Jeden wyrok, a sprawa idzie o wolność

Czwartego lutego bieżącego roku Naczelny Sąd Administracyjny ogłosił wyrok, zgodnie z którem Przemysław Czarnek działając jako minister edukacji narodowej bezprawnie wygasił mój mandat rektora Uniwersytetu Wrocławskiego. Bezprawne było uznanie realizacji projektów badawczych i pobieranie z tego tytułu wynagrodzenia jako 'dodatkowego zatrudnienia’ w momencie podstawowego zatrudnienia na stanowisku profesora. Wyrok kończy postępowanie prowadzone na mój wniosek od kwietnia 2022 r.

Wielokrotnie deklarowałem, że na tym blogu nie chcę poruszać moich spraw prywatnych. I tak jest też dziś, bowiem zarówno ta sprawa, jak i wyrok i reakcja na niego nie są wyłącznie istotne dla mnie. Przeciwnie, uważam, że dla środowiska akademickiego jest to jeden z najważniejszych wyroków sądowych jakie w sprawach dotyczących szkolnictwa wyższego i nauki zapadły w ostatnich latach. Zacznijmy od powodów optymistycznych:

  1. wyrok przynosi nadzieję tym wszystkim, którzy starają się o podniesienie jakości funkcjonowania akademii i obronę wartości akademickich, także wówczas, gdy jest to źle widziane przez otoczenie. Mimo wszelkich nacisków, hejtu i braku zrozumienia można ostatecznie liczyć na uznanie słuszności naszych racji. Płaci się za to wysoką cenę, ale istnieje nadzieja na dowiedzenie słuszności trwania przy wartościach;
  2. NSA podążając za wykładnią rzecznika Praw Obywatelskich wyraźnie ustawił hierarchię wartości w życiu akademickim: najpierw badania naukowe i dydaktyka akademicka, które są prymarnym obowiązkiem profesora, świadczone na rzecz zatrudniającej go jednostki niezależnie od ich formy, potem obowiązki administracyjne. Warto tę wiadomość uwewnętrznić – w środowisku akademickim liczyć się powinny przede wszystkim badania i dydaktyka, funkcje administracyjne są istotne, ale pochodne wobec tych zobowiązań.

Tyle optymizmu. Dalsze wnioski są… różne.

Czytaj dalejJeden wyrok, a sprawa idzie o wolność

Niech fus fusem zostanie. Kluczowe korzyści z porzucenia programu Lewicy

Autor i pies na Ślęży

Nie jestem zwolennikiem wróżenia z fusów. Choć to zajęcie o pradawnym rodowodzie, to zbyt przypomina wypowiedzi polityków, bym traktował ją nadmiernie poważnie. Jeśli więc zabieram głos w sprawie nowego składu kierownictwa MNiSW to dlatego, że fusy są wyjątkowo trujące i bardzo bym chciał, by pozostały tylko fusami. By nie daj Boże lub – stosownie do sytuacji- nie dajcie Marksie/Engelsie, żeby zaczęto na nich warzyć nam chudą polewkę.

Czytaj dalejNiech fus fusem zostanie. Kluczowe korzyści z porzucenia programu Lewicy

Jakość badań i przyrost subwencji 2019-2024. Brak korelacji

Trochę kontynuując wątek poprzedniego wpisu, to jest o (bez)użyteczności ewaluacji jakości badań naukowych, postanowiłem sprawdzić, czy realizuje ona jeden z podstawowych celów komunikowanych w czasie reform Jarosława Gowina: projakościowy system finansowania uczelni. Bo z całej gamy potencjalnych korzyści z wysokich not poszczególnych wydziałów (wówczas) lub dyscyplin (obecnie) tylko to się ostało.

Podstawą finansowania uczelni jest subwencja ministerialna, ogół środków na utrzymanie uczelni zarówno pod względem  działalności dydaktycznej, jak i naukowej. Do tego dochodzą oczywiście środki z programów różnego typu, ale one mają charakter zmienny, zależny od pomysłowości i umiejętności konkretnych osób i zespołów. Uczelnię finansuje subwencja wyliczana przez MNiSW z pomocą niezwykle skomplikowanego algorytmu. Premiuje on wskaźnik jakości badań osiągany przez dyscypliny, liczbę zatrudnionych na jak najwyższych stanowiskach pracowników oraz liczbę studentów, o ile nie przekracza ona umownych wskaźników przypadających na jednego wykładowcę studentów. O sensowności tych wskaźników nie będę się tu wypowiadał, wrócę do tego na końcu wpisu. Gdyby ten sposób podziału faktycznie promował jakość badań naukowych, to najlepsze naukowo polskie uczelnie powinny osiągać najwyższy wskaźnik przyrostu subwencji. Czy tak jest?

Czytaj dalejJakość badań i przyrost subwencji 2019-2024. Brak korelacji

I po co znów o ewaluacji?

Pies Basia jako renifer

Prawdopodobnie jutro dowiemy się, kto zostanie następcą ministra Dariusza Wieczorka. Mam nadzieję, że będzie miał ambitniejsze cele niż jej/jego poprzednik i zechce spojrzeć dalej w przyszłość. Jest bowiem coś smutnego w tym, że kolejni ministrowie skrobiąc tu i tam system nie są w stanie przepchnąć tej najprostszej idei – że nauka dla Europy jest jedynym źródłem nadziei na zachowanie pokoju i względnego dobrobytu kontynentu. Że odrzucenie racjonalnej refleksji jako wspólnego wszystkim języka oznacza przekreślenie szans na jakiekolwiek działanie ponad granicami narodowych egoizmów i kulturowego braku zrozumienia. Oczywiście, my też się do tego przyczyniamy swoją arogancją i egotyzmem (dla mnie nowym symbolem będzie kupno Lexusa za lekko około 0,7 mlna dla jednego z rektorów niewielkiej, publicznej szkoły technicznej i dumne pojawienie się nim na otwarciu polskiej prezydencji w UE). Ale jednak od polityków wymagałbym czegoś więcej.

Czytaj dalejI po co znów o ewaluacji?

Nie ma prezentów, jest nadzieja

Nie cieszy mnie dymisja Ministra Wieczorka. Odejście w wyniku ataku mediów bez rozstrzygnięcia zasadności oskarżeń – to zły sygnał. Lepiej byłoby, gdyby Minister odszedł stwierdzając, że w trudnej sytuacji nauki polskiej potrzeba nowych perspektyw. Wizji wskazywanej przez zarządzającego i wsparcia praktyków znających sektor. Mam nadzieję, że kolejny minister(ka) będzie miał(a) jasną wizję, czemu ma służyć nasz sektor i w tym kierunku jej zastępcy będą kierować jego zarządzaniem. Każda inna opcja, zwłaszcza gra na polityczne przeczekanie, pogłębi kryzys kultury pracy na uczelniach, w PAN i instytutach badawczych. Mam też nadzieję, że nowy zarząd opanuje projekty i procesy zachodzące pod nadzorem urzędników Ministerstwa. Bo w trakcie ostatniego roku można było mieć w tym zakresie wątpliwości. Mam nadzieję, że uda się też uzgodnić ze wszystkimi graczami politycznymi długofalowy plan dla nauki w Polsce, który pomoże przygotować obywateli na kryzysy, które nadchodzą, ale też rozwijać potencjał, który mamy. To takie moje życzenia/nadzieje świąteczno-noworoczne.

Zaledwie trzy  miesiące temu przygotowałem dla 'Odry’ kilka słów 'O przyszłości nauki w Polsce’ (’Odra. Miesięcznik’, 64 (2024), nr 10/październik, s. 18-24). Nie ma w nim fajerwerków. Jest prośba o racjonalne powiązanie naszego sektora z tymi, którzy go finansują, by zapewnić mieszkańcom stabilną, dobrą przyszłość. Tylko tyle. I trzymam kciuki, żeby choć część z tego ktoś zechciał zrealizować…

Nauka ma rozwijać nowatorskie gałęzie przemysłu i zapewniać stabilną przewagę konkurencyjną finansującym ją społeczeństwom. Uczelnie mają być awangardą nowych technologii, a ich wychowankowie wprowadzać transformację ekonomiczną i społeczną w swoim otoczeniu. Wreszcie, uczelnie mają być miejscem inspiracji, z którego czerpać będą wszyscy zainteresowani współuczestnictwem w liberalnej demokracji.

Czytaj dalejNie ma prezentów, jest nadzieja

Konformizm i lęk

Z ogromną przyjemnością przeczytałem wymianę listów między Ursulą Le Guin a Stanisławem Lemem. Większość z nich pochodzi z lat 1973-1977, kilka z lat 80. Skupiają się na funkcjonowaniu Lema i Le Guin w środowisku amerykańskich literatów, ale zawierają także żywy obraz funkcjonowania Lema w polskim środowisku. Ponadto zaś przekazują wiele intrygujących uwag dotyczących pojmowania przez oboje tego, co jest naturą dobrej literatury, zwłaszcza literatury SF. Wokół tych wątków toczy się dyskusja dotyczącego problemu: czym jest etyka życie intelektualisty w świecie kapitalistycznym i w społeczeństwie totalitarnym? Nie zamierzam streszczać książki, bo nie jest to tematem tego bloga. Ale kilka wątków jest ważnych dla nas. Oboje podkreślają, że większość utworów publikowanych pod szyldem SF w krajach demokratycznych nie ma wartości literackiej. To 'szmira’. Wydawcy nie interesują się jej faktyczną wartością, a jedynie tym, czy uda się sprzedać produkt. Widzą, że ci, którzy proponują opowieści trudniejsze, ambitniejsze, są odrzucani przez swoje środowisko literackie. To skupione jest bowiem przede wszystkim na zrealizowaniu sukcesu finansowego. I alergicznie reaguje na wszelkie słowa krytyki wobec siebie.

Czytaj dalejKonformizm i lęk

Jak trwa korupcja polityczna naszej akademii

Obraz z galerii Muru Berlińskiego

Minister Dariusz Wieczorek przedstawił premierowi Donaldowi Tuskowi propozycję podziału 1,5 mld PLN środków pochodzących z zadłużenia budżetu Polski pomiędzy uczelnie wyższe. Premier – chyba bez głębszej refleksji – plan podziału zatwierdził. W rezultacie 71 ze 101 publicznych uczelni wyższych dostała kilka-kilkanaście milionów PLN w obligacjach skarbowych na realizację zgłoszonych (kiedy?) inwestycji. Pozostałe uczelnie nie otrzymały wsparcia, ponieważ miały otrzymywać je w czasach rządów PiS w sposób nieproporcjonalny do większości jednostek. Dlatego zostały przez Ministerstwo nazwane 'pieszczochami ministra Czarnka’. I powiedzmy sobie szczerze – taka zasada sprawiedliwości społecznej budzi nawet pewną sympatię. Skoro władza niesprawiedliwie faworyzowała kogoś, to dobrze, że teraz ponosi on tego konsekwencję.

Czytaj dalejJak trwa korupcja polityczna naszej akademii

Ceterum censeo… do bani z ewaluacją!

Trochę mi zajęła adaptacja do polskich warunków, ale już wracam. Nie mam nawet wielkich wyrzutów sumienia, bo Ministerstwo po krótkiej burzy 'gdulowej’ podjęło działania stabilizujące pozycję władz. W związku z czym główni aktorzy w naszym środowisku są głaskani, główni awanturnicy chowani, realizowane jest naczelne hasło polskiego świata akademickiego – porządek panuje w Warszawie. W tym ciepełku wzajemnej adoracji jedynym intrygującym elementem pozostaje projekt rozporządzenia określającego sposób konstruowania ministerialnych list wydawnictw i czasopism. Zgodnie z nim powinny zostać skonstruowane nowe listy, obowiązujące w 2025 r. O wielu wątpliwościach wobec projektu i jego słabościach pisał na swoim blogu Piotr Stec.

Czytaj dalejCeterum censeo… do bani z ewaluacją!

Dwa wywiady, jedna taśma czyli stare nowe buty ministrów

Cambridge nocą. Autor - P.W.

Zrobiłem to dla Was i bardzo proszę o docenienie: przeczytałem wywiad z Ministrem, zakamuflowany, PR-owy wywiad z Wiceministrem oraz artykuł na portalu wPolityce. To są czynności niebezpieczne dla zdrowia, ale czego się nie robi dla Czytelników! Wciąż na obczyźnie, spoglądając okiem korespondenta przedstawię zatem z grubsza słowa wielkich mężów, ale nie uchylę się też od własnego komentarza.

W tygodniku Polityka obszerny wywiad z Ministrem Wieczorkiem. Spora część to te same tematy (NCBR, Łuksiewicz, PAN, IDEAS) z tymi samymi odpowiedziami. Pan Minister, co doceniam, tylko raz odwołał się do zgodności z procedurami. Tradycyjnie pominął wszystkie niewygodne fakty, redaktor tradycyjnie nie zadał niewygodnych pytań. Ministrowi, jak już się przyzwyczailiśmy, zadowolonemu z siebie, przyświeca myśl, iż

Myślę, że od 2024 r. [nauka w Polsce – P.W.] wręcz wydobywa się z głębokiego zanurzenia, w którym była za czasów PiS.

Tę myśl oparł o fakt, że nakłady w 2024 r. na naukę wzrosły o 29%. I jest to fakt, choć poza podwyżkami dla pracowników nie za bardzo ten fakt odczuliśmy. Z prostej przyczyny – ten wzrost po prostu pokrył koszty inflacji, która systematycznie zjadała pozbawione waloryzacji środki na naukę. Tradycyjnie Minister mówił o 8% wzrostu na naukę w 2025 r. choć chyba nikt poza nim tych 8% nie jest w stanie się doliczyć w projekcie budżetu. A w tym, co widać – około 5% – sporo miejsca zajmują planowane podwyżki wynagrodzeń oraz nieproporcjonalny wzrost na programy wewnętrzne Ministerstwa. Jednym słowem – jest jak było, ministrowie zawsze zadowoleni.

Odkładając na bok kwestie finansowe – w jaki sposób zdaniem Ministra nauka się wydobywa z zapaści? Nie mam pojęcia, bo Minister nie zechciał przekazać innego argumentu za tą tezą poza finansami. Natomiast tradycyjnie oskarżył pracowników sektora – ale nie Ministerstwa! – o niezaradność w czasach PiS, gdy należało walczyć o środki w KPO.

To trzeba uczciwie powiedzieć tym wszystkim krytykom, którzy mówią, że budżet jest za mały. Pytanie, gdzie oni byli wtedy, kiedy po covidzie były tworzone krajowe plany odbudowy? Mam żal o to, że właśnie wtedy środowisko milczało. W efekcie mamy katastrofę.

Pan Minister widocznie nie wie, ale ja wiem, to powiem. Panie Ministrze, nikt się nas nie pytał. Rektorzy zostali zwołani na spotkanie w sprawie 'środków z KPO’ na którym pan minister Wojciech Murdzek powiedział – w KPO będą środki na Łukasiewicza i uczelnie medyczne. Nie będzie żadnych środków dla uczelni, bo macie nową infrastrukturę i nie macie potrzeb. Owszem, dyskusję podejmowaliśmy w trakcie spotkania i w trakcie innych okazji, ale – pan Minister nie wie, więc powiem – nikt nas nie słuchał. Warto rozmawiać, panie Ministrze, z tymi, co pamiętają.

Ujęło mnie zapewnienie Ministra, że będzie się starał wspierać zabieganie przez uczelnie o środki w programach europejskich. Mianowicie powstanie w Brukseli silne przedstawicielstwo (pani pełnomocnik?), poza tym polscy uczeni powinni obejmować stanowiska w strukturach europejskich, wreszcie będzie się zabiegać o środki na naukę w ramach rozwoju regionów. Osobiście wolałbym, żeby piszący projekty aplikacji i przygotowujący się do konkursów mieli większe wsparcie konkretnych, wyspecjalizowanych jednostek in situ zachęcające do podjęcia trudu aplikowania o środki europejskie. Naprawdę, kolejne stanowiska w Brukseli dla ludzi ministerstwa to nie jest to, o czym marzymy. A wsparcie dla regionów – panie Ministrze, których regionów? Coraz mniej będzie je dostawać, bo coraz więcej przestaje być regionami poniżej średniej rozwoju regionów europejskich. To kolejne mamienie gruszkami nie z tej wierzby.

Na co kładzie nacisk pan Minister w rozwoju naszej nauki? Na lepsze wykorzystanie infrastruktury, która w 50% jest niewykorzystywana. No, to lubię – mocne słowa, twarde analizy za tym stojące, wyliczenia i dane. Na pewno. Bo przecież pan Minister nie palnąłby ot tak, bo mu urzędnicy argument podpowiedzieli? Poza tym – tu muszę przyznać, szacun za optymizm –

Druga rzecz to oczywiście te obszary, nad którymi pracuje cały świat: klimat, biotechnologia, sztuczna inteligencja. W nich jesteśmy mocni.

Rispekt na dzielni pan Minister za tę moc ma. Aha, no i łączenie uczelni. Też o tym pisałem, nic się nie zmieniło. Ręce dalej opadają. Ale tu co słowo, to złoto. Co Sz.P. Czytelnikom przypomina taki bon mot:

Mam jedną prostą zasadę i apel do nas wszystkich: niech każdy się zajmuje tym, na czym się zna. Naukowcy niech zajmują się nauką, natomiast zarządzanie i biznes zostawią dyrektorowi NCBR i ministrowi, który go nadzoruje.

Studenci na studia, pisarze do piór! Zostawcie Partii to, na czym się zna! Tylko właśnie, panie Ministrze, to na czym się zna… No bo pada pytanie o dalsze procedowanie odwołania od decyzji ewaluacyjnej IFiS PAN, pomimo wygrania przez Instytut w Sądzie Najwyższym (sic!) czego Ministerstwo uznać nie chce, a pan Minister mówi

Ewaluacja IFiS PAN została przeprowadzona prawidłowo przez KEN. Gdybyśmy nie złożyli skargi kasacyjnej, powstałby precedens, który zagrażałby prawomocności procesów ewaluacji.

Bo wie Pan, Panie Ministrze, KEN jedynie przekazywał propozycje ministrowi, na podstawie danych pozyskanych z systemu. Ale decyzję podejmował poprzednik Pana Ministra, niewiele znów się przejmując zaleceniami KEN, do czego miał prawo po wprowadzeniu odpowiednich zmian w przepisach. Ale co ja tam wiem, przecież jako profesur mam profesorzyć, a nie się mądrować.

No dobrze, a co tam pan Minister Gdula? Tekst w Wyborczej wnikliwy, śledzi jego działalność polityczną, zaplecze rodzinne, frakcyjne tajemnice polskiej lewicy, materialne fundamenty i sekciarskie spory polskiej lewicy, wskazując na poświęcenie służbie Rzeczpospolitej jako obowiązek dzieci z uprzywilejowanych domów. Choć pan Minister uważa, że jako syn PRL-owskiego wiceministra nie był uprzywilejowany, bo on jeździł tylko Polonezem z ojcem, a mógł drugim autem, Fiatem Mirafiori. W sumie to jednak niesmaczne czepianie się przeszłości. Spójrzmy na teraźniejszość. Znów, pomijam wszystkie znane tematy – te same pytania, te same argumenty, ten sam poziom (nie krytykuję!) zadającego pytania dziennikarza. Nie wdam się też w dyskusję z intrygującym stwierdzeniem, że minister Gdula będzie trwał na stanowisku, bo nie ma nikogo innego, kto mógłby go zastąpić. No chyba, że wybitna ekspertka Lewicy, która w zeszłym roku zrobiła doktorat. Niech tam, skoro Warszawa tak to widzi? Niech tam.

Ale ten tekst Ministra mnie zadziwił. Przecież pan Minister był gruntownym krytykiem, bezkompromisowym wrogiem reform ministra Gowina. I nagle bomba:

– Jeśli chodzi o reformę Gowina, to nie chcemy kolejny raz w krótkim czasie rewolucjonizować systemu organizowania nauki w Polsce. Dokończmy trwający obecnie okres ewaluacji na starych zasadach. Jednocześnie już pracujemy nad zmianami i je konsultujemy. Słyszymy od naukowców, że mimo wszystko nie chcieliby znowu uczyć się nowych zasad, nie ma społecznego oczekiwania na wywracanie wszystkiego do góry nogami. Na pewno trzeba się przyjrzeć zasadom punktacji i wprowadzić pewne korekty. Już zleciliśmy Ośrodkowi Przetwarzania Informacji, czyli instytutowi badawczemu ministerstwa, opracowanie symulacji, w której nieco inaczej rozkładamy akcenty w przydzielaniu punktów – deklaruje wiceminister.

Inaczej mówiąc – bez złudzeń, będzie, jak było, ale my wam tak pozmieniamy punktację i sposób liczenia punkcików, że będziecie jeszcze bardziej zadowoleni. Bo punkty, jak powszechnie wiadomo, to największy problem nauki polskiej. Amen.

No i na koniec, wisienka na torcie, czyli taśmy Ministra Wieczorka. Nie dlatego, że są wstrząsające, ale dlatego, że podsumowują dzisiejszy stan zarządzania naszym sektorem. Pan Minister 19 lutego 2024 r. przyjechał do Wyższej Szkoły Zawodowej w Grudziądzu by odwołać powołanego rzutem na taśmę przez ministra Czarnka w październiku 2023 r. pierwszego rektora. Podobno za odwołaniem stoją argumenty merytoryczne – rektor miał nie wykazać się kompetencjami w zarządzaniu uczelnią. Po trzech miesiącach od jej powstania niewiele zdziałał. Czy mógł więcej w toku trzech miesięcy? No cóż, nie oceniam. Bo ciekawsza jest treść, a w zasadzie ton i sposób prowadzenia rozmowy nagranej przez jednego z uczestników. Minister chce zmusić, żeby pierwszy rektor uczelni – prof. Kopka – złożył już, w tym momencie, na jego ręce oficjalną rezygnację. Nie zgadza się, by została ona złożona przez ePUAP w dniu następnym. No i cytaty za wPolityce:

W końcu Wieczorek postawił sprawę wprost.

To jest igranie z ogniem. Jeżeli coś się stanie jutro takiego, że generalnie pan tej rezygnacji nie składa, to my będziemy musieli inaczej podejść do tej szkoły. No tak, jeżeli panu zależy, żeby ta szkoła była…

— powiedział Wieczorek, w zasadzie zawierając w tym groźbę.

Tej uczelni nie będzie. To trzeba jasno powiedzieć. Tej uczelni po prostu nie będzie, bo jej nie będzie

— dodał jeden z dyrektorów ministerstwa.

No nie będzie

— potwierdził minister nauki.

A co miałoby się stać, jeśli jednak prof. Kopka złoży rezygnację natychmiast?

Jeżeli zgodnie z porozumieniem z Państwem nastąpi, nastąpi to, co miało nastąpić, to będziemy w tym momencie działać na rzecz tego, żeby uczelnia się utrzymała, rozwijała, być może poszerzała swoją ofertę w zakresie kształcenia. Wiem, że jakaś nieruchomość była przekazana chyba uczelni

— wyjaśnił jeden z dyrektorów resortu.

Zdaniem redaktorów portalu wPolityce, który przedstawił to nagranie, jest zawarty tu szantaż. Nie wiem, czy to nie za duże słowo. Ale przede wszystkim jest tu brak kompetencji i nadużywanie władzy. Jeśli w ten sposób traktuje się rektora, ale przecież mógłby to być każdy inny urzędnik – a niechby i z najgorszej partii, nawet z Młodzieży Wszechpolskiej – to jest to bezwzględna presja wykorzystująca przewagę stanowiska i zakładaną troskę rektora o przyszłość uczelni, studentów i pracowników. Nie pada tu żaden argument merytoryczny. I ani Minister, ani jego dyrektor nie widzą w tym niczego złego. Ba, na spotkaniu był obecny również prezydent miasta – i też niczego złego w tym nie widział.

Ale jest to też działanie dodatkowo przerażające – pan Minister nie odwołuje się do żadnych przewidzianych prawem działań, żadnych wyników kontroli i konsekwencji z nich wynikających. Można więc rozumieć, że jeśli rektor popełnił jakieś przestępstwo, to zostanie ono zapomniane, gdy złoży sam odwołanie? A gdy nie złoży, to będzie jakieś postępowanie? No bo jeśli w czymś zawinił, to chyba jednak powinno się poczekać do wyników postępowania i wyjaśnień rektora? A może w ogóle w tym momencie nie ma innych zarzutów, jak przynależność towarzysko-partyjna? Tak czy siak, pan rektor odwołanie złożył.

Każda opcja w tej układance jest dla mnie, wyborcy od zawsze wspierającego partie liberalne i odwołujące się do porządku prawa, przerażająca. A najbardziej chyba przeraża cisza wokół tej sprawy. Akademia potrafi krzyczeć o pieniądze, nie potrafi, gdy łamane są prawa jej członków. Ja to wiem.

Dlatego uważam, że po takich działaniach, jeśli potwierdzi się wiarygodność taśm, niezależnie od kontekstu, pan Minister powinien podać się do dymisji. Bo wszedł w buty poprzednika i całkiem wygodnie mu w nich chodzić.

Telewidz vs Teleminister

Pobyt zagranicą sprawia, że obserwując działanie nauki i szkolnictwa wyższego w Polsce mam poczucie bycia widzem w czasie meczu polskiej reprezentacji w piłkę nożną. Niby wiem, że będzie jak zawsze, ale wskrzeszam w sobie optymizm i oglądam. W trakcie dostaję palpitacji serca, a na koniec macham ręką i w pracy staram się zapomnieć o smutkach. Odpycham myśl o kolejnym wpisie na blogu, bo to nic nie zmienia. Reprezentacja gra, jak grała, trener od poprzedniego różni się tym, że częściej się uśmiecha. Więc po co tracić swój czas, którego coraz mniej?

No i coś mnie podkusiło, żeby obejrzeć wywiad z naszym Ministrem w telewizji publicznej. Szczerze mówiąc nie żałuję o tyle, że faktycznie miło było oglądać dobrze przygotowanego dziennikarza, który starał się z rozmówcy wydobyć konkret. Oczywiście poległ i ostatecznie nie nalegał zbyt mocno, ale się starał! Natomiast słuchanie pana Ministra…

Czytaj dalejTelewidz vs Teleminister