Zdalne, ale niezdarne?

Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego rozporządzeniem z dnia 23 marca 2020 r. zawiesił działalność dydaktyczną uczelni wyższych w ich siedzibach dopuszczając w paragrafie 1, ustęp 4, że:

organy kolegialne uczelni oraz organy kolegialne samorządu studenckiego i samorządu doktorantów podejmują wyłącznie uchwały niezbędne do zapewnienia ciągłości funkcjonowania uczelni. Uchwały są podejmowane w trybie obiegowym albo za pomocą środków komunikacji elektronicznej niezależnie od tego, czy taki tryb ich podejmowania został określony w aktach wewnętrznych uczelni.

Dwa dni później Minister doprecyzował:

kolegia elektorów uczelni publicznych, komisje stypendialne, komisje i zespoły powołane w postępowaniach w sprawach nadania stopni i tytułu prowadzonych w uczelniach oraz komisje i inne gremia działające na podstawie statutów uczelni podejmują uchwały za pomocą środków komunikacji elektronicznej.

Doprecyzowanie rozciąga możliwość stosowania głosowania już tylko w formie zdalnej na procedury wyborcze i nadawanie stopni na uczelniach. Z jednej strony jestem wdzięczny za tę decyzję, bo umożliwia ono w obecnej sytuacji przeprowadzanie na uczelniach najważniejszych procedur – wyborów władz, poczynając od rektora przez członków senatów, aż do wskazywania kandydatów do pełnienia funkcji dziekana czy dyrektora instytutu. Daje też gwarancję utrzymania procedur kończących się nadaniem stopni i tytułów członkom naszych wspólnot. A te mogą być dla nich niezbędne nie tyle, by powiesić dyplom na ścianie, ale by móc startować w konkursach o zatrudnienie w jednostkach akademickich. Bo jeśli okres zawieszenia będzie trwał dłużej, niż do 10 kwietnia – a nie mam co do tego wątpliwości, że jeśli podstawą do jego ustanowienia ma być ograniczenie zakażeń przez koronawirus, to będzie on przedłużany – to konieczne będzie ogłaszanie konkursów związanych z zatrudnieniami przed 1 października 2020 r.

Dla zachowania wymogów ustawowych i projakościowych standardów zatrudniania minimalny czas procedury konkursowej to dwa miesiące. A to oznacza, że postępowania kandydatów do zatrudnienia muszą się zakończyć w maju-czerwcu br. Presja na prowadzenie ich w sposób zdalny będzie więc rosła, bo czas szybko ucieka. To samo dotyczy postępowań wyborczych – kadencje obecnych władz kończą się 31 sierpnia br, a związana z tym zmiana oznacza wymianę całego korpusu kadry zarządczej, nie tylko rektorów.

Głosowania zdalne w tej sytuacji wydają się idealnym rozwiązaniem – dają czas głosującym do namysłu, pozwalają wyrażać swoje zdanie indywidualnie, a jednocześnie gwarantują ich bezpieczeństwo w czasie epidemii. Korzyści wydają się więc oczywiste. Mniej oczywiste, a przecież istotne, są zagrożenia. Nie mamy ujednoliconych standardów takiego postępowania, łącznie z systemem głosowania i liczenia głosów. Nie wiemy, jak zagwarantować osobiste oddawanie głosów przez osoby upoważnione. Kłopotliwe jest już samo stwierdzanie kworum uprawnionych do głosowania przed oddaniem głosów.

Wszystkie te elementy można uporządkować przy obecnym stanie technologii dla niewielkich grup – stosując chociażby aktywację kluczy jednorazowych w momencie wizualnego rozpoznania głosującego przez komisję. Ale mogą one narażać na szwank zaufanie do anonimowości głosowania, a tym samym wpływać na decyzje głosujących. Jeszcze trudniejsza jest sytuacja w dużych grupach głosujących, w senatach i radach dyscyplin o liczebności przekraczającej 50 członków, czy wśród kolegiów elektorów liczących kilkuset głosujących.

Problemem przy tak wprowadzanym głosowaniu zdalnym nie jest strona techniczna, lecz kluczowe dla demokracji cechy głosowania – anonimowość i bezpośredniość. Myślę, że Minister nie powinien w tym zakresie iść na skróty. A skoro już taką decyzję podjął, to uczelnie powinny z namysłem formułować rozwiązania, które zabezpieczą z jednej strony interes organizacji i jej członków – a te wymagają procedowania ciał kolegialnych i podejmowania przez nie decyzji -, a z drugiej uchronią wartości konstytutywne dla demokracji akademickiej.

Od 1989 r. nie było momentu bardziej wrażliwego dla funkcjonowania naszych wspólnot – akademickich i obywatelskiej – pod kątem wartości i jakości uczestnictwa w procedurach wyborczych. Nie powinniśmy w tym zakresie podejmować decyzji pochopnie, bo będą one miały brzemienne skutki nie tylko dla nas. Jeśli procedury te mają utrzymać swą ważność, muszą opierać się na zaufaniu i odpowiedzialności. Wiara w moc decyzji podejmowanych szybko tu powinna zostać ograniczona. Bo raz ustanowione mechanizmy staną się precedensem w kolejnych, równie wyjątkowych sytuacjach, a może nawet w codziennym postępowaniu – nie tylko na uczelniach.