O odwadze i nauce

Odwaga to z definicji cecha rzadka, objawiająca się w szczególnych momentach. Gdyby było inaczej, nie tylko nie traktowalibyśmy jej jako cnoty, ale wręcz byłaby niezauważalna wchodząc do zestawu cech standardowego zachowania ludzkiego. Skoro jest cechą rzadką, dlaczego upieram się, że powinna być stale obecna nie tylko w działalności uczonych, ale też w zachowaniu całych instytucji naszego sektora, to jest poszczególnych uczelni? Doprecyzujmy, że nie chodzi mi o odwagę rozumianą jako skłonność do agresywnego narzucania innym swojego punktu widzenia – co istotne, bo nie chodzi o wiedzę oparta o logiczne argumenty, lecz odczucia i poglądy – na każdy istotny dla osoby temat. Za odwagę uznaję podejmowanie działań, których rezultat może być niekorzystny, wręcz szkodliwy dla działającego, lecz które wynikają z przyjętych przez niego wartości. W przypadku nauki i szkolnictwa wyższego wartością centralna pozostaje – wciąż mam taką nadzieję – dążenie do prawdy i jej nauczanie w zakresie dostępnym racjonalnemu oglądowi człowieka.

Banał? Możliwe, ale spójrzmy na nasze funkcjonowanie. Ograniczmy się tylko do ram meta tej działalności – w zakresie dydaktyki aktywność PKA, w zakresie nauki – ewaluacja jakości badań. Czy zdarzyło się komuś spotkać z negatywną, a bodaj warunkową oceną kierunków kształcenia ze względu na nieadekwatny do obecnego stanu wiedzy – obecnego, nie: publikowanego w języku polskim – poziom merytorycznej zawartości sylabusów i treści przekazywanych w trakcie edukacji? Czy odgrywa to kryterium istotną rolę w ewaluacji kierunków studiów? Kryteria oceny programowej wyraźnie pokazują, że tak nie jest. To zaledwie jeden podpunkt (2.1) spośród kilkudziesięciu, które dotyczą głównie spójności formalnej dokumentacji oraz relacji między dokumentacją i aktywnością w procesie kształcenia. Może więc kryteria ewaluacji w jakiś sposób koncentrują się na tej wartości? Do pewnego stopnia – tak, bowiem nadal dominującą rolę w ocenie może odgrywać jakość publikacji. Zakładamy przecież, że im lepsze wydawnictwo i im lepsze czasopismo, tym precyzyjnie przez system realnych recenzji dba o poziom naukowy publikacji. Oczywiście, im więcej przypadkowości w punktacjach publikacji, tym większa szansa, że ten czynnik ulegnie zatarciu. Tak się dzieje, obawiam się, że kolejna, poprawiona lista czasopism w zakresie nauk humanistycznych i społecznych jeszcze bardziej zatrze znaczenie kryterium jakościowego. Dbanie o rygorystyczne przestrzeganie warsztatu naukowego blednie, gdy podstawowym celem działania staje się przypisanie punktów bez jasnych, powiązanych z jakością dotychczasowych publikacji kryteriów. Działalność administracyjna, współpraca z otoczeniem – tu dążenie do prawdy w ogóle nie odgrywa żadnej roli, liczy się pragmatyka. Gdyby było inaczej, mielibyśmy klarownie określone cele naszej działalności. Dziś jedynym celem jest przetrwanie i zachowanie własnej kultury organizacyjnej, kształtowanej przez nasze decyzje. Granice, w których się poruszamy jako zarządzający jednostkami sektora szkolnictwa wyższego wyznaczają tu decyzje bardziej lub mniej jawne władz Ministerstwa.

Odwagą w tej sytuacji jest klarowne określenie własnych wartości zgodnych z etosem naukowca i wartościami akademickimi. Otwartość, różnorodność, równość, dialog, racjonalność – to nie są, a może raczej – nie mogą być puste słowa. I nie dotyczą tylko dydaktyki lub administrowania instytucjami, ale również prowadzonych przez nas badań. Także w zakresie tych ostatnich bezpieczniej jest schować się w nurcie najbardziej w danej chwili popularnym. Początkowo jest to zresztą zrozumiałe, bo zwiększa zakres oddziaływania nowych badań, poszerza sprawdzalność formułowanych w ich ramach hipotez. Gorzej, jeśli badania te toczą się niezależnie od wartości zasadniczej – prawdy – a związane są z bieżącymi interesami pragmatycznymi instytucji lub badacza. Lek przed krytyką, czasami wręcz zbiorowym linczem, ale też przed ciszą i niezauważeniem knebluje i spycha w cień. Jeszcze gorzej, jeśli w imię tych pragmatycznych interesów badacz prowadzący poprawne metodologicznie badania zostaje usunięty z instytucji za publikowanie wyników niezgodnych z linią polityczną przyjętą przez kierownictwo. Znów, nie są to hipotetyczne rozważania – z jednej strony mamy nieproporcjonalny do zawartości i poprawności metodologicznej zachwyt nad publikacjami z nurtu nazwanego 'historią ludową’, z drugiej zwalnianie z pracy historyków pracujących w Instytucie Pamięci Narodowej. W dyskusjach już nie tylko z zakresu humanistyki i nauk społecznych (vide historia najnowsza i migracje), ale też biologii (seksualność, bioróżnorodność), medycyny (epidemia), biotechnologii (GMO), klimatologii i wielu innych coraz częściej zamiast argumentów pojawiają się puste kalki i hasła. Które głoszą także 'eksperci’ ze stopniami i tytułami naukowymi. Łatwiej się sprzedają, bo dopasowują się precyzyjnie do potrzeb konkretnego segmentu odbiorców. Ale są sprzeniewierzeniem przysiędze doktorskiej. Uderzają w podstawy naszego funkcjonowania. I ostatecznie decydują o upadku zaufania do nauki, która staje się po prostu kolejnym elementem dyskursu politycznego.

Odwaga jest dla nas niezbędna, jeśli uważamy, że racjonalna kultura, dyskurs oparty o logikę są konstytutywne dla społeczeństwa demokratycznego. Dla takiego społeczeństwa wartości akademickie są jak szkielet, układ kostny pozwalający zachować pion, podtrzymujące przed upadkiem. Korupcja, upadek odwagi akademickiej to jednocześnie koniec obywatelskości rozumianej jako wierność dobrostanowi wspólnoty. Nauka wiąże nas z rzeczywistością, wyznacza granice i uczy pokory. Ale tylko wtedy ma wartość, a my wraz z nią, jeśli tego związku z rzeczywistością, a nie z chęciami sekciarskimi, grup i grupek, potrafimy bronić. Bez odwagi nauka, cały ten system, traci swą wartość. Można go równie dobrze zastąpić systemem wyższych szkół magii stosowanej i demiurgii słowa krzykliwego. Nikt nie zauważy różnicy.

I krótkie sprawozdanie

w poniedziałek uroczystości z okazji Święta Uniwersytetu Wrocławskiego i Nauki we Wrocławiu. Z tej okazji także kilka słów o naszej roli jako uczelni dziś i w przyszłości;

we wtorek udział we wręczeniu Nagrody Rzecznika Praw Obywatelskich im dra Macieja Lisa, w której kapitule z urzędu zasiada rektor #uniwroc. Laureatką została dr Monika Zima-Parjaszewska, niezwykle zasłużona działaczka na rzecz równościowego traktowania osób z niepełnosprawnościami umysłowymi;

w środę kolegium rektorsko-dziekańskie, sporą część wypełniła nam dyskusja nad sytuacją covidową. Zdecydowaliśmy kontynuować naszą działalność zgodnie z zapisami Zarządzenia 37/2021, tekst ujednolicony 05.11.2021 oraz Komunikatu Rektora nr 64/2021 z dnia 29.06.2021. Przypominam – zajęcia co do zasady są stacjonarne, ale dziekan w przypadku niemożności zachowania bezpieczeństwa epidemicznego na wykładach może je przenieść w tryb zdalny. W przypadku zakażeń w grupie studenci na 7 dni przenoszeni są na kształcenie zdalne lub hybrydowe, przy czym stacjonarne są dostępne dla studentów dobrowolnie okazujących paszport covidowy;

w czwartek otwarcie dwóch konferencji – ukrainistycznej z okazji 20-lecia ukrainistyki na Wydziale Filologii #uniwroc oraz kształcenia i sytuacji dzieci w społeczeństwach wielokulturowych w Instytucie Pedagogiki;

czwartek i piątek – szczepienia anty-covidowe w Bibliotece Uniwersyteckiej. Trzecia dawka, ale sporo chętnych także na pierwszą. Szczepienia będziemy powtarzać;

piątek i sobota: sprawy bieżące, spotkania z pracownikami i… podpisywanie dyplomów nagród rektorskich z okazji Święta Uniwersytetu 🙂

Kończąc mogę tylko raz jeszcze powtórzyć – nie lękajmy się. Bądźmy pewni naszych, akademickich wartości. Jeśli zaś nie jesteśmy ich pewni – może warto zmienić branżę?