Rok niełatwych, potrzebnych zmian

Krótki, toczący się wciąż w cieniu różnych świąt tydzień, nie przyniósł wielu ekscytujących nowości. Najważniejszym problemem nurtującym mnie wciąż i spędzającym sen z powiek od kilku tygodni jest kwestia budżetu Uniwersytetu. Nie dlatego, że jest zagrożone nasze funkcjonowanie. Ale dlatego, że w obecnym kształcie szanse na działania inwestycyjne, rozwojowe w oparciu o subwencję są coraz bardziej iluzoryczne. O ile w poprzednim roku wsparcie rządowe pozwoliło nam pokryć większość strat spowodowanych przez epidemię, to ten rok jest wielką niewiadomą pod tym względem. Z jednej strony straty będą rosły – puste akademiki, zamknięte muzea, brak najemców nieruchomości, konieczność zapewnienia reżimu sanitarnego, zmniejszona liczba studentów zagranicznych… Można długo wymieniać. A z drugiej strony pojawiają się nowe obciążenia – wzrost płacy minimalnej przekładający się na wzrost cen usług, groźba wzrostu cen prądu, nade wszystko – konieczność zapewnienia zabezpieczenia wkładu pracodawcy w Pracownicze Programy Kapitałowe (w naszym przypadku ta jedna pozycja to ponad 2  mln zł). No i na to wszystko nakłada się konieczność realizacji rozpoczętych remontów i inwestycji, zabezpieczenia infrastruktury w krytycznym stanie, zagwarantowanie sprawności w warunkach kształcenia oraz obsługi pracowników i studentów z pomocą komunikacji elektronicznej.

Tymczasem nasza kołdra jest krótka. Nawet bardzo, bardzo krótka. I nie słychać ani nie widać na razie kroków, które pozwalałyby mieć nadzieję, że Rząd zechce nam przyznać subwencję w większym wymiarze. Czeka nas rok oszczędzania – co do tego nie mam wątpliwości. Dzięki uczestnictwie w projekcie IDUB mamy szansę na utrzymanie impulsu rozwojowego, podobnie pozyskiwane środki zewnętrzne zapewnią nam możliwość rozwijania badań. Ale środki subwencyjne, które mają nam zagwarantować bazową sprawność i pokrywać wynagrodzenia, są po prostu niewystarczające. W dotychczasowej praktyce doroczne braki pokrywano środkami spływającymi ze sprzedaży nieruchomości Uniwersytetu. To nie jest jednak droga rozwoju, lecz niestabilności finansów i stagnacji całej Uczelni. Czeka więc nas przebudowa modelu finansowania. Krok za krokiem, spokojnie – ale bez odwrotu. Bo nadal idziemy do przodu. Innej drogi po prostu nie ma.

Oszczędzanie w żadnym wypadku nie oznacza obniżania jakości naszej działalności. Będziemy natomiast dążyć do jak największej transparentności, wnikliwej oceny wydatków pokrywanych z subwencji i optymalizacji procesów, które pochłaniają środki subwencyjne. Naszym priorytetem będzie zwiększenie przychodów na badania i zmiany infrastrukturalne ze źródeł zewnętrznych. Subwencja w chwili obecnej nie zapewni nam rozwoju. Dlatego będziemy rozwijać Biuro Obsługi Projektów i zachęcać wszystkich do występowania o granty – i te naukowe, i te dydaktyczne, i te infrastrukturalne. Dlatego będziemy przeprowadzać mapowanie procesów zarządczych i jak najszybciej optymalizować ich przebieg: żeby wsparcie dla naszych głównych działań, dydaktyki i badań, było jeszcze lepsze, a jego koszty nie rosły. Dlatego będziemy szacować kosztochłonność kierunków studiów, by podejmować racjonalne i świadome decyzje o ich prowadzeniu, o liczebności grup studenckich.

Wielokrotnie powtarzałem, że kryzysy i wywołane przez nie zmiany mogą osłabiać, ale dobrze spożytkowane – mogą wzmocnić organizację. Jestem przekonany, że uda nam się wykorzystać ten rok na zbudowanie fundamentu pod nowy model finansowy Uniwersytetu: elastycznego, wydajnego, rozwijającego się niezależnie od wahań w zakresie rządowego wsparcia. Absolutnie nie rezygnujemy z tego ostatniego, będziemy mocno o nie zabiegać. Ale jednocześnie pamiętajmy, że już dziś ok. 2/5 naszego budżetu stanowią środki pozyskiwane z zewnątrz, z projektów i studiów niestacjonarnych. Naszym zadaniem jest ułatwić i wspierać rozwój tej części naszych finansów, bo to one świadczą o naszej sile i to one faktycznie wyznaczają granice naszej wolności.

No i wiadomo – damy radę!