Never surrender ’cause culture matters!

To był pełen emocji tydzień. Przestałem być rektorem z woli pana ministra, ale nie przestałem być historykiem, popularyzatorem historii, a przede wszystkim człowiekiem uniwersytetu. Kryzys odsłania różne oblicza. Dowiedziałem się od garstki moich koleżanek i kolegów, ale też kilku studentów, wielu różnych, przykrych rzeczy, najczęściej kłamliwych, ale jak rozumiem wynikających z poczucia triumfu po okresie frustracji. Zapewniam ich, że nie muszę i nie zamierzam szukać innego miejsca pracy. Że nie jestem 'mendą’ (inne, gorsze epitety pominę) i co więcej, wierzę, że dla wielu członków mojego uniwersytetu wartości bliskie mi, wartości akademickie, są nadal bliższe, niż bijące ze słów i czynów części komentatorów wartości Czerwonej Gwardii w czasach rewolucji kulturalnej, czy wartości rektorów uczelni Federacji Rosyjskiej deklarowane w ich oświadczeniu w obliczu wojny ukraińskiej. I nie zamierzam się poddać w swojej wierze. Z okazji rozpoczęcia bieżącego roku akademickiego powiedziałem:

Albert Einstein, w wieku 70 lat, mając za sobą życie pełne przygód, wyborów nie zawsze szczęśliwych i pochwalanych dziś, ale jednocześnie będąc bez wątpienia rewolucjonistą naukowym, zmieniającym świat na skalę globalną, tak zdefiniował ścieżkę ludzkiego życia: ‘Człowiek jest częścią całości nazywanej Wszechświatem, częścią ograniczoną w czasie i przestrzeni. Doświadcza siebie, swoich myśli i uczuć jako czegoś oddzielnego od pozostałego świata – rodzaj optycznego złudzenia jego świadomości. To złudzenie jest naszym więzieniem, ogranicza nas do naszych osobistych pragnień i czułości wobec kilku najbliższych nam osób. Naszym celem musi być uwolnienie siebie z tego więzienia poprzez rozszerzenie zasięgu naszej empatii tak, by objęła wszystkie istoty żywe i całą naturę w jej pięknie. Nikt nie osiągnie tego w pełni, ale to dążenie do tego celu jest samo w sobie wyzwoleniem i fundamentem wewnętrznego bezpieczeństwa”. Taka jest moja wizja naszego Uniwersytetu Wrocławskiego – musimy patrzeć szeroko, być odważni, przekraczać lokalne ograniczenia. Akademia nie zna granic państw, ideologii i religii. Jest wspólnotą światową i tylko w takiej perspektywie widzę miejsce mojego uniwersytetu. Odwaga jest nam potrzebna, by rzucając wyzwanie teraźniejszości i ograniczeniom, znaleźć dla nas drogę do dobrej przyszłości. Tylko odwaga zagwarantuje nam przyszłość, pomyślność i rozwój uczelni, która będzie częścią wspólnoty ludzkiej w skali zarówno globalnej, jak i lokalnej. Z tej drogi nie ma odwrotu, bo jest wytyczona przez nasze wartości i czas, który biegnie nieubłaganie.

I nadal w to wierzę – nie da się uciec od teraźniejszości i nadchodzącej przyszłości. Żadne emocje nie uchronią nas przed nieubłaganym. Owszem, możemy udawać, że może być, jak było. Ale to tylko oznacza, że przyszłość nas zmiecie. Geopolityczna lekcja, jaką jest wojna w Ukrainie, powinna nam o tym ciągle przypominać. I wskazywać właśnie nam, akademikom, że naszym obowiązkiem jest bycie przy naszych wartościach.

Czytaj dalejNever surrender ’cause culture matters!

Oświadczenie w sprawie wygaszenia mandatu rektora

Szanowni Państwo,

Drodzy Koleżanki i Koledzy,

W dniu dzisiejszym Minister Edukacji i Nauki stwierdził wygaśnięcie mojego mandatu jako rektora Uniwersytetu Wrocławskiego. Jako powód podał rzekomy brak zgody rady uczelni na wykonywanie przeze mnie dodatkowego zajęcia zarobkowego, którym była realizacja w 2020 r. projektów badawczych przyznanych na długie lata przed objęciem funkcji rektora. Rada uczelni wydała zgodę na prowadzenie przeze mnie badań naukowych jako zajęcia zarobkowego w lutym 2021 r. na okres całej kadencji. Skoro wyraziła zgodę na zajęcie zarobkowe rektora po rozpoczęciu jego kadencji, zgoda ta powinna ulec rozszerzeniu – zgodnie z brzmieniem art. 125 ust. 4 ustawy z dnia 20 lipca 2018 r. Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce – na cały okres od początku kadencji rektora. W przeciwieństwie do rektora kolejnej kadencji, w przypadku którego art. 125 ust. 5 ustawy jednoznacznie wskazuje termin udzielenia zgody przez radę uczelni, przepisy nie określają terminu, w jakim rektor pierwszej kadencji powinien uzyskać taką zgodę.

W swojej dzisiejszej decyzji sam Minister przyznał zresztą, że następcza zgoda rady uczelni możliwa jest w przypadku „tych zajęć, których wykonywanie rozpoczęło się przed objęciem funkcji i ma być kontynuowane w trakcie jej pełnienia”. Mimo tego, że dokładnie taka sytuacja nastąpiła także w moim przypadku, doszło do wygaszenia mojego mandatu. Nie sposób też przyjąć, że kilka miesięcy przed faktycznym udzieleniem zgody rada uczelni mogłaby podjąć inną decyzję w tej sprawie, ponieważ trudno zakładać, że dokończenie przez rektora realizacji projektów naukowych rozpoczętych przed początkiem kadencji może działać na szkodę uczelni.

Ze wszystkich tych powodów uważam dzisiejszą decyzję Ministra za wadliwą i będę tego dowodził w sądzie. Nie godzę się bowiem z faktem, że demokratycznie wybrany rektor autonomicznej uczelni może być odwoływany przez polityka bez właściwego rozpatrzenia przesłanek prawnych, bez konsultacji ze wspólnotą, która dokonała tego wyboru, bez rozważenia konsekwencji społecznych decyzji podejmowanych w chwili głębokiego kryzysu, w jakim znajduje się nasz kraj. Uważam tę decyzję za wadliwą prawnie, ale co gorsza – głęboko szkodliwą społecznie.

Ironią historii jest, że 40 lat temu ówczesny minister odwołał mojego znamienitego poprzednika, prof. Józefa Łukaszewicza, za nie dość bliską linii ówczesnej Partii działalność na Uniwersytecie Wrocławskim. Nie kryłem i nie kryję mojego krytycznego spojrzenia na wiele decyzji i opinii przedstawianych przez przedstawicieli dzisiejszych władz. Nie przeczę, że uważałem i uważam je za społecznie szkodliwie w wielu wymiarach, także w obszarze szkolnictwa wyższego.

 

Szanowni Państwo,

Chciałbym w tym miejscu serdecznie podziękować wszystkim, którzy przez minione miesiące zaangażowali się w prace na rzecz przemiany Uniwersytetu Wrocławskiego w nowoczesną uczelnię badawczą, o międzynarodowym wymiarze i głębokiej świadomości odpowiedzialności społecznej. Mam nadzieję, że tych zmian i tego kierunku nie da się już odwrócić. Uniwersytet Wrocławski jest ostoją wartości demokratycznych i racjonalnego dyskursu społecznego. Taki kierunek promowałem zarówno w czasie protestów po uchwaleniu ustawy zakazującej aborcji, w trakcie sporów o szczepienia w okresie pandemii oraz w czasie kryzysu humanitarnego na granicy wschodniej naszego państwa jesienią ubiegłego roku. Takim chciałbym go widzieć cały czas.

Prześwietny Uniwersytecie Wrocławski, koleżanki i koledzy – żadna decyzja polityków nie powinna Was sprowadzić z obranej przez nas drogi. Wolność, prawda i racjonalny dyskurs ostatecznie zawsze zwyciężają.

Dziękuję Wam za wspólną drogę. Kto wie, może jeszcze się na niej spotkamy?

Rosyjskie uniwersytety w służbie prezydenta

Dzięki prof. Małgorzacie Ruchniewicz dotarłem do treści uchwały Rosyjskiego Związku Rektorów z 4 marca. Okropny przykład serwilizmu ludzi akademii wobec władzy łamiącej wszelkie normy racjonalnej ochrony życia społecznego. Militaryzm, nacjonalizm, etatyzm – mieszanka zabójcza dla wolności i swobody myśli. Ale warto czytać i zapamiętać zwłaszcza listę sygnatariuszy. No i zastanowić się na przyszłość nad uchwałami naszych ciał i związków.

Link we wstępie, poniżej tłumaczenie i lista sygnatariuszy. Zwłaszcza tę ostatnią warto zapamiętać.

Drodzy koledzy!
Na naszych oczach rozgrywają się wydarzenia, które ekscytują każdego obywatela Rosji. Jest to decyzja Rosji o ostatecznym zakończeniu ośmioletniej konfrontacji między Ukrainą a Donbasem, doprowadzeniu do demilitaryzacji i denazyfikacji Ukrainy, a tym samym o uchronieniu się przed narastającymi zagrożeniami militarnymi.
My, Związek Rektorów Federacji Rosyjskiej, od wielu dziesięcioleci rozwijamy i umacniamy rosyjsko-ukraińskie więzi naukowe i edukacyjne, traktując się nawzajem z troską. Nasze wspólne badania wniosły ogromny wkład w światową naukę, więc długoletnia tragedia w Donbasie rozbrzmiewa szczególnym bólem i goryczą w naszych sercach.
W tych dniach bardzo ważne jest wsparcie naszego kraju, naszej armii, która broni naszego bezpieczeństwa, wsparcie naszego Prezydenta, który być może podjął najtrudniejszą, ciężko wywalczoną, ale niezbędną decyzję w swoim życiu.
Ważne jest, aby nie zapominać o naszym głównym obowiązku – prowadzić nieustanny proces wychowawczy, zaszczepiać w młodych patriotyzm, chęć pomocy Ojczyźnie.
Uniwersytety zawsze były kręgosłupem państwa. Naszym priorytetowym celem jest służba Rosji i rozwój jej potencjału intelektualnego. Teraz bardziej niż kiedykolwiek musimy wykazać się pewnością i odpornością w obliczu ataków gospodarczych i informacyjnych, skutecznie skupiając się wokół naszego Prezydenta, naszym przykładem wzmacniając optymistycznego ducha i wiarę w moc rozumu wśród młodych ludzi, zaszczepiając nadzieję na szybkie zawarcie pokoju.
Razem jesteśmy wielką siłą!

Czytaj dalejRosyjskie uniwersytety w służbie prezydenta

Czy możemy wspomóc przyszłość napadniętej Ukrainy?

Trudno dziś myśleć o czymś innym, niż teraźniejszość. W przypadku zagrożenia naszych przyjaciół ważne jest, by zaspokoić ich najpilniejsze, najistotniejsze potrzeby. Ale jednocześnie uważam, że jako akademicy musimy już dziś myśleć o przyszłości Ukrainy. Zwłaszcza w tym zakresie, który jest nam najbliższy. Nie mam cienia wątpliwości, że dla kształtowania liberalnego, demokratycznego społeczeństwa kluczowa jest wolność racjonalnej myśli i profesjonalizacja w zdobywaniu oraz implementacji wiedzy do potrzeb życia społecznego i gospodarczego. To nie jest oczywista propozycja we współczesnej Europie. Nie łudźmy się – myślenie krótkookresowe oraz dominacja emocjonalności nad rozumem i związane z nimi populistyczne strategie uprawiania polityki pustoszą życie społeczne i w Polsce i w innych krajach Unii. Można się spierać, czy to najważniejszy powód osłabienia tego wspaniałego projektu politycznego, jakim jest Unia Europejska. W moich oczach – jak najbardziej, jeden z najpoważniejszych, bo kształtujący wartości i podejście do nich społeczności obywatelskich. Stąd moje przekonanie, że w chwili absolutnie granicznej sytuacji na Ukrainie nasza – akademików – troska o rozwój świata akademickiego za naszą wschodnie granicą ma absolutnie kluczowe znaczenie dla przyszłości tego kraju. Po wojnie emocji i pytań nad Dnieprem będzie bardzo wiele, niezmiernie istotne będzie wówczas, by dyskusja i odpowiedzi były racjonalne, by istniały ośrodki, które nadal będą pokazywać wartość relacji z Europą, korzyści płynące z dialogu i żywego wkładu Ukrainy w europejskość.

Czytaj dalejCzy możemy wspomóc przyszłość napadniętej Ukrainy?

Nauka w czasach zarazy

Od czwartkowego poranku wszyscy żyjemy sytuacją na Ukrainie. Niezmiernie cieszy, że całe polskie środowisko akademickie mówi w tej sprawie jednym głosem: rosyjska agresja jest zbrodnią, złamaniem podstawowych norm obowiązujących w relacjach międzynarodowych. Ważnym był wspólny głos KRASP, RGNiSW, PAN, KREPUZ, organizacji doktoranckich i studenckich. W środowisku Wrocławia i Opola zabrzmiał głos KRUWiO. Uczelnie w całej Polsce organizują szeroki wachlarz działań charytatywnych wspierających zarówno napadnięty kraj i naród, jak i naszych koleżanki i kolegów – ukraińskich badaczy, nauczycieli akademickich i studentów. Z punktu widzenia życia naukowego moją uwagę przykuwa przyszłość, a właściwie dwa w niej aspekty – współpracy i jej odmowy.

Czytaj dalejNauka w czasach zarazy

Kryzys – okazja do stagnacji czy zmiany?

Przewodniczący KRASP, prof. Arkadiusz Mężyk wystosował do Premiera Mateusza Morawieckiego list z wyliczeniem zwiększenia kosztów funkcjonowania instytucji szkolnictwa wyższego z tytułu wzrostu cen energii, podwyższenia płacy minimalnej i usług. Zwrócił też uwagę Premierowi na pauperyzację pracowników naszego sektora, na niedotrzymywanie obietnic utrzymania podwyżek płac, na inflację która pochłonęła już poprzednie podwyżki. Wreszcie, podkreślił narastające, wysoce negatywne nastroje wśród pracowników uczelni. Tak się złożyło, że czytałem to świeżo po lekturze wypowiedzi wiceministra Nauki i Edukacji, Wojciecha Murdzka dla Forum Akademickiego – Budżet na spokojne funkcjonowanie. Nie chciałbym dyskutować z jego treścią, bo niewiele to zmieni. Zwróciłbym jednak uwagę na kierunkowe elementy w tej wypowiedzi:

Doszło do pewnego spłaszczenia przy podziale środków budżetowych między podmioty. Kierowaliśmy się zasadą, że jeśli mniejszym uczelniom, obracającym stosunkowo niedużymi środkami, odmówimy pomocy w tych trudnych czasach, to może być to dla nich katastrofa, wręcz zagrożenie dla normalnego funkcjonowania. Więksi, rezygnując z niektórych rzeczy, poradzą sobie. (…) Pamiętamy, że w wyniku ubiegłorocznej nowelizacji budżetu państwa udało się pozyskać na rzecz nauki dodatkowy miliard złotych, z czego 900 milionów przeznaczono na inwestycje w szkolnictwie wyższym, a 100 milionów na Sieć Badawczą Łukasiewicz. (…) Trzeba pamiętać, że polska nauka ma całkiem dobrą pozycję w świecie, nie mamy się czego wstydzić. Najlepsze dyscypliny są w pierwszej dwudziestce, czyli na lepszych pozycjach niż gospodarka. A wyniki te osiągamy stosunkowo tanim kosztem, czyli przy pomocy niewielkich nakładów. (…) Padały kiedyś deklaracje, ile procent PKB wydamy na naukę za 5 czy 10 lat. Dziś w kraju nie mamy takich planów, ale celem dalekosiężnym Unii Europejskiej jest poziom 3% na B+R. Tu jest kwestia metodologii liczenia tego wskaźnika. Dzisiaj są tacy, którzy przekraczają ten poziom, ale i tacy, którzy cieszą się, że doszli do poziomu 1% z 0,6%. U nas te nakłady wynoszą ostatnio 1,3%, ale zwracam uwagę, że to łączne nakłady budżetu i gospodarki. Do celu daleka droga. Mamy go przed oczami, lecz rzeczywistość jest, jaka jest. (…) Ten budżet nie gwarantuje środków na podwyżki. Dyskutujemy o pewnym ich modelu, jednak nie planujemy odchodzić od powiązania minimalnych wynagrodzeń poszczególnych grup nauczycieli akademickich z minimalnym wynagrodzeniem profesora. Mamy też kwestię poruszania się w systemie grantowym: jedni naukowcy są w tym znakomici i mają wysokie dodatki do płacy za realizację projektów naukowych czy edukacyjnych, inni pracują bez grantów, ale przecież prowadzą badania i dydaktykę za swoje podstawowe płace.

Czytaj dalejKryzys – okazja do stagnacji czy zmiany?

Polska choroba autoimmunologiczna

Dwa wydarzenia związane z historią i życiem publicznym przykuły moją uwagę w tym tygodniu. Jedna mniejszej wagi, jedna natomiast sporej i obawiam się, że dalece przekraczającej w skutkach zamysł wykonawców. Zacznijmy od pierwszego zdarzenia. Grupa posłów związanych z obozem rządzącym, na czele z Pawłem Babinetzem, sformułowała projekt ustawy, zgodnie z którą XV-wieczny rękopis znajdujący się w zbiorach Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej – Książnicy Kopernikańskiej w Toruniu, miałby zostać przekazany Węgrom. Dodajmy, że nie jest to rękopis znajdujący się tu przypadkowo, lecz stanowi integralną część historycznej kolekcji wspomnianej Książnicy. I nie jest tak ważne, czy jest to rzeczywiście, jak w proteście przeciwko tym zamierzeniom pisze pani dyrektor Książnicy, 'jednym z najcenniejszych zachodnioeuropejskich rękopisów iluminowanych z XV stulecia, jakie mimo wszelkich katastrofalnych zniszczeń, zachowały się w zbiorach polskich’. Pewnie są cenniejsze, z perspektywy wrocławskich zbiorów można kontestować to twierdzenie, ale jedno jest pewne – jest to element dziedzictwa kulturowego znajdującego się pod opieką Polski, element będący integralną częścią większej całości. A z perspektywy wszelkich, podstawowych norm muzealnych, archiwalnych i bibliotecznych takich struktur historycznych nie wolno rozdzielać.

Czytaj dalejPolska choroba autoimmunologiczna

Trolling nasz powszedni

Tradycyjnie od 30 lat dzień finału Wielkiej Orkiestry to okazja, by poczuć powiew społeczeństwa obywatelskiego. Współpracy, skupieniu się na wspólnym czynieniu rzeczy dobrych. Po raz drugi we Wrocławiu niemal wszystkie uczelnie wyższe koordynowane przez miejskie biuro ds kontaktów z uczelniami, Wrocławskie Centrum Akademickie, organizowały zestaw aukcji pod hasłem Akademicki Wrocław. Oprócz nich, oczywiście, każda uczelnia organizowała swoje własne aukcje. Mieliśmy wspólne wejście w ramach studia wrocławskiego WOŚP – jednym słowem, dobre działania dla dobrej sprawy. Wydawało mi się, że wszystkie te złe emocje towarzyszące Jurkowi Owsiakowi i jego działaniom na rzecz dzieci minęły. Tym większe było moje zdziwienie, gdy koordynująca media społecznościowe tej akcji poinformowała mnie, że większość czasu zajmuje jej kasowanie nienawistnych komentarzy, sugestii dotyczących zadań, którymi powinni zająć się rektorzy, wskazań dobitnie negatywnie oceniających społeczne zaangażowanie uczelni. Jednym słowem – klasyczny trolling.

Wieczorem, nagrywając wspólnie z prof. Krzysztofem Ruchniewiczem kolejny odcinek naszego podcastu dowiedziałem się, że post nad fanpage’u Echa z Festung Breslau zawierający cytat ze wspomnień niemieckiej mieszkanki Wrocławia opuszczającej miasto w ostatnim momencie ewakuacji przed zamknięciem okrążenia miasta przez Armię Czerwoną, stał się ofiarą gwałtownej i niewybrednej akcji podkreślającej specyficzny, polski punkt widzenia tego fragmentu historii. Gorzej, bo oprócz odniesień do września 1939, powstania warszawskiego, reparacji, padały też słowa wulgarne i obraźliwe. Administratorzy strony ostatecznie zdecydowali się post usunąć i wstawić komentarz:

Wielokrotnie już podkreślaliśmy, że BYŁ, JEST i BĘDZIE to fanpage dotyczący historii Wrocławia w 1945 roku. Na łamach fanpage przytaczamy wspomnienia ludzi wielu narodowości. Jeśli autor mija się z prawdą, to w komentarzu pod tekstem wyjaśniamy gdzie i w jaki sposób. Nie ingerujemy w treść wspomnień i staramy się wybrać jak najbardziej obiektywne i bezstronne. Jeśli ktoś myśli, że za każdym razem będziemy się odnosić do reparacji wojennych, Powstania Warszawskiego, obozów koncentracyjnych, Września 1939 roku, to jest w błędzie…. Podkreślamy – ten projekt dotyczy historii wojennego Breslau, Festung Breslau i pierwszych lat powojennego Wrocławia, wraz z jego mieszkańcami, niszczycielami, zdobywcami i wszystkimi innymi, którzy się zetknęli z tym miastem w/w okresie. Inna kwestia jeśli ktoś posługuje się rynsztokowym językiem, obraża innych czytelników oraz próbuje w koślawy sposób mieszać do wspomnień politykę oraz wypaczony nacjonalizm, to zaznaczamy, że owa osoba będzie banowana i pomachamy jej na do widzenia. Staramy się trzymać wysoki poziom przedstawianych Wam treści i nie pozwolimy na ściek językowy na tym kanale.

Pandemia jakoś przyzwyczaiła nas, że nauka stała się przedmiotem niewybrednego hejtu. Że racjonalne myślenie nie znajduje uznania i każdy, kto je promuje, musi liczyć się z tym, że prędzej czy później stanie się obiektem ataku, krzyków, pomówień. Ale czy tak aby jest na pewno? Czy nie absolutyzujemy siły mediów społecznościowych i liczebności oraz znaczenia uczestników takich nagonek? W końcu – czy przekaz nauki powinniśmy dostosowywać do poziomu mediów cyfrowych?

Jestem wielkim zwolennikiem popularyzowania nauki. Dla mnie to obowiązek wynikający z etosu badacza – dane nam jest szukać prawdy, winni jesteśmy opowiadać o tym naszemu otoczeniu, bo nie możemy zostawiać go bez wiedzy o tym, czym jest świat, czym jest człowiek. Kiedyś mogło się wydawać, że media elektroniczne, zwłaszcza społecznościowe, będą wymarzonym sposobem na interaktywny kontakt z poszukującymi tej wiedzy, na współtworzenie jej z nimi. I nadal jestem pełen optymizmu – to jest możliwe. Crowdworking nadal działa. Otwarta nauka przekazuje wiedzę zdobywaną przez badaczy z całego świata. Ale jednocześnie widzimy kompletne załamanie poczucia decorum w wymianie poglądów – brak wiedzy, ignorancja, zwykła nienawiść nie zawstydza. Przeciwnie, pobudza do klikania, zachęca do dołączania się podobnie sfrustrowanych. A gdy dołączają do tego media spragnione wyrazistości i klikalności, która za  nią stoi – walec się rozpędza.

I tak zaczynamy karmić trolle. Troll żywi się przecież uwagą, atencją, poczuciem własnej wagi dla otoczenia. Grupa trolli może zatruć najlepsze działania – zniechęcając i zastraszając wszystkich, którzy nie życzą sobie być przedmiotem publicznego ataku. Ale, tak jak w przypadku innych form szerzenia nienawiści, warto jasno wskazywać reguły i mówić, gdzie są granice wolności słowa. Zwłaszcza w nauce, gdzie nie ma demokracji w wadze poglądów. Prawda leży tam, gdzie leży, choćby nawet przez chwilę szala przechyliła się pod wpływem liczebności lub społecznego prestiżu jakiejś mniej lub bardziej ignoranckiej grupy. Prawda wróci jak bumerang – jeśli ją odrzucimy, to uderzy nas swoimi skutkami. To my, akademicy powinniśmy uczyć kultury dyskusji. Nie ma potrzeby karmić trolli. Nie ma potrzeby z nimi walczyć. Warto robić rzeczy dobre. Tak, jestem za usuwaniem mowy nienawiści z mediów społecznościowych. Jestem przeciwko wyrazistej nonszalancji i dawania jej głosu w mediach uważających się za obiektywne i opiniotwórcze. Jestem zdecydowanie przeciwko sugerowaniu, że krzyk jest językiem akademii. Zostawiam trollom ich świat poza moimi granicami. Jeśli będą chcieli tu wejść, to dla pozytywnych treści, dla pracy i jej skutków. Dla współpracy zawsze powinno być miejsce. Ale wszelkie formy destrukcji trzeba odgradzać i usuwać. Nawet jeśli oznaczałoby to opuszczenie tych mediów, które żywią się negatywną emocją użytkowników.

Szkoda pięknego, ale krótkiego życia na włochate trolle.

Szacunek dla administratorów Ech z Festung Breslau.

O potrzebie optymizmu

W jednym z wywiadów, które w ostatnim czasie przyszło mi udzielać, padło bardzo ważne pytanie: co będzie największym wyzwaniem dla Polaków po pandemii? To jasne, że ani ja, ani nikt inny nie jest w stanie na nie precyzyjnie odpowiedzieć. Zmiany, które kiedyś zachodziły w skali globalnej z dostojeństwem i prędkością pozwalającą je uchwycić, skomentować i świadomie na nie wpływać, teraz zachodzą tak szybko i w sposób tak złożony (w znaczeniu równoważności ogromnej liczby czynników te zmiany kształtujących), że stawiają pod znakiem zapytania możliwość ich świadomego kształtowania przez tradycyjne struktury polityczne. Pandemia raz za razem pokazuje, że o ile nauka jest w stanie zaproponować narzędzia pozwalające opanować kryzys, o tyle polityka nie nadąża za wyzwaniami. I nie mam na myśli poszczególnych aktorów tego procesu, ale samo podejście do kierowania wspólnotami ludzkimi. Technologie komunikacyjne w połączeniu z modelami biznesowymi wręcz promują destrukcyjny model polityki, model oderwany od rzeczywistości i skupiony na doraźnym zysku. Zysku, który z kolei zależny jest od ilości przyjemności instant dostarczanej otoczeniu. W tym momencie pandemia daje nam cenną lekcję – za oderwanie od rzeczywistości, za szydzenia z niej i pielęgnowanie egoizmów i krótkowzroczności płacimy wszyscy. Także ci, którzy w krótkim horyzoncie na tym zyskują. Bo jednak rzeczywistość, jakkolwiek ograniczone i subiektywne są nasze zmysły i możliwości poznawcze, okazuje się być jedna dla nas wszystkich. I tyle zrzędzenia.

Bo na przytoczone pytanie sam sobie odpowiadając pomyślałem, że najtrudniej będzie odbudować zaufanie i… optymizm. Obie cechy mają w moim oglądzie kluczowe znaczenie dla naszej przyszłości. Bez zaufania nie będziemy w stanie współpracować. Wzajemne podkopywanie wiarygodności prowadzi przecież do ostatecznej konstatacji – wszyscy kłamią, wszyscy życzą sobie źle, współpraca może działać wyłącznie w oparciu o szantaż, zagrożenie bezpieczeństwa współpracującego. Ten model społeczny wdrażano i wdraża się w życie w społeczeństwach totalitarnych. I choć państwa oparte o przemoc odnoszą krótkookresowe sukcesy w chwilach prostych kryzysów, nie są ani kreatywne, ani gotowe do zapewnienia bezpieczeństwa tym, od których zależy nasza przyszłość. Lęk skłania do przystosowania, nie do kreatywności. Stąd optymizm, ale nie naiwność, lecz otwartość i poczucie satysfakcji z bycia z innymi ludźmi jest dla mnie niezbędnym warunkiem kreatywności, twórczości prowadzącej do współpracy na rzecz innych. Optymizm zakłada przecież, że dobro, wsparcie, życzliwość wracają. Jeśli nie zawsze, to często. I w ten sposób gotowość do współpracy zamienia się w sieć współpracy, na której korzystają wszyscy. Bo samemu nigdy nie znajdziemy rozwiązań problemów skomplikowanych. Lub znajdziemy je zbyt późno.

Do akcentowania wagi, jaką dla rozwoju nauki w Polsce mają właśnie zaufanie i optymizm skłaniają mnie też wspomnienia Ludwika Hirszfelda spisane w 1943 r. W czasie najczarniejszym dla tego wybitnego uczonego i dla ludzkości. Opisując swoją pracę w Heidelbergu, jeszcze przed wybuchem I wojny światowej, wskazywał „…pomysł wypływa z bujności ducha, chcącego tańczyć w przestworzach, …w idei naukowej żyje radość życia i podziw dla piękna, protest przeciwko śmierci i chęć trwania, pytanie rzucone naturze, chęć doznania i ciekawość głębi. Nie ma ani wielkości państwowej, ani nienawiści rasowej, ani wodza, ani rozkazu’. Pewnie, dziś już tak nie piszemy, bo wstydzimy się czułości i patetyczności. Ale idea pozostaje niezmienna. Owszem, można przekazywać wiedzę prostą w formie prostej. Ale poznawać świat można tylko z radości, z prawdziwej ciekawości i siły, jaka drzemie w kreatywności. Każdy, kto doznał tego dreszczu najbardziej pozytywnej emocji, która przenika umysł, gdy widzimy jak krystalizuje się, strukturalizuje odpowiedź wyłaniająca się z chaosu danych, gdy doświadczamy tego rzadkiego momentu poznania – wie, jak beznadziejnym jest próba stworzenia rzeczy nowych, przełomowych w oparciu o kontrolę i lęk.

Akademia dziś nijak się ma do złotych czasów nauki. Ale jestem przekonany, że ma szansę wrócić do swoich korzeni, jeśli oprzemy się pokusie budowania wiedzy na podejrzliwości i podziałach. Dotyczy to całego naszego społeczeństwa. Warto o tym pamiętać myśląc o roli kultury, humanistyki, o praktyce nauk społecznych. Bez optymizmu nie ma poznania. Bez żartów – tym bardziej 🙂

Tylko przyszłość

Na co czekam jako historyk i jako pracownik sektora szkolnictwa wyższego w 2022 r.? Uściślijmy, że nie chodzi o marzenia, tylko o kluczowe zagadnienia przesądzające o naszej przyszłości. Po pierwsze, chciałbym zgody wszystkich sił politycznych co do jednego: że chcemy Polski bezpiecznej dla swoich obywateli teraz i w przewidywalnej przeszłości, otwartej na rozwój zgodny z bieżącymi trendami, ale i gotowej na nadciągające zmiany radykalnie zaburzające rzeczywistość. Nic mniej nie jest warte działalności politycznej, to jest sugerowania, że działa się dla dobra reprezentowanych obywateli.

I nie mam wątpliwości, że żeby zrealizować tę obietnicę politycy powinni głośno i wyraźnie powiedzieć – nauka, ty głupcze! Nauka, która zabezpieczy przyszłość naszych dzieci i wnuków wspierając stabilizację klimatu i zarządzanie migracjami. Gwarantem tej przyszłości musi być nasz bieżący, stały i konstruktywny dialog z całym światem, nie sprawny zamek do mojego pokoiku w gierkowskim bloku!

Tu nie ma albo – albo. Nie ma alternatywy. Nie ma polskiej nauki jako autonomicznej i równoprawnej rzeczywistości dla nauki światowej. Oczywiście, krótkoterminowe cele polityczne da się osiągnąć w naszym sektorze wspierając tych, którzy będą z wdzięczności – zdając sobie sprawę, że bez tej szczególnej uwagi władzy nie osiągną swoich celów – wspierać władze wśród wyborców. Ale dla naszej przyszłości skrajna polityzacja świata nauki to zabójstwo. W pierwszym etapie może narazić na śmieszność nasz sektor w zderzeniu z otoczeniem zewnętrznym i wykluczyć tych, którzy już byli w dialogu z nauką światową z udziału w nim. I nie, oni nie ucierpią na tym tak bardzo – bo najlepsi wyemigrują. To my jako społeczność mieszkańców Polski ucierpimy najbardziej, bo stracimy na własne życzenie kontakt z przyszłością. Krok drugi jest gorszy, bo ośmieszając naukę dobijemy ostatni element spajający komunikacyjnie coraz głębiej podzielony kulturowo kraj. Usuniemy ostatnią szansę na zbudowanie jakiegokolwiek autorytetu, gdy nie ma już powszechnie uznawanych autorytetów politycznych, kulturowych i religijnych. Dewastacja nauki w Polsce, odcinanie jej od świata, upolitycznienie i zastąpienie kryteriów merytorycznych – polityczno-społecznymi to nie jest tylko kolejny etap gry ideologicznej. To ryzykowna gra o przyszłość naszej całej społeczności.

Chciałbym więc i będę robił na swoją skromną miarę wszystko, co w mojej mocy, żeby merytoryczna wartość w nauce miała zawsze pierwsze miejsce w życiu naszego sektora. Żeby 2022 r. był rokiem ścisłych kontaktów międzynarodowych w nauce na moim uniwersytecie i w moim otoczeniu. Żebyśmy zbudowali autorytet nauki jako gwaranta bezpiecznej przyszłości naszego kraju. Tu naprawdę nie ma już czasu i miejsca na hejt, polityczne i egoistyczne przepychanki.

Tak, boli mnie to, co dzieje się wokół tzw. ewaluacji jakości badań naukowych w Polsce. Tak, boli mnie ręczne dysponowanie milionowymi środkami na badania – na wiele lat w przód! – przez ministerstwo bez jakiejkolwiek oceny ekspertów, na rzecz podejrzanie wyglądających – bo nic nie da się więcej powiedzieć wobec braku jakichkolwiek publicznych dokumentów – tematów i działań. I tak, boli mnie klerykalizacja nauki.

Ale to wszystko minie. To tylko chwilowa polityka. Jeśli zachowamy trzeźwy osąd, jeśli zostaniemy wierni naszej przysiędze doktorskiej – to wszystko proch i pył. Politycy się zmieniają. Naszym zadaniem powinno być przekonanie ich, że jednak przyszłość ma znaczenie. I że to nauka jest przyszłością. W innym przypadku… Dobrze, nie może być innego przypadku.

No i wszystkich zachęcam – szczepcie się! Noście maski! I starajcie się być razem, póki możemy.