Dzień Kobiet w polskiej kulturze jest świętem równie ambiwalentnym, jak Dzień Nauki Polskiej. Bywa bardzo często, że przesadna celebracja w tym dniu zmienia się w obojętność na potrzeby i specyfikę funkcjonowania przez kolejne dni roku. Uniwersytet jest wspólnotą funkcjonującą w oparciu o prymat umiejętności i pasji nad wszystkimi innymi cechami, bez względu na płeć biologiczną i deklarowaną płeć kulturową, kolor skóry, preferencje seksualne czy polityczne. Warto jednak postawić pytanie, czy pod tą deklaracją nie kryje się czasami akceptacja kultury opartej o tradycyjnie rozumiane role społeczne? A zwłaszcza, czy nasza społeczność nie żyje w cieniu dominacji hierarchicznego, ocierającego się o monomanię i budowanego w oparciu o formalne wyznaczniki konceptu świata nauki? Czy umiemy wykorzystać siłę i energię tych, którzy poza Uczelnią chcą jeszcze mieć rodzinę, życie społeczne i zainteresowania? Mam spore wątpliwości.