Rok szkolny skończony, powoli na uczelniach kończymy sesję egzaminacyjną i obrony prac dyplomowych. A ja nie mogę przestać myśleć: dla kogo jest edukacja? I ta podstawowa i średnia, i ta wyższa. Z jednej strony chciałoby się powiedzieć – kontrkulturowo – dla dzieci i młodzieży, dla kształcących się, nie dla rodziców, mniej jeszcze dla polityków. I kiedyś podpisałbym się obiema rękami pod tym spojrzeniem. Ale dziś musiałbym dodać 'dla dzieci, dla kształcących się i dla otaczającego ich społeczeństwa’. I tylko dlatego także dla polityków i także dla rodziców. Mój, rodzica, lęk powoduje, że kształcenie chciałbym zamienić w przygotowanie moich dzieci do bezpiecznego życia w świecie, który dziś budzi nie raz moje przerażenie. Ale to złudzenie, które tylko je skrzywdzi. Bo one, tak jak ja, będą musiały ukształtować siebie przez swoje wybory i swoje doświadczenia. Skaleczą się i upadną, ale moim i edukacji zadaniem powinno być danie im siły, by mogły wstać, otrzepać się, rany zaleczyć i iść dalej – tam, gdzie ulokują cel swojego życia. Prawdziwym sukcesem byłoby, gdyby ten cel był zgodny z nadrzędnymi, złotymi wartościami humanistycznymi – troską o innych, otwartością, dążeniem do prawdy.
Miesiąc: czerwiec 2021
We don’t need no education?
Ufffff gorąco. Wiele rzeczy mniej lub bardziej dziwnych dzieje się wokół nas. Ale dzisiaj chciałbym kilka słów skreślić o… ekosystemie. W zasadzie – o myśleniu rozszerzającym, sieciującym różne elementy tego, co staramy się analitycznie szatkować i traktować odrębnie. Obie aktywności – analiza i synteza – są ważne, ale mam wrażenie, że w sferze publicznej i niestety w edukacji zaczyna bezwzględnie dominować spojrzenie krótkookresowe, wysoko wartościujące wydzielanie sektorów i podsektorów i skupianie na nich działań bez refleksji nad całością. Toczy się właśnie rekrutacja na studia, a mnie gniecie refleksja i troska o to, jak wprowadzić nowych studentów w nowy sposób uczenia się. I jak przekonać całą naszą wspólnotę uniwersytecką, by zaczęła jeszcze aktywniej angażować się w kreatywny sposób myślenia o edukacji. Infosfera w której żyjemy, to morze informacji otaczające nas każdego dnia, przeszła radykalną przemianę w ciągu ostatnich dwóch dekad. Globalna sieć dała nam dostęp do informacji z całego świata na wyciągnięcie ręki, poprzez 'jeden klik’. Można poznawać najnowsze osiągnięcia ludzkości bez pośrednictwa kogokolwiek – jeśli jest się odpowiednio przygotowanym. Można poznawać świat, zjawiska społeczne i polityczne, bez pośrednictwa komentatorów. Jeśli zna się zasady krytyki komunikatów, umie się odsiewać ziarna od plew. Wreszcie, można kreować, tworzyć. Inwestując niewielkie środki można pokazywać całemu światu owoce swojego zaangażowania w pracę nad konkretnymi projektami. Rozwijać, popularyzować działania i myśli, które są dla nas ważne i którymi chcemy 'zarazić’ innych. Rewolucja cyfrowa nie jest modnym pojęciem, lecz realnym zjawiskiem pobudzającym kreatywne, twórcze – ale czasami też destrukcyjne umiejętności człowieka. Epidemia w sposób nieprzewidywalny wzmocniła oddziaływanie wolnego dostępu do informacji na realne życie członków społeczności politycznych tu i teraz. Nie byliśmy na to przygotowani jako społeczeństwo, ale także jako akademia. Uczyliśmy się w biegu – ale czy rzeczy najważniejszych?
Szacunek dla nauki?
Paradoksy. Zjawiska na pierwszy rzut oka sprzeczne z logiką próbującą wywieść ich istnienie z otoczenia, z poprzedzającego je stanu. Niezrozumiałe, ale istniejące na przekór naszej wiedzy i oczekiwaniom. W weekendowym wydaniu względnie poczytnego, papierowego wydania jednego z ogólnopolskich dzienników pada pytanie: dlaczego ludzie deklarują zaufanie do naukowców i nauki, ale pomimo apeli badaczy nie ufają procesowi szczepień? Pomijając niewielką grupę tych, którzy negowali wartość szczepień przed epidemią, autor zwraca uwagę, że szczepień nie kojarzy się w pełni z nauką, ale coraz częściej przede wszystkim z wielkimi koncernami farmaceutycznymi czy z propagandą państwa, które – rzekomo – poprzez szczepienia chce także ograniczać naszą wolność. Od siebie dodałbym, że ogromnie szkodliwe są wypowiedzi osób, które teoretycznie mają wiedzę i stanowisko równe ekspertom – naukowcom i opierając się na dość ogólnych przesłankach, a czasami, niestety, braku wiedzy głoszą sądy sprzeczne z wynikami badań, czasami po prostu niczym niepotwierdzone. W rezultacie u odbiorcy nieprzygotowanego do krytycznej analizy komunikatów tworzy się wizja dwóch równych sobie, sprzecznych ze sobą narracji. A gdy dodatkowo spojrzymy na niski wskaźnik zakażeń, bezpieczniejsze wydaje się niepodjęcie akcji, niż narażanie się na szczepienia. Zwłaszcza, że te jednak wiążą się w większości przypadków z dyskomfortem, czasami dość znacznym (dzień – dwa podwyższona temperatura, w niektórych przypadkach wysoko, czasami mdłości i słabość). Teoretyczne i pryncypialne zaufanie do nauki nagle ustępuje przed zamętem informacyjnym, brakiem wiarygodności komunikacji publicznej, naturalnym odruchem szukania krótkookresowego zysku i niechęcią do odraczania nagrody. Czemu o tym piszę? Bo, po pierwsze, ten stan jest świetną diagnozą naszego, ludzi akademii, wpływu na społeczeństwo. Po drugie, z tej diagnozy powinny wypływać wnioski dotyczące naszych działań w tymże społeczeństwie. Po trzecie, te działania dotyczą także nas samych i nie mogą się ograniczać do kwestii pandemii.
Obywatelskość jako wartość i szansa dla uniwersytetu
Co roku 4 czerwca w Zakładzie Narodowym im Ossolińskich we Wrocławiu wręczana jest Nagroda Jana Nowaka-Jeziorańskiego. Ustanowiona w 2004 r. przez Jana Nowaka-Jeziorańskiego oraz Kolegium Europy Wschodniej, miasto Wrocław, Uniwersytet Wrocławski i Zakład Narodowy im. Ossolińskich jest przyznawana tym, których działania promują i wspierają ideę państwa jako dobra wspólnego. Warto to mocno podkreślić – nie jest to nagroda ukierunkowana politycznie w kontekście naszych, polskich sporów. Z założenia miała skupiać się na wartości, jaką jest obywatelskość, jej wspieraniu i szerzeniu w zróżnicowanych środowiskach. Nie przypadkiem w kuratorium nie ma czynnych polityków, są osoby wybrane przez Fundatora, a także reprezentujące podmioty samorządowy (miasto Wrocław), kulturalny (Ossolineum), naukowy (Uniwersytet Wrocławski) i prowadzący szeroko rozumianą działalność społeczno-edukacyjną (Instytut Europy Wschodniej). Tegoroczny wybór jako laureatek trzech działaczek o demokratyzację życia politycznego i społecznego Białorusi, Swiatłany Cichanouskiej, Maryji Kalesnikawej i Wołhy Kawalkowej dokonał się na długo przed ostatnimi działaniami prezydenta Białorusi. Nie był podyktowany bieżącymi interesami, lecz przekonaniem o wadze wartości, dla których laureatki poświęcają swoje życie. W swoich przemówieniach obecne we Wrocławiu – poza Maryją Kalesnikawą, która przebywa w więzieniu w Mińsku i była reprezentowana przez siostrę, Tatsianę Khomich – laureatki pokazały głęboko indywidualne podejście do swojej działalności. Swiatłana Cichanouska, przez wielu Białorusinów uważana za zwyciężczynię wyborów prezydenckich, podkreślała znaczenie działań międzynarodowych, w tym sankcji skierowanych przeciw rządowi Łukaszenki, dla wolności Białorusi. Tatsiana Khomich mówiła o wadze świadectw poszczególnych uwięzionych i znaczeniu, jakie dla nich ma wsparcie otrzymywane od swoich rodaków, ale też całego świata. Wreszcie Wołha Kawalkowa zwracała uwagę, że dążenie do przywrócenia demokracji na Białorusi powinno być widziane w kontekście szerszym, zagrożenia dla wolności obywatelskich na całym świecie, także w Stanach Zjednoczonych i Europie.
Czytaj dalejObywatelskość jako wartość i szansa dla uniwersytetu