Kolejny początek roku akademickiego. Urzędowy optymizm Ministra sprawia, że ciężko traktować go nadmiernie poważnie. W swoim wystąpieniu w Uniwersytecie Przyrodniczym w Lublinie rzucił ochoczo opisując przyszłoroczne nakłady na oświatę i szkolnictwo wyższe –
subwencja oświatowa w 2024 roku będzie wynosiła blisko 80 mld zł, co daje wzrost o ponad 12 mld zł w stosunku do obecnego roku. – Takie są realia, taka jest rzeczywistość – zaznaczył minister.
Można by powiedzieć, że wzrost imponujący, 15%, ale, zaraz – dla kogo? na co? No więc po kolei – ten wzrost obejmuje subwencję oświatową. A co to jest subwencja oświatowa? Zgodnie z oficjalną definicją budżetu rządu:
Część oświatowa subwencji ogólnej jest ustalana na finansowanie zadań oświatowych realizowanych przez jednostki samorządu terytorialnego, o których mowa w ustawie z dnia 7 września 1991 r. o systemie oświaty (Dz. U. z 2004 r. Nr 256, poz. 2572 z późn. zm.), z wyłączeniem zadań związanych z dowozem uczniów oraz zadań związanych z prowadzeniem przedszkoli ogólnodostępnych i oddziałów ogólnodostępnych w przedszkolach z oddziałami integracyjnymi oraz zadań związanych z prowadzeniem innych form wychowania przedszkolnego.
Krótko mówiąc, są to pieniądze w budżecie państwa zarezerwowane na finansowanie szkolnictwa podstawowego i średniego. Nie ma to nic wspólnego z budżetem nauki i szkolnictwa wyższego. Pytanie zatem – czy Pan Minister nie wiedział, co mówi? A może wiedział i najzwyczajniej w świecie był pewien, że nikt się nie zorientuje, że – jak mawiano za mojego dzieciństwa – robi swoich koleżanki i kolegów z Lubina w balona?
Pan Minister chwalił się w mediach, że załatwił kilka miliardów na naukę na przyszły rok. Kilka to mniej niż 10. Załóżmy, że 5 mld. W 2023 r. subwencja przyznana przez MEiN dla szkolnictwa wyższego i PAN wyniosła 15,6 mld zł. Czy to oznacza, że dostaniemy 30% więcej środków na wynagrodzenia i badania? Manna z nieba? Niekoniecznie. Budżet MEiN na naukę i szkolnictwo wyższe w 2023 r. wyniósł 37,1 mld zł. Zatem zakładając hipotetyczne 5 mld zł więcej, budżet wzrósłby o przyzwoite 13%. Na co jednak zostanie przeznaczony, na jakie programy plus – tego nie wiemy. No i raz jeszcze – w międzyczasie z powodu dwóch lat katastrofalnej inflacji i poprzedzającego ją roku wysokiej inflacji nasze płace straciły na wartości +- 25%. Tyle zaoszczędzono środków dla rządu naszym wspólnym kosztem.
Pisałem już jakiś czas temu, że podstawową wartością MEiN są obecnie pieniądze. Te, które Pan Minister rozdaje w formie kartonowych czeków i papierów wartościowych Skarbu Państwa (czyli długu publicznego). Im mniej zasobów, tym walka o nie bardziej brutalna, wdzięczność poddanych za okruch ze stołu większa.
Ale tak być nie musi. Niekończący się festiwal błagalnych oczu i głosów nie przyniósł naszemu sektorowi niczego dobrego w ciągu ostatnich ośmiu lat. Owszem, są uczelnie prosperujące i zachwalające – jak stwierdził pewien rektor – wartość polityki TKM. Nic mi do tego. Ja zachęcałem zawsze i mogę tylko zrobić to teraz – do odwagi intelektualnej i godności wyprostowanego kręgosłupa. Nawet w czasach totalnego upodlenia i premiowania takich postaw, to daje komfort życia w wolności, zgodnie z wartościami.
Na przekór wszystkiemu będę sobie nucił na obczyźnie – Gaudeamus igitur iuvenes dum sumus, post iucundam iuventutem… nos habebit humus. W nauce jest wiele radości, tak wiele emocji i kreatywności, że zanim odejdziemy, możemy dotknąć przyszłości, stanąć oko w oko z najpiękniejszymi umysłami świata. Być radosnymi w kreatywności.
Tego nie zabierze mi żaden minister. Ani nawet premier. Lub inny prezes.