Minister Dariusz Wieczorek przedstawił premierowi Donaldowi Tuskowi propozycję podziału 1,5 mld PLN środków pochodzących z zadłużenia budżetu Polski pomiędzy uczelnie wyższe. Premier – chyba bez głębszej refleksji – plan podziału zatwierdził. W rezultacie 71 ze 101 publicznych uczelni wyższych dostała kilka-kilkanaście milionów PLN w obligacjach skarbowych na realizację zgłoszonych (kiedy?) inwestycji. Pozostałe uczelnie nie otrzymały wsparcia, ponieważ miały otrzymywać je w czasach rządów PiS w sposób nieproporcjonalny do większości jednostek. Dlatego zostały przez Ministerstwo nazwane 'pieszczochami ministra Czarnka’. I powiedzmy sobie szczerze – taka zasada sprawiedliwości społecznej budzi nawet pewną sympatię. Skoro władza niesprawiedliwie faworyzowała kogoś, to dobrze, że teraz ponosi on tego konsekwencję.
Moja uczelnia podobno nie dostała ani złotówki. Trudno się nawet dziwić, skoro w 2022 r., roku wyboru rektora Olkiewicza, akceptującego działania ministra Czarnka, odebrała sowitą kwotę na Centrum Badań Fizycznych i Chemicznych im Kornela Morawieckiego (propozycja patronatu wyszła od Rektora, Senat nie podjął w tej sprawie żadnej decyzji) od premiera Morwieckiego. Ale też ciekawość budzi – która to wrocławska uczelnia zgarnęła prawie 700 mln PLN od ministra Czarnka, o których mówił wiceminister Gzik? Mam swój typ. I nie budzi to mojego zdziwienia. Raczej obrzydzenie.
Ale i cała procedura przeprowadzona obecnie przez Ministerstwo budzi mój głęboki sprzeciw. Zacznijmy od tego, że ministerstwo zadeklarowało, że środków nie otrzymały uczelnie, które dostały w ostatnich latach rządów PiS wsparcie powyżej 1/3 zasadniczej subwencji. Czemu akurat tyle? Czemu nie 1/4 lub 1/2 subwencji? Może dlatego, że wówczas do grona szczęśliwców weszłyby – lub nie weszły uczelnie, które nie pasowały do przyjętego schematu podziału? Pan Minister powiedział, że
W podziale środków uwzględnione zostały tylko te uczelnie, które w latach 2020-2023 nie otrzymywały żadnych środków bądź otrzymały je na bardzo symbolicznym poziomie.
Tyle, że jednocześnie Ministerstwo uporczywie i wbrew prawu i logice uchyla się od przedstawienia listy beneficjentów podziału środków publicznych. Jedynie z przecieków wiemy, cytuję za Forum Akademickim:
Dwaj najwięksi beneficjenci dostaną w obligacjach po ponad 100 mln zł: Uniwersytet Jagielloński – 182,3 mln zł, zaś Politechnika Warszawska – 113 mln zł. Między 50 a 100 mln zł otrzyma 7 uczelni: Uniwersytet im. Adama Mickiewicza (91,3 mln zł), Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu (89 mln zł), Uniwersytet Warszawski (64 mln zł), Politechnika Śląska (63,4 mln zł), Uniwersytet Gdański (57,1 mln zł), Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego (56,5 mln zł), Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie (54 mln zł).
Fact checking. Minister Czarnek przekazał UJ w 2021 r. dotację 200 mln na rozwój badań nad promieniowaniem synchrotronowym. W listopadzie 2021 r. UW otrzymał 18 mln, a UJ – 20 mln na cele inwestycyjne. Politechnika Warszawska uczestniczyła w szeregu projektów miłych sercu Ministra. Wymieńmy program 'Polacy zmieniają świat’, którego liderem był KUL (rzecz jasna!) a głównymi partnerami PWr i AGH. A wspomnijmy też, że za 1,5 mln PLN od ministra Czarnka na PWr badano spiskową teorię 'wielkiego resetu’. Politechnika Śląska, uczelnia wiceministra Gzika, otrzymała w 2018 r. 29 mln jeszcze od ministra Gowina 'na unowocześnienie kształcenia), a w czasie jednej wizyty w 2022 r. Uniwersytet Śląski uzyskał 13,4 mlna, zaś Politechnika Śląska skromne 5,8 mlna PLN.
I ja nikomu nie żałuję tych pieniędzy. Widocznie każdy na nie zasłużył. Jak dziesiątki innych uczelni, które bez sprzeciwu korzystały ze szczodrości ministra Czarnka. I o tym nie raz już pisałem. Co gorsza, to nie ten Minister wymyślił faworyzowanie 'swoich’ szkół. Jest rok 2009. W wyniku współpracy z 'grupami posłów’ UJ otrzymuje środki publiczne na wieloletni program inwestycyjny z okazji swojego 600-lecia – 946 mln PLN z wkładem własnym uczelni 16 mln PLN. Idźmy dalej. Jest rok 2015, koniec rządów Platformy Obywatelskiej. Rzutem na taśmę rząd zapisuje na wieloletni program inwestycyjny UW – bagatela! – 945 mln PLN. Wkład uczelni – 25 mln PLN. Tak, rząd polski w niewielkim odstępie czasu dofinansował dwie uczelnie środkami publicznymi w kwocie prawie 1 mlda PLN dla każdej. Nie, nie towarzyszył temu żaden konkurs, ocena potencjału, pomysłu, zasadności. Był to natomiast wynik fantastycznego lobbingu. Czy przypomina to coś Czytelnikom? Bo mi jak najbardziej – bezwzględne faworyzowanie KUL przez pewnego Ministra. Nawet tego mechanizmu on sam nie wymyślił.
Krótko mówiąc – nasz system dofinansowywania szkolnictwa wyższego był korumpowany od dawna. Nie ma w nim krzty zdrowego rozsądku. Nie dziwię się, że obecny Minister nie chce pokazać listy podziału 1,5 mlda PLN. Bo sądząc z wypowiedzi resortu podzielono je bez konkursu, bez merytorycznej oceny zasadności wydania tych środków. To dramatycznie zła decyzja. Ale nie nowa. Minister kontynuuje niechlubną tradycję swoich poprzedników. Tylko nazywanie jednych 'pieszczochami’, a innych strojenie w piórka bojowników o wolność i demokrację jest jawną kpiną z realiów życia w akademickiej Polsce.
Polityczne manipulowanie środkami na badania – bo z tym mamy przecież dziś kolejny raz do czynienia – nikomu nie przynosi korzyści. Dla obywateli jest to sygnał, że tak, jak akademicy byli skorumpowani przez partyjnych polityków, tak korumpowani są obecnie. I nie mają nic przeciw. Nie słyszałem protestów przeciw temu kuriozalnemu podziałowi środków. Tak, jak nikt nie protestował wcześniej. Trwa w najlepsze układ zamknięty, w którym sens finansowania nauki jest wybitnie polityczny – spokój, spokój i jakieś wsparcie podczas wyborów. A rozwój społeczny, kulturalny, gospodarczy, a przyszłość kraju i jego mieszkańców? Idealistyczne bzdury…
Miejmy tyle uczciwości, by przyznać – sektor akademicki jest zależny od tej czy innej partii i ma ogromny problem z merytorycznym podziałem wątłych środków na rzecz nauki. Etos naukowca? Wolne żarty.
No niestety. Jedyne pocieszenie, ze ten minister to nie jest zły Czarnek. W czym jednak „dobry” jest lepszy od „złego”? Inaczej się nazywa, są różnice fizjonomii, zapewne wagi, obecny minister nie jest profesorem, więc nie ma nawet śladowego poczucia łączności z korporacją (nawet jeśli – jak poprzednio – korporacja się w większości nie poczuwała), no i – że osiągnął standardy poprzedniego nie w rozkwicie swojej działalności, ale już w fazie rozpędzania się. Ciekawie to wróży.
Z czym się jednak nie zgadzam, to ze złudzeniami co do premiera. Dobry car, źli bojarzy? A może jednak car nie jest dobry? A może – inna opcja – car ma wszystko w… no mniejsza.
Pozdrawiam
Jedną różnicę jednak widzę – W. nie każe za słowa, nie szczuje też jednych na drugich i nie korzysta w takim zakresie jak Cz. z podziałów w środowisku do wygrywania swoich celów. Może przyjdzie z czasem, ale nie teraz. Natomiast merytorycznie są sobie równi, to niestety prawda. Nota bene – Cz. nie był profesorem, był doktorem habilitowanym na stanowisku profesora uczelni. Niby nic, ale jednak. A co do Tuska, to jednak dobry car – dał 500 mln na NCN i podniósł tym prawie trzykrotnie wskaźnik sukcesu w grantach. Ja to doceniam. A że całe środowisko polityczne ma nas w… Sami na to ciężko, w pocie czoła służąc kolejnym partyjnym modom zapracowaliśmy. Nikt się nie liczy ze słabym, usłużnym lokajem. Bo i czemu by ktoś miał?