Uniwersytet w czasie epidemii – Uniwersytet otwarty i aktywny

Świat wokół nas powoli zamarza. Kolejne restrykcje związane z profilaktyką zakażeń wirusem dotyczą nie tylko poruszania, ale też funkcjonowania instytucji prywatnych i publicznych. Najbardziej spektakularnie uderzają w te, które żyją spotkaniami ludzi – kina, teatry, muzea, biblioteki, ale też restauracje, puby, sale koncertowe. Dzięki technologii udaje nam się na Uniwersytecie nieco oszukać rzeczywistość. Spotykamy naszych studentów na zajęciach w przestrzeni wirtualnej, coraz częściej komunikujemy się w ten sposób także między sobą, wykładowcami i pracownikami administracji. Bardzo łatwo jest jednak dziś o zubożenie tego, co jest sednem kultury akademickiej: relacji opartej o dialog, o bezustanne poszukiwanie lepszych rozwiązań nowych, a czasami bardzo starych problemów.

Uważam, że dla Uniwersytetu najważniejszy jest fenomen spotkania ludzi połączonych pragnieniem prawdy i otwartych na jej szukanie. Wiedzę można odnaleźć w książkach, obejrzeć wykład w jednym z serwisów wideo. Ale spotkać się z Innym, by razem szukać świata takim, jakim on jest dla nas, dla naszej wspólnoty – to zawsze wielkie wyzwanie, które dotyka sedna naszego istnienia. W jednej chwili uświadamiamy sobie naszą ułomność, nasze ograniczenia, naszą samotność – ale też widzimy ścieżki przełamania tych barier. Szukamy drogi komunikacji, rzucamy się, by dotrzeć do siebie nawzajem, by oprzeć swoje istnienie nie na monologu, na byciu-w-sobie, lecz na dialogu, na byciu-dla-Innych, byciu-ku-rzeczywistości.

Nie zgadzam się, że Uniwersytet powinien teraz milczeć, skupić się na skrupulatnym realizowaniu swoich zadań dydaktycznych. Nie, to, że mamy nauczać, to rzecz oczywista. To nasza misja i powołanie. Ale nauczać powinniśmy umiejętnie, przekazując nie tylko wiedzę – ale też nasz etos. Nasi studenci potrzebują nas jako przewodników, jako osoby prowadzące konkretne badania lub posiadające specyficzną charyzmę w nauczaniu. Jeśli tych cech nie posiadamy, to czym będziemy lepsi od książek na półce lub w czytniku? Od wykładów kiedyś, gdzieś nagranych i umieszczonych w Internecie?

Uważam, że musimy wyjść do studentów z tym, co mamy najcenniejsze, by pokazać, że świat nie opiera się na lęku, na zamykaniu w sobie. Że naszym celem jest racjonalne działanie na rzeczy przyszłości i w jej imię. Dlatego szczerze polecam wideokonferencje, bo choć wymagają więcej wysiłku niż wymiana meili z literaturą i zadaniami, to dają studentom poczucie bycia razem, wsparcia ze strony naszej, akademickiej wspólnoty. Rezygnując z budowania razem ze studentami tej wspólnoty opartej na otwartości i pożądaniu Prawdy, kontentując się przekazywaniem wiedzy wytworzonej przez osoby trzecie – przestajemy być Akademią, pozostajemy szkołą. Nawet, jeśli wyższą.

Uniwersytet nie powinien jednak milczeć także z myślą o otoczeniu społecznym. Dziś nie chodzi o relacje biznesowe, tak mocno niedawno podkreślane przez różne Czynniki. Dziś wyraźnie widać, że Uniwersytet ma zobowiązanie wobec swojego otoczenia społecznego – wobec tych wszystkich, którym powinniśmy dać rzetelną wiedzę o teraźniejszości i – nadzieję na przyszłość. Nie ma innego rozwiązania – musimy być przed teraźniejszością, widzieć szerzej i mówić więcej. Mamy ten potencjał, dzięki temu możemy zachęcić wszystkich, którzy chcą nas słuchać, do porzucenia emocjonalnej papki mass mediów i polityków i pokazać im świat – jakim jest i jakim będzie. Naszą misją jest przecież wprowadzić wszystkich ludzi, którzy tylko będą na to gotowi, w świat przyszłości. Nie możemy z niej zrezygnować.

Ciągle to powtarzam – nie możemy się poddać, nie możemy zgodzić się na odosobnienie, rutynę i zamienić Uniwersytet w sieć zdalnie prowadzonych zajęć, w kolejną agencję kształcenia zdalnego. To nie jest nasza misja. Możemy i musimy być czymś więcej – drogą do przyszłości, drzwiami do Innych.

Bądźmy razem, działajmy rozumnie – prowadźmy!

#uniwrocneversurrender