Czytając o wyborach na Uniwersytecie Wrocławskim i słuchając reakcji koleżanek i kolegów nie mogę odpędzić myśli, że są one motywowane triumfem lub rozczarowaniem. To też wiele o nas mówi. Ale dla mnie właściwsze jest spojrzenie etyczne. Nie miałem w tych wyborach swojego kandydata, bo żaden z nich nie był szczery z wyborcami według moich standardów. Oczywiście, bliższy był mi program prof. Marcina Wodzińskiego, by był niemal w pełni zgodny z tym, który sam dwukrotnie proponowałem w wyborach. Ale przecież nie były to wybory programów, ale postaw wobec rzeczywistości.
Dlatego jestem neutralnie nastawiony wobec osoby prof. Roberta Olkiewicza, którego znałem i ceniłem w czasach pracy nad poprzednią strategią uniwersytetu. Ale uważam, że jego wybór był wyborem zła w 2022 r., gdy oznaczał pełne poddanie się Uniwersytetu Wrocławskiego woli ministra Czarnka i rezygnację z wolności akademickiej tak studentów, jak wykładowców. Jest także złem teraz, gdy wydatne wsparcie przez ministra Wieczorka dla zespołu rektorskiego prof. Olkiewicza oznacza oficjalną akceptację lokalnej polityki stagnacji i konformizmu, forsowania interesów konkretnych grup związanych z władzami rektorskimi kosztem całej uczelni (vide kampus im. Morawieckiego), wspieranie systemu samorządu studenckiego, który od dawna już nie reprezentuje studentów inaczej, niż de iure – i dużo by wymieniać.
Uczelnia o tym wiedziała, była tego w pełni świadoma, Rektor niczego nie ukrywał – tego zarzucić mu absolutnie nie można. Ba!, prowadząc sprawę prof. Gościwita Malinowskiego podkreślał szczerze swoją wizję roli Senatu i wspólnoty uczelni w czasie kampanii wyborczej. Nie ukrywali też tego urzędnicy uczelni i wspierający go wybrani dziekani. Dlatego twierdzę, że to, co ja widzę jako zło, wybrano świadomie i demokratycznie.
Czy jednak oznacza to, że zwalniamy się z troski o nasz uniwersytet? Absolutnie nie. To nasza 'matka karmicielka’, to o nasze/jej dobre imię dbamy niezależnie od tego, kto nosi 'rektorskie koty’. Będzie trudniej, ale dobro wybiera się nie dlatego, że tak jest łatwiej. Nawet, jeśli przegrywamy kolejne wybory, to stajemy po raz kolejny, by powiedzieć, że dobro jest dobrem, zło jest złem. Mam nadzieję, że profesor Wodziński zostanie dziekanem swojego wydziału. Mam nadzieję, że jego koleżanki i koledzy wejdą do władz swoich jednostek. A jeśli nie – że będą prowadzili najlepszą naukę i dydaktykę na przekór wszystkiemu. Że będą 'robić dobro’. Bo na to liczą niezależnie od polityk wewnątrzuczelnianych nasi studenci i nasze otoczenia. A tylko to się liczy w długiej perspektywie.
Trzymam kciuki, że nowe władze rektorskie podejmą wiele dobrych decyzji. Mimo tego, że elektorzy wybrali zło. Ale #uniwroc wybierał to zło wielokrotnie. A mimo to, dobro działo się niezależnie od decyzji grupy elektorów. Doceniajmy się czyniąc dobro, trzymajmy się razem. Nie szukajmy winnych wyborów zła. Ludzie wiedzą, co czynią, świadome decyzje zasługują na szacunek. Szukajmy tego, co może zachęcić do czynienia dobra. I nie gubmy z oczu tego, że dobro jest od zła trwalsze. Nawet, jeśli cynizm codzienny podpowiada, żeby z dobra się śmiać.
Dziwnym trafem – projekt IDUB, oparty o wiarę w nasz uniwersytet i ambicje wykładowców, przygotowany przez członków różnych wydziałów i dziedzin nauki, przynosi uczelni nadal co roku 30 mln dodatkowych środków. Łącznie przyniesie ich 165 mln, z których korzystają przede wszystkim wykładowcy, w mniejszym stopniu studenci i doktoranci. To więcej, niż jakikolwiek pojedynczy projekt przyniósł kiedykolwiek #uniwroc. Nawet, jeśli dziś środki nie są wydatkowane zgodnie z jego celami, to przecież wciąż nauka i troska o nią hojnie wspierają naszą uczelnię. Całą, niezależnie od wydziału, z którego pochodzi rektor lub zarządzający projektem.
Tylko nauka i związana z nią dydaktyka mogą być naszą siłą. Mówmy tak tak, nie nie. Innej drogi dla akademików w tym świecie nie widzę.