Czarnek, Wieczorek – ciągłość władzy

Kolejny wywiad ministra Wieczorka. I są rzeczy, które nie przestają mnie w nim urzekać. Uśmiechnięta osoba na zdjęciu musi być prywatnie miłym człowiekiem. Natomiast co do wiedzy i poglądów prezentowanych jako minister nauki i szkolnictwa wyższego…

Zacznijmy od pytania o budżet. Kolejny raz pan Minister mówi o zwiększeniu o 8% budżetu na naukę. Pisałem o tym w jednym z poprzednich wpisów – nie ma żadnych 8% na naukę. Takie tezy są mydleniem oczu czytelnika, który nie zagląda do urzędowego projektu budżetu. Według tego dokumentu wzrost nakładów na nasz sektor wynosi 4,5% przy 5% planowanej inflacji. I tyle. Natomiast owszem, są wydatki na poszczególne instytucje i programy, na które nakłady rosną dużo powyżej inflacji. Np. na IPN o 11%.

Deklaracje Ministra, że będzie walczył o wzrost budżetu NCN doceniam, ale nie rozumiem zdania:

Trzeba do tego podejść ze spokojem. Musimy wiedzieć, na co potrzebne są te środki. Jestem w kontakcie z dyrektorem i Radą NCN.

Co to oznacza? Ja mogę z marszu powiedzieć panu Ministrowi – środki potrzebne są na sfinansowanie badań opisanych w aplikacjach konkursowych, które mają wysoką jakość ustaloną w toku postępowania konkursowego. Czy nie wystarczy więc przekazać je jako dotację celową na wzrost finansowania projektów wyłonionych w konkursach? A może pan Minister sugeruje, że chce wiedzieć, za co i komu przypadną środki? O co tu chodzi?

Dalej jest też ciekawie:

Wszyscy skupiliśmy się teraz na budżecie krajowym, tymczasem w stanowczo zbyt małym stopniu wykorzystujemy, to znaczy polscy naukowcy, dostępne dla nauki środki europejskie. W tym obszarze mamy naprawdę wiele do zrobienia, bo tu jesteśmy ewidentnie płatnikiem do budżetu Unii Europejskiej. Kwestia otwarcia polskiej nauki jest dziś fundamentalna. Musimy szukać środków na zewnątrz, tam gdzie one na nas czekają.

Z dwóch powodów zaparło mi dech w piersiach. Niedawno wiceminister Gdula mówił, że furda tam publikacje po angielsku, trzeba wspierać polskie i rodzime naukowanie. I teraz co – granty ERC mamy zdobywać z epokowymi publikacjami w Przeglądzie Dolnowarciańskim? Po drugie, wizja pana Ministra, że jakieś środki zagraniczne 'na nas czekają’ jest urzekająca. Wbrew pesymizmowi pana Ministra – zdobywanie grantów ERC idzie nam coraz lepiej. Ale tylko w najlepszych ośrodkach, które zainwestowały w przygotowanie wniosków i mają odpowiednią kulturę pracy w wybranych dyscyplinach. Bo, panie Ministrze, granty ERC otrzymuje się w ciężkich, wymagających konkursach. Do których wielu z nas, pokolenia późnego PRL-u nie mamy już co startować. Za późno włączyliśmy w krwioobieg nauki. Natomiast trzeba zachęcać młodszych, wspierać ich i inwestować w nich. Samo z siebie nic się tu nie urodzi. Naprawdę, panie Ministrze, żadne pieniądze na nas nie czekają. Trzeba o nie walczyć i to będąc dobrze do tej walki przygotowanym.

O reformie PAN:

Natomiast z pewnością reforma PAN jest potrzebna, o czym świadczą liczne wcześniejsze próby takiego przedsięwzięcia. Stąd nasza inicjatywa.

No więc, panie Ministrze, tu nie ma związku logicznego. Owszem, co najwyżej widać, że liczne zespoły  ministerialne chciały PAN reformować. Czy to było potrzebne? No więc to jest kluczowe pytanie, na które nikt na razie nie odpowiedział: jaki jest cel istnienia PAN i jakie mierniki mają mierzyć jego osiągnięcie. Dopiero po takiej analizie warto dyskutować o reformach. Ale po co, skoro liczne wcześniejsze próby… Resztę treści dotyczących PAN pominę, bo skala gromadzenia słów bez znaczenia mnie przygniotła.

Kolejny temat – kierunki lekarskie otwarte przez ministra Czarnka bez zkody PKA. I tu pan Minister dokonuje pięknej ekwilibrystyki. Jest przeciw otwieraniu kierunków tak, jak zrobił to min. Czarnek. Chciałby finansować duże ośrodki z tradycją badań i bazą kliniczną. No, ale

Mamy ciągłość władzy. Jeżeli jeden minister przyznał uprawnienia, to drugi nie może ot tak sobie ich odbierać. Narażamy się wtedy na sądy, roszczenia, odszkodowania. Uczelnie mówią nam o inwestycjach, które poczyniły w związku ze zgodą na uruchomienie kierunku lekarskiego, to 50, to 80 milionów. Nie możemy tego wysiłku i tych środków publicznych lekceważyć. Staramy się załatwić sprawę tak, by publiczne środki nie zostały zmarnowane, a równocześnie zabezpieczyć jakość kształcenia lekarzy i interes przyszłych studentów.

To jest prawdziwe mistrzostwo sięgania lewą ręką pod prawym kolanem, żeby złapać się za nos. Czyli – idąc tropem tych słów – jak jeden minister narozrabia i wyda bez sensu, a przy wielkim lobbingu, miliony, to my powiemy – no ale jest ciągłość władzy. A zaraz potem zagwarantujemy kolejne miliony na kolejne inwestycje, bo przecież żadne 50 milionów nie wystarczy na uruchomienie od podstaw kształcenia lekarskiego. No i zaraz – jakie pieniądze wydały uczelnie na uruchomienie tych kierunków? Przecież sam pan Minister przyznaje, że to są środki publiczne. Czyli dobrze jest zacząć je marnotrawić na taką skalę, by kolejny minister już się z tego nie wycofał? Obserwując sytuację we Wrocławiu wiem jedno – lobbing polityczny to klucz. Zwłaszcza w KO i na Lewicy. Lobbing, lobbing i ciągłość władzy.

Jakość kształcenia – pan Minister się przejęzyczył. Stwierdził, że

W tej chwili minister nie ma możliwości likwidacji uczelni, niezależnie od tego, co by się tam działo…

Otóż ma, zresztą do tego przepisy sięgnął pan Minister tworząc wysoce dyskusyjny projekt rozwiązania Akademii Kopernikańskiej. Podpowiem raz jeszcze – art. 36, ust. 1. Natomiast dotyczy to publicznych szkół zawodowych. Chwalić boga uczelnie akademickie chroni autonomia nauki i ustawowe powołanie do życia jednostki. Ale rozumiem, że panu Ministrowi – który przywołała Collegium Humanum, chodzi o likwidację prywatnej szkoły wyższej. I tu groźnie brzmi stwierdzenie

Zamierzamy wzmocnić rolę nadzorczą ministerstwa i odwrócić sytuację – chcemy ministrowi dać prawo natychmiastowej likwidacji uczelni, która nie dba o jakość kształcenia i nagminnie łamie obowiązujące w tym zakresie prawo.

Czyli minister chce zamykać państwowe uczelnie akademickie? Na podstawie czego? stwierdzenia o nagminnym łamaniu prawa dotyczącego jakości kształcenia? Naprawdę? Gdy minister a la Czarnek zakaże studiów nad płcią kulturową i uczelnia nagminnie będzie łamać to prawo, to zostanie zamknięta? A podmioty prywatne decyzja ministra nauki ma z mocy prawa rozwiązywać??? O czym my tu rozmawiamy? Czy nie łatwiej jest uregulować kwestię akredytacji, na co sam Minister zwraca uwagę? Ja tez podpowiem, że to pan Minister wydaje decyzję administracyjną o wpisie do stosownego rejestru szkoły prywatnej. Decyzję zawierającą ważną przez 6 lat zgodę na kształcenie. Zatem może zgodnie z KPA wszcząć postępowanie w sprawie naruszenia warunków niezbędnych do zgody na wpis, a po 6 latach odmówić przedłużenia wpisu. Naprawdę, nie trzeba nowych regulacji, warto skorzystać z tych, które już są. I które – i owszem – zwracają uwagę na jakość kształcenia i obowiązki PKA. Podpowiem – artykuły 38-41 ustawy PoSzWiN.

Pomijam kolejne kwestie, bo gdzieś jest cierpliwość Czytelnika. Proszę tylko przeczytać wypowiedzi dotyczące zasad ewaluacji. Streszczając: 1) zasady ewaluacji 2022-2025 za chwilę zostaną ogłoszone. Bez rewolucji, bo nie ma na to czasu; b) środowisko ma opracować do końca roku 2025 zasady ewaluacji 2026-2029. Czyli ministerstwo nie jest w stanie opracować przez 9 miesięcy rządów nowego ministra sensownych zmian istniejących przepisów – bo pan Minister obecne zasady krytykuje przecież – ale wiele podmiotów systemu ma przez rok wydyskutować zupełnie nowe zasady? Czy Minister coś zaproponuje, a środowisko przez rok podyskutuje? Bo moim zdaniem to sugeruje, że jednak można byłoby stworzyć nowe zasady ewaluacji przed końcem obecnego okresu ewaluacji. Na przykład znieść bezsensowną ewaluację wszystkich podmiotów z poziomu jakości badań naukowych, bo jest to absolutnie bezsensowny, korupcjogenny mechanizm. Wystarczyłoby je… zacząć.

Akademiki, kluczowy według pana Ministra problem naszego sektora. Pan Minister szacuje potrzeby na 2,5 miliarda, w tym na remonty bliżej nieokreślonej liczby miejsc w zasobie obecnych 100.000 miejsc i powstanie 20.000 nowych miejsc. Już tu zaczynają się schody. Załóżmy, że na osobę przyjmiemy polską średnią z 2018 r., czyli 28,3 m2 (średnia EU przekracza 40 m2). Załóżmy, że 1 m2 w stanie deweloperskim kosztuje około 4500 zł. Przy takich wskaźnikach da nam to już dziś ponad 2,5 mld na samo stworzenie 20.000 nowych miejsc w akademikach. Przy założeniu, że wszyscy mają gotowe na to działki budowlane. A co z remontami 30000 miejsc? Dodatkowo Minister uważa, że uda się zwiększyć program rozwoju budownictwa społecznego o 50%, a wtedy 10% pójdzie na akademiki, co da 400 milionów rocznie. Jednak i te szacunki trzeba potraktować optymistycznie. Z funduszu korzystają samorządy, rozstrzyga się przydział środków w trybie konkursowym, a zwiększenie tej puli akurat na akademiki po powodzi wydaje się… trudne. No i na koniec – ilu mamy studentów? W roku akademickim 2023/2024 – 1,245 mlna. 1.245.000, a ich problemy mieszkaniowe ma rozwiązać 120.000 miejsc w akademikach. Może jednak trzeba pójść w inną stronę?

No i na koniec dobre rzeczy – regulacje liczby punktów ECTS za zajęcia on-line, kontrola PKA nad studiami podyplomowymi. I kuriozum – odebranie radom uczelni wpływu na wybór rektora. Co oznacza, że tracą jedyne realne narzędzie wpływu na życie na uczelniach. W tej sytuacji należałoby je po prostu rozwiązać i dać uczelniom wolną rękę, czy chcą mieć takie honorowe rady, czy też nie. Bo inaczej zmusi się je do wydatkowania środków na wynagrodzenia dla członków ciał, które nie mają kompletnie żadnych kompetencji.

No więc ten PR-owy wywiad przyniósł mi duża dawkę adrenaliny. Jedno jest pewne – pan Minister musi zmienić doradców. Albo wnikliwiej czytać ustawę swego sektora i mieć pod ręką kalkulator. Ale też nic nie musi, może po prostu – co jak widać, wchodzi w krew rezydentom uroczych gmachów Ministerstwa – trzymać się ciągłości programów ministra Czarnka. Właściwie – czemu nie? Kto władzy zabroni chcieć więcej władzy?

Dodaj komentarz