30 dni Ministra – mgła z nadzieją na dyskusję

Czy jest sens oceniać nową ekipę ministerialną po zaledwie 30 dniach pracy? Absolutnie nie. Zespół nie ma doświadczenia zarządczego w sektorze szkolnictwa wyższego, w trybie przyśpieszonym zdobywa je we właściwy dla każdej osoby sposób. Niestety, w dużej mierze od urzędników Ministerstwa. Znaczące, że twarzą Ministerstwa jest wyłącznie Minister Wieczorek, jego zastępcy zostali schowani na zaplecze. To dobry ruch, daje im czas przygotować się do swej roli, wdrożyć i zaprezentować – miejmy nadzieję – dojrzałe koncepcje zarządcze. Tym niemniej 30 dni to wystarczająco dużo czasu, by określić główne linie i cele, według których kierujący sektorem nauki i szkolnictwa wyższego zamierzają wpływać na funkcjonowanie podległych instytucji. Spośród licznych wypowiedzi medialnych spójrzmy na ostatni wywiad Ministra dla Forum Akademickiego. Znajdziemy w nim – w mojej ocenie – najważniejsze osie dotychczasowych i chyba także przyszłych działań ministerstwa.

Zacznijmy od najważniejszej obserwacji – Minister nie ma koncepcji, czemu i jak ma służyć nasz sektor w obecnej sytuacji Polski. W społeczeństwie zdemoralizowanym, podzielonym, nieufającym nauce, ale też zdolnym do obywatelskich zrywów, stęsknionym za normalnością, racjonalnością i merytorycznym sposobem zarządzania, Minister stwierdza:

jestem głęboko przekonany, że inwestycja w naukę, w badania, to najlepsza możliwa inwestycja, zwłaszcza jeśli uda się wyniki badań naszych naukowców wdrożyć w gospodarce, w przedsiębiorstwach

Jest to oszczędność w słowach godna pochwały, jednak jako plan, wizja dla zdegradowanego  w ciągu ostatnich trzech lat środowiska brzmi cokolwiek… ogólnikowo. Czy mamy ją odczytać, że Minister priorytetowo traktuje naukę i wdrożenia? Jeśli tak, to czemu inwestuje w akademiki, a brakuje mu pieniędzy na wsparcie NCN-u, reformę NPRH? Jeśli to argument za przejęciem kontroli nad NCBiR – bo tak wynika z kontynuacji tego zdania (To z tego powodu potrzebne jest nam w Ministerstwie Nauki Narodowe Centrum Badań i Rozwoju) – to coś tu nie gra. Najpierw powinniśmy mieć precyzyjnie określony cel, potem analizę sytuacji, następnie wskazane działania przybliżające do celu i dopiero na końcu szukamy narzędzi do ich przeprowadzenia. Tymczasem wygląda na to, że ta ogólnikowa formuła służy za uzasadnienie przejęcia kontroli nad instytucją zasobną w środki, co pozwoli wykazać w sprawozdaniach znaczący wzrost funduszy przeznaczanych na naukę. W praktyce jednak niewiele to zmieni, jeśli nadal nie będzie wiadomo – a po co to wszystko w dłuższej perspektywie? Po to, by wydać środki z KPO pod nowym szyldem?

Bez wątpienia tym, co przebija z wypowiedzi Ministra, jest chęć podjęcia dialogu ze środowiskiem, które mu podlega. Po ostatnich latach to ożywcza zmiana i jako kontrast do arogancji poprzednika została PR-owo świetnie wybrana. Także merytorycznie może przynieść dużo dobrego, zwłaszcza, że Minister zapowiada

Chcę jednak zaznaczyć, że owszem jestem zwolennikiem dyskusji, ale takich, za którymi szybko pójdą konkretne decyzje.

To dobry znak, bo sugeruje, że Minister jest zwolennikiem konkretu bardziej, niż PR-u. Pytanie tylko, w jakim kierunku mają iść konsultacje i decyzje? Ponieważ nie mamy zdefiniowanego celu, musimy postawić wielki znak zapytania. Trzy sugerowane działania nieco tę mgłę rozjaśniają – pan Minister zapowiada audyt ustawy ministra Gowina, nowa ustawę o PAN oraz nowa procedurę ewaluacyjną. Muszę jednak przyznać, że znów uderza mnie brak świadomości celu funkcjonowania naszego sektora. Bo Minister w odniesieniu do ewaluacji twierdzi:

 Musi to być rozwiązanie na miarę XXI wieku. I powinno pojawić się przed końcem roku. Chcemy to zrobić zgodnie z oczekiwaniami środowiska, które najlepiej wie, jak naukę oceniać.

Jest w tym zdaniu urzekająca grzeczność, ale i przygnębiająca bezradność osoby, która chce zbudować ocenę funkcjonowania środowiska w oparciu o oczekiwania jego członków. To może się udać, jeśli mamy wysoką kulturę organizacyjną, odpowiedzialność i integralność członków społeczności sprzężone z oczekiwaniami otoczenia, które łoży na utrzymanie tego środowiska. Czy tak jest w naszym sektorze? Mam duże wątpliwości obserwując aktywność rektorów i całych środowisk w minionych latach. Przy prezentowanym założeniu, gdy Minister nie określa celu, dla którego nasz sektor ma być finansowany, czeka nas raczej kolejna gra lobbystycznych środowisk, kolejne słuszne racje przeciw słuszniejszym obiekcjom. Ocena to przecież określenie stopnia, w jakim ktoś/coś zbliża się do realizacji założonego celu. Jeśli celu nie ma, to każdy zdefiniuje go sobie sam. I będzie miał rację szukając własnych miar zbliżania się do tego celu. Obawiam się, że w tej sytuacji czeka nas kolejna narzucona, uśredniona i pracochłonna procedura, która będzie służyć jedynie biurokracji Ministerstwa. Ale nie społeczeństwu.

Podobnie jest z analizą ustawy POSzWiN – Minister chce

Zobaczyć jej dobre i słabe strony, plusy i minusy, co dzisiaj jest problemem, a co atutem rozwoju szkolnictwa wyższego w Polsce.

I znów – świetnie, ale z jakiego punktu widzenia chce zobaczyć problemy i atuty? Biorąc pod uwagę jego wypowiedź o korzyściach z nauki – chce skupić się na efektywności gospodarczej? Czy może, patrząc przez pryzmat wcześniejszych wypowiedzi jego zastępców, będzie szukał wpływu na społeczeństwo i modernizację jego kultury? Wiele jeszcze można zadać pytań, nie znajdując na nie odpowiedzi.

Z pewnością  Minister sprawnie poprowadził realizację punktów wchodzących w skład 100 konkretów na 100 dni rządu Donalda Tuska. Zapowiedział też tak potrzebne podwyżki. Tyle, że i tu nie jest jasne, czy przeprowadzi 30% podwyżkę płacy minimalnej profesora, co pociągnie ze sobą drastyczne zrównanie wynagrodzeń niezależnie od umiejętności i zaangażowania pracowników, czy też 30% podwyżkę wszystkich wynagrodzeń? Obawiam się, że Pan Minister nie do końca rozróżnia widełki płacy minimalnej i realne wynagrodzenia. Bo twierdzi:

Jeśli zwiększymy je [minimalne wynagrodzenie profesora – P.W.] o 30%, to i pozostałe płace, które pozostają do niego w określonej relacji, wzrosną w tym samym stopniu.

Tak przecież nie jest. Podniesienie minimalnego wynagrodzenia profesora oznacza wzrost o 30% wskaźnika, ale nie wynagrodzeń. Bo władze rektorskie mogą środki wykorzystać do wyrównania wszystkim pracownikom wynagrodzeń do wysokości pensji minimalnej. Ci, którzy dziś mają płacę powyżej płacy minimalnej – a przecież to absolutna większość po kilkuprocentowych podwyżkach z czasów ministra Czarnka – dostaną jedynie wyrównania: około 20-23% wynagrodzenia. Jeśli zaś ktoś miał pensję już wcześniej wyższą, niż minimalna – dostanie wyrównanie odpowiednio niższe. I – paradoksalnie – może okazać się, że lepiej na tej regulacji wyjdzie administracja, której wszyscy pracownicy dostaną podwyżkę o 20% obecnego wynagrodzenia niezależnie od jego wysokości. Zaś wykładowcy ze swoim wyrównaniem będą mogli co najwyżej pocieszać się, że przecież mogło być gorzej… Czy taka jest realnie myśl Ministra, czy coś uległo 'zagubieniu w tłumaczeniu’?

Krótki wywiad przynosi wiele wątpliwości. Jeszcze raz jednak powtórzę – po 30 dniach nie sposób oceniać pracy zespołu. Co można powiedzieć, to że nie widać przyjętego przesz Ministra celu innego, niż zachowanie spokoju w sektorze. Spokój, cisza, porządek, porozumienie to tęsknoty przebijające z wywiadu i jakoś współgrające z ogólnym celem rządu. Czy w dzisiejszych czasach to są celę na miarę wyzwań współczesnego świata? Czas pokaże.

PS. Polecam także wywiad z wiceministrem prof. Markiem Gzikiem z Politechniki Śląskiej (jej rektorem jest szef KRASP) o wstrzymaniu finansowania rozdawanych przez ministra Czarnka i wiceministra Murdzka czeków i specjalnych dotacji dla uczelni. Uderza – mam nadzieję, że szczera – ignorancja wiceministra, który stwierdził, że nie zdawał sobie sprawy ze skali wolicjonalnym, pozbawionym kryteriów rozdawnictwie środków dla uczelni przez poprzednią ekipę. Mam swoje wątpliwości, więc tylko wskażę, że w lipcu 2022 r. z gospodarską wizytą na Śląsku był minister Czarnek przekazując czeki m.in. rektorowi Politechniki Śląskiej. O tym procederze było głośno długo przed wyborami i polityczny spektakl z ich pomocą trwał już w czasach ministra Gowina (tu przykład z Politechniki Śląskiej, wówczas jednak z kryteriami i konkursami). Więc jakoś tak… Wywiad przynosi też ciekawą wypowiedź

 

– A usiądziecie też do strategii dla całej nauki i szkolnictwa wyższego w Polsce? Bo o tym najczęściej słychać ze strony środowiska – chciałoby wiedzieć, w jaką stronę zmierza. A strategia uchwalona za czasów poprzedniej ekipy jest właściwie dokumentem martwym.
– Ten głos frustracji środowiska wynika z tego, jak było traktowane. My już działamy, żeby to odwrócić – przywróciliśmy Ministerstwo Nauki, podnieśliśmy nakłady. Rząd Donalda Tuska pokazuje, że nauka jest ważna. Ale oczywiście trzeba wrócić do dyskusji na temat strategii – opracować ją we współpracy ze środowiskiem, a potem mobilizować rząd do jej respektowania.

Ale cieszy deklaracja, że nauka jest ważna dla rządu. Choć – czy my takich deklaracji już nie słyszeliśmy? No nic, czekamy na konkrety.