Internacjonalizacja… i nasze wybory

W miniony czwartek, 5 maja, brałem udział w zorganizowanym przez DAAD w Berlinie 'G7 + Partners International Higher Education Summit 2022′. Całe spotkanie trwało oczywiście dłużej, od 3 do 6 maja, ale nie dane mi było znaleźć tyle czasu, by móc wziąć udział we wszystkich wydarzeniach. Przede wszystkim dlatego, że było to spotkanie szefów agencji wymiany międzynarodowej i polityków grupy G7 oraz państw stowarzyszonych, głównie europejskich. Reprezentując Europę Środkową w panelu prezentującym spojrzenie uczelni na przyszłość i współczesne wyzwania wymiany międzynarodowej miałem możliwość zmierzyć się z mentalnie odmiennym spojrzeniem – części! – akademików niemieckich i brytyjskich. Uderzające było dla mnie bezbrzeżne zaufanie dla słów i deklaracji organów i obywateli państw będących 'trudnymi partnerami’ państw demokratycznych. Próba usprawiedliwiania rektorów uczelni rosyjskich, którzy 'musieli’ podpisać deklarację popierającą rząd i prowadzoną przez Rosję wojnę. Wiara, że środowisko akademickie Rosji jest równie przywiązane do ideałów wolności, otwartości, autonomii i globalnego wymiaru wiedzy, jak większość – bo przecież też nie wszyscy – członków akademii w państwach demokratycznych. I – co gorsza – pomimo lekcji, jaka wydaje się w dość oczywisty sposób płynąć z obecnej sytuacji agresji przeciw Ukrainie, wszechobecna wiara, że to tylko chwilowa dewiacja, że w zasadzie niedługo wrócimy, a nawet musimy wrócić, do pełnej otwartości wobec całego świata w naszej działalności naukowej i edukacyjnej. A już bezwzględnie powinniśmy być otwarci na Chiny, które co prawda łamią prawa człowieka, szpiegują i wykorzystują swoich studentów i naukowców, ale przecież… płacą. I to duże pieniądze, za przyjmowanie ich obywateli na zachodnioeuropejskie uczelnie. Nie są to, na szczęście, poglądy wszystkich, jednak wyrażanie odmiennych spotykało się ze zdziwieniem.

Mimo wszystko, deklarację ogólną uczestników spotkania uważam za bardzo wartościową, nawet jeśli nadmiernie optymistyczną. Absolutnie, w 100% zgadzam się z podstawowym stwierdzeniem, iż

obecna wojna jednoczy nas w przekonaniu, że demokratyczne państwa, które troszczą się o i podzielają fundamentalne wartości takie jak wolność, włącznie z wolnością akademicką, oraz rządy prawa, muszą stanąć razem, a ich instytucje szkolnictwa wyższego potrzebują kontynuować ścisłą współpracę – this war unites us in the belief that democratic states which cherish and share fundamental values such as freedom, including academic freedom, and the rule of law, should stand together, and that their higher education institutions need to continue to collaborate closely

Nic bardziej prawdziwego. Tylko będąc razem, wspierając się i dzieląc wiedzą i doświadczeniem w oparciu o wskazane, fundamentalne wartości możemy przeciwstawić się zagrożeniu i zewnętrznemu i wewnętrznemu dla nas i naszych wartości. Chciałbym, żeby europejscy studenci spędzali jak najwięcej czasu na kursach, studiach poza granicami swoich krajów. Żeby poznawali kultury swoich sąsiadów bliższych i dalszych. Żeby w trakcie studiów nie byli zamykani w gettach wybranych, Erasmusowych grup, lecz szeroko wtapiali się w życie studenckie. Żeby kształcąc się zdobywali szerokie spojrzenie na świat i na rolę, jaką współpraca w ramach Unii Europejskiej może odgrywać dla ich bezpieczeństwa i rozwoju. Szczerze wierzę, że dziś, w obliczu globalnego kryzysu bezpieczeństwa który wreszcie dostrzegamy – bo nie przekonały nas wcześniej tragedie Czeczenów, Gruzinów i Syryjczyków, kryzys klimatyczny w Afryce, łamanie praw człowieka w Azji – możemy otworzyć się na budowanie realnej wspólnoty europejskiej poprzez działania edukacyjne. Ponad granicami państw, dla przyszłości naszych studentów, naszych dzieci.

Ale to nasz wybór. Możemy patrzeć w przyszłość, albo odwracać się od niej. To zawsze jest nasz wybór.

W trakcie jednego z wywiadów pytano mnie, dlaczego chcę nadal startować w wyborach rektorskich na swoim uniwersytecie? Właśnie dlatego – widzę zagrożenia kolejnych lat dla mojego ukochanego Uniwersytetu, widzę możliwości ich uniknięcia lub złagodzenia, widzę dobre skutki już zrealizowanych zmian. Widzę przyszłość. Ale to nasz wybór, nikt nie może nas w nim wyręczyć.

Populizm i fakty po 1,5 roku

Dlaczego populizm jest groźny? To nie jest pytanie oczywiste, zwłaszcza w społeczności akademii. Populizm pojawia się dziś tak często, że dziś już niemal go nie zauważamy jako elementu komunikacji publicznej. Odwoływanie się do najprostszych, a więc i najsilniejszych emocji zbiorowych, ich wzbudzanie poprzez półprawdy, kłamstwa, pomówienia, obietnice i zapewnienia nie mające grama pokrycia w rzeczywistości w celu pozyskania szybkiej korzyści własnej i równie szybkiej szkody często przypadkowych ludzi, stały się tak powszechnym elementem polskiego dyskursu publicznego, że przestajemy je zauważać. Nie budzą naszego zdziwienia, a jeśli już, to nie mamy już sił na oburzenie, bo… nic z tego nie wynika. Ale rezultatem zgody, przymykania oka i zakładania, że skoro robią tak wszyscy, to widocznie tak można i trzeba, jest kompletna dewastacja zaufania publicznego. I nie chodzi tu o zaufanie do manipulatorów, bo ci zawsze znajdą grupę tych, którym ich kłamstwa odpowiadają. Rzecz idzie o prostą konstatację – społeczeństwo demokratyczne, otwarte funkcjonuje w oparciu o zaufanie do siebie nawzajem, do praw, które się akceptuje, do wartości, którymi się kierujemy. Populizm niszcząc zaufanie, opierając się na terrorze i zastraszaniu pomówieniami, pozbawia nas szansy na życie w społeczności wolnej od lęku, wspierającej się nawzajem.

Kolejny raz zostałem zaatakowany przez jeden z elektronicznych, wrocławskich tabloidów. Nie będę odpowiadał na absurdalne zarzuty, bo przecież autorowi nie chodzi o prawdę. Gdyby mu chodziło, to sprawdziłby elementarne fakty, jak chociażby zasady ustalania wynagrodzenia rektora, sposób wydatkowania środków przyznanych na realizację projektów, funkcjonowanie jednostek finansów publicznych oraz politykę finansową uczelni. Ale przecież nie o fakty i prawdę chodzi – ale o rzucanie brudem we 'wroga’ aktualnej władzy i o pozyskanie dodatkowych kliknięć. Dla mnie jest jasne – akademia nie opiera się na negatywnych emocjach, lecz konstruktywnej współpracy.

Czytaj dalejPopulizm i fakty po 1,5 roku

Stabilność i bezpieczeństwo jako efekt zmian. Uniwersytet w czasach kryzysu

Dwa ciekawe artykuły opublikowane w tym tygodniu w 'Science’ i 'Financial Times’ oraz ogłoszenie rankingu QS by subject skłaniają do refleksji nad funkcjonowaniem nie tylko całego systemu szkolnictwa wyższego w Polsce, ale też poszczególnych uczelni, w tym mojego macierzystego Uniwersytetu.

Anna Vignoles zwróciła uwagę w swoim artykule w FT na konsekwencje polityki rządu zmierzającego – nie pierwszy raz w dziejach Wielkiej Brytanii – do zwiększenia pragmatycznego wymiaru kształcenia młodych ludzi. W największym skrócie rząd postuluje zmniejszenie liczby studentów na kierunkach dających absolwentom słabe perspektywy na rynku pracy (mierzone wysokością ich wynagrodzenia), podwyższenie czesnego płatnego przez studentów, zmniejszenie dofinansowania sektora szkolnictwa wyższego, zwiększenie nakładów na kształcenie ustawiczne o profilu zawodowym. Tendencję do zwiększenia nacisku na pragmatyczny wymiar działalności szkolnictwa wyższego obserwujemy od lat, także w Polsce. Problemem jest znalezienie miernika, którego zastosowanie uzasadnia dalsze decyzje, oraz odpowiednio kompleksowe spojrzenie na zagadnienie efektów działań całego sektora. Raport stanowiący podstawę refleksji rządu brytyjskiego skupia się na wysokości wynagrodzenia absolwentów i potrzebach rynku pracy. Pomija zupełnie kwestie społeczne i kulturowe, nie modeluje skutków zmian. Vignoles zwraca uwagę, że uczelnie brytyjskie mają silną pozycję naukową, która wyrasta także ze ścisłego powiązania z sektorem kształcenia ustawicznego. Ten bowiem dostarcza uczelniom osoby znające praktyczny wymiar zapotrzebowania na określone badania. Autorka pomija natomiast, podobnie jak rząd brytyjski, kwestie społeczne i kulturowe w kontekście uczelni wyższych. Potwierdza niższe wynagrodzenia osób – w domyśle – kształconych poza kierunkami informatyczno-technicznymi, ale wskazuje, że one stanowią podstawowe źródło pracowników w sektorach turystycznym czy artystycznym gospodarki brytyjskiej. Krótko mówiąc – nie wszyscy mogą być informatykami, technologami utrzymania ruchu czy mechatronikami. A może inaczej – czy chcemy świata, w którym nie ma osób mogących rozwijać kapitał kulturowy i wzmacniać kapitał społeczny? Czy przypadkiem ogólnoeuropejski kryzys społeczeństwa obywatelskiego, kryzys zaufania społecznego i umiejętności współżycia społecznego nie jest także wynikiem jednostronnego wartościowania aktywności zawodowej obywateli?

Czytaj dalejStabilność i bezpieczeństwo jako efekt zmian. Uniwersytet w czasach kryzysu

Odwaga w czasach marnych

Niewiele jest wydarzeń, które skłaniałyby dziś do optymizmu. Dotyczy to zarówno świata w ogóle, jak i międzynarodowej akademii. Odwaga staje się towarem deficytowym, wartości blakną i są wykorzystywane do argumentowania racji politycznych. Dlatego wszystkim zasłaniającym się racjami politycznymi, pragmatyką i wszystkimi tymi śliskimi, wygodnymi wytłumaczeniami dedykuję list naukowców i dziennikarzy naukowych Federacji Rosyjskiej lub pochodzenia rosyjskiego, którzy mieli odwagę podpisać się pod otwartym sprzeciwem wobec wojny wskazując jednoznacznie swój rząd jako winnego tej zbrodni. Ponad 8000 podpisów nie równoważy poddańczego listu rektorów do władz Federacji, o którym pisałem wcześniej, ale daje przykład tego, czym w środowisku naukowym może być odwaga. Pełen tekst wraz z podpisami, niżej tłumaczenie:

My, rosyjscy naukowcy i dziennikarze naukowi, deklarujemy zdecydowany protest przeciwko wrogim działaniom sił zbrojnych naszego kraju na terytorium Ukrainy. Ten fatalny krok prowadzi do ogromnych strat ludzkich i podważa fundamenty ustalonego systemu bezpieczeństwa międzynarodowego. Odpowiedzialność za rozpętanie nowej wojny w Europie spoczywa wyłącznie na Rosji.

Nie ma racjonalnego uzasadnienia dla tej wojny. Próby wykorzystania sytuacji w Donbasie jako pretekstu do rozpoczęcia operacji wojskowej nie budzą zaufania. Jasne jest, że Ukraina nie zagraża bezpieczeństwu naszego kraju. Wojna przeciwko niej jest niesprawiedliwa i szczerze bezsensowna.

Ukraina była i pozostaje krajem bliskim nam. Wielu z nas ma krewnych, przyjaciół i współpracowników naukowych mieszkających na Ukrainie. Nasi ojcowie, dziadkowie i pradziadkowie wspólnie walczyli przeciwko nazizmowi. Rozpętanie wojny w imię geopolitycznych ambicji kierownictwa Federacji Rosyjskiej, napędzanej wątpliwymi fantazjami historiozoficznymi, jest cyniczną zdradą ich pamięci.

Szanujemy państwowość ukraińską, która opiera się na naprawdę działających instytucjach demokratycznych. Ze zrozumieniem traktujemy europejski wybór naszych sąsiadów. Jesteśmy przekonani, że wszelkie problemy w stosunkach między naszymi krajami można rozwiązać pokojowo.

Rozpętawszy wojnę, Rosja skazała się na międzynarodową izolację, na pozycję kraju pariasów. Oznacza to, że my, naukowcy, nie będziemy już mogli normalnie wykonywać swojej pracy: w końcu prowadzenie badań naukowych jest nie do pomyślenia bez pełnej współpracy z kolegami z innych krajów. Izolacja Rosji od świata oznacza dalszą degradację kulturową i technologiczną naszego kraju przy całkowitym braku pozytywnych perspektyw. Wojna z Ukrainą to krok donikąd.

Z goryczą zdajemy sobie sprawę, że nasz kraj, wraz z innymi republikami byłego ZSRR, które w decydujący sposób przyczyniły się do zwycięstwa nad nazizmem, stał się inicjatorem nowej wojny na kontynencie europejskim. Żądamy natychmiastowego wstrzymania wszelkich działań wojennych skierowanych przeciwko Ukrainie. Domagamy się poszanowania suwerenności i integralności terytorialnej państwa ukraińskiego. Żądamy pokoju dla naszych krajów.

O cnocie pluralizmu i niecnocie autorytaryzmu

Przemówienie Joe Bidena na Zamku Królewskim w Warszawie musi dopiero wpisać się w wydarzenia kolejnych dni i miesięcy, by można było ocenić, na ile miało przełomowe znaczenie dla polityki USA i Europy, a na ile było wyrazem chwilowego zapotrzebowania politycznego środowiska mówcy. Dla mnie istotne było jasne stwierdzenie faktu – choć od upadku totalitarnego systemu sowieckiego minęło ponad 30 lat, choć globalizacja gospodarek miała wspierać rozwój demokratycznych systemów politycznych, to autorytaryzm jako system polityczny stale się rozszerza. Dorzuciłbym do tego, że zgodnie z badaniami Varieties of Democracy Institute mierzony wieloczynnikowo poziom demokracji w państwach całego świata spadł w 2021 r. do poziomu z 1989 r. W krajach autorytarnych lub zmierzających do autorytarnego modelu rządów żyje dziś 70% globalnej populacji. Zapewne pandemia wywarła na to swój wpływ, bo łatwo godziliśmy się na różne obostrzenia z tego wynikające, ale nie widać, by wraz ze słabnięciem lęku przed zakażeniami rosła demokratyzacja życia na świecie. Jeśli już, to rośnie polaryzacja polityczna, chęć wspierania postaw skrajnych, w wyniku czego następuje „futbolizacja życia politycznego”. Polska w badaniach V-Dem nie jest już nawet oznaczana jako kraj demokratyczny, lecz przechodzący w okresie 2010-2020 r. szybki proces kształtowania formacji autorytarnej. Warto pochylić się w kontekście naszego życia akademickiego, nad tym, czym jest odejście od demokracji i jaką rolę mogą pełnić uczelnie w jej obronie?

Wspomniany prezydent Stanów Zjednoczonych wskazywał, że

W ciągu ostatnich 30 lat siły autokracji odrodziły się na całym świecie. Jej znamiona są dobrze znane: pogarda dla rządów prawa, pogarda dla wolności demokratycznej, pogarda dla samej prawdy.

Pomijając możliwe, liczne odniesienia społeczne i medialne, pozwolę sobie zwrócić uwagę na rolę uniwersytetów w tej sytuacji. To, że rolą uniwersytetów jest krzewić prawdę, pracować na rzecz prawdy – to dziś ociera się o banał, bo zanika przekonanie, że… jest to prawda. Niebezpieczne jest, że podobnie jak w odniesieniu do innych zawodów zaufania społecznego właśnie tego przekonania o specjalnym charakterze naszego zawodu brakuje. Z jednej strony akademicy ochoczo deklarują, że praca na uczelni to coś innego niż praca w fabryce, ale z drugiej strony robimy wiele, żeby przekonać otoczenie, że jest wręcz przeciwnie. Że należy do opisu uczelni stosować narzędzia teorii walki klasowej rodem z organizacji zajmujących się masową produkcją. Albo aplikować wokabularz tej czy innej partii politycznej stosowany do analiz aktywności gospodarczych i życia społecznego poza uczelnią. I może nie byłoby w tym niczego złego, gdyby nie postawić sobie pytania, po co w takim razie jest uniwersytet jako jednostka odpowiedzialna za standardy poszukiwania prawdy, jeśli tkwi w okowach tych samych schematów poznawczych, co politycy i analitycy polityczni? Co chce zaoferować w tej trudnej chwili otoczeniu, które zmaga się ze swoim podejściem do wolności?

Matthew Flinders na łamach THE opublikował bardzo ciekawą odpowiedź na to pytanie pod wymownym tytułem: Universities must promote pluralism to ward off threats to democracy. Pluralizm nie oznacza tu zgody na każdą brednię i akceptację równego znaczenia każdej bzdury, kłamstwa i pomówienia. To charakteryzuje dziś dyskurs publiczny krajów niedemokratycznych, w których liczy się racja polityczna plemienia, w których nie chce się poznawać prawdy, bo zabawniejsze, bardziej ekscytujące są jej przekręcone obrazy. Dla tego świata łatwych zysków i krótkowzroczności zagrożeniem jest pluralizm, to znaczy szacunek dla innego zdania, poglądu, otwartość na dyskusję, formułowanie sądu w oparciu o racjonalne argumenty, a nie emocje budowane na obelgach. Flinders trafnie wskazuje, że uniwersytety powinny być miejscem, w których pielęgnowanie pluralizmu dla społeczeństwa powinno być celem zasadniczym, elementem odpowiedzialności społecznej. Co więcej, wskazuje, że nie wszyscy mogą akceptować skutki pluralizmu. Że zwłaszcza dla studentów mogą one być powodem do oporu. Ale z drugiej strony – że zadaniem, trudnym, uniwersytetów jest uczyć studentów pluralizmu poprzez promowanie dyskusji, nie przemocy jako narzędzia budowania demokracji:

Some students will gripe and grumble, petition and protest at the views and attitudes that others are allowed to declare, and debate will undoubtedly emerge. Good. That’s exactly how respect and understanding for the principles of democracy and the rights of others to disagree is forged.

Pluralizm, pluralizm, pluralizm. Jak mantrę warto powtarzać, że można się nie zgadzać, ale trzeba rozmawiać i opierać się o dyskusję, nie o przemoc. Trzeba znaleźć odwagę, by w świecie akademickim dziś bronić pluralizmu i – wraz z nim – demokracji. Bo alternatywą jest autokratyczny model ingerowania przez państwo w życie uczelni, ustalania dróg jej rozwoju i warunków 'wolności wypowiedzi’. A to już niewiele ma wspólnego z akademią. I oby nie było ścieżką, na której jesteśmy:

But universities must themselves find the confidence to defend the values of pluralism and have too often wavered in this task. This is universities challenged. The alternative is that the government will continue in its plans to legislate for free speech on campus, which is itself an even more worrying threat to democracy.

Nie dla alternatywnej akademii

Długo się zastanawiałem, czy pisać o prezydenckim projekcie Akademii Kopernikańskiej. Lekko przerobiony projekt, do którego nikt nie chciał się przyznać, gdy 'wyciekł’ w sposób niekontrolowany w ubiegłym roku, został przez Prezydenta złożony w parlamencie w koincydencji z odmową podpisania przez głowę państwa flagowej reformy szkolnictwa podstawowego i średniego. Reformy, która miała wzmocnić nadzór ministra nad nauczycielami. W zamian – może dlatego, że w rodzinie Prezydenta zabrakło naukowców? – podarowano ministrowi inną reformę. Wahałem się, czy o niej pisać, bo w zasadzie trudno powiedzieć, o czym tu pisać? Nowa instytucja nie ma własnego, specyficznego, zakorzenionego w przestrzeni nauki celu uzasadniającego jej powstanie. Z grubsza, Akademia ma być korporacją, która będzie przyznawać granty i nagrody, organizować kongres kopernikański, wspierać Szkołę Główną Mikołaja Kopernika. Od przyznawania grantów mamy już kilka agencji rządowych, całkiem niezłych. Nagrody w naszym sektorze przyznaje minister w oparciu o zespoły mianowanych specjalistów. SzGMK to bliżej nieokreślone ciało, które będzie miało kolegia tematycznie luźno związane z zainteresowaniami Mikołaja Kopernika w pięciu miastach. Będzie mogła bez spełniania jakichkolwiek ustawowych warunków prowadzić kształcenie na wszystkich szczeblach edukacji wyższej, zwłaszcza w wybranych dziedzinach i dyscyplinach (w których kształci naprawdę dużo uczelni – astronomia, nauki medyczne, filozofia, nauki teologiczne, nauki prawne oraz ekonomia i finanse). To kształcenie ma realizować we współpracy z innymi uczelniami wyłonionymi w drodze konkursu. Zaraz, ale po co nam kolejna szkoła? Bez celu istnienia (bo nie określono, jaką lukę wypełnia swoją działalnością), rozproszona w ośrodkach, gdzie już istnieją – i to miejscami bardzo silne – jednostki (Warszawa, Kraków, Toruń, ale też Lublin i Olsztyn), z ustrojem dziwnym, podporządkowana władzom Akademii Kopernikańskiej, a poprzez nie – ministrowi. Po co Polsce taki twór?

Czytaj dalejNie dla alternatywnej akademii

Never surrender ’cause culture matters!

To był pełen emocji tydzień. Przestałem być rektorem z woli pana ministra, ale nie przestałem być historykiem, popularyzatorem historii, a przede wszystkim człowiekiem uniwersytetu. Kryzys odsłania różne oblicza. Dowiedziałem się od garstki moich koleżanek i kolegów, ale też kilku studentów, wielu różnych, przykrych rzeczy, najczęściej kłamliwych, ale jak rozumiem wynikających z poczucia triumfu po okresie frustracji. Zapewniam ich, że nie muszę i nie zamierzam szukać innego miejsca pracy. Że nie jestem 'mendą’ (inne, gorsze epitety pominę) i co więcej, wierzę, że dla wielu członków mojego uniwersytetu wartości bliskie mi, wartości akademickie, są nadal bliższe, niż bijące ze słów i czynów części komentatorów wartości Czerwonej Gwardii w czasach rewolucji kulturalnej, czy wartości rektorów uczelni Federacji Rosyjskiej deklarowane w ich oświadczeniu w obliczu wojny ukraińskiej. I nie zamierzam się poddać w swojej wierze. Z okazji rozpoczęcia bieżącego roku akademickiego powiedziałem:

Albert Einstein, w wieku 70 lat, mając za sobą życie pełne przygód, wyborów nie zawsze szczęśliwych i pochwalanych dziś, ale jednocześnie będąc bez wątpienia rewolucjonistą naukowym, zmieniającym świat na skalę globalną, tak zdefiniował ścieżkę ludzkiego życia: ‘Człowiek jest częścią całości nazywanej Wszechświatem, częścią ograniczoną w czasie i przestrzeni. Doświadcza siebie, swoich myśli i uczuć jako czegoś oddzielnego od pozostałego świata – rodzaj optycznego złudzenia jego świadomości. To złudzenie jest naszym więzieniem, ogranicza nas do naszych osobistych pragnień i czułości wobec kilku najbliższych nam osób. Naszym celem musi być uwolnienie siebie z tego więzienia poprzez rozszerzenie zasięgu naszej empatii tak, by objęła wszystkie istoty żywe i całą naturę w jej pięknie. Nikt nie osiągnie tego w pełni, ale to dążenie do tego celu jest samo w sobie wyzwoleniem i fundamentem wewnętrznego bezpieczeństwa”. Taka jest moja wizja naszego Uniwersytetu Wrocławskiego – musimy patrzeć szeroko, być odważni, przekraczać lokalne ograniczenia. Akademia nie zna granic państw, ideologii i religii. Jest wspólnotą światową i tylko w takiej perspektywie widzę miejsce mojego uniwersytetu. Odwaga jest nam potrzebna, by rzucając wyzwanie teraźniejszości i ograniczeniom, znaleźć dla nas drogę do dobrej przyszłości. Tylko odwaga zagwarantuje nam przyszłość, pomyślność i rozwój uczelni, która będzie częścią wspólnoty ludzkiej w skali zarówno globalnej, jak i lokalnej. Z tej drogi nie ma odwrotu, bo jest wytyczona przez nasze wartości i czas, który biegnie nieubłaganie.

I nadal w to wierzę – nie da się uciec od teraźniejszości i nadchodzącej przyszłości. Żadne emocje nie uchronią nas przed nieubłaganym. Owszem, możemy udawać, że może być, jak było. Ale to tylko oznacza, że przyszłość nas zmiecie. Geopolityczna lekcja, jaką jest wojna w Ukrainie, powinna nam o tym ciągle przypominać. I wskazywać właśnie nam, akademikom, że naszym obowiązkiem jest bycie przy naszych wartościach.

Czytaj dalejNever surrender ’cause culture matters!

Oświadczenie w sprawie wygaszenia mandatu rektora

Szanowni Państwo,

Drodzy Koleżanki i Koledzy,

W dniu dzisiejszym Minister Edukacji i Nauki stwierdził wygaśnięcie mojego mandatu jako rektora Uniwersytetu Wrocławskiego. Jako powód podał rzekomy brak zgody rady uczelni na wykonywanie przeze mnie dodatkowego zajęcia zarobkowego, którym była realizacja w 2020 r. projektów badawczych przyznanych na długie lata przed objęciem funkcji rektora. Rada uczelni wydała zgodę na prowadzenie przeze mnie badań naukowych jako zajęcia zarobkowego w lutym 2021 r. na okres całej kadencji. Skoro wyraziła zgodę na zajęcie zarobkowe rektora po rozpoczęciu jego kadencji, zgoda ta powinna ulec rozszerzeniu – zgodnie z brzmieniem art. 125 ust. 4 ustawy z dnia 20 lipca 2018 r. Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce – na cały okres od początku kadencji rektora. W przeciwieństwie do rektora kolejnej kadencji, w przypadku którego art. 125 ust. 5 ustawy jednoznacznie wskazuje termin udzielenia zgody przez radę uczelni, przepisy nie określają terminu, w jakim rektor pierwszej kadencji powinien uzyskać taką zgodę.

W swojej dzisiejszej decyzji sam Minister przyznał zresztą, że następcza zgoda rady uczelni możliwa jest w przypadku „tych zajęć, których wykonywanie rozpoczęło się przed objęciem funkcji i ma być kontynuowane w trakcie jej pełnienia”. Mimo tego, że dokładnie taka sytuacja nastąpiła także w moim przypadku, doszło do wygaszenia mojego mandatu. Nie sposób też przyjąć, że kilka miesięcy przed faktycznym udzieleniem zgody rada uczelni mogłaby podjąć inną decyzję w tej sprawie, ponieważ trudno zakładać, że dokończenie przez rektora realizacji projektów naukowych rozpoczętych przed początkiem kadencji może działać na szkodę uczelni.

Ze wszystkich tych powodów uważam dzisiejszą decyzję Ministra za wadliwą i będę tego dowodził w sądzie. Nie godzę się bowiem z faktem, że demokratycznie wybrany rektor autonomicznej uczelni może być odwoływany przez polityka bez właściwego rozpatrzenia przesłanek prawnych, bez konsultacji ze wspólnotą, która dokonała tego wyboru, bez rozważenia konsekwencji społecznych decyzji podejmowanych w chwili głębokiego kryzysu, w jakim znajduje się nasz kraj. Uważam tę decyzję za wadliwą prawnie, ale co gorsza – głęboko szkodliwą społecznie.

Ironią historii jest, że 40 lat temu ówczesny minister odwołał mojego znamienitego poprzednika, prof. Józefa Łukaszewicza, za nie dość bliską linii ówczesnej Partii działalność na Uniwersytecie Wrocławskim. Nie kryłem i nie kryję mojego krytycznego spojrzenia na wiele decyzji i opinii przedstawianych przez przedstawicieli dzisiejszych władz. Nie przeczę, że uważałem i uważam je za społecznie szkodliwie w wielu wymiarach, także w obszarze szkolnictwa wyższego.

 

Szanowni Państwo,

Chciałbym w tym miejscu serdecznie podziękować wszystkim, którzy przez minione miesiące zaangażowali się w prace na rzecz przemiany Uniwersytetu Wrocławskiego w nowoczesną uczelnię badawczą, o międzynarodowym wymiarze i głębokiej świadomości odpowiedzialności społecznej. Mam nadzieję, że tych zmian i tego kierunku nie da się już odwrócić. Uniwersytet Wrocławski jest ostoją wartości demokratycznych i racjonalnego dyskursu społecznego. Taki kierunek promowałem zarówno w czasie protestów po uchwaleniu ustawy zakazującej aborcji, w trakcie sporów o szczepienia w okresie pandemii oraz w czasie kryzysu humanitarnego na granicy wschodniej naszego państwa jesienią ubiegłego roku. Takim chciałbym go widzieć cały czas.

Prześwietny Uniwersytecie Wrocławski, koleżanki i koledzy – żadna decyzja polityków nie powinna Was sprowadzić z obranej przez nas drogi. Wolność, prawda i racjonalny dyskurs ostatecznie zawsze zwyciężają.

Dziękuję Wam za wspólną drogę. Kto wie, może jeszcze się na niej spotkamy?

Rosyjskie uniwersytety w służbie prezydenta

Dzięki prof. Małgorzacie Ruchniewicz dotarłem do treści uchwały Rosyjskiego Związku Rektorów z 4 marca. Okropny przykład serwilizmu ludzi akademii wobec władzy łamiącej wszelkie normy racjonalnej ochrony życia społecznego. Militaryzm, nacjonalizm, etatyzm – mieszanka zabójcza dla wolności i swobody myśli. Ale warto czytać i zapamiętać zwłaszcza listę sygnatariuszy. No i zastanowić się na przyszłość nad uchwałami naszych ciał i związków.

Link we wstępie, poniżej tłumaczenie i lista sygnatariuszy. Zwłaszcza tę ostatnią warto zapamiętać.

Drodzy koledzy!
Na naszych oczach rozgrywają się wydarzenia, które ekscytują każdego obywatela Rosji. Jest to decyzja Rosji o ostatecznym zakończeniu ośmioletniej konfrontacji między Ukrainą a Donbasem, doprowadzeniu do demilitaryzacji i denazyfikacji Ukrainy, a tym samym o uchronieniu się przed narastającymi zagrożeniami militarnymi.
My, Związek Rektorów Federacji Rosyjskiej, od wielu dziesięcioleci rozwijamy i umacniamy rosyjsko-ukraińskie więzi naukowe i edukacyjne, traktując się nawzajem z troską. Nasze wspólne badania wniosły ogromny wkład w światową naukę, więc długoletnia tragedia w Donbasie rozbrzmiewa szczególnym bólem i goryczą w naszych sercach.
W tych dniach bardzo ważne jest wsparcie naszego kraju, naszej armii, która broni naszego bezpieczeństwa, wsparcie naszego Prezydenta, który być może podjął najtrudniejszą, ciężko wywalczoną, ale niezbędną decyzję w swoim życiu.
Ważne jest, aby nie zapominać o naszym głównym obowiązku – prowadzić nieustanny proces wychowawczy, zaszczepiać w młodych patriotyzm, chęć pomocy Ojczyźnie.
Uniwersytety zawsze były kręgosłupem państwa. Naszym priorytetowym celem jest służba Rosji i rozwój jej potencjału intelektualnego. Teraz bardziej niż kiedykolwiek musimy wykazać się pewnością i odpornością w obliczu ataków gospodarczych i informacyjnych, skutecznie skupiając się wokół naszego Prezydenta, naszym przykładem wzmacniając optymistycznego ducha i wiarę w moc rozumu wśród młodych ludzi, zaszczepiając nadzieję na szybkie zawarcie pokoju.
Razem jesteśmy wielką siłą!

Czytaj dalejRosyjskie uniwersytety w służbie prezydenta

Czy możemy wspomóc przyszłość napadniętej Ukrainy?

Trudno dziś myśleć o czymś innym, niż teraźniejszość. W przypadku zagrożenia naszych przyjaciół ważne jest, by zaspokoić ich najpilniejsze, najistotniejsze potrzeby. Ale jednocześnie uważam, że jako akademicy musimy już dziś myśleć o przyszłości Ukrainy. Zwłaszcza w tym zakresie, który jest nam najbliższy. Nie mam cienia wątpliwości, że dla kształtowania liberalnego, demokratycznego społeczeństwa kluczowa jest wolność racjonalnej myśli i profesjonalizacja w zdobywaniu oraz implementacji wiedzy do potrzeb życia społecznego i gospodarczego. To nie jest oczywista propozycja we współczesnej Europie. Nie łudźmy się – myślenie krótkookresowe oraz dominacja emocjonalności nad rozumem i związane z nimi populistyczne strategie uprawiania polityki pustoszą życie społeczne i w Polsce i w innych krajach Unii. Można się spierać, czy to najważniejszy powód osłabienia tego wspaniałego projektu politycznego, jakim jest Unia Europejska. W moich oczach – jak najbardziej, jeden z najpoważniejszych, bo kształtujący wartości i podejście do nich społeczności obywatelskich. Stąd moje przekonanie, że w chwili absolutnie granicznej sytuacji na Ukrainie nasza – akademików – troska o rozwój świata akademickiego za naszą wschodnie granicą ma absolutnie kluczowe znaczenie dla przyszłości tego kraju. Po wojnie emocji i pytań nad Dnieprem będzie bardzo wiele, niezmiernie istotne będzie wówczas, by dyskusja i odpowiedzi były racjonalne, by istniały ośrodki, które nadal będą pokazywać wartość relacji z Europą, korzyści płynące z dialogu i żywego wkładu Ukrainy w europejskość.

Czytaj dalejCzy możemy wspomóc przyszłość napadniętej Ukrainy?