Horyzonty i współpraca

Warto, inaczej niż robią to nasi rządzący, przyglądać się światu z ciekawością. Nie, żeby zaraz wszystko kopiować, ale żeby się zastanowić. No więc my zmagamy się z myślą, że zabraknie pieniędzy na ogrzewanie i oświetlenie budynków uczelnianych. Tymczasem MEiN już ogłosiło całą listę sposobów, w jaki w zakresie kosztów użytkowania energii wspierane są lub będą szkoły. Szkoły podstawowe i średnie, nie wyższe. Wracam do mojej tezy podstawowej – jest tak dlatego, że nauki i szkolnictwa wyższego nie traktuje poważnie ani ten rząd, ani Partia, ani – jak na razie – żadne liczące się prodemokratyczne ugrupowanie polityczne w naszym kraju. To nie jest zarzut czy stwierdzenie faktu, to raczej stałe pytanie – co w zamian? Kupowanie technologii i innowacyjnych pomysłów? Montownie? Przekop w każdym powiecie? Można i tak. Ale – to raczej nie zapewni nam przyszłości. I żeby było jasne – nie obwiniam o to tylko rządzących. To także my, akademicy, nie potrafimy do nich dotrzeć z klarownym, silnym przekazem innym niż partykularny. Można inaczej.

Europa nie może konkurować cenami pracy z gospodarkami rozwijającymi się. Może jednak budować swoją przyszłość na kapitale wiedzy i technologii, o ile już będąc za USA nie roztrwoni reszty swego cennego dziedzictwa i nie przekaże ostatecznie pałeczki Chinom. Co wcale – wbrew pesymistom – nie jest przesądzone. Także dlatego, że szybciej dojdzie do szerokiej, kreatywnej współpracy ośrodków wiedzy i innowacji z UE i USA, niż z ChRL. To bonus świata demokratycznego, warto o nim pamiętać. Wiedza może też być pomostem, przez który regiony – ja bym powiedział: także kraje – dotknięte transformacją postindustrialnych gospodarek może przeprowadzić do przyszłości bez strukturalnych kryzysów politycznych. No, chyba, że komuś zależy na utrzymywaniu całych społeczności w ubóstwie materialnym, technologicznym i umysłowym jako gwarancie swojego sukcesu wyborczego. Wtedy tak, wtedy wiedza jest zbędna, warto ją pogrzebać. Ale jeśli zgadzamy się co do pryncypiów, trzeba zadać sobie pytanie – ale jak wykorzystać nasz – naukowców – potencjał do przekształceń społecznych?

Świetnym przykładem dobrego planu – bo do wykonania droga daleka – opartego o szeroką wizję i polityczne wsparcie jest transformacja Zagłębia Ruhry. Na początku XXI w. skończono prowadzić tam wydobycie węgla, większość – choć nie wszystkie – zakłady przemysłu ciężkiego zakończyły swoją działalność. Region nie stał się jednak obszarem zdominowanym przez ruchy antydemokratyczne, kwestionujące wolny rynek i sens istnienia społeczeństwa otwartego. Przeciwnie, przyciąga nadal migrantów i zapewnia miejsca pracy. Z jednej strony to wynik wieloletniej strategii, równoległej zmiany – stopniowe odchodzenie od tradycyjnego przemysłu było skorelowane z równie stopniowym wprowadzaniem inwestycji w gospodarkę usług i turystyki. Daleko wciąż do pełnego sukcesu, ale osiągnięto to, co najważniejsze – brak kryzysu społeczno-ekonomicznego.

I tu pojawia się miejsce dla nauki. Usługi i turystyka nie zapewnią utrzymania dziesiątków milionów ludzi. Tę szansę daje nowoczesna, bazująca na przewadze wiedzy i w konsekwencji technologii gospodarka. Taka przewagę mogą budować już istniejące instytucje, o ile zamiast konkurować będą współpracować idąc w jednym kierunku: rozwijania najwyższej jakości, światowej klasy badań, które w odpowiednio zaprojektowanym środowisku przechodzą do realnie funkcjonującej gospodarki. Jedno drugiemu nie przeczy – badania podstawowe, o ile są nowatorskie i skoncentrowane na istotnych problemach współczesności, owocują rozwojem aktywności gospodarczych. Ale znów – tylko wtedy, kiedy uczelnie i jednostki badawcze zgodzą się, że nie muszą ze sobą konkurować. Że nie każdy profesor jest Einsteinem i nie każdy zespół zdobędzie nagrodę Nobla. Określenie silnych stron, rozwijanie najważniejszych dla otoczenia, ale też najlepiej rozwiniętych i ponaddyscyplinarnych badań i zostawianie otwartej drogi dla wszystkich, którzy chcą się rozwijać.

Latem tego roku rząd regionu Północna Nadrenia – Westfalia przekazał Research Alliance Ruhr (federacja skupiająca Uniwersytet w Bochum, Politechnikę w Dortmundzie i Uniwersytet w Duisburg-Essen – powstały z połączenia dwóch uczelni w tych miastach) 75 milionów euro na stworzenie czterech instytutów podejmujących badania w zakresie czterech kluczowych dla nas obszarów – zdrowia, zrównoważonej gospodarki, informatyki, energii. 50 profesorów i 500 badaczy  z całego świata ma stworzyć w tych czterech obszarach ośrodki na tyle zaawansowanych badań  podstawowych, że będą one generować przemysł nowych technologii w całym regionie, a jednocześnie będą miały potencjał wraz z już istniejącymi instytucjami (w tym instytutami Max-Planc-Gesellschaft, Fraunehofer-Gesellchaft) wykreować region jako centrum wiedzy i innowacji oddziaływujących już nie tylko na kraj i kontynent, ale cały świat.

To nie jedyna taka inicjatywa w Niemczech. Podobna, z nieco mniejszym rozmachem wobec innej struktury sieci jednostek badawczych, jest realizowana w Dolnej Saksonii. Nie wierzę, że nas nie stać na podobnie ambitna wizję nowoczesnej nauki. Tak, nie mamy środków równie dużych, jak Niemcy, ale – 75 milionów euro to nie jest majątek. To nie one zadecydują o sukcesie tego przedsięwzięcia, ale długofalowe skupienie wielu graczy na jednym celu: kreowaniu społeczeństwa opartego o wiedzę, ale też budowaniu wiedzy dla społeczeństwa w wymiarze nie tylko regionu, ale i świata.

Do tego jednak potrzeba jest współpraca. I horyzonty. Nowe horyzonty. I raczej nie słowa o Nowym Ładzie i Akademii Kopernikańskiej. Ale ja wciąż wierze, że na tę wolność myślenia i wyobraźni nas stać. Wystarczy się nie bać.