Panie profesor(ki) Beata Możejko (UG) i Joanna Wojdon (UWr) w pierwszych dniach stycznia zorganizowały dwie debaty dotyczące sytuacji i oczekiwań wobec nowych władz Ministerstwa ze strony badaczy z zakresu humanistyki. W minioną środę odbyła się dyskusja panelowa, w której panelistami byli młodzi badacze, historyczki i historycy: dr Joanna Orzeł (UŁ), dr Dorota Wiśniewska (UWr), Kinga Langowska (UG), dr Piotr Kowalewski Jahromi (UŚ) i dr Konrad Niemira (IHN PAN). Mam nadzieję, że podobnie jak pierwsze spotkanie, także i to niedługo będzie dostępne na kanale w serwisie Youtube [już jest!]. Warto zwrócić uwagę na tę dyskusję, bo głos zabrało w niej pokolenie badaczy, którzy przejmując od nas pałeczkę będą kształtować przyszłość naszych dyscyplin – w tym przypadku: historii – w najbliższych latach.
Pomimo deklarowanego od początku dyskusji dążenia do zachowania oryginalnego, niezależnego od mistrzów spojrzenia na badania i otaczającą rzeczywistość, w wielu momentach spostrzeżenia i uwagi panelistów były zgodne z tymi, które wyrażali starsi koleżanki i koledzy: nauka w Polsce wymaga dofinansowania, niezbędne jest zapewnienie odpowiedniego warsztatu badawczego (przynajmniej jedna porządna biblioteka naukowa, dostęp do czasopism i wydawnictw zagranicznych) lub szerokie finansowanie wyjazdów umożliwiających bieżące zapoznanie się z literaturą światową. W swoich postulatach silniej niż starsi badacze kładli nacisk na umiędzynarodowienie badań, zapewnienie odpowiednich programów grantowych finansujących w możliwie długiej perspektywie finansowanie międzynarodowych zespołów badawczych. Tym, co wyraźnie ich odróżniało od głosów starszych, to kładzenie nacisku na równowagę między pracą i życiem prywatnym, zwłaszcza troska o dobrostan rodzin. Warunki bytowe związane z niskimi wynagrodzeniami młodych adeptów nauki przewijały się w wielu wypowiedziach.
Co jednak bardzo charakterystyczne, nie dominowały one wśród postulatów i uwag prezentowanych w czasie dyskusji. Przeciwnie, zdominowało ja spojrzenie na przyszłość badań, możliwości rozwoju zawodowego i potencjału wspierania obywatelskiego społeczeństwa Polski. Zgodnie wskazywali, że dofinansowania wymagają zwłaszcza projekty badawcze zgłaszane do NCNu. W ich ocenie dziś była to jedyna wiarygodna agencja grantowa. Inaczej niż starsi badacze, młodzi akcentowali korzyści z wymuszanej przepisami mobilności. Ta daje według nich szansę na poznawanie różnych szkół badawczych, środowisk i możliwości rozwoju. I nie chodzi tu tylko o mobilność międzynarodową, ale także krajową. Przy całej świadomości kłopotów wynikających z sytuacji materialnej zainteresowanych i polskich ośrodków akademickich.
Uderzające było przekonanie, że tylko droga ministerialnego wsparcia twardym prawem daje szansę na wprowadzenie projakościowych i generacyjnych zmian w naszej akademii. Stąd domaganie się ograniczenia bądź wręcz zakazu pracy na wielu etatach lub powyżej 70 roku życia, bowiem oba te zjawiska ich zdaniem blokują wymianę generacyjną w naszym sektorze i popychają młodych do szukania pracy poza nim. Niemal jednogłośnie dyskutanci domagali się również powszechnej, bibliometrycznej ewaluacji jakości badań naukowych dla wszystkich ośrodków. Warunkiem wstępnym miała by być znajomość kryteriów na początku ewaluacji i ich niezmienność w trakcie lat poddawanych ocenie. Z ich wypowiedzi przebijało przekonanie, że bez centralnie prowadzonej ewaluacji nie ma szans na dowartościowanie osób zaangażowanych w prowadzenie badań. Ani na zmobilizowanie tych, którzy od lat badań nie prowadzą – niezależnie od ich wieku i stopni naukowych.
Pozostaje gorąco podziękować Organizatorkom i Uczestnikom tego spotkania. Ciężko na podstawie wypowiedzi przedstawicieli jednej dyscypliny wyrobić sobie zdanie o kondycji i potrzebach całej polskiej humanistyki. Także dlatego, że dyskutanci należeli do najbardziej energicznych i zaangażowanych w badania przedstawicieli swojego pokolenia. Naiwnością byłoby sądzić, że tacy właśnie stanowią większość wśród zatrudnionych w naszym sektorze, podobnie jak w każdym innym przedziale wiekowym. Zasmucające jest, że ich problemy i pragnienia niczym nie różnią się od tych, które sam zgłaszałbym wiele lat temu. Ba, ich marzenia, że pracując intensywnie i kreatywnie powinno się zasługiwać na szacunek w swoim środowisku są bolesnym sygnałem, jak bardzo kultura pracy w naszym sektorze jest odwrócona do góry nogami: ci, dzięki którym akademia w ogóle próbuje zachować charakter naukowy, mają pełną świadomość, że ich organizacje ich opuściły. I jedyną szansą na docenienie i rozwój jest wsparcie zewnętrzne – ministerialne i grantowe.
Czy spełnią się ich nadzieje? Czy nasza akademia znajdzie w sobie dość odwagi, by doceniać i wspierać osoby prowadzące badania naukowe? Czas pokaże. Może i nad tym warto się zastanowić w czasie wyborów rektorskich? Może…