Rankingi – nauki czy horyzontów polityków?

Od ogłoszenia wyników kolejnej edycji tzw. rankingu szanghajskiego (Academic Ranking of World Universities – ARWU) minęła już chwila. Jak co roku, rytualnie jedni ogłosili sukces – bo jednak kilka naszych uczelni mieści się w ogóle w rankingu, a inni klęskę – bo jedna uczelnia odpadła, a reszta przy niewielkich ruchach tkwi tam, gdzie los (dlaczego nie ludzie, o tym za chwilę) wyznaczył im miejsce. Najciekawszy komentarz przedstawił jednak nie naukowiec lub urzędnik ministerialny, lecz nauczyciel i felietonista, Dariusz Chętkowski w 'Polityce’. Można się nie zgadzać – tak jak ja – z jego kasandrycznymi przepowiedniami, ale uważam, że trafił w sedno sensu tego rankingu: on określa edukacyjną przyszłość naszego szkolnictwa wyższego. O ile się ono nie zmieni.

Przypomnijmy, że ranking ARWU ustala rangi uczelni poprzez zestawienie dwóch najważniejszych czynników: renomy mierzonej wywodzącymi się z nich i zatrudnionymi laureatami najważniejszych nagród naukowych na świecie, a także udziałem w elitarnych nurtach światowego dyskursu naukowego z zakresu science. Fakt, że zazwyczaj w rankingach oceniane osobno dyscypliny naukowe (subjects) wypadają lepiej, niż uczelnie, wynika z prostej różnicy – w przypadku rankingów by subject renoma nie odgrywa wielkiej, lub w ogóle nie odgrywa roli. I w rezultacie można stwierdzić, że polscy naukowcy w zakresie science radzą sobie lepiej w dyskursie naukowym, niż ich uczelnie w przestrzeni prestiżu. No cóż, los i natura polskich rządów nie dały szans na zatrudnienie laureatów nagród, a warunki pracy same stwarzają szklane sufity także tym, którzy może w innych okolicznościach po emigracji do wiodących ośrodków zostaliby laureatami Nobla czy Medalu Fieldsa?

Czytaj dalejRankingi – nauki czy horyzontów polityków?

Polityka historyczna raz jeszcze? Apage!

British Museum, popiersie Peryklesa

Skąd bierze się przekonanie niektórych polityków i dziennikarzy, że tzw. 'polityka historyczna’ jest niezbędnym elementem funkcjonowania państwa, zbawienna dla społeczeństwa dziś i w przyszłości? Inicjatywie wicepremiera i ministra obrony narodowej, prezesa PSL Kosiniaka-Kamysza wprowadzenia uchwałą sejmu 'wychowania patriotycznego’ oraz powołania Instytutu Witosa, który będzie badał tradycje ruchu ludowego w Polsce towarzyszyły artykuły Rafała Kalukina w Polityce, w bardziej zaowalowany sposób wskazuje na tendencję powrotu do tej polityki Estera Flieger w Rzeczpospolitej. Pomysły PSL sa mocno chybione chociażby dlatego, że zarówno wychowanie patriotyczne, a w nim wycieczki do miejsc pamięci, jak Instytut Wincentego Witosa funkcjonują w Polsce od lat. Ciekawsze są sugestie redaktora Kalukina, który wskazuje na konieczność wypełnienia 'próżni po PiS’ w zakresie 'ofensywy symbolicznej’, chwaląc przy okazji zachowanie pod kierownictwem Adama Leszczyńskiego Instytutu Dmowskiego (dziś Instytut Narutowicza). Intrygujące jest zdanie

Środowisko historyków raczej jednak doceniło decyzję Sienkiewicza, który powierzył instytut jednemu ze zdolniejszych badaczy średniego pokolenia.

Trudno powiedzieć, z kim konsultował Pan Redaktor ten sąd. Ważne jest jednak przesłanie – polityka pamięci jest ważnym elementem funkcjonowania państwa,

Brak polityki historycznej to również jeden ze sposobów jej uprawiania, tyle że wyjątkowo szkodliwy. Coś na miarę prywatyzacji podstawowej opieki medycznej bądź powszechnej edukacji.

No i kluczowe, retoryczne, a jednocześnie jakże niebezpieczne zdania:

Po doświadczeniu rządów PiS nie ulega już wątpliwości, że historia to zbyt poważna dziedzina, żeby zostawić ją tylko historykom. Bo najwięcej narzędzi symbolicznych – wszystkie te rocznice, pomniki, muzea – trzyma w ręku państwo. I jakkolwiek powinno korzystać z nich z umiarem, to zarazem w sposób przemyślany, z głową na karku. Czas przypomnieć sobie o polityce pamięci.

Czytaj dalejPolityka historyczna raz jeszcze? Apage!

30 lat zmian

Autor i pies na Ślęży

Dziś, wyjątkowo kilka słów zupełnie subiektywnych, nawet prywatnych. Bo minąwszy 50 rok życia, lekko zmęczony pytaniami o plany na kolejne 50 lat (ani dnia krócej) zacząłem się zastanawiać, co zmieniło się w ciągu ponad 30 lat mojego związku z życiem akademickim? Przeszedłem w nim chyba wszystkie możliwe szczeble: student, krótko – 2 lata – doktorant, później wykładowca akademicki, 14 lat pełniący funkcje zarządcze, od wicedyrektora instytutu do rektora uczelni. Jestem wciąż za młody, by być 'leśnym dziadkiem’ nostalgicznie wspominającym stare, dobre czasy i narzekającym na coraz gorszych studentów. Ale widziałem wystarczająco, by ogarnąć pokoleniową zmianę w naszym środowisku.

Czytaj dalej30 lat zmian

Nie schodźmy do poziomu runa!

No i obiecywałem sobie nie skomentować słów wiceministra Gduli, ale gryzły mnie one strasznie. Nie ze względu na autora, choć jego funkcję i owszem, tylko fakt, że wyrażają przecież zdanie pewnej grupy – chyba dość licznej – naszych koleżanek i kolegów. W trakcie posiedzenia parlamentarnej komisji ds nauki mówił posłom, że na naukę nie można patrzeć jak na sport

gdzie są wyraźnie zdefiniowane reguły i gdzie chodzi o to, by wypaść jak najlepiej: w szybkości biegu, udźwigu, podrzucie.

W zamian uważa, że

Na system nauki powinniśmy patrzeć raczej  jak na las, który może mieć różne funkcje: można na niego patrzeć jako na miejsce produkcji desek – ale takie patrzenie zaowocuje monokulturą. Ale można też patrzeć na niego jako na miejsce wypoczynku, miejsce zbierania runa leśnego, ostoi bioróżnorodności czy edukacji.

I aby tę różnorodność promować wiceminister zapowiedział

zmniejszenie nacisku na uczelnie i na pracowników, jeśli chodzi o publikacje i osiągnięcia

Czytaj dalejNie schodźmy do poziomu runa!

Działania pozorowane, zacieśnianie kontroli – nowe inicjatywy MNiSW

Pies Basia z rogami świątecznego renifera

Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego ogłosiło projekty trzech ważnych ustaw – o likwidacji Akademii Kopernikańskiej, o reformie PAN i o Narodowym Centrum Badań i Rozwoju. Każda z nich jest istotna, ale też związana z ogromną liczbą kontekstów, których skromny profesor z prowincji może nie dostrzegać, może też nie rozumieć. Stąd poniższe uwagi są tylko wyrazami pewnego zdziwienia, w żaden sposób nie godząc w powagę urzędów i godność urzędniczą.

1. Likwidacja Akademii Kopernikańskiej.

Chciałoby się powiedzieć – wreszcie! Akademia Kopernikańska to jeden z najbardziej śmiałych i bezczelnych zamachów na zdrowy rozsądek i pieniądz publiczny zrealizowanych przez ministra Przemysława Czarnka. Nie można jednak zapomnieć, że powstanie Akademii dokonało się w ścisłej współpracy z Prezydentem RP Andrzejem Dudą. Ma to swoje istotne znaczenie dla oceny przedkładanego projektu likwidacji tego kuriozalnego tworu. No bo przecież, jeśli mamy do czynienia z bytem, którego umocowanie w naszym systemie prawnym jest zabezpieczone ustawowo, ze wsparciem Prezydenta, to należy spodziewać się, że podjęcie się jego likwidacji będzie finezyjne i przemyślane. Tymczasem wiele można powiedzieć o projekcie ustawy likwidującej Akademię Kopernikańską, ale z pewnością nie to, że jest finezyjna.

Czytaj dalejDziałania pozorowane, zacieśnianie kontroli – nowe inicjatywy MNiSW

Polska nauka dla Polaków – bis. Duch Ministra Czarnka powraca

Gdula i Czarnek

No dobrze, obiecywałem sobie, że przed wyjazdem na wakacje z dziećmi już nic przeczytam i nic nie napiszę. Basta. Ale niestety, koleżanka zachęciła mnie do spojrzenia na wywiad z Wiceministrem dr hab. Maciejem Gdulą. I to był błąd. Skala nieprawdopodobnych – biorąc pod uwagę stanowisko rozmówcy – poglądów prezentowanych w tym tekście poruszyła mną bardziej niż podwójne włoskie espresso. Dla porządku – tekst jest krytyką widzianych przez Wiceministra założeń (nie treści, bo tych w tekście nie ma) obecnej ustawy PoSzWiN. I dobrze, każdy tekst wymaga krytyki, bo człek jest omylnym zwierzęciem i uczy się przez dyskusję. Ale konsekwencje akurat tej krytyki mogą być zatrważające.

Czytaj dalejPolska nauka dla Polaków – bis. Duch Ministra Czarnka powraca

Letnie wzmożenie czyli to samo od nowa. Kupujmy popcorn!

Obraz z galerii Muru Berlińskiego

Wakacje, czyli tradycyjnie czas wzmożonej produktywności Ministerstwa Nauki. Niektórzy z nas doszukują się w tym utajonej, wręcz spiskowej przyczyny: rzekomo urzędnicy chcą w ten sposób ominąć dyskusję ze środowiskiem nad co bardziej kontrowersyjnymi pomysłami. Uważam, że to głęboko niesłuszne. Nie podejrzewam bowiem urzędników MNiSW o tak głęboki namysł nad skłonnościami swojego ludu naukowego do dyskusji. To raczej wynik porządków przedurlopowych i konieczności rozliczania się z szefami ze zleconych zadań przed pójściem na urlop. Zwykła, urzędnicza codzienność aparatu władzy. Co nie zmienia przecież sytuacji – w wakacyjnym ferworze można przeoczyć ciekawostki.

Na boku zostawiam smakowite baloniki z propozycjami zmian w ewaluacji. Skomentuję, jak zobaczę propozycję aktu prawnego. Bo jednak nie chcę wierzyć w tak daleko – jak owe baloniki sugerują – posunięte niezrozumienie działania tej sfery życia społeczeństwa, którym zarządza – jakoby – Ministerstwo. Przypomnę jedynie, że wbrew słowom Ministra, środowisko – w tym ja swym wątłym głosem – zgłaszało szereg propozycji, postulatów radykalnych zmian ewaluacji. Minister ich nie słyszał, uważa, że ich nie było i nie ma. Jak zobaczymy, nieźle wpisuje się to w sens innych działań Resortu.

Czytaj dalejLetnie wzmożenie czyli to samo od nowa. Kupujmy popcorn!

Ewaluacyjne ruiny, czyli dane i wspomnienia uczestnika zdarzeń

Opublikowany w numerze 1 Kwartalnika Historycznego, rocznik 2024 (tak, tak, dopiero ukazało się nasze wiodące czasopismo naukowe) artykuł prof. Jana Pomorskiego jest chyba pierwszą próbą przedstawienia danych stojących za wynikami ewaluacji w konkretnej dziedzinie, jak również odsłonięcia – skromnego, ale jakże pouczającego – fragmentu okoliczności decydujących o propozycjach KEN dotyczących kategorii dla poszczególnych zespołów badaczy. W tym przypadku dla tych związanych z dyscypliną historia w uczelniach i jednostkach PAN. Z jednej strony otrzymujemy solidny zestaw informacji skwantyfikowanych i porządkujących aktywność poszczególnych zespołów w popularyzacji swoich badań, poszukiwaniu środków na te badania i oddziaływaniu na otoczenie. Z drugiej strony – czasami lekko między wierszami – widzimy skalę nieporozumienia, jakim jest ewaluacja jakości badań przeprowadzana siłami polskiego środowiska naukowego. Nawet bez demoralizujących ingerencji ówczesnego ministra Czarnka. Nie trzeba się zgadzać ze słowami Autora – mam do nich ogromny dystans w wielu kwestiach, pamiętając jego zaangażowania w poprzednich latach i porównując te słowa z przedstawianymi danymi – ale absolutnie warto docenić trud, jaki włożył w przygotowanie danych. Dla bieżącej ekipy ministerialnej powinna to być lektura obowiązkowa. Ale tak nie będzie.

Czytaj dalejEwaluacyjne ruiny, czyli dane i wspomnienia uczestnika zdarzeń

Studencki protest, rektorskie szarże. Wartości akademii?

Obraz z galerii Muru Berlińskiego

Dwa ostatnie tygodnie minęły mi na wyjazdach konferencyjnym do Hiszpanii oraz z grupą studentów do Berlina. Z zainteresowaniem śledziłem poprzez media wydarzenia na UW, UJ i moim UWr w związku z polityczną i publiczną jednocześnie aktywnością grup studentów i studentek (o obecności osób z zewnątrz nic nie wiem). Sądzę, że zarówno działania studenckie, jak i rektorów oraz KRASP mówią nam bardzo wiele o sytuacji środowiska akademickiego i warto na ich podstawie zastanowić się nad gotowością całego środowiska do sprostania podstawowym wartościom akademickim –  poszukiwaniu prawdy i szerzeniu bezstronnej wiedzy budowanej na podstawie tych poszukiwań.

Przypomnijmy – grupy studenckie w trzech uczelniach publicznie wyraziły stanowczą krytykę dla działań państwa Izrael oraz poparcie dla aktywności palestyńskiej. W UW i UWr przerodziły się one w strajki okupacyjne. Jest to echo protestów, jakie przetoczyły się przez uczelnie w USA i Europie Zachodniej. Czy tego typu działania są zgodne z misją uniwersytetów? Wielokrotnie pisałem, że uczelnie są miejscem politycznym i jeśli nie prowadzą własnej, aktywnej polityki skupionej na wartościach akademickich, wkracza do nich polityka zewnętrzna, często w najbrudniejszej, partyjnej lub wręcz prywatnej postaci. Oglądałem i oglądam ten proces na swojej uczelni. Skutki tych ingerencji uważam za katastrofalne dla funkcjonowania środowiska akademickiego. Skupiają one jego uwagę i aktywność oddalając od tego, co jest celem naszego funkcjonowania – promowania racjonalności, otwartości, wolności i rozwiązywania problemów drogą dochodzenia do prawdy, dyskusji prowadzonej na równych prawach.

Czytaj dalejStudencki protest, rektorskie szarże. Wartości akademii?

Aplikować, czy nie?

Ogłoszone dwa dni temu rozstrzygnięcia konkursów Opus i Sonata przez NCN wzbudziły w moim, historycznym światku wiele emocji. Faktycznie, próg sukcesu równy 3% (2 projekty z 60 aplikacji w HS3) odbiera dech. To jednak w części zafałszowany wynik, bo siedem kolejnych projektów jest na liście rezerwowej i jest duża szansa, że w ramach 200 mln przekazanych przez Ministra przynajmniej część z nich, a może wszystkie, zostanie dofinansowana. Wówczas poziom współczynnika daleki będzie od optymalnego, ale 15% nie brzmi już tak źle jak 3%.

Część zmęczonych, czasami rozgoryczonych aplikujących pyta, czy warto przygotowywać aplikacje w ogóle, przy takich progach sukcesu? Pytanie nie jest proste, a ja bym zaproponował jego przeformułowanie: dlaczego składamy wnioski o dofinansowanie badań? I jak sprawić, żeby środki na badania wspierały rozwój nauki?

Czytaj dalejAplikować, czy nie?