Społeczny pakt dla nauki? Nie, dla nauki w społeczeństwie

Profesor Krzysztof Pawłowski na stronie portalu 'Wszystko co Najważniejsze” opublikował bardzo ciekawy postulat 'paktu dla nauki’, który miałby zobowiązywać siły polityczne w Polsce do zgodnego wspierania, mimo zmian rządów, nauki. Pomysł popieram, wielokrotnie już na tym blogu pisałem, że taka zgoda jest warunkiem niezbędnym i podstawowym dla modernizacji naszego społeczeństwa i zapewnienia bezpiecznej przyszłości kraju nad Wisłą i Odrą.

Diabeł jednak tkwi w szczegółach.

Pan Profesor skupia się na dwóch kwestiach 1) ufundowaniu specjalnych stypendiów dla młodych, wybitnych naukowców, by ściągnąć lub zatrzymać ich w kraju. 8000 zł miesięcznie według wartości pieniądza dziś, dla 1000 osób rocznie; 2) popiera myśl utworzenia i umocnienia uczelni badawczych + postuluje przydzielenie dwóm z nich 10 m mld zł jednorazowego wsparcia jako 'kapitału żelaznego’. Na stworzenie warunków dla zatrzymania młodych i powstania rzetelnych uczelni badawczych potrzebujemy – szacuje Profesor – 20 lat.

Każdy z tych pomysłów jest cenny. Ale czy ich wprowadzenie przybliży nas do celu, jakim jest przekształcenie Polski w kraj otwarty, demokratyczny, bezpieczny, który rozwija się w oparciu o nowe technologie i spójność społeczną? Świadomie łączę formułując ten cel kwestie cywilizacyjne, kulturowe i polityczne. Bo ich rozdzielanie prowadzi nas na manowce wspierania konkretnych środowisk, a nie całego społeczeństwa. A przecież pakt miałby zyskać świadome wsparcie całej społeczności – bez tego zostanie zerwany w trakcie kolejnych wyborów.

Jako praktyk zarządzania i życia w naszym systemie szkolnictwa wyższego uważam, że samo położenie nacisku na kreowania elitarnych ośrodków naukowych nie zyska trwałego wsparcia nie tylko całego społeczeństwa, ale też – co może mniej zrozumiałe z zewnątrz – także naszego środowiska akademickiego. A to skazuje pakt na porażkę. Potrzebujemy działań, które trwale powiążą akademię ze społeczeństwem i społeczeństwu wskażą akademię jako miejsce szczególne, wspierające, rozwijające i poprawiające życie zdecydowanej większości obywateli.

Stąd moim zdaniem taki pakt musi uwzględniać więcej aspektów, ale ze zmian wskazałbym jako najważniejsze:

  1. powiązanie akademii z potrzebami społecznymi nie tylko z perspektywy makro, ale też regionalnej i lokalnej. W związku z tym niezbędne jest wyraźne rozdzielenie funkcji uczelni bez ich wartościowania. Większość uczelni ma charakter dydaktyczny, w ich obrębie pracują dobre, a czasami wybitne zespoły naukowe. Niech więc uczelnie w większości konkurują w zakresie dydaktycznym, a dla badaczy niech zostanie ścieżka dostępnych (z ratio sukcesu 30-40%) grantów badawczych. Konkurencja dydaktyczna niech opiera się nie na sztywnych wyznacznikach formalnych, ale sukcesach absolwentów i współpracy z otoczeniem społecznym, kulturowym i gospodarczym. Wtedy realnie możemy powiedzieć o wsparciu dla społeczeństwa, a więc i mieć nadzieję na jego akceptację dla inwestowania w ten sektor.
  2. dopiero wówczas część uczelni może zdecydować – sama, świadomie! – o byciu uczelniami badawczymi. I tu warunki mogą być surowe,  te uczelnie muszą konkurować na poziomie światowym. Takich uczelni mamy rzeczywiście w kraju może dwie, może cztery. To za mało. Warto więc stworzyć szczebel pośredni – centra doskonałości, takie jakimi były KNOW – ale mocno powiązane z gospodarką, kulturą i życiem społecznym kraju i Europy. Jeśli uczelnia w całości jest za słaba, by przyciągać do kraju wybitnych badaczy i przekierować ich działalność na pożytek dla Polski i Europy, to może mieć środowiska silne i chętne do takiego przeorientowania swojej działalności. Dopiero taka sieć kilku ośrodków w całości skupionych na badaniach i ośrodków rozsianych po Polsce stworzy masę krytyczną. Oderwanie elitarnych ośrodków od otoczenia to droga do ich powolnego zniszczenia po zmianie politycznej.
  3. często niezrozumiała trzecia misja uczelni ma dziś znaczenie zasadnicze – bez współpracy z otoczeniem, bez wrośnięcia w społeczność i oferowania czegoś więcej, niż miejsce 'zaczepienia’ na kilka lat dla studentów, systemowo bezwładne szkolnictwo wyższe traci rację bytu w mobilnym, szybko się komunikującym społeczeństwie. Nacisk powinien zostać położony na realne, mierzalne działania wskazujące na transfer wiedzy i technologii z uczelni do społeczeństwa. Edukacja też jest tego elementem, ale wszelkie działania wspierające zmiany gospodarcze, społeczne i polityczne w zgodzie z racjonalnym namysłem i osiągnięciami współczesnej nauki powinny mieć walor kluczowy w wyborze ośrodków, którym przeznaczane są środki publiczne.
  4. wynagrodzenia i środki na rozwój uczelni muszą być pochodną realizacji celów wytyczonych przez tak rozumiany kierunek rozwoju kraju. Postuluje odejście od ewaluacji działalności naukowej wszystkich ośrodków szkolnictwa wyższego. Jest to bezsensowne marnotrawienie środków w sytuacji, gdy przytłaczająca większość ośrodków ma potencjał pozwalający być dobrymi lub wybitnymi ośrodkami dydaktycznymi i wdrożeniowymi, wspierającymi społeczność lokalną, regionalną i  krajową. Ale jako uczelnie nie mają podstaw do brania udziału w naukowym dyskursie świata. Raz jeszcze – wszędzie są osoby i zespoły mające wysoki potencjał naukowy. Należy o nie dbać i wspierać. Ale nie można mylić ich z całymi środowiskami. Mamy w Polsce 100.000 wykładowców. Przy budżecie Polski nie stworzą oni środowiska składającego się z 70.000 wybitnych badaczy klasy światowej nie tylko przez 20 lat. Lepiej, by 10.000, a może i 5000 faktycznie brało udział w dyskursie naukowym na poziomie światowym, a reszta z satysfakcją korzystała z tego dyskursu i wspierała jego wdrożenia w otoczeniu społecznym.

To punkt wyjścia. Jeśli zgodzimy się, że tworzymy mechanizm rozwoju społeczeństwa, a nie sektora zawodowego, będziemy na dobrej drodze, będziemy mogli przekonać innych, że warto w nas inwestować. A potem musimy pokazać mierzalne tego efekty. Nie w formie raportów, ale w formie codziennych ułatwień, osiągnieć widocznych dla społeczności. I jestem pewien, że potrafimy to zrobić, jeśli zrzucimy z siebie schematy, strach i przymus życia w szeregu.

Jak by nie brzmiało to patetycznie, warto żyć nie tylko w, ale i dla społeczeństwa.

2 komentarze do “Społeczny pakt dla nauki? Nie, dla nauki w społeczeństwie”

  1. Przyjmuję za zaszczyt , że Rektor Uniwersytetu Wrocławskiego napisał tekst , który powinien stać się częścią podstaw do uruchomienia Paktu . Prawie z całym tekstem się zgadzam , tylko chciałbym zaznaczyć , że mój artykuł jest uzupełnieniem tekstu który napisałem w nr 53 WcN. Uważam , że Polska od kilku lat ugrzęzła w pułapce „średniego rozwoju” ( proszę zobaczyć PKB na głowę ) i że w sytuacji gdy mamy niemal wojnę polityczną to nie ma szans na skupienie się rządu ( obojętnie z jakiej jest partii ) na najważniejszych dla przyszłości Polski sprawach. Proponując Pakt chciałem wyłączyć z walki politycznej sprawy najważniejsze a takimi są sprawy edukacji i szkolnictwa wyższego wciąż pozostające pod całkowitą decyzyjnością polskich władz . Pakt , tak jak to pisałem w nr 53 powinien być wspólnie przygotowany przez przedstawicieli środowiska akademickiego , polityków oraz Rządu.
    Panie Rektorze od ok. 20 lat postulowałem szybsze i bardziej zdecydowane zmiany systemu szkolnictwa wyższego i zawsze słyszałem , że środowisko samo potrafi dokonać odpowiednich zmian , ja jednak uważam że Polska nie może czekać na nie kilkadziesiąt lat – musimy zacząć je już teraz . Bardzo dziękuję za napisanie Pana artykułu .
    Serdecznie pozdrawiam
    Krzysztof Pawłowski
    Aha – nie profesor tylko doktor fizyki , tytuł profesora się do mnie „przyczepia” 😊

    • Szanowny Panie Profesorze (to jednak powinna być miara zasług, a nie zgód prezydenckich),
      Dziękuję za komentarz. Zawsze się cieszę, gdy w odmętach naszej akademii udaje się podyskutować bez liczenia się z lobbistycznymi interesami. W pełni się zgadzam – nie mamy czasu, a wciąż go tracimy. I w pełni się solidaryzuję – czas działać mądrze, bo na kolejne głupstwa po prostu nie ma już marginesu błędu. I mam nadzieję, że Pana artykuły wywrą wpływ na decyzje środowiska i polityków.
      PS. A rektorem już nie jestem. Ale być deponowanym przez Ministra Czarnka – no, to uznaję za odznaczenie honorowe 🙂

Możliwość komentowania została wyłączona.