Na froncie kontrrewolucji

Chciałem się dowiedzieć, jaka jest – zdaniem Ministerstwa i Ministrów – przyszłość nauk humanistycznych i społecznych. Bo 'debata’ pod takim tytułem z udziałem ministra Bernackiego miała miejsce w trakcie 'polskiego Davos’. No niestety, zawiodłem się, bo poza skąpymi cytatami nie udostępniono zapisu tej 'debaty’. Szkoda. Zaglądając jednak na kanał Ytb naszego Ministerstwa natknąłem się na krótką, a już słynną wypowiedź Ministra  Przemysława Czarnka na konferencji „Ograniczenia i naruszenia wolności religijnej. Perspektywa krajowa i międzynarodowa” odbywającej się w Szkole Wyższej Wymiaru Sprawiedliwości. Miejsce tego spotkania ma tu szczególny wymiar. Pominę te fragmenty, która już pojawiały się w przestrzeni publicznej – o wojnie kulturowej, o dzieciach, które chcąc uczęszczać do szkół katolickich są wyszydzane (2:11, swoją drogą, idąc do pracy mijam liceum sióstr Urszulanek we Wrocławiu, całkiem sporo w niej uczennic i garść uczniów. No, ale to wiemy, że kobiety są odporniejsze psychicznie). Skupiłbym się za to na innej, zdaniem Ministra nawiązującej do kwestii naukowych, wypowiedzi. Jest to ministerialny komentarz do art. 25, ust. 2. Według Ministra brzmi on: „Władze Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność światopoglądową, religijną i filozoficzną – ok – ale zapewniając każdemu głoszenie swoich poglądów światopoglądowych, religijnych i filozoficznych również w życiu publicznym’ (2:48-3:08), w konstytucji brzmi on nieco inaczej: 'Władze publiczne w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając swobodę ich wyrażania w życiu publicznym.’ I choć sens jest zbliżony, to wnioski, jakie z tego wysnuwa pan Minister, są bardzo ważne poznawczo. I zastanawiające, zważając na miejsce, w którym zostały wygłoszone. Aha, przypomnijmy, że SWWS to wyższa szkoła publiczna.

W kolejnym zdaniu Minister obwieszcza 'nie istnieje neutralność jako taka. Bo musielibyśmy wtedy powiedzieć, że narodowy socjalizm niemiecki można ocenić i pozytywnie i negatywnie’. I dalej tę myśl rozwija na innych przykładach, dochodząc do obrony życia człowieka, w tym poczętego i w późnym wieku (aborcja i eutanazja). Sęk w tym, że Minister jako prawnik zdaje się składać dwa odrębne byty w jedno, na co jako historyk analizując ten tekst źródłowy już nie mogę sobie pozwolić. Neutralność władz RP wyraźnie określona jest w tym przypadku do bezstronności w sprawach przekonań. Nikt nie sugeruje, że przedstawiciele władz nie mają mieć przekonań. Mogą. Ale w sprawach przekonań innych tekst konstytucji nakazuje im zachować bezstronność. Co oznacza w przypadkach omawianych przez Ministra, że władza działa, w tym ustanawia przepisy prawa, nie preferując żadnej konkretnej religii, filozofii lub światopoglądu działając w sprawach religii, światopoglądu lub filozofii. Przy tym władza nie ingeruje w kwestie ocen dokonywanych przez ludzi. Co nie oznacza, że władze RP zgodnie z konstytucją mają akceptować głoszenie totalitarnego kłamstwa w sferze publicznej lub nawoływania do kreowania ustrojów totalitarnych, to jest kontrolujących poczynania ludzkie zgodnie z jedną, przyjętą przez władze religią, światopoglądem lub filozofią. Bowiem władze RP zgodnie z Konstytucją są bezstronne w sprawach światopoglądowych i bezstronnie działają na rzecz przestrzegania prawa. A to nie dopuszcza do istnienia partii odwołujących się do metod ustroju totalitarnego, w tym nazizmu (art. 13). Z kolei Kodeks Karny RP w art. 256 penalizuje wszelkie przejawy propagowania ustrojów totalitarnych, w tym faszystowskiego (ust. 1: Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2). Zatem – owszem, może i nie istnieje neutralność jako taka. Ale ta wskazana przez Konstytucję dla władz RP jest jak najbardziej realna i osiągalna, dotyczy bezstronnego działania w sprawach zahaczających o religie (liczba mnoga), światopogląd i poglądy filozoficzne. Zaś wskazane przez Ministra przykłady dla analizującego zapis Jego wypowiedzi jako źródło wskazują na próbę przypisania artykułowi konstytucji innego znaczenia, niż on ma (sugerowanie, że przedstawiciele władz nie mogą mieć żadnych przekonań i nie mogą ferować ocen zgodnie ze swoimi przekonaniami. A mogą, o ile są bezstronni – jak wyżej).

Reszta wypowiedzi Ministra jest kontynuacją tej wypowiedzi. To jest – państwo nie może być neutralne 'wobec złamania podstawowych wolności praw człowieka, wobec brutalizacji życia w każdym jego obszarze, w tym seksualnym’ (3:30-3:40). I dalej – 'my mamy prawo do głoszenia swoich poglądów… państwo nie może zachować neutralności wobec zjawisk takich jak zabójstwo człowieka, również w fazie prenatalnej…’ (4:00-4:08). Znów, nic nie zabrania nikomu głoszenia swoich poglądów tak długo, jak nie oznacza to realnych i stronniczych działań w sprawach religii etc. Przedstawiciele władz RP są bowiem konstytucyjnie zobowiązane do AKTYWNEGO ZACHOWANIA BEZSTRONNOŚCI w sprawach przekonań. Także swoich – co nie jest łatwe. Dlatego zgodnie z konstytucją nie kierują się przekonaniami, lecz obowiązującym prawem. Z którego wynika ochrona życia człowieka czy – w granicach prawa – specjalne podejście do głoszenia poglądów totalitarnych. Pan Minister mówił też, że 'nie można zachować się neutralnie w stosunku do komunizmu bolszewickiego, marksizmu i wszystkiego, co z marksizmu wyrasta’ (4:15-4:21). Znów, między aksjologią a aktywnością rządu i obywateli w różnych sferach jest głęboka różnica. Otóż twierdzę, że można zachować neutralność w trakcie badań naukowych nad bolszewizmem, ba, można zachować neutralność wobec poglądów partii socjaldemokratycznych, które odwołują się do marksizmu, a nawet twierdzę, że rząd musi zgodnie z konstytucją i kodeksem karnym zachować bezstronność wobec zgodnych z prawem działań partii socjaldemokratycznych odwołujących się do marksizmu, dopóki nie głoszą dążenia do ustroju totalitarnego metodami totalitarnymi.

Z kolejnym fragmentem mam problem, bo pan Minister mówi 'I dlatego religia chrześcijańska jest zwalczana, dlatego że ci, którzy nie mają argumentów, to są rewolucjoniści, ponieważ nie mają tych argumentów, no to logika działania rewolucjonisty jest prosta: nie dyskutuję, wyrzucam’ (4:22-4:36). Obawiam się, że zawodzą mnie w tym fragmencie moje umiejętności poznawcze, bo nie widzę iunctim między wysoce wątpliwą, ale przecież w ramach wolności słowa absolutnie dopuszczalną (nad)interpretacją art. 25 ust. 2 Konstytucji, a przytoczoną wypowiedzią. Chyba, że zdaniem Ministra – ale to już domysł – uznanie, że rząd i administracja państwowa nie może się kierować sprawując władzę nad zróżnicowanym społeczeństwem przekonaniami wynikającymi z jednej religii jest właśnie prześladowaniem religii. Jeśli taką interpretację dopuścimy, to sensu nabierają dalsze słowa Ministra, który wskazuje, że jesteśmy (ale kto? nie wiemy…) na wojnie kulturowej z Zachodem Europy. Bo nie chcemy dopuścić w Polsce do zmian, jakie zaszły w Europie w trakcie ostatnich 30 lat (czyli od około 1992 r., a więc mnie więcej po włączeniu krajów postkomunistycznych do systemu demokratycznego (5:03). Nota bene, miało to zdaniem pana Ministra najwidoczniej strasznie negatywny skutek dla Zachodu… 'Zachodu jaki znaliśmy 30 lat temu już nie ma. Uwaga: nie będzie’ – 5:13-5:16). I tu padają słowa intrygujące: 'Jeśli nie chcemy być Zachodem, w tym sensie kulturowym, tego zgniłego, antyreligijnego działania, to musimy być kontrrewolucjonistami, bo z rewolucjonistami można wygrać tylko kontrrewolucją. I tego Państwu życzę, żebyście takie wnioski z tych wszystkich debat, które będą tu toczone dzięki Szkole Wyższej Wymiaru Sprawiedliwości, takie wnioski wyciągali’ (5:20-5:42). Za co też pan Minister otrzymał od zgromadzonych brawa. Ja tam nie wiem, ja chcę być jednak bardziej na zachód Europy. Bo alternatywą jest chyba Wschód?

Trudno to wszystko poskładać, ale zakładam – znów, wymaga to namysłu i domysłu, że Zachód jest zgniły, bo zakłada, że władze powinny zachowywać bezstronność religijną i światopoglądową w swoich działaniach. Powiem więcej – tak zakłada Konstytucja RP. Ona nie mówi, że Minister nie może głosić swoich przekonań religijnych, także w sferze publicznej. Może. Ale nie może się nimi kierować wykonując swoje prerogatywy jako członek władz RP w kontekście innych przekonań. Jeśli to robi, jeśli kieruje się i wdraża w ramach swoich działań przekonania i prawdy wynikające wyłącznie lub głównie  z jednej religii lub jednego systemu światopoglądowego lub filozoficznego w zróżnicowanej poglądowo społeczności, to warto sobie zadać pytanie o definicję państwa totalitarnego i zapisy Konstytucji, w tym jej preambuły.

Jest taki fragment, dla mnie niezmiernie istotny, bo oddający to, czym jest bycie częścią mojego narodu (tak, uważam się za Polaka):

my, Naród Polski – wszyscy obywatele Rzeczypospolitej, zarówno wierzący w Boga będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, jak i nie podzielający tej wiary, a te uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł,równi w prawach i w powinnościach wobec dobra wspólnego – Polski

Jeśli więc ktoś głosi kontrrewolucję zakładającą dominację w działaniu władz RP jednej religii, systemu filozoficznego lub światopoglądowego, to warto, by się zastanowił nad tym zapisem. I w jakim miejscu takie tezy są głoszone jako zalecenia dla podejmujących naukowe rozważania. Mi osobiście te zalecenia przypominały zapis z konferencji w Otwocku. Ale może mam złe skojarzenia, bo nie zrozumiałem czegoś z tej wypowiedzi.

Dorzucając na zakończenie – Ministerstwo ustanowi od przyszłego roku obowiązek uczęszczania dzieci na lekcje religii lub etyki. Osób mających kompetencje do nauczania etyki – jak na lekarstwo. Będą się kształcić na podyplomówkach, przy czym te finansowane przez władze RP będą prowadzone w Collegium Intermarium, Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej oraz dwóch wybitnie związanych ideowo i biznesowo z Ministerstwem uczelniach – Państwowej Akademii Nauk Stosowanych w Chełmie i Akademii Zamojskiej w Zamościu. Szkoła w Chełmie nie kształci w zakresie filozofii, zob. zakładkę Dla kandydata. Również Akademia Zamojska nie kształci w zakresie filozofii. Obie szkoły nie mają żadnych tradycji, które uzasadniałyby powierzenie im kształcenia nauczycieli etyki. Nie ma ich też dopiero co powstałe CI. Z kolei ChAT ma kompetencje do uczenia teologii – ale jakie do bezstronnego przedstawiania różnych etyk? Mam ogromne wątpliwości. Uważałem jako rektor i dalej jako prosty obywatel, że etyki powinny uczyć wyłącznie uczelnie świeckie, a dodam też, że jak w przypadku każdego przedmiotu – uczelnie mające uznany dorobek i tradycje w danej dyscyplinie lub dziedzinie. Zadumałem się nad wypowiedzią rzeczniczki #uniwroc, dlaczego MEiN nie powierzył tej uczelni kształcenia z zakresu etyki: ’wymogiem ministerstwa jest, by uczelnia takie kształcenie stricte nauczycielskie w dziedzinie etyki prowadziła’. Widocznie nie w każdej uczelni ten wymóg był stosowany. Co kieruje nas ku podniesionej wyżej kwestii kontrrewolucyjnych działań zalecanych przez Ministra. Może, po prostu, #uniwroc w czasach dawno minionych i niesłusznych było nie dość kontrrewolucyjne?

Zgniły Zachód, kontrrewolucja i rewolucja, pożądany brak neutralności światopoglądowej władz, niechęć do rzeczników praw obywatelskich (0:26-0:29)… Ja miałem zimny dreszcz wyobrażając sobie mentalny układ odniesienia osób wierzących w te słowa. Ale cóż, może jestem po prostu inny.