Sezon taki, że sam siebie muszę pytać: czy warto raz jeszcze pisać o ogórkach? Tematów nie brakuje. Mamy ogórek z papryczką, ostry i parzący, choć trącący klimatem marca raczej niż lipca, czyli hasła 'polskie uczelnie dla Polaków’ i 'polska nauka dla Polski’. Mamy ogórek mocno zakiszony, a przecież wciąż dodający dreszczy, czyli manipulacje przez ewaluacji dyscyplin naukowych takie, że ani z niej będzie ewaluacja, ani jakości, ani tym bardziej badań, a na pewno nie naukowych. Mamy wreszcie ogórek dojrzewający powoli, ale gdy się w pełni rozwinie, może okazać się prawdziwą bombą biologiczną – tzw. pakiet wolnościowy, który doprowadzi do karania rektorów próbujących powstrzymać wzbierającą chęć zalania uczelni anytintelektualnymi, nieracjonalnymi i stojącymi w sprzeczności ze stanem badań, ale wynikającymi z przekonań religijnych i światopoglądowych.
Wszystko to są poważne kwestie nie tylko dla nas, akademików, ale dla całego społeczeństwa. Zagadnienia, które mogą przesądzić na dekadę, a może na dekady o kształcie edukacji w naszym kraju, o zaufaniu do nauki, wreszcie o aspiracjach i światopoglądzie młodych ludzi, którzy nam ufają podejmując studia na naszych uczelniach. Ale z drugiej strony ich medialność, głośność wznoszonych przy tej okazji okrzyków i niekompetencja w wyrażanych publicznie sądach nieprzystająca do powagi sytuacji, każą je lokować w kategorii 'niusów’, medialnych jętek jednodniówek. Warto może raczej poskrobać głębiej, zapytać się – co kryje się za kolejna odsłoną ataków polskiej polityki na jakość szkolnictwa wyższego i nauki? Nie pierwszy to raz, bo przecież atakowano nas bezpardonowo przed reformami pani minister Kudryckiej. Tylko dlaczego teraz jest odpowiedni na to czas? I czy atakujący zdają sobie sprawę z konsekwencji i dlatego ogórkami przykrywają prawdziwe zamiary?
'(…) pandemia będzie finansowo krytyczna i ostatecznie dewastująca dla (…) publicznych uczelni (…) które cierpiały w skutek długich lat zaniedbania, złego zarządzania i braku odpowiedniego wsparcia finansowego i będą gwałtownie i jeszcze bardziej podupadać. Dotyczy to także głównych uniwersytetów (…) ponieważ nawet jeśli (…) doświadczy szybkiej i znaczącej odbudowy gospodarczej, jest bardzo mało prawdopodobne, że bieżący rząd przeznaczy swoje (…) zasoby na rzecz szkolnictwa wyższego w latach do 2024 – gdy będą miały miejsce następne wybory powszechne – ponieważ nie ma żadnych korzyści wyborczych w tym działaniu. Z tego samego powodu nie ma żadnych politycznych konsekwencji za zaniedbanie polepszenia dostępu do i jakości usług publicznych. (…) W zamian większość obywateli – nie tylko tych bogatych – polega na rozwiązaniach prywatnych.’ To nie jest opis sytuacji w Polsce, lecz w… Indiach (THE, 2483/2021, s. 26), ale czy brzmi jakkolwiek egzotycznie? Zaraz, zaraz – brak nauki w Krajowym Programie Odbudowy? Ręczne rozdawnictwo środków na inwestycje w szkolnictwie wyższym? Świadome i publiczne wskazywanie, że ewaluacja dyscyplin naukowych musi być sterowana przez ministra 'ze względów politycznych i społecznych’? Gdzie to było?
64% respondentów wskazuje, że na uczelniach doszło do zdominowania działalności wykładowców przez dydaktykę kosztem badań naukowych. 59% wskazuje, że uczelnie zrywają związek między badaniami i nauczaniem masowo zatrudniając pracowników na etatach dydaktycznych. 84% wykładowców wskazuje na rosnące w czasie pandemii obciążenie obowiązkami. 81% uważa, że pandemia bardzo mocno zaburza możliwości rozwoju karier zawodowych młodych naukowców, w szczególności ze względu na wzrost zobowiązań dydaktycznych. Ankieta dotyczyła zdania 1099 akademików z Wielkiej Brytanii na temat wpływu epidemii na kondycję tamtejszego życia akademickiego (THE, 2483/2021, s. 11). U nas nie przeprowadzono takiego badania, ale czy odpowiedzi nie brzmią znajomo? A dodajmy do tego, że dla uczelni na Wyspach za niezwykle groźny uważa się wyraźny odpływ najlepszych wykładowców zagranicznych zrażonych sytuacją epidemiczną, brexitem i brakiem stabilnych form zatrudniania. Wielka Brytania, jeden z filarów nauki światowej, uważa osłabienie internacjonalizacji swoich kadr akademickich za groźne dla swojej przyszłości! Może warto więc pochylić się nad tą sytuacją i u nas? Nie, nie nad odpływem czołowych badaczy zagranicznych, bo nie jest to raczej nasz problem, ale nad skutkami epidemii i skorelowanej działalności polityków dla przyszłości nauki i wysokiej jakości edukacji wyższej w Polsce.
Ostatni tydzień był wyjątkowo ciężki. Przygnębiająca jest świadomość bezsilności wobec zagrożenia dewastacją przyszłości naszej wspólnoty, nie tylko akademickiej, ale całego kraju. Ostatecznie jednak traktuję to jako wyzwanie i kryzys, który powinien mnie i wszystkich wierzących w racjonalny namysł nad światem wzmocnić. Nie muszę wierzyć w przyszłość, bo jako historyk wiem, że kłamstwo i nieracjonalność nigdy nie wytrzymały w dłuższym horyzoncie konfrontacji z rzeczywistością. Nie musze mieć nadziei, bo ważniejsze od niejasnej przyszłości jest dla mnie to, co zrobię tu i teraz dla mojej wspólnoty. Jedyne, co muszę ocalić, to miłość do prawdy i ludzi, którzy chcą ją poznawać i o niej komunikować. Nie zgadzam się zasadniczo z sądami, które miarą sukcesu szkolnictwa wyższego ustanawiają wysokość przychodów absolwentów lub zysków dla uczelni płynących z patentów i usług zewnętrznych. Tak mierzymy tylko pewne wycinki naszej działalności i to tylko pewnych typów uczelni. Miarą wielkości uniwersytetu jest wprowadzenie jego wychowanków, ale też całego swojego otoczenia w przyszłość jako wiernych prawdzie, otwartych, racjonalnych obywateli świata. Wsparcie uniwersytetu ma im dać siłę do zmierzenia się ze światem, którego nie znamy. Jeśli nie wyposażymy naszego otoczenia i naszych absolwentów w silną wolę szukania prawdy, w chęć porozumienia się ponad emocjami i wiarą, to choćby nie wiem jaki odnieśli oni sukces finansowy, będą tylko marionetkami w rękach zarządzających wielkim, narodowym – a może już kontynentalnym lub światowym – koncernem.
Dlatego apeluję – nawet latem nie dajmy się karmić ogórkami. Zadawajmy pytania niewygodne i szukajmy rozwiązań racjonalnych, dla przyszłości naszej i naszych dzieci. Nie ma nauki polskiej dla Polski. Jest ogólnoludzka wiedza i chęć poznania, która na bazie ogólnoświatowej współpracy może, poprzez pracę żyjących w Polsce naukowców, wprowadzić Polaków w przyszłość. Nie ma groźby zamachu na wolność słowa na uczelniach poza ingerencjami w życie akademii ze strony polityków. Jeśli chcemy dobrej edukacji i światowego poziomu nauki w Polsce nie możemy oceniać tych aktywności z perspektywy społecznej i politycznej. Bo inaczej zakończą się one podobnym sukcesem, jak podejmowane bez konsultacji z naukowcami działania na polu ożywienia wzrostu demograficznego Polski.
Oczywiście, #uniwroc nie śpi!
- we wtorek podpisaliśmy wraz z drem Andrzejem Dybczyńskim umowę o udziale w Szkole Doktorskiej Uniwersytetu doktorantów z kierowanego przez niego Łukasiewicz Port we Wrocławiu. Współpraca akademicka we Wrocławiu to dla mnie jeden z priorytetów i bardzo się cieszę, że na różnych polach możemy ją zacieśniać;
- z przedstawicielami firmy Elsevier rozmawialiśmy o współpracy na rzecz ulepszenia dostępu badaczy z Uniwersytetu do światowych zasobów wiedzy, także poprzez publikowanie w wiodących czasopismach. Tak, nadal wierzymy, że nauka musi mieć wymiar światowy;
- w środę omawiałem kolejne działania związane z Nagrodą im Haisiga. W październiku oficjalne ogłoszenie pierwszego laureata/tki, nie ma obaw – zdążymy na czas!
- w czwartek tradycyjne spotkanie z kierownictwem Biura Zamówień Publicznych i never ending story czyli jak radzić sobie z nową ustawą. Mam nadzieję, że powoli udaje nam się wypracować lepsze, bardziej elastyczne zasady – ale lekko nie jest;
- w piątek podpisywałem decyzje o przyznaniu środków na realizację programów, które komisja konkursowa uznała za zwycięskie w konkursie Inkubatorów Doskonałości Naukowej. Osiem projektów, każdy finansowany kwotą 4 mlnów złotych, trzy kierowane przez osoby spoza Uniwersytetu, pięć pod kierownictwem naszych koleżanek i kolegów mają wykreować nie tylko nowe przestrzenie badawcze, przyciągnąć granty międzynarodowe – ale też ożywić dyscypliny dotąd mające słabsze umiędzynarodowienie. Ale obok nich do konkursu zgłoszono kilkanaście innych, świetnych programów. Nie jesteśmy w stanie sfinansować ich w takim samym stopniu. Zrobimy wszystko, by wesprzeć ich kierowników w przygotowaniu ich do aplikowania o wsparcie zewnętrzne;
- cały czas trwa składanie dokumentów przez przyszłych studentów I roku. Każdy kandydat i kandydatka są dla nas jednakowo cenni. Jesteśmy tu dla Was, jesteśmy po to, by Was wspierać w poszukiwaniu prawdy o świecie. Nigdy w to nie wątpcie!
Mimo wakacji praca wre. Zwłaszcza, że szykujemy się na kolejny, kryzysowy rok epidemiczny. Damy radę – jestem pewien. Od nas i tylko o nas zależy, w jakim stylu tę radę damy!