Dwa wywiady, jedna taśma czyli stare nowe buty ministrów

Cambridge nocą. Autor - P.W.

Zrobiłem to dla Was i bardzo proszę o docenienie: przeczytałem wywiad z Ministrem, zakamuflowany, PR-owy wywiad z Wiceministrem oraz artykuł na portalu wPolityce. To są czynności niebezpieczne dla zdrowia, ale czego się nie robi dla Czytelników! Wciąż na obczyźnie, spoglądając okiem korespondenta przedstawię zatem z grubsza słowa wielkich mężów, ale nie uchylę się też od własnego komentarza.

W tygodniku Polityka obszerny wywiad z Ministrem Wieczorkiem. Spora część to te same tematy (NCBR, Łuksiewicz, PAN, IDEAS) z tymi samymi odpowiedziami. Pan Minister, co doceniam, tylko raz odwołał się do zgodności z procedurami. Tradycyjnie pominął wszystkie niewygodne fakty, redaktor tradycyjnie nie zadał niewygodnych pytań. Ministrowi, jak już się przyzwyczailiśmy, zadowolonemu z siebie, przyświeca myśl, iż

Myślę, że od 2024 r. [nauka w Polsce – P.W.] wręcz wydobywa się z głębokiego zanurzenia, w którym była za czasów PiS.

Tę myśl oparł o fakt, że nakłady w 2024 r. na naukę wzrosły o 29%. I jest to fakt, choć poza podwyżkami dla pracowników nie za bardzo ten fakt odczuliśmy. Z prostej przyczyny – ten wzrost po prostu pokrył koszty inflacji, która systematycznie zjadała pozbawione waloryzacji środki na naukę. Tradycyjnie Minister mówił o 8% wzrostu na naukę w 2025 r. choć chyba nikt poza nim tych 8% nie jest w stanie się doliczyć w projekcie budżetu. A w tym, co widać – około 5% – sporo miejsca zajmują planowane podwyżki wynagrodzeń oraz nieproporcjonalny wzrost na programy wewnętrzne Ministerstwa. Jednym słowem – jest jak było, ministrowie zawsze zadowoleni.

Odkładając na bok kwestie finansowe – w jaki sposób zdaniem Ministra nauka się wydobywa z zapaści? Nie mam pojęcia, bo Minister nie zechciał przekazać innego argumentu za tą tezą poza finansami. Natomiast tradycyjnie oskarżył pracowników sektora – ale nie Ministerstwa! – o niezaradność w czasach PiS, gdy należało walczyć o środki w KPO.

To trzeba uczciwie powiedzieć tym wszystkim krytykom, którzy mówią, że budżet jest za mały. Pytanie, gdzie oni byli wtedy, kiedy po covidzie były tworzone krajowe plany odbudowy? Mam żal o to, że właśnie wtedy środowisko milczało. W efekcie mamy katastrofę.

Pan Minister widocznie nie wie, ale ja wiem, to powiem. Panie Ministrze, nikt się nas nie pytał. Rektorzy zostali zwołani na spotkanie w sprawie 'środków z KPO’ na którym pan minister Wojciech Murdzek powiedział – w KPO będą środki na Łukasiewicza i uczelnie medyczne. Nie będzie żadnych środków dla uczelni, bo macie nową infrastrukturę i nie macie potrzeb. Owszem, dyskusję podejmowaliśmy w trakcie spotkania i w trakcie innych okazji, ale – pan Minister nie wie, więc powiem – nikt nas nie słuchał. Warto rozmawiać, panie Ministrze, z tymi, co pamiętają.

Ujęło mnie zapewnienie Ministra, że będzie się starał wspierać zabieganie przez uczelnie o środki w programach europejskich. Mianowicie powstanie w Brukseli silne przedstawicielstwo (pani pełnomocnik?), poza tym polscy uczeni powinni obejmować stanowiska w strukturach europejskich, wreszcie będzie się zabiegać o środki na naukę w ramach rozwoju regionów. Osobiście wolałbym, żeby piszący projekty aplikacji i przygotowujący się do konkursów mieli większe wsparcie konkretnych, wyspecjalizowanych jednostek in situ zachęcające do podjęcia trudu aplikowania o środki europejskie. Naprawdę, kolejne stanowiska w Brukseli dla ludzi ministerstwa to nie jest to, o czym marzymy. A wsparcie dla regionów – panie Ministrze, których regionów? Coraz mniej będzie je dostawać, bo coraz więcej przestaje być regionami poniżej średniej rozwoju regionów europejskich. To kolejne mamienie gruszkami nie z tej wierzby.

Na co kładzie nacisk pan Minister w rozwoju naszej nauki? Na lepsze wykorzystanie infrastruktury, która w 50% jest niewykorzystywana. No, to lubię – mocne słowa, twarde analizy za tym stojące, wyliczenia i dane. Na pewno. Bo przecież pan Minister nie palnąłby ot tak, bo mu urzędnicy argument podpowiedzieli? Poza tym – tu muszę przyznać, szacun za optymizm –

Druga rzecz to oczywiście te obszary, nad którymi pracuje cały świat: klimat, biotechnologia, sztuczna inteligencja. W nich jesteśmy mocni.

Rispekt na dzielni pan Minister za tę moc ma. Aha, no i łączenie uczelni. Też o tym pisałem, nic się nie zmieniło. Ręce dalej opadają. Ale tu co słowo, to złoto. Co Sz.P. Czytelnikom przypomina taki bon mot:

Mam jedną prostą zasadę i apel do nas wszystkich: niech każdy się zajmuje tym, na czym się zna. Naukowcy niech zajmują się nauką, natomiast zarządzanie i biznes zostawią dyrektorowi NCBR i ministrowi, który go nadzoruje.

Studenci na studia, pisarze do piór! Zostawcie Partii to, na czym się zna! Tylko właśnie, panie Ministrze, to na czym się zna… No bo pada pytanie o dalsze procedowanie odwołania od decyzji ewaluacyjnej IFiS PAN, pomimo wygrania przez Instytut w Sądzie Najwyższym (sic!) czego Ministerstwo uznać nie chce, a pan Minister mówi

Ewaluacja IFiS PAN została przeprowadzona prawidłowo przez KEN. Gdybyśmy nie złożyli skargi kasacyjnej, powstałby precedens, który zagrażałby prawomocności procesów ewaluacji.

Bo wie Pan, Panie Ministrze, KEN jedynie przekazywał propozycje ministrowi, na podstawie danych pozyskanych z systemu. Ale decyzję podejmował poprzednik Pana Ministra, niewiele znów się przejmując zaleceniami KEN, do czego miał prawo po wprowadzeniu odpowiednich zmian w przepisach. Ale co ja tam wiem, przecież jako profesur mam profesorzyć, a nie się mądrować.

No dobrze, a co tam pan Minister Gdula? Tekst w Wyborczej wnikliwy, śledzi jego działalność polityczną, zaplecze rodzinne, frakcyjne tajemnice polskiej lewicy, materialne fundamenty i sekciarskie spory polskiej lewicy, wskazując na poświęcenie służbie Rzeczpospolitej jako obowiązek dzieci z uprzywilejowanych domów. Choć pan Minister uważa, że jako syn PRL-owskiego wiceministra nie był uprzywilejowany, bo on jeździł tylko Polonezem z ojcem, a mógł drugim autem, Fiatem Mirafiori. W sumie to jednak niesmaczne czepianie się przeszłości. Spójrzmy na teraźniejszość. Znów, pomijam wszystkie znane tematy – te same pytania, te same argumenty, ten sam poziom (nie krytykuję!) zadającego pytania dziennikarza. Nie wdam się też w dyskusję z intrygującym stwierdzeniem, że minister Gdula będzie trwał na stanowisku, bo nie ma nikogo innego, kto mógłby go zastąpić. No chyba, że wybitna ekspertka Lewicy, która w zeszłym roku zrobiła doktorat. Niech tam, skoro Warszawa tak to widzi? Niech tam.

Ale ten tekst Ministra mnie zadziwił. Przecież pan Minister był gruntownym krytykiem, bezkompromisowym wrogiem reform ministra Gowina. I nagle bomba:

– Jeśli chodzi o reformę Gowina, to nie chcemy kolejny raz w krótkim czasie rewolucjonizować systemu organizowania nauki w Polsce. Dokończmy trwający obecnie okres ewaluacji na starych zasadach. Jednocześnie już pracujemy nad zmianami i je konsultujemy. Słyszymy od naukowców, że mimo wszystko nie chcieliby znowu uczyć się nowych zasad, nie ma społecznego oczekiwania na wywracanie wszystkiego do góry nogami. Na pewno trzeba się przyjrzeć zasadom punktacji i wprowadzić pewne korekty. Już zleciliśmy Ośrodkowi Przetwarzania Informacji, czyli instytutowi badawczemu ministerstwa, opracowanie symulacji, w której nieco inaczej rozkładamy akcenty w przydzielaniu punktów – deklaruje wiceminister.

Inaczej mówiąc – bez złudzeń, będzie, jak było, ale my wam tak pozmieniamy punktację i sposób liczenia punkcików, że będziecie jeszcze bardziej zadowoleni. Bo punkty, jak powszechnie wiadomo, to największy problem nauki polskiej. Amen.

No i na koniec, wisienka na torcie, czyli taśmy Ministra Wieczorka. Nie dlatego, że są wstrząsające, ale dlatego, że podsumowują dzisiejszy stan zarządzania naszym sektorem. Pan Minister 19 lutego 2024 r. przyjechał do Wyższej Szkoły Zawodowej w Grudziądzu by odwołać powołanego rzutem na taśmę przez ministra Czarnka w październiku 2023 r. pierwszego rektora. Podobno za odwołaniem stoją argumenty merytoryczne – rektor miał nie wykazać się kompetencjami w zarządzaniu uczelnią. Po trzech miesiącach od jej powstania niewiele zdziałał. Czy mógł więcej w toku trzech miesięcy? No cóż, nie oceniam. Bo ciekawsza jest treść, a w zasadzie ton i sposób prowadzenia rozmowy nagranej przez jednego z uczestników. Minister chce zmusić, żeby pierwszy rektor uczelni – prof. Kopka – złożył już, w tym momencie, na jego ręce oficjalną rezygnację. Nie zgadza się, by została ona złożona przez ePUAP w dniu następnym. No i cytaty za wPolityce:

W końcu Wieczorek postawił sprawę wprost.

To jest igranie z ogniem. Jeżeli coś się stanie jutro takiego, że generalnie pan tej rezygnacji nie składa, to my będziemy musieli inaczej podejść do tej szkoły. No tak, jeżeli panu zależy, żeby ta szkoła była…

— powiedział Wieczorek, w zasadzie zawierając w tym groźbę.

Tej uczelni nie będzie. To trzeba jasno powiedzieć. Tej uczelni po prostu nie będzie, bo jej nie będzie

— dodał jeden z dyrektorów ministerstwa.

No nie będzie

— potwierdził minister nauki.

A co miałoby się stać, jeśli jednak prof. Kopka złoży rezygnację natychmiast?

Jeżeli zgodnie z porozumieniem z Państwem nastąpi, nastąpi to, co miało nastąpić, to będziemy w tym momencie działać na rzecz tego, żeby uczelnia się utrzymała, rozwijała, być może poszerzała swoją ofertę w zakresie kształcenia. Wiem, że jakaś nieruchomość była przekazana chyba uczelni

— wyjaśnił jeden z dyrektorów resortu.

Zdaniem redaktorów portalu wPolityce, który przedstawił to nagranie, jest zawarty tu szantaż. Nie wiem, czy to nie za duże słowo. Ale przede wszystkim jest tu brak kompetencji i nadużywanie władzy. Jeśli w ten sposób traktuje się rektora, ale przecież mógłby to być każdy inny urzędnik – a niechby i z najgorszej partii, nawet z Młodzieży Wszechpolskiej – to jest to bezwzględna presja wykorzystująca przewagę stanowiska i zakładaną troskę rektora o przyszłość uczelni, studentów i pracowników. Nie pada tu żaden argument merytoryczny. I ani Minister, ani jego dyrektor nie widzą w tym niczego złego. Ba, na spotkaniu był obecny również prezydent miasta – i też niczego złego w tym nie widział.

Ale jest to też działanie dodatkowo przerażające – pan Minister nie odwołuje się do żadnych przewidzianych prawem działań, żadnych wyników kontroli i konsekwencji z nich wynikających. Można więc rozumieć, że jeśli rektor popełnił jakieś przestępstwo, to zostanie ono zapomniane, gdy złoży sam odwołanie? A gdy nie złoży, to będzie jakieś postępowanie? No bo jeśli w czymś zawinił, to chyba jednak powinno się poczekać do wyników postępowania i wyjaśnień rektora? A może w ogóle w tym momencie nie ma innych zarzutów, jak przynależność towarzysko-partyjna? Tak czy siak, pan rektor odwołanie złożył.

Każda opcja w tej układance jest dla mnie, wyborcy od zawsze wspierającego partie liberalne i odwołujące się do porządku prawa, przerażająca. A najbardziej chyba przeraża cisza wokół tej sprawy. Akademia potrafi krzyczeć o pieniądze, nie potrafi, gdy łamane są prawa jej członków. Ja to wiem.

Dlatego uważam, że po takich działaniach, jeśli potwierdzi się wiarygodność taśm, niezależnie od kontekstu, pan Minister powinien podać się do dymisji. Bo wszedł w buty poprzednika i całkiem wygodnie mu w nich chodzić.

Telewidz vs Teleminister

Pobyt zagranicą sprawia, że obserwując działanie nauki i szkolnictwa wyższego w Polsce mam poczucie bycia widzem w czasie meczu polskiej reprezentacji w piłkę nożną. Niby wiem, że będzie jak zawsze, ale wskrzeszam w sobie optymizm i oglądam. W trakcie dostaję palpitacji serca, a na koniec macham ręką i w pracy staram się zapomnieć o smutkach. Odpycham myśl o kolejnym wpisie na blogu, bo to nic nie zmienia. Reprezentacja gra, jak grała, trener od poprzedniego różni się tym, że częściej się uśmiecha. Więc po co tracić swój czas, którego coraz mniej?

No i coś mnie podkusiło, żeby obejrzeć wywiad z naszym Ministrem w telewizji publicznej. Szczerze mówiąc nie żałuję o tyle, że faktycznie miło było oglądać dobrze przygotowanego dziennikarza, który starał się z rozmówcy wydobyć konkret. Oczywiście poległ i ostatecznie nie nalegał zbyt mocno, ale się starał! Natomiast słuchanie pana Ministra…

Czytaj dalejTelewidz vs Teleminister

Idee miałkie, czyli porządek panuje

Okaz z kolekcji Stacji przyrodniczej WNB UWr w Miliczu

Tak sobie myslę na koniec dnia, co jeszcze jest możliwe? Przyglądałem się aktywności Ministerstwa i zainteresowanych członków naszego środowiska w sprawie Ideas NCBiR. Bo też był to ciekawy obraz konfrontacji różnych racji, ale też różnych wpływów i środowisk lobbystycznych. Rzecz wydaje się dość banalna – szuka się nowych stanowisk dla nowych ludzi, potrzebne są odejścia tych, których uważa się za ludzi PiS, wreszcie – trzeba dowieść, że za czasów PiS popełniano wiele rzeczy złych. No i dobrze. Tyle, że kierownictwo naszego Ministerstwa nie chciało i nie chce odrobić podstawowej lekcji: zmieniając cokolwiek, trzeba znać chociażby powierzchownie, ale jednak fundamenty prawne funkcjonowania naszego środowiska. W rezultacie gdy wybuchł skandal związany z wynikiem konkursu na dyrektora Ideas, zamiast przyznać, że popełniono błąd – co przecież może się zdarzyć – Ministerstwo brnęło w sugerowanie poprzedniemu dyrektorowi błędów zarządczych. Samego siebie przeszedł, niestety, minister Gdula sugerując, że doszło do jakichś nadużyć finansowych. Których jednak nijak nie potrafił udowodnić. I w sumie powinien w normalnym państwie jednak za to odpowiedzieć – szczucie przez wysokiego urzędnika państwowego na zwykłego obywatela to nie jest standard godny szacunku. Ale raczej nic takiego się nie wydarzy, skoro sam Minister raczył pogrozić palcem krytykującym akademikom podpowiadając, by uważali w swoich głosach krytyki. No i jak to rozwiązać?

Minister nie wiedział, ale znalazł odpowiedź u szefa. Nie, nie u premiera. U wicepremiera Gawkowskiego, ministra cyfryzacji, ale co najważniejsze – szefa klubu parlamentarnego Lewicy, której posłem jest Minister Wieczorek. To on referował najważniejsze punkty rozwiązania na konferencji prasowej. Bo nagle okazało się, że profesor Sankowski wcale nie popełnił żadnych przewin zarządczych. Nie dopuścił się też sugerowanych przewin finansowych. Przeciwnie, jest świetnym naukowcem i będzie kierował instytutem koordynującym badania nad AI w skali kraju. W gruncie rzeczy – będzie to to samo Ideas, tylko w zmienionej konstrukcji prawnej. Brzmi to dziwnie? Dla mnie – kuriozalnie. Nie dziwię się profesorowi, który chce kierować instytucją, którą stworzył. Ale co takie rozwiązanie mówi o nas i naszym Ministerstwie?

Bo nagle wszyscy ucichli. Czyli chodziło nie o to, że Minister lub jego podwładny może zmieniać dowolnie i wbrew logice szefów jednostek, że może nie znać podstaw prawnych swego resortu, że może pomawiać zwykłego obywatela, a w konsekwencji szkodzić społeczeństwu, któremu powinien służyć? A już w ogóle – o co chodzi Ministrowi, który nawet nie jest w stanie przekonująco odpowiedzieć na kluczowe pytania dotyczące okoliczności odwołania podczas własnej konferencji prasowej i zwija ją po jednym (sic!) pytaniu? Jeśli do tej pory miałem jakieś resztki złudzeń, że Ministerstwo chce przynajmniej utrzymać jeden cel – wzmocnienie relacji między akademią i otoczeniem gospodarczym, to dziś jest jasne, że nawet to nie jest istotne. Istotny jest wyłącznie interes Partii Matki – Lewicy i jej ludzi. Cała reszta to jakby… w głębokim tle.

I może tak ma być. Ale mi to nie imponuje. To kolejny przykład płytkiej piaskownicy, w której panowie machają łopatkami nad babeczkami z piasku. Smutne. I w sumie celny jest komentarz Tomasza Sawczuka, dlaczego Premier nie musiał w tej sprawie interweniować. Po co? Wystarczyło poczekać.