Nie schodźmy do poziomu runa!

No i obiecywałem sobie nie skomentować słów wiceministra Gduli, ale gryzły mnie one strasznie. Nie ze względu na autora, choć jego funkcję i owszem, tylko fakt, że wyrażają przecież zdanie pewnej grupy – chyba dość licznej – naszych koleżanek i kolegów. W trakcie posiedzenia parlamentarnej komisji ds nauki mówił posłom, że na naukę nie można patrzeć jak na sport

gdzie są wyraźnie zdefiniowane reguły i gdzie chodzi o to, by wypaść jak najlepiej: w szybkości biegu, udźwigu, podrzucie.

W zamian uważa, że

Na system nauki powinniśmy patrzeć raczej  jak na las, który może mieć różne funkcje: można na niego patrzeć jako na miejsce produkcji desek – ale takie patrzenie zaowocuje monokulturą. Ale można też patrzeć na niego jako na miejsce wypoczynku, miejsce zbierania runa leśnego, ostoi bioróżnorodności czy edukacji.

I aby tę różnorodność promować wiceminister zapowiedział

zmniejszenie nacisku na uczelnie i na pracowników, jeśli chodzi o publikacje i osiągnięcia

W praktyce miałoby to oznaczać zmniejszenie liczby osiągnięć zgłaszanych przez badaczy z czterech do jednego (przypomnijmy, że obecne zasady ewaluacji nie wymagają zgłaszania przez każdego badacza publikacji wypełniających cztery sloty. Przeciwnie, każdy powinien wypełnić tylko jeden slot, natomiast maksymalnie można wypełnić cztery sloty w 3N publikacji danej dyscypliny gdzie N to liczba pracowników w jej ramach). W ramach nowych zasad ewaluacji mianoby wprowadzić dydaktykę i podnieść znaczenie wpływu na otoczenie, zaś zmniejszyć znaczenie publikacji. Co sugeruje, że przestanie to być ewaluacja jakości badań, a stanie się ewaluacją funkcjonowania uczelni.

Wiceminister wskazał też, że niemal gotowa jest nowa lista czasopism, która ma obowiązywać od 1 stycznia 2025 r. I tu muszę przyznać, że poległem. Bo przecież zapowiadano, że dla czasopism humanistycznych i społecznych będą wybierani eksperci z dyscyplin B+-A-A+, którzy mają dokonać takiej oceny. Czy ktoś słyszał, by był jakiś konkurs, powołanie takich ekspertów? W którym momencie Ministerstwo się przejęzycza – gdy mówi o zasadach tworzenia listy czasopism, czy o fakcie jej 'niemal gotowości’?

To przecież detal. Uderza mnie swawola myśli wiceministra – nauka to nie jest miejsce, gdzie obowiązują reguły. Hm, czyli nie ma znaczenia metodologia badań? Czyli celem nie jest zbliżanie się do prawdy według wspólnie przyjmowanych w oparciu o logikę zasad? To czym jest nauka według Ministerstwa Nauki? Jeśli w nauce nie chodzi o to, by wypaść jak najlepiej, to jest zbliżyć się do prawdy, to o co chodzi? Ja naprawdę chciałbym usłyszeć tę nową definicję, bo widocznie jestem już tak konserwatywny, że zupełnie świata nie rozumiem.

Co do produkcji desek, to metafora jest tak nietrafiona, że aż boli. Bo pan Wiceminister widocznie nie wie, że deski pozyskuje się z różnych drzew, więc już z tego powodu nie można mówić o monokulturze. O tym, że zdrowy las nie może być monokulturą, także wtedy, gdy ma mieć charakter przemysłowy, czyli służyć do pozyskiwania desek, pewnie też dla pana Wiceministra nie jest oczywiste. Wreszcie, las służący do pozyskiwania desek pełni wszystkie skomplikowane funkcje przez niego wskazane. Dokładnie tak samo jest z podległym mu systemem nauki i szkolnictwa wyższego. Można mówić o rozkładaniu akcentów, ale jest i był to zawsze ekosystem różnych funkcji. Pierwsze słyszę, byśmy zrezygnowali w minionych latach z dydaktyki czy popularyzacji. Natomiast to prawda, że większy niż wcześniej nacisk położono na badania naukowe. Czyli poszukiwanie prawdy. Według wspólnego danej dyscyplinie języka metodologii. Co – jak się okazuje – jest szkodliwą produkcją desek.

Otóż ja uważam, że bez najwyższej jakości badań nie ma dobrej dydaktyki. Może być ciekawa, odtwórcza dydaktyka – ale nie dobra dydaktyka akademicka. Ta ostatnia polega przecież na wprowadzaniu młodych ludzi w bieżący stan refleksji nad otaczającym światem. Daje im możliwość bycia w kontakcie z pulsem nauki. To prawda, że nie każdy ośrodek jest w stanie taką dydaktykę zapewnić. A nawet, że nie każdy musi, bo pełni inną funkcję (np szkoli w wąskim zakresie zawodowym). Ale bez refleksji naukowej – właśnie tej na najwyższym poziomie – skazujemy młodych ludzi, a wraz z nimi całe społeczeństwo – na dryfowanie ku obrzeżom kultury i cywilizacji.

Doceniam pomysł, by dywersyfikować ocenę. Ale kogo i czego? Jeśli znów stworzona zostanie jedna ocena wszystkich uczelni, zmierzająca do zmniejszenia znaczenia nauki, a podnosząca kwestię dydaktyki i innych aspektów życia uczelni – to otrzymamy kolejny potworek promujący mierność i dostosowanie do ideologicznie wybranych kryteriów. W dodatku oznaczać to będzie zmianę filozofii oceny – bo przecież dydaktykę wiąże się niekoniecznie z jedną dyscypliną naukową. I nie tylko osoby zgłoszone do danej dyscypliny prowadzą nauczanie. Zatem wracamy do oceny jednostek? Ale przecież nie ma już porównywalnych wydziałów, dzięki ustawie mamy zróżnicowane struktury uczelni. Czy Ministerstwo jest tego świadome?

Raz jeszcze powtórzę, że nauka i szkolnictwo wyższe to skomplikowany ekosystem. Tak, należy zlikwidować powszechną ewaluację jakości badań, bo prowadzi w naszym systemie lobbingu i znajomości do dewaluacji prestiżu i jakości badań. Niech każda uczelnia wybierze, czy chce być dydaktyczna, wtedy będzie oceniana według kryteriów dydaktycznych, czy naukowa, a wtedy niech mierzy się z nauką według naukowych wskaźników. Rozbudujmy też system grantowy, by osoby pracujące w uczelniach dydaktycznych, a prowadzące badania naukowe, mogły znaleźć dla nich wsparcie. Wreszcie, niech uczelnie naukowe wspierają dydaktycznie uczelnie dydaktyczne zapewniając ich studentom dostęp do najnowszych trendów w nauce.

Bo to, na czym powinno nam zależeć, to doskonałość nauki przekładająca się na nowoczesną dydaktykę. Że to może być stresujące i męczące? No może, jeśli ktoś nie lubi swojego zawodu. Jeśli trafił w miejsce, które nie pasuje do jego kompetencji i charakteru. Dlatego warto zatroszczyć się o mobilność także wewnątrz naszego sektora. Wszystkim wyjdzie to na dobre.

To, co na pewno nam zaszkodzi, to obniżanie sobie poprzeczki, równanie w dół w celu zejścia do poziomu runa leśnego. Ta nisza jest już bowiem dawno zajęta i nikt nowym bywalcom nie będzie płacił za jej zwiedzanie.