choć globalizacja gospodarek miała wspierać rozwój demokratycznych systemów politycznych, to autorytaryzm jako system polityczny stale się rozszerza. Dorzuciłbym do tego, że zgodnie z badaniami Varieties of Democracy Institute mierzony wieloczynnikowo poziom demokracji w państwach całego świata spadł w 2021 r. do poziomu z 1989 r. W krajach autorytarnych lub zmierzających do autorytarnego modelu rządów żyje dziś 70% globalnej populacji. Zapewne pandemia wywarła na to swój wpływ, bo łatwo godziliśmy się na różne obostrzenia z tego wynikające, ale nie widać, by wraz ze słabnięciem lęku przed zakażeniami rosła demokratyzacja życia na świecie. Jeśli już, to rośnie polaryzacja polityczna, chęć wspierania postaw skrajnych, w wyniku czego następuje „futbolizacja życia politycznego”. Polska w badaniach V-Dem nie jest już nawet oznaczana jako kraj demokratyczny, lecz przechodzący w okresie 2010-2020 r. szybki proces kształtowania formacji autorytarnej. Warto pochylić się w kontekście naszego życia akademickiego, nad tym, czym jest odejście od demokracji i jaką rolę mogą pełnić uczelnie w jej obronie?

Wspomniany prezydent Stanów Zjednoczonych wskazywał, że

W ciągu ostatnich 30 lat siły autokracji odrodziły się na całym świecie. Jej znamiona są dobrze znane: pogarda dla rządów prawa, pogarda dla wolności demokratycznej, pogarda dla samej prawdy.

Pomijając możliwe, liczne odniesienia społeczne i medialne, pozwolę sobie zwrócić uwagę na rolę uniwersytetów w tej sytuacji. To, że rolą uniwersytetów jest krzewić prawdę, pracować na rzecz prawdy – to dziś ociera się o banał, bo zanika przekonanie, że… jest to prawda. Niebezpieczne jest, że podobnie jak w odniesieniu do innych zawodów zaufania społecznego właśnie tego przekonania o specjalnym charakterze naszego zawodu brakuje. Z jednej strony akademicy ochoczo deklarują, że praca na uczelni to coś innego niż praca w fabryce, ale z drugiej strony robimy wiele, żeby przekonać otoczenie, że jest wręcz przeciwnie. Że należy do opisu uczelni stosować narzędzia teorii walki klasowej rodem z organizacji zajmujących się masową produkcją. Albo aplikować wokabularz tej czy innej partii politycznej stosowany do analiz aktywności gospodarczych i życia społecznego poza uczelnią. I może nie byłoby w tym niczego złego, gdyby nie postawić sobie pytania, po co w takim razie jest uniwersytet jako jednostka odpowiedzialna za standardy poszukiwania prawdy, jeśli tkwi w okowach tych samych schematów poznawczych, co politycy i analitycy polityczni? Co chce zaoferować w tej trudnej chwili otoczeniu, które zmaga się ze swoim podejściem do wolności?

Matthew Flinders na łamach THE opublikował bardzo ciekawą odpowiedź na to pytanie pod wymownym tytułem: Universities must promote pluralism to ward off threats to democracy. Pluralizm nie oznacza tu zgody na każdą brednię i akceptację równego znaczenia każdej bzdury, kłamstwa i pomówienia. To charakteryzuje dziś dyskurs publiczny krajów niedemokratycznych, w których liczy się racja polityczna plemienia, w których nie chce się poznawać prawdy, bo zabawniejsze, bardziej ekscytujące są jej przekręcone obrazy. Dla tego świata łatwych zysków i krótkowzroczności zagrożeniem jest pluralizm, to znaczy szacunek dla innego zdania, poglądu, otwartość na dyskusję, formułowanie sądu w oparciu o racjonalne argumenty, a nie emocje budowane na obelgach. Flinders trafnie wskazuje, że uniwersytety powinny być miejscem, w których pielęgnowanie pluralizmu dla społeczeństwa powinno być celem zasadniczym, elementem odpowiedzialności społecznej. Co więcej, wskazuje, że nie wszyscy mogą akceptować skutki pluralizmu. Że zwłaszcza dla studentów mogą one być powodem do oporu. Ale z drugiej strony – że zadaniem, trudnym, uniwersytetów jest uczyć studentów pluralizmu poprzez promowanie dyskusji, nie przemocy jako narzędzia budowania demokracji:

Some students will gripe and grumble, petition and protest at the views and attitudes that others are allowed to declare, and debate will undoubtedly emerge. Good. That’s exactly how respect and understanding for the principles of democracy and the rights of others to disagree is forged.

Pluralizm, pluralizm, pluralizm. Jak mantrę warto powtarzać, że można się nie zgadzać, ale trzeba rozmawiać i opierać się o dyskusję, nie o przemoc. Trzeba znaleźć odwagę, by w świecie akademickim dziś bronić pluralizmu i – wraz z nim – demokracji. Bo alternatywą jest autokratyczny model ingerowania przez państwo w życie uczelni, ustalania dróg jej rozwoju i warunków 'wolności wypowiedzi’. A to już niewiele ma wspólnego z akademią. I oby nie było ścieżką, na której jesteśmy:

But universities must themselves find the confidence to defend the values of pluralism and have too often wavered in this task. This is universities challenged. The alternative is that the government will continue in its plans to legislate for free speech on campus, which is itself an even more worrying threat to democracy.

Nie dla alternatywnej akademii

Długo się zastanawiałem, czy pisać o prezydenckim projekcie Akademii Kopernikańskiej. Lekko przerobiony projekt, do którego nikt nie chciał się przyznać, gdy 'wyciekł’ w sposób niekontrolowany w ubiegłym roku, został przez Prezydenta złożony w parlamencie w koincydencji z odmową podpisania przez głowę państwa flagowej reformy szkolnictwa podstawowego i średniego. Reformy, która miała wzmocnić nadzór ministra nad nauczycielami. W zamian – może dlatego, że w rodzinie Prezydenta zabrakło naukowców? – podarowano ministrowi inną reformę. Wahałem się, czy o niej pisać, bo w zasadzie trudno powiedzieć, o czym tu pisać? Nowa instytucja nie ma własnego, specyficznego, zakorzenionego w przestrzeni nauki celu uzasadniającego jej powstanie. Z grubsza, Akademia ma być korporacją, która będzie przyznawać granty i nagrody, organizować kongres kopernikański, wspierać Szkołę Główną Mikołaja Kopernika. Od przyznawania grantów mamy już kilka agencji rządowych, całkiem niezłych. Nagrody w naszym sektorze przyznaje minister w oparciu o zespoły mianowanych specjalistów. SzGMK to bliżej nieokreślone ciało, które będzie miało kolegia tematycznie luźno związane z zainteresowaniami Mikołaja Kopernika w pięciu miastach. Będzie mogła bez spełniania jakichkolwiek ustawowych warunków prowadzić kształcenie na wszystkich szczeblach edukacji wyższej, zwłaszcza w wybranych dziedzinach i dyscyplinach (w których kształci naprawdę dużo uczelni – astronomia, nauki medyczne, filozofia, nauki teologiczne, nauki prawne oraz ekonomia i finanse). To kształcenie ma realizować we współpracy z innymi uczelniami wyłonionymi w drodze konkursu. Zaraz, ale po co nam kolejna szkoła? Bez celu istnienia (bo nie określono, jaką lukę wypełnia swoją działalnością), rozproszona w ośrodkach, gdzie już istnieją – i to miejscami bardzo silne – jednostki (Warszawa, Kraków, Toruń, ale też Lublin i Olsztyn), z ustrojem dziwnym, podporządkowana władzom Akademii Kopernikańskiej, a poprzez nie – ministrowi. Po co Polsce taki twór?

Czytaj dalejNie dla alternatywnej akademii

Never surrender ’cause culture matters!

To był pełen emocji tydzień. Przestałem być rektorem z woli pana ministra, ale nie przestałem być historykiem, popularyzatorem historii, a przede wszystkim człowiekiem uniwersytetu. Kryzys odsłania różne oblicza. Dowiedziałem się od garstki moich koleżanek i kolegów, ale też kilku studentów, wielu różnych, przykrych rzeczy, najczęściej kłamliwych, ale jak rozumiem wynikających z poczucia triumfu po okresie frustracji. Zapewniam ich, że nie muszę i nie zamierzam szukać innego miejsca pracy. Że nie jestem 'mendą’ (inne, gorsze epitety pominę) i co więcej, wierzę, że dla wielu członków mojego uniwersytetu wartości bliskie mi, wartości akademickie, są nadal bliższe, niż bijące ze słów i czynów części komentatorów wartości Czerwonej Gwardii w czasach rewolucji kulturalnej, czy wartości rektorów uczelni Federacji Rosyjskiej deklarowane w ich oświadczeniu w obliczu wojny ukraińskiej. I nie zamierzam się poddać w swojej wierze. Z okazji rozpoczęcia bieżącego roku akademickiego powiedziałem:

Albert Einstein, w wieku 70 lat, mając za sobą życie pełne przygód, wyborów nie zawsze szczęśliwych i pochwalanych dziś, ale jednocześnie będąc bez wątpienia rewolucjonistą naukowym, zmieniającym świat na skalę globalną, tak zdefiniował ścieżkę ludzkiego życia: ‘Człowiek jest częścią całości nazywanej Wszechświatem, częścią ograniczoną w czasie i przestrzeni. Doświadcza siebie, swoich myśli i uczuć jako czegoś oddzielnego od pozostałego świata – rodzaj optycznego złudzenia jego świadomości. To złudzenie jest naszym więzieniem, ogranicza nas do naszych osobistych pragnień i czułości wobec kilku najbliższych nam osób. Naszym celem musi być uwolnienie siebie z tego więzienia poprzez rozszerzenie zasięgu naszej empatii tak, by objęła wszystkie istoty żywe i całą naturę w jej pięknie. Nikt nie osiągnie tego w pełni, ale to dążenie do tego celu jest samo w sobie wyzwoleniem i fundamentem wewnętrznego bezpieczeństwa”. Taka jest moja wizja naszego Uniwersytetu Wrocławskiego – musimy patrzeć szeroko, być odważni, przekraczać lokalne ograniczenia. Akademia nie zna granic państw, ideologii i religii. Jest wspólnotą światową i tylko w takiej perspektywie widzę miejsce mojego uniwersytetu. Odwaga jest nam potrzebna, by rzucając wyzwanie teraźniejszości i ograniczeniom, znaleźć dla nas drogę do dobrej przyszłości. Tylko odwaga zagwarantuje nam przyszłość, pomyślność i rozwój uczelni, która będzie częścią wspólnoty ludzkiej w skali zarówno globalnej, jak i lokalnej. Z tej drogi nie ma odwrotu, bo jest wytyczona przez nasze wartości i czas, który biegnie nieubłaganie.

I nadal w to wierzę – nie da się uciec od teraźniejszości i nadchodzącej przyszłości. Żadne emocje nie uchronią nas przed nieubłaganym. Owszem, możemy udawać, że może być, jak było. Ale to tylko oznacza, że przyszłość nas zmiecie. Geopolityczna lekcja, jaką jest wojna w Ukrainie, powinna nam o tym ciągle przypominać. I wskazywać właśnie nam, akademikom, że naszym obowiązkiem jest bycie przy naszych wartościach.

Czytaj dalejNever surrender ’cause culture matters!

Oświadczenie w sprawie wygaszenia mandatu rektora

Szanowni Państwo,

Drodzy Koleżanki i Koledzy,

W dniu dzisiejszym Minister Edukacji i Nauki stwierdził wygaśnięcie mojego mandatu jako rektora Uniwersytetu Wrocławskiego. Jako powód podał rzekomy brak zgody rady uczelni na wykonywanie przeze mnie dodatkowego zajęcia zarobkowego, którym była realizacja w 2020 r. projektów badawczych przyznanych na długie lata przed objęciem funkcji rektora. Rada uczelni wydała zgodę na prowadzenie przeze mnie badań naukowych jako zajęcia zarobkowego w lutym 2021 r. na okres całej kadencji. Skoro wyraziła zgodę na zajęcie zarobkowe rektora po rozpoczęciu jego kadencji, zgoda ta powinna ulec rozszerzeniu – zgodnie z brzmieniem art. 125 ust. 4 ustawy z dnia 20 lipca 2018 r. Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce – na cały okres od początku kadencji rektora. W przeciwieństwie do rektora kolejnej kadencji, w przypadku którego art. 125 ust. 5 ustawy jednoznacznie wskazuje termin udzielenia zgody przez radę uczelni, przepisy nie określają terminu, w jakim rektor pierwszej kadencji powinien uzyskać taką zgodę.

W swojej dzisiejszej decyzji sam Minister przyznał zresztą, że następcza zgoda rady uczelni możliwa jest w przypadku „tych zajęć, których wykonywanie rozpoczęło się przed objęciem funkcji i ma być kontynuowane w trakcie jej pełnienia”. Mimo tego, że dokładnie taka sytuacja nastąpiła także w moim przypadku, doszło do wygaszenia mojego mandatu. Nie sposób też przyjąć, że kilka miesięcy przed faktycznym udzieleniem zgody rada uczelni mogłaby podjąć inną decyzję w tej sprawie, ponieważ trudno zakładać, że dokończenie przez rektora realizacji projektów naukowych rozpoczętych przed początkiem kadencji może działać na szkodę uczelni.

Ze wszystkich tych powodów uważam dzisiejszą decyzję Ministra za wadliwą i będę tego dowodził w sądzie. Nie godzę się bowiem z faktem, że demokratycznie wybrany rektor autonomicznej uczelni może być odwoływany przez polityka bez właściwego rozpatrzenia przesłanek prawnych, bez konsultacji ze wspólnotą, która dokonała tego wyboru, bez rozważenia konsekwencji społecznych decyzji podejmowanych w chwili głębokiego kryzysu, w jakim znajduje się nasz kraj. Uważam tę decyzję za wadliwą prawnie, ale co gorsza – głęboko szkodliwą społecznie.

Ironią historii jest, że 40 lat temu ówczesny minister odwołał mojego znamienitego poprzednika, prof. Józefa Łukaszewicza, za nie dość bliską linii ówczesnej Partii działalność na Uniwersytecie Wrocławskim. Nie kryłem i nie kryję mojego krytycznego spojrzenia na wiele decyzji i opinii przedstawianych przez przedstawicieli dzisiejszych władz. Nie przeczę, że uważałem i uważam je za społecznie szkodliwie w wielu wymiarach, także w obszarze szkolnictwa wyższego.

 

Szanowni Państwo,

Chciałbym w tym miejscu serdecznie podziękować wszystkim, którzy przez minione miesiące zaangażowali się w prace na rzecz przemiany Uniwersytetu Wrocławskiego w nowoczesną uczelnię badawczą, o międzynarodowym wymiarze i głębokiej świadomości odpowiedzialności społecznej. Mam nadzieję, że tych zmian i tego kierunku nie da się już odwrócić. Uniwersytet Wrocławski jest ostoją wartości demokratycznych i racjonalnego dyskursu społecznego. Taki kierunek promowałem zarówno w czasie protestów po uchwaleniu ustawy zakazującej aborcji, w trakcie sporów o szczepienia w okresie pandemii oraz w czasie kryzysu humanitarnego na granicy wschodniej naszego państwa jesienią ubiegłego roku. Takim chciałbym go widzieć cały czas.

Prześwietny Uniwersytecie Wrocławski, koleżanki i koledzy – żadna decyzja polityków nie powinna Was sprowadzić z obranej przez nas drogi. Wolność, prawda i racjonalny dyskurs ostatecznie zawsze zwyciężają.

Dziękuję Wam za wspólną drogę. Kto wie, może jeszcze się na niej spotkamy?

Rosyjskie uniwersytety w służbie prezydenta

Dzięki prof. Małgorzacie Ruchniewicz dotarłem do treści uchwały Rosyjskiego Związku Rektorów z 4 marca. Okropny przykład serwilizmu ludzi akademii wobec władzy łamiącej wszelkie normy racjonalnej ochrony życia społecznego. Militaryzm, nacjonalizm, etatyzm – mieszanka zabójcza dla wolności i swobody myśli. Ale warto czytać i zapamiętać zwłaszcza listę sygnatariuszy. No i zastanowić się na przyszłość nad uchwałami naszych ciał i związków.

Link we wstępie, poniżej tłumaczenie i lista sygnatariuszy. Zwłaszcza tę ostatnią warto zapamiętać.

Drodzy koledzy!
Na naszych oczach rozgrywają się wydarzenia, które ekscytują każdego obywatela Rosji. Jest to decyzja Rosji o ostatecznym zakończeniu ośmioletniej konfrontacji między Ukrainą a Donbasem, doprowadzeniu do demilitaryzacji i denazyfikacji Ukrainy, a tym samym o uchronieniu się przed narastającymi zagrożeniami militarnymi.
My, Związek Rektorów Federacji Rosyjskiej, od wielu dziesięcioleci rozwijamy i umacniamy rosyjsko-ukraińskie więzi naukowe i edukacyjne, traktując się nawzajem z troską. Nasze wspólne badania wniosły ogromny wkład w światową naukę, więc długoletnia tragedia w Donbasie rozbrzmiewa szczególnym bólem i goryczą w naszych sercach.
W tych dniach bardzo ważne jest wsparcie naszego kraju, naszej armii, która broni naszego bezpieczeństwa, wsparcie naszego Prezydenta, który być może podjął najtrudniejszą, ciężko wywalczoną, ale niezbędną decyzję w swoim życiu.
Ważne jest, aby nie zapominać o naszym głównym obowiązku – prowadzić nieustanny proces wychowawczy, zaszczepiać w młodych patriotyzm, chęć pomocy Ojczyźnie.
Uniwersytety zawsze były kręgosłupem państwa. Naszym priorytetowym celem jest służba Rosji i rozwój jej potencjału intelektualnego. Teraz bardziej niż kiedykolwiek musimy wykazać się pewnością i odpornością w obliczu ataków gospodarczych i informacyjnych, skutecznie skupiając się wokół naszego Prezydenta, naszym przykładem wzmacniając optymistycznego ducha i wiarę w moc rozumu wśród młodych ludzi, zaszczepiając nadzieję na szybkie zawarcie pokoju.
Razem jesteśmy wielką siłą!

Czytaj dalejRosyjskie uniwersytety w służbie prezydenta

Czy możemy wspomóc przyszłość napadniętej Ukrainy?

Trudno dziś myśleć o czymś innym, niż teraźniejszość. W przypadku zagrożenia naszych przyjaciół ważne jest, by zaspokoić ich najpilniejsze, najistotniejsze potrzeby. Ale jednocześnie uważam, że jako akademicy musimy już dziś myśleć o przyszłości Ukrainy. Zwłaszcza w tym zakresie, który jest nam najbliższy. Nie mam cienia wątpliwości, że dla kształtowania liberalnego, demokratycznego społeczeństwa kluczowa jest wolność racjonalnej myśli i profesjonalizacja w zdobywaniu oraz implementacji wiedzy do potrzeb życia społecznego i gospodarczego. To nie jest oczywista propozycja we współczesnej Europie. Nie łudźmy się – myślenie krótkookresowe oraz dominacja emocjonalności nad rozumem i związane z nimi populistyczne strategie uprawiania polityki pustoszą życie społeczne i w Polsce i w innych krajach Unii. Można się spierać, czy to najważniejszy powód osłabienia tego wspaniałego projektu politycznego, jakim jest Unia Europejska. W moich oczach – jak najbardziej, jeden z najpoważniejszych, bo kształtujący wartości i podejście do nich społeczności obywatelskich. Stąd moje przekonanie, że w chwili absolutnie granicznej sytuacji na Ukrainie nasza – akademików – troska o rozwój świata akademickiego za naszą wschodnie granicą ma absolutnie kluczowe znaczenie dla przyszłości tego kraju. Po wojnie emocji i pytań nad Dnieprem będzie bardzo wiele, niezmiernie istotne będzie wówczas, by dyskusja i odpowiedzi były racjonalne, by istniały ośrodki, które nadal będą pokazywać wartość relacji z Europą, korzyści płynące z dialogu i żywego wkładu Ukrainy w europejskość.

Czytaj dalejCzy możemy wspomóc przyszłość napadniętej Ukrainy?