Polska nauka dla Polaków – bis. Duch Ministra Czarnka powraca

Gdula i Czarnek

No dobrze, obiecywałem sobie, że przed wyjazdem na wakacje z dziećmi już nic przeczytam i nic nie napiszę. Basta. Ale niestety, koleżanka zachęciła mnie do spojrzenia na wywiad z Wiceministrem dr hab. Maciejem Gdulą. I to był błąd. Skala nieprawdopodobnych – biorąc pod uwagę stanowisko rozmówcy – poglądów prezentowanych w tym tekście poruszyła mną bardziej niż podwójne włoskie espresso. Dla porządku – tekst jest krytyką widzianych przez Wiceministra założeń (nie treści, bo tych w tekście nie ma) obecnej ustawy PoSzWiN. I dobrze, każdy tekst wymaga krytyki, bo człek jest omylnym zwierzęciem i uczy się przez dyskusję. Ale konsekwencje akurat tej krytyki mogą być zatrważające.

Czytaj dalejPolska nauka dla Polaków – bis. Duch Ministra Czarnka powraca

Letnie wzmożenie czyli to samo od nowa. Kupujmy popcorn!

Obraz z galerii Muru Berlińskiego

Wakacje, czyli tradycyjnie czas wzmożonej produktywności Ministerstwa Nauki. Niektórzy z nas doszukują się w tym utajonej, wręcz spiskowej przyczyny: rzekomo urzędnicy chcą w ten sposób ominąć dyskusję ze środowiskiem nad co bardziej kontrowersyjnymi pomysłami. Uważam, że to głęboko niesłuszne. Nie podejrzewam bowiem urzędników MNiSW o tak głęboki namysł nad skłonnościami swojego ludu naukowego do dyskusji. To raczej wynik porządków przedurlopowych i konieczności rozliczania się z szefami ze zleconych zadań przed pójściem na urlop. Zwykła, urzędnicza codzienność aparatu władzy. Co nie zmienia przecież sytuacji – w wakacyjnym ferworze można przeoczyć ciekawostki.

Na boku zostawiam smakowite baloniki z propozycjami zmian w ewaluacji. Skomentuję, jak zobaczę propozycję aktu prawnego. Bo jednak nie chcę wierzyć w tak daleko – jak owe baloniki sugerują – posunięte niezrozumienie działania tej sfery życia społeczeństwa, którym zarządza – jakoby – Ministerstwo. Przypomnę jedynie, że wbrew słowom Ministra, środowisko – w tym ja swym wątłym głosem – zgłaszało szereg propozycji, postulatów radykalnych zmian ewaluacji. Minister ich nie słyszał, uważa, że ich nie było i nie ma. Jak zobaczymy, nieźle wpisuje się to w sens innych działań Resortu.

Czytaj dalejLetnie wzmożenie czyli to samo od nowa. Kupujmy popcorn!

Ewaluacyjne ruiny, czyli dane i wspomnienia uczestnika zdarzeń

Opublikowany w numerze 1 Kwartalnika Historycznego, rocznik 2024 (tak, tak, dopiero ukazało się nasze wiodące czasopismo naukowe) artykuł prof. Jana Pomorskiego jest chyba pierwszą próbą przedstawienia danych stojących za wynikami ewaluacji w konkretnej dziedzinie, jak również odsłonięcia – skromnego, ale jakże pouczającego – fragmentu okoliczności decydujących o propozycjach KEN dotyczących kategorii dla poszczególnych zespołów badaczy. W tym przypadku dla tych związanych z dyscypliną historia w uczelniach i jednostkach PAN. Z jednej strony otrzymujemy solidny zestaw informacji skwantyfikowanych i porządkujących aktywność poszczególnych zespołów w popularyzacji swoich badań, poszukiwaniu środków na te badania i oddziaływaniu na otoczenie. Z drugiej strony – czasami lekko między wierszami – widzimy skalę nieporozumienia, jakim jest ewaluacja jakości badań przeprowadzana siłami polskiego środowiska naukowego. Nawet bez demoralizujących ingerencji ówczesnego ministra Czarnka. Nie trzeba się zgadzać ze słowami Autora – mam do nich ogromny dystans w wielu kwestiach, pamiętając jego zaangażowania w poprzednich latach i porównując te słowa z przedstawianymi danymi – ale absolutnie warto docenić trud, jaki włożył w przygotowanie danych. Dla bieżącej ekipy ministerialnej powinna to być lektura obowiązkowa. Ale tak nie będzie.

Czytaj dalejEwaluacyjne ruiny, czyli dane i wspomnienia uczestnika zdarzeń

Studencki protest, rektorskie szarże. Wartości akademii?

Obraz z galerii Muru Berlińskiego

Dwa ostatnie tygodnie minęły mi na wyjazdach konferencyjnym do Hiszpanii oraz z grupą studentów do Berlina. Z zainteresowaniem śledziłem poprzez media wydarzenia na UW, UJ i moim UWr w związku z polityczną i publiczną jednocześnie aktywnością grup studentów i studentek (o obecności osób z zewnątrz nic nie wiem). Sądzę, że zarówno działania studenckie, jak i rektorów oraz KRASP mówią nam bardzo wiele o sytuacji środowiska akademickiego i warto na ich podstawie zastanowić się nad gotowością całego środowiska do sprostania podstawowym wartościom akademickim –  poszukiwaniu prawdy i szerzeniu bezstronnej wiedzy budowanej na podstawie tych poszukiwań.

Przypomnijmy – grupy studenckie w trzech uczelniach publicznie wyraziły stanowczą krytykę dla działań państwa Izrael oraz poparcie dla aktywności palestyńskiej. W UW i UWr przerodziły się one w strajki okupacyjne. Jest to echo protestów, jakie przetoczyły się przez uczelnie w USA i Europie Zachodniej. Czy tego typu działania są zgodne z misją uniwersytetów? Wielokrotnie pisałem, że uczelnie są miejscem politycznym i jeśli nie prowadzą własnej, aktywnej polityki skupionej na wartościach akademickich, wkracza do nich polityka zewnętrzna, często w najbrudniejszej, partyjnej lub wręcz prywatnej postaci. Oglądałem i oglądam ten proces na swojej uczelni. Skutki tych ingerencji uważam za katastrofalne dla funkcjonowania środowiska akademickiego. Skupiają one jego uwagę i aktywność oddalając od tego, co jest celem naszego funkcjonowania – promowania racjonalności, otwartości, wolności i rozwiązywania problemów drogą dochodzenia do prawdy, dyskusji prowadzonej na równych prawach.

Czytaj dalejStudencki protest, rektorskie szarże. Wartości akademii?

Aplikować, czy nie?

Ogłoszone dwa dni temu rozstrzygnięcia konkursów Opus i Sonata przez NCN wzbudziły w moim, historycznym światku wiele emocji. Faktycznie, próg sukcesu równy 3% (2 projekty z 60 aplikacji w HS3) odbiera dech. To jednak w części zafałszowany wynik, bo siedem kolejnych projektów jest na liście rezerwowej i jest duża szansa, że w ramach 200 mln przekazanych przez Ministra przynajmniej część z nich, a może wszystkie, zostanie dofinansowana. Wówczas poziom współczynnika daleki będzie od optymalnego, ale 15% nie brzmi już tak źle jak 3%.

Część zmęczonych, czasami rozgoryczonych aplikujących pyta, czy warto przygotowywać aplikacje w ogóle, przy takich progach sukcesu? Pytanie nie jest proste, a ja bym zaproponował jego przeformułowanie: dlaczego składamy wnioski o dofinansowanie badań? I jak sprawić, żeby środki na badania wspierały rozwój nauki?

Czytaj dalejAplikować, czy nie?

Fuzje uczelni – czy muszą być tylko 'skokiem na kasę’?

Kontynuacja działań minionych przedstawicieli władzy przez następców nie jest złem samym w sobie. Przecież nawet najgorszym rządzącym zdarzają się dobre działania. Nawet, jeśli realizowane pod wpływem lobbystów. Nie cieszy mnie dziś powstawanie kolejnych 'akademii nauk stosowanych’, ale rozumiem, że za tym stoją czyjeś ambicje i władze nie traktują poważnie tradycyjnej nomenklatury uczelni – podobnie, jak czyniły to poprzednie. Zdarza się. Gorzej jednak, gdy kontynuowane są prace głęboko ingerujące w funkcjonowanie całego systemu, ale nie towarzyszy im refleksja nad celem i skutkami. A może inaczej – w tych pracach dominuje bezwład właściwy dla braku nadzoru nad mrowiem urzędników i lobbystów. Wtedy nawet dobre i ciekawe pomysły zamieniają się w naszym sektorze w kolejną ścieżkę 'ewaluacyjną’. Czyli w działania kosztowne, wspierające konkretne środowiska lobbujące za pewnymi działaniami, a nie przynoszące żadnych korzyści ani naszemu sektorowi, ani naszemu społeczeństwu. I tak niestety jest – sądząc ze słów Ministra Wieczorka – z nowymi pomysłami na łączenie uczelni.

Prace nad nowymi przepisami dotyczącymi łączenia szkół wyższych rozpoczęły się za czasów ministra Czarnka. Wtedy rektorzy uświadomili się byłego ministra, że bez dodatkowego wsparcia finansowego, ponad 103% przewidywanego ówcześnie i obecnie za fuzję uczelni, nie dojdzie do łączenia szkół wyższych. Którym to działaniem chciał również pochwalić się poprzedni zarządca MEiN. Minister Czarnek obiecał im wyjść naprzeciw i zwiększyć premię za połączenie do 110%. Sądząc ze słów Ministra Wieczorka w Polskim Radiu i przytaczanych w ’Gazecie Wyborczej’ dokładnie w tym kierunku zmierza legislacja ministerialna obecnie. Dobrze to, czy źle?

Jak zawsze – diabeł tkwi w szczegółach.

Czytaj dalejFuzje uczelni – czy muszą być tylko 'skokiem na kasę’?

Ewaluacja – wczoraj narzędzie władzy i korupcji, a dziś?

Z zainteresowaniem przeczytałem artykuł Macieja Górnego i Antoniego Grabowskiego, dwóch historyków związanych z Polską Akademią Nauk, poświęcony dyskusji nad ministerialną oceną jakości badań naukowych. Szczególnie doceniam próbę przybliżenia czytelnikom spoza środowiska akademickiego zawikłanego mechanizmu, którego część – listy czasopism punktowanych – przejściowo wykorzystano w okołowyborczych rozgrywkach politycznych. I choć zgadzam się z niektórymi tezami – o głębszych niż tylko ostatnie 3 lata korzeniach systemu oceny czy o współodpowiedzialności środowiska akademickiego za dewaluację tego systemu – to trudno mi się pogodzić z tytułem artykułu. Wreszcie, uważam, że Autorzy dostrzegając zasadniczy problem – cel całej procedury – unikają narzucających się wniosków.

Czy zatem „uczciwe jest obarczanie winą ministra Czarnka za chory system oceny naukowców”? Absolutnie tak, choć to prawda, że nie jest on jego twórcą. Jednak to on doprowadził do dramatycznych zmian w ramach tego systemu. Autorzy skoncentrowali się na zmianach w punktacji czasopism. Słusznie wskazali, że punktacja wartości publikacji ustalona za czasów ministra Gowina była daleka od doskonałości. Ale przeszli do porządku dziennego nad faktem, że zmiany wprowadzane przez ministra Czarnka pogrzebały zaufanie do sensu funkcjonowania systemu. I nie chodzi tu o wielokrotne zmiany punktacji konkretnych czasopism, monografii i rozdziałów. Problematyczna stała się przede wszystkim celowość systemu punktacji.

Czytaj dalejEwaluacja – wczoraj narzędzie władzy i korupcji, a dziś?

Burza w szklance wody w proszku, czyli umiędzynarodowienie

Podobnie, jak w poprzednim roku, tak i obecnie pewne wzmożenie wywołało opublikowanie wskaźników bibliometrycznych dla członków Rady Doskonałości Naukowej w dziedzinie nauk społecznych. Opublikowany przez Jana Hauke artykuł w Forum Akademickim zawiera tabelę z liczba cytowań i wskaźnikiem H poszczególnych członków RDN na podstawie bazy Scopus oraz kończy się konkluzją:

Poniższe zestawienie pokazuje duże zróżnicowanie w międzynarodowej działalności publikacyjnej członków Rady, reprezentujących odmienne dyscypliny w dziedzinie nauk społecznych. Zastanawiające jest to, że w tak ważnej dla rozwoju nauki dyscyplinie jak pedagogika wybrano dwóch członków, którzy nie istnieją dla międzynarodowej nauki. Obserwacja ta nie odnosi się w żadnym stopniu do działalności naukowej i organizacyjnej tych profesorów i nie podważa ich uznania w lokalnym – polskim środowisku naukowym.

Swój krytyczny pogląd na temat sposobu i sensu wyborów do RDN przedstawiłem na tym blogu w czasie ich trwania. Jednak Autor cytowanej frazy postawił tezę, której waga przekracza w gruncie rzeczy ograniczonej wagi problem skutków wyborów członków RDN. Postawiona przez niego teza, iż na podstawie bazy Scopus można wyciągać szersze wnioski wartościujące aktywność naukową badaczy z zakresu konkretnej dziedziny jest przecież wspólny w wielu dyskusjach dotyczących kondycji nauki, w tym w Polsce. A do takiej praktyki mam zasadnicze zastrzeżenie. Bo wyniki przedstawione na podstawie danych zaczerpniętych z tej bazy pokazują, w jakim zakresie publikacje badacza X zawarte w czasopismach z bazy Scopus wywarły wpływ na publikacje innych autorów ujęte w bazie Scopus. Zatem wszelkie analizy mają sens tylko wówczas, jeśli dana społeczność najważniejsze – pod jakimś względem, który warto także przybliżyć – publikacje umieszcza wyłącznie lub co najmniej przede wszystkim w czasopismach indeksowanych w bazie Scopus.

A jeśli tak nie jest? Wówczas wszystkie wyliczenia obrazują tylko tyle – jaki jest wpływ publikacji badacza X ujętych w bazie Scopus na publikacje w bazie Scopus. Dalsze wnioskowanie na tej podstawie nie wydaje się zasadne.

Czytaj dalejBurza w szklance wody w proszku, czyli umiędzynarodowienie

Kogo to obchodzi?

Autor w biblioetce CUL, North Front, piętro 5

W ostatnich dniach ukazały się dwie wypowiedzi dotyczące stanu i przyszłości polskiego środowiska naukowego. Jedna autorstwa prof. Łukasza Komsty (dziedzina nauk farmaceutycznych) z Lubelskiego Uniwersytetu Medycznego, druga prof. Jana Woleńskiego (filozofia, logika) z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Autorów dzieli wiek, specjalizacja naukowa, do pewnego stopnia miejsce pracy, ale łączy ogólny wydźwięk diagnozy: jest źle. To zrozumiałe, bo gdyby było dobrze, to i po co się wypowiadać? Ważniejsze są przecież szczegóły tych diagnoz i pytanie, czy przypadkiem sami nie jesteśmy ich problemem?

Czytaj dalejKogo to obchodzi?

Język i możliwości publikacyjne

Krasnal Profesorek przy Uniwersytecie Wrocławskim

Interesującą analizę zależności między ojczystym językiem uczelni a wydajnością publikacyjną zaprezentowali Yihui Cao z University of Westminster, Robin Sickles z Rice University, Texas, Thomas Triebs z Loughborough University oraz Justin Tumlinson from the University of Exeter. Według ich obliczeń istnieje bezpośrednia zależność między oddaleniem języka ojczystego uczelni od angielskiego a procentowym udziałem publikacji zatrudnionych badaczy w czasopismach o największym IF. Stąd uczelnie w Holandii, Niemczech i Szwecji mają mieć większy udział odpowiednich publikacji niż te funkcjonujące we Francji czy Japonii. Tę samą uwagę można przenieść oczywiście na sytuację w Polsce. Tę nierówność część rządów i uczelni stara się zmniejszyć poprzez zwiększenie nacisku na studia prowadzone w języku angielskim. Prowadzi to jednak do zmniejszenia zainteresowania studiami – i badaniami – w języku ojczystym, co negatywnie odbija się na możliwości zaspokojenia potrzeb miejscowych rynków pracy. W związku z tym w Chinach rozpoczęto ograniczanie naborów na studia anglojęzyczne ze względu na brak wyspecjalizowanych pracowników posługujących się miejscowa terminologią.

Czytaj dalejJęzyk i możliwości publikacyjne