Wakacje, czyli tradycyjnie czas wzmożonej produktywności Ministerstwa Nauki. Niektórzy z nas doszukują się w tym utajonej, wręcz spiskowej przyczyny: rzekomo urzędnicy chcą w ten sposób ominąć dyskusję ze środowiskiem nad co bardziej kontrowersyjnymi pomysłami. Uważam, że to głęboko niesłuszne. Nie podejrzewam bowiem urzędników MNiSW o tak głęboki namysł nad skłonnościami swojego ludu naukowego do dyskusji. To raczej wynik porządków przedurlopowych i konieczności rozliczania się z szefami ze zleconych zadań przed pójściem na urlop. Zwykła, urzędnicza codzienność aparatu władzy. Co nie zmienia przecież sytuacji – w wakacyjnym ferworze można przeoczyć ciekawostki.
Na boku zostawiam smakowite baloniki z propozycjami zmian w ewaluacji. Skomentuję, jak zobaczę propozycję aktu prawnego. Bo jednak nie chcę wierzyć w tak daleko – jak owe baloniki sugerują – posunięte niezrozumienie działania tej sfery życia społeczeństwa, którym zarządza – jakoby – Ministerstwo. Przypomnę jedynie, że wbrew słowom Ministra, środowisko – w tym ja swym wątłym głosem – zgłaszało szereg propozycji, postulatów radykalnych zmian ewaluacji. Minister ich nie słyszał, uważa, że ich nie było i nie ma. Jak zobaczymy, nieźle wpisuje się to w sens innych działań Resortu.
Dnia 3 lipca 2024 r. Minister Wieczorek powołał nowy/stary skład Rady NPRH. Zachował kilku członków Rady powołanych przez ministra Czarnka, dodał kilku nowych. Dlaczego tych, a nie innych? Podniosły się głosy, że mógłby jednak skonsultować z kimś te mianowania, jakieś procedury określić, kryteria przyjąć… Ale po co? Minister działał zgodnie z Komunikatem MEiN z dnia 11 maja 2022 r. wydanym przez ministra Czarnka (dział IV, pkt 19). Ten zaś wskazywał na art. 341 ustawy POSzWiN jako podstawę do powołania przez ministra Rady NPRH (’Minister może powoływać zespoły doradcze lub ekspertów w celu przedstawienia opinii lub ekspertyzy na jego potrzeby…’). Minister może powołania dokonać według przyjętych przez siebie kryteriów. Proces wyłaniania może być transparentny i opierać się o kryteria merytoryczne, ale może też być tak, jak było w czasach ministra Cz. i jak jest teraz. Wszystko zgodnie z prawem. Prawem rządzącego.
Trudno ocenić, według jakich kryteriów wyłoniono obecny skład Rady. Nie mamy dziś w Polsce żadnego narzędzia pozwalającego porównać, a nawet poznać doświadczenie zarządcze i naukowe członków tego grona. Ponieważ decydować będzie ono o losach badań wspieranych znaczącymi funduszami publicznymi, to ja marzyłbym o gronie, które składa się z praktyków – grantobiorców. Takich, którzy otrzymali i rozliczyli z sukcesem wiele grantów, mogą się pochwalić ich wynikami dalece przewyższającymi przeciętne wyniki uzyskiwane w ramach porównywalnej wartości grantów. Niestety, Baza Ludzie Nauki wciąż jest w przygotowaniu i dział Projekty jest martwy. Nie sposób przejrzeć profilów ORCiD członków rady, bo albo nie są wypełnione, albo niedostępne dla czytelnika. Kwerenda w Internecie nie przyniosła wielu wyników pozytywnych w zakresie ich doświadczenia w kierowaniu grantami. To znaczy, niektórzy – nie wszyscy – członkowie wykazują się realizacją pojedynczych grantów. Ale aż nie chce mi się wierzyć, żeby to było całe ich doświadczenie w zakresie pozyskiwania, realizowania i rozliczania projektów. Dla jasności – nie potępiam awersji do grantów. Każdy sam wybiera swoją ścieżkę badawczą. Ale jednak to grono będzie decydowało o przydzielaniu wsparcia liczonego w setkach tysięcy, a czasami milionach złotych per capita.
Nie jestem też fanem liczenia cytowań, ale sam poziom ich liczby wskazuje na aktywność naukową. Według serwisu Google Scholar – jedynego jako-takiego narzędzia przydatnego dla spojrzenia na aktywność humanistów w Polsce – niektórzy członkowie Rady mają tych cytowań mniej niż 50 w ciągu całej swojej kariery. Większość mieści się w przedziale 100-200 cytowań. Dla porządku dodam jednak, że w niektórych przypadkach nie byłem w stanie sprawdzić tych danych, bo nie wszyscy członkowie Rady posiadają swój profil w serwisie Google Scholar. Pomocniczo korzystałem z danych pozyskanych z pomocą programu Publish or Perish, które jednak nie do końca poprawnie zlicza cytowania (raczej zawyża, niż zaniża).
Porzućmy krytykanctwo. Można przecież rzec, jak czynią niektórzy, że to program polityczny Ministra. W związku z czym w wyborze członków rady Minister nie kierował się kryteriami merytorycznie powiązanymi z celami NPRH. Że chciał jakiegoś nowego kształtu konkursów NPRH i nowej wizji dzielenia i wykorzystywania środków publicznych na rzecz nauki. Faktycznie, jest to skład w znacznej mierze złożony z osób aktywnych w życiu polityczno-partyjnym naszego kraju. Mamy w nim osoby związane z Instytutem De Republica, z Partią Zielonych, z Krytyka Polityczną… Mamy też młodych badaczki i badaczy (osoby badające?) aktywne w swoich dyscyplinach i wybranych kręgach społecznych. Nie ma tu jasnego, politycznego przesłania. No, może poza jednym – historia jest niepotrzebna, z czego część komentariatu mocno się ucieszyła. Ale poza tym? Nowy skład wygląda jak kontynuacja polityki kadrowej Ministerstwa – nowe twarze, stare twarze, znajome i znajomi, członkowie rodzin znajomych X i Y…
No cóż, to decyzja Ministra, ale jedno jest pewne – zrezygnowano z przeniesienia NPRH do NCN, co wiele osób postulowało. Co oznacza, że NPRH raczej nie będzie programem wspierającym najwartościowsze badania z zakresu humanistyki. Dofinansowanie dostaną te aplikacje, które będą odpowiadały… komuś. Znowu. Czyli dużo zmieniono, by nie zmienić istoty problemu.
Kontynuację światłej myśli ministra Czarnka widać też w sporze o kształt reformy PAN. Z jednej strony centralizująca nadzór rządowy nad tą strukturą, z drugiej utrudniająca działalność ciał kolegialnych. Ale już nawet mniejsza o szczegóły, choć widać w nich przekonanie, że nadzór Ministra uleczy wszystko. Mnie zastanawia jedna rzecz – ale czy Minister wie, po co mu PAN? O tym powinna mówić preambuła, ale ważniejsze jest szczere, oficjalnie stanowisko Ministerstwa:
Innymi słowy – proponowane zmiany mają 'ugruntować’ to, co jest dziś dobre? Czyli 'silną, autonomiczną instytucję naukową’? W sensie – poprzez zacieśnienie nadzoru ministerialnego, audyty, zmniejszanie sprawczości Prezesa PAN itp.? No dobrze, tylko po co ta cała kłótna, skoro jest dobrze? Może jednak sednem jest, by nadzór zacieśnić i centralnie wskazać uczonym, jak mają się rządzić? Nawet nie mówię, że to złe. Bynajmniej – uważam, że nasze środowisko samo z siebie nie jest w stanie przeprowadzić żadnej głębszej zmiany, bo zdominowane jest przez zwolenników spokojnego status quo. Ale jeśli już zmian dokonywać – to w jakimś celu uzasadniającym budzenie konfliktów. Może jednak PAN może coś zaproponować społeczeństwu w zamian za nakłady na jego działalność i to należy szczególnie wspierać? Może Korporacja nie jest niezbędna, a już zwłaszcza włączenie do niej członków innej Akademii nie jest konieczne? Jeśli jednak nie ma w tych działaniach celu innego niż rozszerzenie kompetencji ministra i dopuszczenie do prestiżu i władzy jakiegoś grona wybranego przez Ministra – to takie działania już dobrze znamy. Tak działa Partia, tak działają masy. I tylko efekt jest zawsze jednako mierny.
No i dobrze. Na plus wielki zaliczam Ministrowi, że w końcu coś się zadziało. Może niekoniecznie z sensem – ale jednak jest ruch! Zmiana! Burza i napór! Kupiłem popcorn, zasiadam do obserwacji skutków.
wszystko dobrze, ale po co to porno zdjęcie?
Ale czemu porno? Dzieło sztuki pokazujące sojusz elit ponad poddanymi!