Dlaczego populizm jest groźny? To nie jest pytanie oczywiste, zwłaszcza w społeczności akademii. Populizm pojawia się dziś tak często, że dziś już niemal go nie zauważamy jako elementu komunikacji publicznej. Odwoływanie się do najprostszych, a więc i najsilniejszych emocji zbiorowych, ich wzbudzanie poprzez półprawdy, kłamstwa, pomówienia, obietnice i zapewnienia nie mające grama pokrycia w rzeczywistości w celu pozyskania szybkiej korzyści własnej i równie szybkiej szkody często przypadkowych ludzi, stały się tak powszechnym elementem polskiego dyskursu publicznego, że przestajemy je zauważać. Nie budzą naszego zdziwienia, a jeśli już, to nie mamy już sił na oburzenie, bo… nic z tego nie wynika. Ale rezultatem zgody, przymykania oka i zakładania, że skoro robią tak wszyscy, to widocznie tak można i trzeba, jest kompletna dewastacja zaufania publicznego. I nie chodzi tu o zaufanie do manipulatorów, bo ci zawsze znajdą grupę tych, którym ich kłamstwa odpowiadają. Rzecz idzie o prostą konstatację – społeczeństwo demokratyczne, otwarte funkcjonuje w oparciu o zaufanie do siebie nawzajem, do praw, które się akceptuje, do wartości, którymi się kierujemy. Populizm niszcząc zaufanie, opierając się na terrorze i zastraszaniu pomówieniami, pozbawia nas szansy na życie w społeczności wolnej od lęku, wspierającej się nawzajem.
Kolejny raz zostałem zaatakowany przez jeden z elektronicznych, wrocławskich tabloidów. Nie będę odpowiadał na absurdalne zarzuty, bo przecież autorowi nie chodzi o prawdę. Gdyby mu chodziło, to sprawdziłby elementarne fakty, jak chociażby zasady ustalania wynagrodzenia rektora, sposób wydatkowania środków przyznanych na realizację projektów, funkcjonowanie jednostek finansów publicznych oraz politykę finansową uczelni. Ale przecież nie o fakty i prawdę chodzi – ale o rzucanie brudem we 'wroga’ aktualnej władzy i o pozyskanie dodatkowych kliknięć. Dla mnie jest jasne – akademia nie opiera się na negatywnych emocjach, lecz konstruktywnej współpracy.