Wydanie przedświąteczne i świąteczne prasy przynoszą szereg ciekawych artykułów. Wśród nich wywiad w Wyborczej z wiceministrem nauki i szkolnictwa wyższego, Maciejem Gdulą. Szczerze zachęcam do lektury, bo to kolejny i pouczający wgląd za tajemne mury Ministerstwa. Niepokoić może tytuł, cytat z wypowiedzi Ministra – 'Dane są bezlitosne. Polska nauka się zwija’. Ale spokojnie – chodzi Mu tylko o to, że zmniejsza się liczba zatrudnionych wykładowców akademickich. Dane Eurostatu zaś wskazują, że akurat w sektorze Science/Technology zatrudnienie w Polsce się zwiększa w kategorii osób z wyższym wykształceniem. Jeśli więc pan Minister ma rację – bo danych nie podano poza ogólnikami sugerującymi wahania o 1-2% w skali całego zatrudnienia – to przepraszam bardzo, ale i tak między wnioskiem a przesłanką jest przepaść. Jeśli 'zwija się’ 'polska nauka’ to chyba nie najgorzej, bo to znaczy, że w Polsce rozwija się po prostu nauka, a niknie lokalna subodmiana pseudonauki nosząca przymiotnik odpaństwowy. Ale żarty na bok – Minister zdaje się naprawdę uważać, że ilość przechodzi w jakość i że malenie liczby wykładowców jest problemem. Tymczasem problemem może być zmniejszanie się liczby wykładowców w konkretnych dyscyplinach, ważnych dla rozwoju kraju (np informatyce), względnie w uczelniach oddziaływujących na jakąś przestrzeń lub segment społeczeństwa (np na Podlasiu czy w szkołach wojskowych). Ale w nauce nie ma żadnej zależności między liczbą zatrudnionych i rezultatem ich działań. Inaczej bylibyśmy od lat naukową potęgą równą Włochom, Hiszpanii czy Holandii. Tak jednak nie jest.
Miesiąc: marzec 2024
#uniwroc wybrał zło. I co z tego?
Czytając o wyborach na Uniwersytecie Wrocławskim i słuchając reakcji koleżanek i kolegów nie mogę odpędzić myśli, że są one motywowane triumfem lub rozczarowaniem. To też wiele o nas mówi. Ale dla mnie właściwsze jest spojrzenie etyczne. Nie miałem w tych wyborach swojego kandydata, bo żaden z nich nie był szczery z wyborcami według moich standardów. Oczywiście, bliższy był mi program prof. Marcina Wodzińskiego, by był niemal w pełni zgodny z tym, który sam dwukrotnie proponowałem w wyborach. Ale przecież nie były to wybory programów, ale postaw wobec rzeczywistości.
Podsumowanie – szarzejąca akademia Wrocławia?
We Wrocławiu, wraz z reelekcją obecnego rektora UWr, właściwie dobiegł dziś końca festiwal wyborczy w uczelniach wyższych. Pozostały jeszcze wybory na Politechnice Wrocławskiej, ale – umówmy się – to będzie formalność. Bardzo rzadko piszę tu o swoim mieście, bo to zawsze drażliwy temat, ale pozwolę sobie na chwilę refleksji nad minionymi czterema latami i porównaniem sytuacji z 2020 r. i dziś. Bo zmiany są uderzające i skłaniają do głębszej refleksji, wykraczającej poza środowisko akademickie.
Wybory w 2020 r. wyłoniły wyjątkowy skład wśród rektorów wrocławskich uczelni wyższych. Czwórką największych, Uniwersytetem Wrocławskim, Politechniką Wrocławską, Uniwersytetem Medycznym i Uniwersytetem Przyrodniczym mieli zarządzać rektorzy deklarujący gotowość wprowadzania większych lub mniejszych zmian, które miały wzmacniać naukowy, ale też wdrożeniowy charakter uczelni. Wszyscy podkreślali konieczność usprawnienia administracji z jednej strony, ale też silniejszego wkroczenia do światowej akademii. Co więcej, już przed wyborami rektorzy poprzednich kadencji trzech uczelni – z wyłączeniem zmarginalizowanego UWr – rozmawiali o zacieśnianiu współpracy i dążeniu do stworzenia związku wdrożeniowych uczelni wrocławskich. Wszystko to działo się jeszcze w emocjach wyboru uczelni badawczych w ramach programu IDUB. Ministerstwo zdawało się sprzyjać ambicjom środowiska wrocławskiego, rektorzy mieli nadzieję na mniej/bardziej zgodną współpracę. Przydała się ona zwłaszcza w związku z panującą wówczas pandemią (ktoś ją dziś pamięta?).
Radomsko-krakowski casus. Akademicki charakter demokracji na uczelniach
Ciekawą jest wiosna tego roku. Biorąc pod uwagę wypadki radomsko-krakowskie, może okazać się, że rektorzy dużych polskich uczelni nie powinni sprawować swoich urzędów. Ale może też się okazać, że wybory rektorów Uniwersytetu Radomskiego i Uniwersytetu KEN w Krakowie zostały przeprowadzone z istotną wadą prawną i powinny zostać powtórzone. W zasadzie jest to sytuacja albo-albo i ciekaw jestem niezmiernie, jaką decyzję podejmie Ministerstwo? Niezależnie zaś od tego rozstrzygnięcia wypadnie ze smutkiem skonstatować, że jakość obsługi prawnej na uczelniach wyższych jest skandaliczna.
Czytaj dalejRadomsko-krakowski casus. Akademicki charakter demokracji na uczelniach
Wybory, rektorzy i polscy naukowcy w świecie
W klimacie wyborczej gorączki, jaka od minionego roku ogarnęła polskie media, ulokowały się – niespodziewanie – wybory rektorów. Nie przypominam sobie, żeby wcześniej zakrzątały one uwagę ogólnopolskich mediów. Katarzyna Kaczorowska poświęciła temu tematowi obszerny artykuł w ostatnim numerze 'Polityki’. Znaczący jest sam tytuł: Ruszyły wybory rektorów. Donosy, plotki, brudne gry: źle to wygląda. Oto Polska w pigułce?. Autorka przeprowadziła kilka wywiadów, które w zasadzie przynoszą dobrze nam znany obraz, choć przesadą byłoby przenosić go na każdą uczelnię: 1) rektorzy sprawujący urząd mają silniejszą pozycję w wyborach, niż kontrkandydaci; 2) programy wyborcze mają minimalne lub wręcz żadne znaczenie; 3) liczą się lokalne grupy wpływów, kupowanie poparcia za obietnice i stanowiska, wsparcie osób kierujących grupami elektorskimi; 4) dyskusyjna jest reprezentatywność i rola elektorów studenckich, których wybory nie odzwierciedlały na niektórych uczelniach (tu wskazanie na UW i UWr) woli studentów; 5) do ogólnych podziałów wewnątrzuczelnianych, znanych od lat (chociażby science – humanities), dokładają się napięcia polityczne i ideowe dzielące całą Polskę.
Uczelnie i przyszłość młodych. O pewnej bezradności
Wrocławska 'Gazeta Wyborcza’ zorganizowała ciekawą debatę poświęconą oczekiwaniom tegorocznych maturzystów wobec przyszłości swojego kształcenia. W 'Debacie o młodym Wrocławiu’ udział wzięli przede wszystkim licealiści – tegoroczni maturzyści – trójka z V i jedna z VIII LO we Wrocławiu, przedstawiciele władz Politechniki Wrocławskiej (prorektor ds kształcenia, prof. Kamil Staniec) i Uniwersytetu Wrocławskiego (prorektorka ds kontaktów z zagranicą, dr hab Patrycja Matusz, prof. UWr), a także jako przedstawiciel agend miasta Tomasz Janoś, dyrektor Wrocławskiego Centrum Akademickiego.
Czy studia są młodym ludziom potrzebne? Czego oczekują od uczelni? Nie zaskakuje, że – jak na to wskazuje wiele badań – głównym celem podjęcia studiów jest przygotowanie do życia zawodowego. Nie musi to oznaczać jakiegoś dylematu między mieć a być, bowiem zawód – jak podkreślała jednak z maturzystek – może być powiązany z bieżącymi zainteresowaniami. Przy czym – co istotne – podkreślała ona, że swoje wybory edukacyjne opierała nie na dążeniu do jednego celu, ale do zdobywania wiedzy zgodnie z bieżącymi zainteresowaniami. I wreszcie, że od studiów oczekuje nie tylko wprowadzenia jej w pogłębione umiejętności przydatne w zawodzie, ale szerszej wiedzy przygotowującej ją do życia w świecie, gdy ten kierunkowy zawód porzuci i wybierze inny. Ta świadomość płynności wyborów współczesnego życia przebijała także z wypowiedzi pozostałych młodych uczestników. Jednocześnie jak diagnoza polskiego systemu edukacji brzmi pytanie postawione przez pierwszą z wypowiadających się maturzystek – 'Skąd mamy wiedzieć, co chcemy robić mając 18 lat?’ To bolesna diagnoza nieprzystosowania naszego systemu edukacyjnego wszystkich szczebli nie dlatego, że młodzi czegoś nie wiedzą. Dlatego, że powinni wiedzieć, że ich wybory niczego nie przesądzą ostatecznie. Bo świat jest w ciągłym ruchu i zmianie. Jak wskazała ta sama wypowiadająca się – zmiana kierunku w trakcie studiów stygmatyzuje, bo wskazuje, że młody człowiek 'nie wiedział, czego chciał’. To przekonanie oznacza, że system sformatował umysły według norm XIX-XX w. Tempo przemian technologicznych i zawodowych XXI w. powinno raczej wskazywać, że zawód rzadko bywa czymś stałym, zwłaszcza na początku drogi człowieka w społeczeństwie. Stąd cieszy, że inny wypowiadający się szczerze powiedział, że nie warto oczekiwać od młodych, że będą wiedzieć, kim zostaną za kilka lat. I że zmiana kierunku jest rzeczą dobrą, a studia są po to, by mogli odkryć, kim chcą zostać. W tym też jednak przegląda się nasza, dorosłych, bezradność – dostrzegane przez młodych skostnienie systemów kształcenia, które wymuszają decyzje trudne (zmiana kierunku kształcenia) zamiast gwarantować elastyczność kształcenia dostosowanego do studenta. Równie optymistycznym jest, że ta sama maturzystka, która podkreślała stygmatyzujący charakter zmiany kierunku studiów, dodała, że błędem jest sugerowanie uczniom, że studia określą ich całe życie, ich horyzonty zawodowe. Bo te będą podlegać zmianie i do tego studia powinny ich przygotować.
Czytaj dalejUczelnie i przyszłość młodych. O pewnej bezradności