Ufffff gorąco. Wiele rzeczy mniej lub bardziej dziwnych dzieje się wokół nas. Ale dzisiaj chciałbym kilka słów skreślić o… ekosystemie. W zasadzie – o myśleniu rozszerzającym, sieciującym różne elementy tego, co staramy się analitycznie szatkować i traktować odrębnie. Obie aktywności – analiza i synteza – są ważne, ale mam wrażenie, że w sferze publicznej i niestety w edukacji zaczyna bezwzględnie dominować spojrzenie krótkookresowe, wysoko wartościujące wydzielanie sektorów i podsektorów i skupianie na nich działań bez refleksji nad całością. Toczy się właśnie rekrutacja na studia, a mnie gniecie refleksja i troska o to, jak wprowadzić nowych studentów w nowy sposób uczenia się. I jak przekonać całą naszą wspólnotę uniwersytecką, by zaczęła jeszcze aktywniej angażować się w kreatywny sposób myślenia o edukacji. Infosfera w której żyjemy, to morze informacji otaczające nas każdego dnia, przeszła radykalną przemianę w ciągu ostatnich dwóch dekad. Globalna sieć dała nam dostęp do informacji z całego świata na wyciągnięcie ręki, poprzez 'jeden klik’. Można poznawać najnowsze osiągnięcia ludzkości bez pośrednictwa kogokolwiek – jeśli jest się odpowiednio przygotowanym. Można poznawać świat, zjawiska społeczne i polityczne, bez pośrednictwa komentatorów. Jeśli zna się zasady krytyki komunikatów, umie się odsiewać ziarna od plew. Wreszcie, można kreować, tworzyć. Inwestując niewielkie środki można pokazywać całemu światu owoce swojego zaangażowania w pracę nad konkretnymi projektami. Rozwijać, popularyzować działania i myśli, które są dla nas ważne i którymi chcemy 'zarazić’ innych. Rewolucja cyfrowa nie jest modnym pojęciem, lecz realnym zjawiskiem pobudzającym kreatywne, twórcze – ale czasami też destrukcyjne umiejętności człowieka. Epidemia w sposób nieprzewidywalny wzmocniła oddziaływanie wolnego dostępu do informacji na realne życie członków społeczności politycznych tu i teraz. Nie byliśmy na to przygotowani jako społeczeństwo, ale także jako akademia. Uczyliśmy się w biegu – ale czy rzeczy najważniejszych?
Nie uważam, by opanowanie narzędzi cyfrowej komunikacji było najważniejszym skutkiem epidemii. To cenne doświadczenie, ale nie powinno ono zaćmić naszego spojrzenia na dokonujące się zmiany. Odseparowanie członków społeczeństwa ułatwiło jego podzielenie, bo każdy z nas mógł dowolnie wybrać sobie tę część życia społecznego, w której uczestniczył. W dodatku ograniczenie kontaktu i bodźców komunikacyjnych w relacjach z Innymi spowodowało, że ogromnego znaczenia nabrało wywoływanie i odbieranie emocji. One niwelują w ramach komunikacji niuanse, dają silny i jednoznaczny (pozornie) przekaz, angażują i tworzą wrażenie wspólnoty. Po czym przemijają zostawiając uczestników relacji w samotności dotkliwej i pokrywanej kolejnymi ładunkami emocji. Czy to nam przypomina klasyczne budowanie toksycznej relacji w ruchach akcentujących ekskluzywny charakter członkostwa? W sektach i partiach politycznych? No właśnie… Dręczy mnie pytanie, czy przygotowywaliśmy naszych wychowanków na radzenie sobie z taką sytuacją, czy wyposażyliśmy ich w umiejętność analizowania dyskursu, presji społecznej i szukania racjonalnych dróg wychodzenia z konfliktów, ale też poznawania świata w różnych jego wizjach i wersjach, bez emocjonalnego osądzania? Krótko mówiąc – czy ucząc umiejętności i przekazując wiedzę daliśmy i dajemy naszym absolwentom szansę na życie w wolności, w oderwaniu od toksycznych złudzeń kreowanych przez informacyjne mody i polityczne zapotrzebowania?
Jaki ma to związek z ekosystemem edukacji? Ogromny. Od szkoły podstawowej kształtuje się w przyszłych obywatelach podejście do świata, który jest przecież wielką infosferą. Jakich informacji będą szukać? Czy będą ich szukać? Czy będą kreatywni, czy będą plastyczni i ulegający wpływom innych? Czy będą otwarci i racjonalni czy będą szukać przynależności i akceptacji? Na to wszystko nakładają się naturalne procesy rozwojowe, które zwłaszcza wśród nastolatków prowadzą do głębokich, wewnętrznych napięć między potrzebą ekspresji własnej, unikalnej osobowości a lękiem przed odrzuceniem i szukaniem akceptacji w grupie. Wreszcie, świat jest różnorodny i w swojej różnorodności piękny, bo dający gatunkowi ludzkiemu możliwość znajdowania rozwiązań w sytuacji nieprzewidywanych zagrożeń i zmian. Naprawdę, ciosanie dzieci, młodzieży według jednego wzoru nie jest edukacją. Zwłaszcza, że nasz świat jest dziś duuużo bardziej dynamiczny w zachodzących zmianach i tym samym potrzebuje dużo większego marginesu indywidualności, nieoczywistych rozwiązań w obliczu nieprzewidywalnych zagrożeń. Sądziłem kiedyś, że można nadrobić słabą edukację podstawową w szkołach średnich, a licealną – na studiach. Dziś też jestem przekonany, że można się starać. Ale trzeba to zrobić inaczej, niż dotychczas. Musimy otworzyć się na głębię zmiany, która zachodzi i przyśpiesza, a może doprowadzić do trwałego usytuowania Polski i Polaków na głębokim marginesie nowego, kreatywnego i innowacyjnego świata. Kontrola, centralizacja, zaściankowość edukacji pozbawią nas za chwilę szacunku i zaufania dzieci i młodzieży. Oni potrzebują tutorów, którym mogą zaufać, by pomogli im rozumieć świat. Nie potrzebują nadzorców, którzy przygotują ich do roli kółek zębatych w maszynie. I potrafią dostrzec i ocenić nasze zamiary w kontekście świata, jaki poznają poprzez cyfrową rzeczywistość. Każdy etap edukacji współpracuje z następnym, a ten kolejny powinien wspierać poprzedzający. Stawką nie może być przyszłość tej czy innej formacji politycznej lub ideowej, lecz przyszłość całej ludzkości i naszego w niej miejsca. Jest jeszcze czas na zmianę naszego podejścia – także na uczelniach wyższych – do przygotowywania naszych młodszych koleżanek i kolegów do poznawania świata.
I krótkie podsumowanie mijającego tygodnia:
- we wtorek posiedzenie senackiej Komisji Rozwoju. W jego trakcie przedstawiono plany dalszej informatyzacji uczelni, ale też pokazano możliwości wdrażanych rozwiązań wykorzystujących narzędzia cyfrowe w edukacji (VR i wirtualna scena zbrodni na zajęciach prowadzonych na Wydziale Prawa, Administracji i Ekonomii z inicjatywy prof. Tomasza Kalisza i p. Damiana Mroczyńskiego) i badaniach (wykorzystanie szeroko rozumianej VR w badaniach z zakresu psychologii, zespół dra Czuba z Instytutu Psychologii). Dodałbym jeszcze do tego – ale o tym w przyszłym tygodniu – nasze unikalne na skalę kraju kompetencje w zakresie digitalizacji, opracowywania i upowszechniania cyfrowych wersji zasobów kultury, ale o tym w przyszłym tygodniu;
- tego samego dnia w Dreźnie udział w spotkaniu z okazji otwarcia regionalnego Biura Dolnego Śląska. Świetna inicjatywa Urzędu Marszałkowskiego, która ma szansę wzmocnić nasze relacje z Saksonią. Dzięki współpracy z rządem Saksonii Uniwersytet odgrywa dziś w tych działaniach ważną rolę i mam nadzieję, że uda nam się to wykorzystać do szybkiego rozwoju uczelni;
- w środę spotkanie z radą Fundacji dla Uniwersytetu Wrocławskiego. Omawialiśmy bieżącą sytuację i możliwe scenariusze wyjścia z niełatwej sytuacji finansowej Fundacji, która działała niezależnie od Uniwersytetu;
- w tym samym dniu spotkanie z prezesem CUPRUM SA, które mam nadzieję zaowocuje bliższą współpracą w nieodległej przyszłości;
- w czwartek otwarcie konferencji z okazji 30-lecia traktatu niemiecko-polskiego o współpracy, organizowanej przez Centrum Willy Brandta z udziałem uczestników przygotowań tego wydarzenia, byłych ambasadorów i dyplomatów. Uniwersytet jest miejscem nie tylko spotkań, ale też przechowywania istotnych świadectw, do których można wracać, gdy przychodzi czas rozwiązywania trudnych problemów społecznych i politycznych;
- udział w uroczystościach z okazji 60-lecia KGHM w Warszawie, dający możliwość rozmowy o współpracy z różnymi podmiotami życia gospodarczego;
- udział w posiedzeniu Kolegium Rektorów Wrocławia i Opola (KRUWiO), dyskusje nad przyszłością naszego akademickiego Wrocławia.
Nie możemy myśleć o świecie jako zbiorze niepołączonych elementów. Przeciwnie, trzeba cały czas powtarzać, że oddziaływujemy na siebie i szukać sposobów współpracy, wspierania się w obliczu nadciągających zmian i rysujących się na horyzoncie problemów. Razem możemy bardzo dużo. Podzieleni – niewiele.