Nie tylko obciążenie pracą, ale też przekonanie o bezowocności komentowania rozwoju sytuacji w naszym sektorze zniechęca mnie do zabieranie głosu nawet na blogu. Tym razem sytuacja jest jednak na tyle kuriozalna, że postanowiłem się przełamać. Jakiś czas temu w dwóch turach Ministerstwo sformowało 'Zespół ds. opracowania założeń do nowego modelu ewaluacji jakości działalności naukowej’. Liczące ponad 30 osób ciało spotkało się na pierwszym merytorycznym posiedzeniu 6 maja i 'po ponad trzygodzinnych obradach’ uchwaliło kierunkowe wytyczne dla przygotowywanych zmian. Zwróćmy uwagę – jeśli ciało liczące kilkadziesiąt osób spotyka się po raz pierwszy, by dyskutować nad skomplikowanym i mocno dyskusyjnym zagadnieniem, i w ciągu trzech godzin przyjmuje konkretne postulaty, to oznacza, że ich nie wypracowało, lecz je zatwierdziło. Warto byłoby się dowiedzieć zatem, kto je zaproponował?
Owe proponowane zmiany to według oficjalnego komunikatu Ministerstwa:
-
Okres ewaluacji: ocena jakości działalności naukowej powinna odbywać się w perspektywie czasowej dostosowanej do czasu trwania badań, eksperymentów i realizacji grantów. Obecne 4 lata to za krótko na rzetelną ocenę i należy wydłużyć ten czas do 5 lat.
-
Zwiększenie roli oceny eksperckiej, w tym udziału ekspertów zagranicznych: w ocenie jakości działalności naukowej należy w większym stopniu odwoływać się do ocen środowiska. W przyszłych dyskusjach należy rozważyć, które elementy w systemie oceny mieszanej i w jakim zakresie mają być przedmiotem oceny eksperckiej.
-
Zmniejszenie liczby osiągnięć naukowych uwzględnianych w ewaluacji jakości działalności naukowej: aktualny system ewaluacji promuje ilość kosztem jakości. Obecne rozwiązania prowadziły do publikowania za punkty, bez względu na jakość osiągnięć. Środowisko naukowe postuluje zmianę tego stanu rzeczy, a MNiSW podziela te postulaty.
-
Usunięcie z systemu oceny zapisów, które mobilizują do transferu założeń oceny jakości działalności naukowej do regulaminów oceny pracowniczej: szczególnie spójną opinię Zespół wyraził na temat braku sensu utrzymywania w systemie pojęcia N0, które ma negatywny wydźwięk.
-
Zmiana dotycząca kryteriów: wypaczająca obecny system ewaluacji „punktoza” skłania do zmniejszenia udziału kryterium nr 1 związanego z ilością publikacji. Rosnąca rola nauki w społeczeństwie zorientowanym na bezpieczeństwo i rozwój stwarza z kolei konieczność podkreślenia wagi popularyzacji nauki i jej wpływu na otoczenie społeczno-gospodarcze, co może znaleźć odzwierciedlenie w kryterium nr 3. Jednocześnie tworzy się przestrzeń do dyskusji nad dodatkowym kryterium związanym z kształceniem kadr i awansami naukowymi pracowników.
Zwróćmy jeszcze raz uwagę, że te kryteria mają dotyczyć jakości badań naukowych.
ad 1) – dlaczego pięć lat jako okres oceny jest lepszy, niż cztery? Podstawowa długość grantów to 3-4 lata. Sugestia, że czas trwania badań wymaga akurat 5 lat jest cokolwiek zadziwiająca. Jeśli nawet tak jest, to chyba coś z tych badań wynika między pierwszym a piątym rokiem ich prowadzenia? Czy też prowadzący dyskusję uznali, że pięć lat nic i w piątym bęc! eureka! Zupełnie nie rozumiem tych pięciu lat i postuluję 10. Dekada brzmi naprawdę dostojnie!
ad. 2) – albo ocena ekspercka, albo środowiskowa. Jeśli ocenę ekspercką mają przeprowadzać koleżanki i koledzy z Polski, to skończy się dokładnie tym samym, czym kończy się dziś opiniowanie siebie nawzajem w ramach recenzji doktoratów, habilitacji i profesur: wszyscy uzyskają oceny genialne, tylko jedni bardziej (bo im się należy, bo ich należy się obawiać, bo oni mają lobbing, który nam pomoże) inni mniej (żeby nie urazić, ale też pokazać miejsce w szeregu). Chcemy ocen eksperckich – to tylko pod imieniem i nazwiskiem, upublicznionych i jak najbardziej zagranicznych. Także, a może przede wszystkim, w humanistyce i naukach społecznych. Inaczej wydarzy się dokładnie to, co w trakcie tej ewaluacji, gdy to KEJN postulował obniżanie progów, żeby dyscypliny z uczelni, którym sie należało, dostały kategorie, które im się należały.
ad. 3) – absolutnie absurdalna propozycja. Zmniejszenie liczby osiągnięć – przecież dziś każdy powinien wykazać się jedną 100% publikacją przez 4 lata. To wszystko! Zwiększenie liczby osiągnięć branych pod uwagę miało jedynie umożliwić zróżnicowanie ocen, bo w przypadku 1N, czyli każdy pracownik daje 1 publikację 100% do oceny bibliometrycznej grozi zupełne zrównanie wyników. A już zwłaszcza, jeśli zrezygnujemy z progu maksymalnie 4 publikacji / pracownika. Bo wtedy 'lokomotywy’ w dyscyplinach zapełnią swoimi publikacjami sloty i nie da się pokazac prawdziwych różnic między grupami badaczy w danej jednostce. Liczba 3N publikacji nie ma nic wspólnego z 'punktozą’. Ten ostatni trend do wynik dostosowywania się środowiska do mierzenia jakości badań punktami i powiązania z tym – rzekomo – finansowania badań. Jakakolwiek forma takiej oceny 'punktozę’ pozostawi, bo to jej logiczne przedłużenie. A zmniejszenie liczby publikacji poddanych ocenie jedynie utrudni różnicowanie jednostek. Więc jedyne co pozostaje powiedzieć, to że autorzy tego postulatu nie rozumieją zasad ewaluacji, które chcą poprawiać.
ad. 4) – kolejny absurd. Już dziś przecież nie można takiego 'transferu’ stosować bezpośrednio w ocenie pracowniczej. Może wystarczy kontrola dokumentów z nimi związanych, zamiast gromkich, ale pustych haseł? N0 to po prostu osoba, która przez 4 lata niczego nie opublikowała, a jest zatrudniona na etacie naukowym lub naukowo-dydaktycznym. Naprawdę, nazwanie takiej osoby 'różową chmurką’ lub 'ptysiem z kremem’ polepszy jej samopoczucie i funkcjonowanie jej zespołu. Malujemy trawę? Aż furczy!
ad 5) – cóż za piękne kuriozum! Jakość badań naukowych mierzona punktami nam się nie udała, została skompromitowana dzięki ochoczym działaniom przystosowawczym. Co w zamian? Mierzenie jakości badań naukowych popularyzacją i wdrożeniami. Czy ktoś tu naprawdę upadł… Przecież to aż się prosi o kolejne pospolite ruszenie przystosowań – nowe umowy o współpracy z Rodzinnymi Ogródkami Działkowymi – ale na Słowacji, żeby było międzynarodowo, wiekopomne dzieła popularyzatorskie (zamiast Encyklopedii tomizmu będzie Encyklopedia ruchu ludowego wydana w Albanii?) i szereg innych działań pozorowanych. Jestem całym sercem za powiązaniem nauki z życiem społecznym – ale tak się nie mierzy jakości badań naukowych! Tak zmierzymy ich użyteczność (dziś kluczową!), ale nie jakość badań podstawowych. Fizycy kwantowi na pewno gotują się do dowiedzenia jakości swoich badań poprzez przydatność w pogłębianiu fundamentów fabryk zbrojeniowych.
Jedna zdrowa idea – nauka musi wspierać społeczeństwo – jest pogrzebana pod stertą ogólników i absurdów, które mają chyba przede wszystkim ukoić nasze środowisko, ululać je i upupić. Pogładzić po głowie. Posadzić na poduszce z puchu. Tylko sensu w tym nie ma. Żaden z tych postulatów nie zachęca do podnoszenia jakości badań naukowych.
Raz jeszcze – powszechna ewaluacja jakości badań naukowych jest bez sensu. Większość środowisk nie jest w stanie prowadzić jakościowo istotnych badań naukowych. Ale może prowadzić ważną dydaktykę lub działania wdrożeniowo- społeczne. Dajmy im wybrać ich misję i odpowiednio oceniajmy.
I proszę, nie deprecjonujmy nauki Ministerstwem Głupich Kroków.
Plisssss.