Koleżanka podesłała mi wczoraj link do wywiadu z prof. Włodzimierzem Bernackim, wiceministrem edukacji i nauki, pełnomocnikiem rządu ds. reformy nauki, politologiem zatrudnionym na Uniwersytecie Jagiellońskim. Niestety, przeczytałem go przed spaniem, za co dostałem – słusznie – burę od żony, bo nie mogłem potem zasnąć. Od razu powiem – z przygnębienia nie mogłem, nie z ekscytacji jakiejkolwiek. Nie zamierzam recenzować wypowiedzi pana Wiceministra Pełnomocnika. Nie potrafię przede wszystkim dlatego, że żyjemy w dwóch różnych porządkach wartości. Pan Wiceminister w swoim nie uznaje dialogu i współpracy, natomiast docenia stwórczą moc woli jednostki. Tej jednostki, która akurat jest przy władzy. No i dobrze, w końcu jest politykiem. Co jednak mnie uderzyło i o czym wspomnieć i pamiętać warto, to sens zmian, jakie zapowiada pan Wiceminister. Ich ideą przewodnią – poza tym, że Wola Ministra jest samouzasadniającym czynnikiem sprawczym – jest… No właśnie.
Wiele można powiedzieć o reformach p.p. ministrów Kudryckiej i Gowina, ale lepiej lub gorzej wskazywali oni wyraźnie, że ich celem ma być podniesienie znaczenia jakości badań naukowych, a w konsekwencji – dydaktyki akademickiej. Mimo wielu zastrzeżeń jakie mam do szczegółów, a zwłaszcza mierników (rankingi!) tych działań, uważam, że był to rzeczywiście krok zgodny z przemianami zachodzącymi wokół nas. W świecie antropocenu nie ma miejsca na repetycję wiedzy z XIX i pierwszej połowy XX w. Sprzężenie katastrofalnego zachwiania równowagi świata przyrody z samonapędzającymi się przemianami porządku społecznego na bazie rewolucji technologicznych (szybkość i bezpośredniość informacji, wartość wysoko zaawansowanych innowacji technologicznych, synteza technologii i biologii włącznie z ingerencją w ciało człowieka…) powoduje, że społeczeństwom rezygnującym z udziału w rozwoju wiedzy i odpowiednim zmienianiu polityk – gospodarczych, społecznych, kulturalnych, międzynarodowych – pozostaje rola biernych statystów kierowanych przez tych, którzy wiedzą i rozumieją więcej i szerzej. Owszem, można tupać, krzyczeć i grymasić. Ale to niczego nie zmieni. Czasami ktoś pogłaszcze po głowie, czasami nakrzyczy, od czasu do czasu może wystawić na mróz, ale podstawowy problem zostanie – marginalizacja pogłębiająca się w coraz większym tempie. Wspomniane reformy miały być krokiem, który pomoże Polsce wyrwać się z tej spirali, pchnąć ją w kierunku bardziej przystających do rzeczywistości strategii rozwojowych. Oczywiście, już poprzedni obóz polityczny wykazywał się krótkowzrocznością i dyletanctwem. Ale dawał przestrzeń do prób.
Zmiany, które dokonują się na naszych oczach w systemie nauki i szkolnictwa wyższego, też mają związek z rzeczywistością – tylko z inną jej warstwą. Z programu NPK wynika – o czym już pisałem – dążenie do tworzenia alternatywnej elity, którą ma nobilitować związek z celami Ministerstwa i szyld 'nauki’, ale w oderwaniu od realnych osiągnięć naukowych. Celem ma być też popularyzacja nauki polskiej za granicą. Ale środki, jakie są w tym celu wskazywane, sugerują raczej dążenie do centralizacji i biurokratyzacji działań dających ujście kolejnemu strumieniowi środków państwowych. Natomiast z cytowanego wyżej wywiadu wynika, że Ministerstwo kieruje się lokalnym, ba! mikrolokalnym spojrzeniem na rolę systemu szkolnictwa tak wyższego, jak powszechnego. Sposób, w jaki widzi pan Minister kształcenie nauczycieli budzi we mnie nie tylko skrajne zdumienie, ale przygnębienie, jakiego dawno już nie odczuwałem. Zacytujmy uzasadnienie powołania 'akademii praktycznych’:
To jest powrót do rozwiązania, by wyższe szkoły zawodowe mogły prowadzić kształcenie nauczycieli bez zawierania porozumienia z uczelniami akademickimi. W sytuacji braku na rynku kandydatów na nauczycieli to ważna sprawa. Trzecia kwestia związana jest z możliwością wsparcia środowisk lokalnych, zwłaszcza w dawnych miastach wojewódzkich, które miały ambicje tworzenia środowisk intelektualnych. Nawiązanie wprost do pojęcia akademia w pewnym sensie będzie wzmacniało rolę tych szkół.
Przypomnijmy – obecnie, by kształcić nauczycieli, trzeba prowadzić odpowiedni kierunek studiów mając potwierdzony odpowiedni poziom badań naukowych w danej dyscyplinie lub zawierając porozumienie o opiece ze strony uczelni dysponującej takimi uprawnieniami. Myślą przewodnią było, by nauczyciele otrzymywali najwyższej jakości wykształcenie i mogli wprowadzać dzieci i młodzież w świat współczesny, w sposób najbliższy współczesnemu stanowi wiedzy. Ten system nawet nie zaczął odpowiednio działać, a już jest rozmontowywany. W świetle cytatu nauczycieli może kształcić jakakolwiek szkoła, bez względu na jakość wiedzy i dokonań nauczających, bo 'brak kandydatów na nauczycieli na rynku’. Należy kształcić dużo, nawet jeśli słabo. Dla przyszłości Rzeczpospolitej to przepis na katastrofę głęboką i permanentne niedostosowanie obywateli do świata współczesnego. Dalej, powstanie akademii – a więc nadanie tytułu – ma wspierać środowiska lokalne. Ale jak? Nazwą? Zaiste platońskie podejście do rzeczywistości, ale realnie oznacza to tyle, że zgadzamy się na dewaluację pojęcia i na mylne wskazywanie miejsca grup lokalnych w ekosystemie wiedzy i edukacji. Naprawdę sądzimy, że jeśli nazwiemy Pałacem Szeherezady hotel w Pcimiu, to owa instytucja stanie się powszechnie uznawanym cudem kultury współczesnej Europy? Naprawdę? Że to polepszy funkcjonowanie wspólnoty lokalnej? Czy Pcim nie zasługuje na porządny hotel. Taki, który będzie mógł się wyspecjalizować w obsłudze klientów, którzy potrzebują noclegu w trakcie biznesowej podróży, a nie udawania, że bawią na dworze sułtana?
Nie chcę narzekać, to nic nie zmienia. Ale nie chcę też biernie patrzeć, jak szkolnictwo i nauka stają się tylko elementem krótkowzrocznych działań wąskiego kręgu elit politycznych. Trzeba to wyraźnie i stale powtarzać – takie działania są szkodliwe dla Rzeczpospolitej, zabójcze dla przyszłości naszej wspólnoty obywatelskiej, naszego narodu. To nie jest kwestia interesu grup społecznych czy zawodowych – ale przyszłości Polski. To nie są słowa zbyt wielkie, bo jeśli w wielkim ciele obywatelskim intelekt zastąpimy jego ćwiartką, 1/8 lub 1/16, to może to nieźle wyglądać w telewizji. Ale odbiera przyszłość nam, naszym dzieciom i wnukom. Zostawcie, proszę, przyszłość tego kraju tym, którzy dla niej pracują. Jeśli potrzebujecie pieniędzy – weźcie je sobie. Twórzcie RzOPA w dowolnej ilości. Ale nie odbierajcie nam przyszłości.
To nie jest apel. Z cytowanego wywiadu i praktyki władzy wynika jasno, że na nic to by się zdało. My sami musimy szukać drogi do zapewniania przyszłości Rzeczpospolitej, obok działań wczorajszych elit politycznych. Nauka i edukacja muszą patrzeć w przyszłość, nasze środowisko musi mieć jasno sprecyzowany cel – dobro ludzkości, dążenie do prawdy, wsparcie najwyższej jakości edukacji. Cała reszta to proch i pył. Nic więcej.
I tradycyjnie sprawozdanie z minionego tygodnia:
- w poniedziałek spotkanie Komisji Nauki KRASP – dyskutowaliśmy między innymi jak można zapewnić równe warunki instytutom PAN i jednostkom uniwersyteckim, jeśli ich wyniki w trakcie ewaluacji będą oceniane według tych samych kryteriów dla poszczególnych poziomów (A, B+, B, C). Propozycję sformułowano, jaki będzie tego rezultat – zobaczymy;
- w ten sam dzień Dział ds Komunikacji przedstawił uwarunkowania naszej pozycji w czołowych rankingach uniwersytetów światowych. Trzeba mieć świadomość, że w obecnej sytuacji nie jesteśmy w stanie konkurować w górnym procentem uczelni światowych. Ale powinniśmy budować naszą pozycję w regionie Europy Środkowej. To jest cel realistyczny, a i tak bardzo ambitny;
- wtorek – długie szkolenie z dyscypliny finansów publicznych. W skrócie – rektor odpowiada za wszystko własnym majątkiem. No cóż…
- w środę kolejne konsultacje dotyczące sposobu realizowania zakupów na Uniwersytecie w świetle nowej ustawy Prawo o Zamówieniach Publicznych. Tak, mamy wiele opóźnień w tym zakresie i staramy się jak najszybciej je nadrabiać. Kuleje mocno komunikacja, informacje zatrzymują się na poziomie wydziałów i trzeba zrobić jak najwięcej, by docierały do wszystkich pracowników w zrozumiałej formie. Ale – idziemy do przodu;
- w czwartek kolejna wizytacja Polskiej Komisji Akredytacyjnej, tym razem kierunek geografia;
- rozmowa z dziekanem WPAE prof. Karolem Kiczką o uwarunkowaniach finansowych wydziału. Krok za krokiem zmierzamy do urealnienia kosztów prowadzenia studiów w skali budżetu Uniwersytetu;
- w piątek spotkanie z Radą Uniwersytetu. Rozmawialiśmy o pracach nad poprawkami do statutu. Ponieważ Ministerstwo zwleka z ogłoszeniem poprawek do ustawy PoSzWiN powoli rozpoczynamy nasze działania. Ale tu nie będzie szybkich rezultatów, bo musimy wnikliwie przeanalizować zgłoszone propozycje i zapewnić stabilność działania Uniwersytetu. Ciągle zbieramy doświadczenia funkcjonowania obecnego Statutu. Mam jednak nadzieję, że Senat otrzyma kompletną propozycję poprawek we wrześniu tego roku i w rok 2022 wkroczymy już ze znowelizowanym Statutem.
Przyśpieszają konkursy w ramach IDUB. Trzymam kciuki za ogłoszenie kolejnych w tym tygodniu. Idziemy do przodu, bo nie mamy czasu na rozglądanie się na boki…