Telewidz vs Teleminister

Pobyt zagranicą sprawia, że obserwując działanie nauki i szkolnictwa wyższego w Polsce mam poczucie bycia widzem w czasie meczu polskiej reprezentacji w piłkę nożną. Niby wiem, że będzie jak zawsze, ale wskrzeszam w sobie optymizm i oglądam. W trakcie dostaję palpitacji serca, a na koniec macham ręką i w pracy staram się zapomnieć o smutkach. Odpycham myśl o kolejnym wpisie na blogu, bo to nic nie zmienia. Reprezentacja gra, jak grała, trener od poprzedniego różni się tym, że częściej się uśmiecha. Więc po co tracić swój czas, którego coraz mniej?

No i coś mnie podkusiło, żeby obejrzeć wywiad z naszym Ministrem w telewizji publicznej. Szczerze mówiąc nie żałuję o tyle, że faktycznie miło było oglądać dobrze przygotowanego dziennikarza, który starał się z rozmówcy wydobyć konkret. Oczywiście poległ i ostatecznie nie nalegał zbyt mocno, ale się starał! Natomiast słuchanie pana Ministra…

Pytania dotyczyły ostatnich potknięć Ministerstwa: dofinansowania 'Oceanii’, instytutu prof. Sankowskiego; projektu nowej ustawy o PAN, zmian personalnych w Sieci Łukasiewicz. Streszczę odpowiedź Ministra: 1) wszystko jest dobrze, bo wszystko odbywa się zgodnie z procedurami; 2) jeśli w przestrzeni publicznej jest problem dotyczący zarządzania sektora, to dlatego, że nie czeka się na rozwiązanie wprowadzane przez Ministra, który właśnie ten problem rozwiązuje; 3) Ministerstwo wszystko robi zgodnie z procedurami i transparentnie; 3) jest dobrze, bo przecież w 2024 r. były podwyżki i znaczny wzrost nakładów na naukę; 4) wszystkie problemy rozwiązuje się zgodnie z procedurami, transparentnie i w dyskusji z naukowcami; 5) nikt nie chwali rządu za 30% podwyżek dla nauczycieli akademickich; 6) czyścimy system z wypaczeń poprzedniej władzy, dlatego działamy zgodnie z procedurami; 7) krytycy teraz krytykują, a wcześniej, za ministra Czarnka, siedzieli cicho, nie było ich. To nie jest oskarżenie, to dowód na zmianę i otwartość władzy.

Problemem pana Ministra jest, że po roku pracy dalej nie rozumie i nie zna sektora, w którym przydarzyło mu się pracować. Pomijam fakt, że 'gubi się w zeznaniach’ mówiąc, że na 'Oceanię’ pieniądze były, tylko trzeba było dostarczyć dodatkowe dokumenty. Ale dodaje za chwilę, że jednak to on, nie zespół ekspercki, sam podejmie decyzję o jej dofinansowaniu. Choć wcześniej mówił, że o wszystkim decydował panel ekspercki. Który nawet przyznał zgodę na dofinansowanie, ale… nie było dokumentów. Podczas gdy według samych zainteresowanych projekt uzyskał wskazanie do dofinansowania ze strony panelu, ale najzwyczajniej zabrakło pieniędzy. I wygląda na to, że kolejny raz pan Minister ad hoc wyciąga gorący kartofel z medialnego ogniska. I że trzeba tupać nogami, dochodzić swojego w mediach, a wtedy minister się nad nami pochyli.

Bo, panie Ministrze, konkursy ogłaszać należy na takie działania, które mogą w nich przegrać. Jeśli jakieś działanie jest niezbędne do realizacji, nie ogłasza się na nie konkursu, tylko przeznacza dotację celową. Albo ogłasza się konkurs na jego wykonawcę. Więc problemem był fakt, że utrzymanie 'Oceanii’ wpisano w konkurs, na który brakuje od lat odpowiednich  pieniędzy. I w którym lobbuje się wygraną. A o zwycięstwie decydują – jak w większości naszych konkursów – ułamki procenta oceny. Jednak to Ministerstwo ustala warunki konkursu, dobiera ekspertów, a Minister zatwierdza wyniki. I źle ogłoszony konkurs powoduje, że znów minister wolą swej władzy będzie określał zwycięzców i przegranych. Po co więc ogłaszał konkurs?

W sprawie PAN pan Minister powtarzał, że trwają konsultacje, że się nie śpieszy, że wszyscy będą zadowoleni. To jest akurat jaskrawo sprzeczne z wystąpieniami ministra Gduli, który jasno mówił, że ministerstwo nie zrezygnuje z podporządkowania PAN Ministrowi. I że o szczegółach można dyskutować, ale zasadnicze decyzje zapadły i nie będzie się do nich wracać, bo już wiele razy o nich dyskutowano i trzeba podjąć decyzję. No i wreszcie stwierdzenie, że reforma ma pomóc niedofinansowanym instytutom PAN to jakiś żart. Który z zapisów ma pomóc w dofinansowaniu instytutów? Owszem, może w zarządzaniu majątkiem ogólnym PAN? Może w zwiększeniu prestiżu dyrektorów instytutów? Ale w dofinansowaniu? Czy pan Minister na pewno zna treść tej ustawy i uwagi zgłaszane do niej?

O Łukasiewiczu i instytucie IDEAS pan Minister miał tyle do powiedzenia, że zgodnie z procedurami. Że spółki, że minister nie ma na nic wpływu, a tylko ludzie krzyczą, jak wygra nie ten, co trzeba.. Albo nie to, co trzeba. Nie razi go, że warunki  konkursu ogłoszono po wymianie rady nadzorczej NCBiR. Że ad hoc stwarza wspólnie z partyjnym kolegą nowy instytut badawczy, a wybrany w konkursie fachowiec mający kierować NCBiR odszedł 'na własną prośbę’. Nic o tym nie mówi, bo i po co? A o tym, że zmiany w Sieci Łukasiewicz przynajmniej w części są wynikiem powiązań znajomych? I że tu nie odbywają się jakoś konkursy? Nie ma po co o tym mówić, bo przecież krytycy wcześniej nie krytykowali władzy.

No więc ja mam ten luksus, że władzę krytykowałem i poniosłem tego konsekwencje, które nowa władza dalej kontynuuje. Pozwolę więc sobie, jako wytrawny widz, spojrzeć na ministra w telewizji jak na kolejny awatar w tej samej grze: partyjni działacze vs racjonalna przyszłość.

Partia tradycyjnie wygrywa 10 : -5.