Polska – świat bez nauki

Czy zastanawiali się Państwo kiedyś, jak wyglądałby świat bez nauki? A może inaczej – bez szacunku dla nauki i bez rozróżnienia między 'narracjami’ a nauką, za to z rozbudowaną sferą 'pracowników nauki’? Otóż jeśli ktoś jest ciekawy takiego eksperymentu, moim zdaniem powinien przyjrzeć się ostatnim tygodniom w naszym kraju.

Dla mnie bez wątpienia najważniejsze wydarzenie to katastrofa ekologiczna na Odrze. Nie tylko dlatego, że to arteria życia mojego ukochanego Śląska. Przede wszystkim dlatego, że to jedna z kluczowych osi bioróżnorodności naszego kraju. Jeszcze nieuregulowana, pełna życia, meandrów, rozlewisk, wciąż żywa rzeka. Była. Nie przestają mnie zadziwiać koleżanki i koledzy poważnie piszący, że to tylko 'trochę śniętych ryb’, a w ogóle są ważniejsze tematy niż 'śnięte ryby’. Dla mnie jako historyka to niewyobrażalne krótkoumysłowie. Człowiek jest częścią wielkiego systemu połączonych ze sobą bytów żyjących i niezależnie od poglądów politycznych i religii powinien zdawać sobie sprawę, że interwencja w ten system zawsze dotknie i jego samego i jego potomstwo. Dramat na Odrze jest jednak kwintesencją obecnego podejścia do nauki, jest skutkiem tego podejścia. Co gorsza, jest też zapowiedzią tego, co może nas czekać za chwilę.

Czytaj dalejPolska – świat bez nauki

Ewaluacja to tylko symptom. Albo obudzimy się tu i teraz, albo w ogóle

Choć z lodówki wygląda ewaluacja, zwłaszcza po ogłoszeniu list kategorii sugerowanych przez KEN i przyznanych przez Ministra, nie chciałbym poświęcać jej wiele miejsca. Dane, które otrzymaliśmy, nie dają transparentnego obrazu procesu. Jest sporo zaskoczeń, paradoksów wynikających z manipulacji liczbą N i punktacją artykułów w czasopismach. Ale byliśmy przecież na to przygotowani. Oczywiście, można się pocieszać, że kategorie A i A+ są sygnałem wysokiej jakości badań. Być może, ale ja wolałbym zobaczyć twarde dane, listy uwzględnionych publikacji i grantów oraz recenzje tak kryterium III, jak ekspertów decydujących o przyznaniu kategorii A+. Bo i w nich z mojej dziedziny, nauk humanistycznych, są zaskoczenia i znaczące pustki. Które pewnie wypełnią się w wyniku odwołań, dopełniając mizerii jakości tej procedury.

Nie, ewaluacja nie jest ani złym bytem samoistnym, ani grzechem jednego ministra. Czy nawet dwóch. Jest przejawem naszego kryzysu tożsamości sektora nauki i szkolnictwa wyższego oraz ogólnego kryzysu miejsca nauki w tkance państw demokratycznych. I można by się zanurzyć w tym kryzysie, gdyby nie fakt, że nie jest on emocjonalno-werbalny, ale bardzo dotkliwie realny. Zwłaszcza przedstawiciele nauk humanistycznych od lat, w rytm kolejnych ograniczeń nakładów na badania i kierunki humanistyczne, wraz z okresowym zamykaniem kolejnych instytucji prowadzących te badania, podnoszą głosy krytyczne wobec systemowego podejścia polityków do nauki. Problem w tym, że niewiele to zmienia. Sytuacja nauki w naszym kraju będzie się nieubłaganie pogarszać wraz z kryzysem ekonomicznym, którego skala już jest duża, a będzie rosła wraz z utrwalaniem skutków inflacji, przedłużającą się wojną i związanym z nią kryzysem energetycznym w realiach skrajnego zapóźnienia technologicznego wywołanego polityką rządzących. Powinno być odwrotnie, nauka powinna wydobywać nas z kryzysu poprzez ścisłą współpracę sektora wytwórczego ze środowiskiem naukowym. Ale tej współpracy nic na duża skalę nie wspiera i wspierać nie będzie. W populistycznym ekosystemie władzy pierwszeństwo będą miały – kto powie, że nieuzasadnione? – potrzeby bezpośrednie, o krótkookresowych skutkach przekładających się na sondaże wyborcze. Środowisko naukowe może sobie wylobbować jakieś zwiększenie nakładów – może wartości połowy wskaźnika inflacji. Ale i to byłoby dużo.

Czytaj dalejEwaluacja to tylko symptom. Albo obudzimy się tu i teraz, albo w ogóle

Ewaluacja 2022 – inne lustro

Ewaluacyjna zawierucha dopiero się rozkręci. Wyniki są – jak należało się spodziewać – mocno spłaszczone. Po zachętach Ministra w zasadzie nie ma barier przed odwołaniami od decyzji. Skoro niemal wszystkie dyscypliny we wszystkich ośrodkach uprawiają badania na poziomie dobrym (co najmniej B+), to czemu nie powalczyć o bardzo dobrą ocenę (A)? A jeśli o A, to czemu nie o A+? Tak, jak pisałem już wcześniej, nietransparentny sposób ogłaszania wyników uniemożliwia dziś odczytanie rezultatów. Bo po wszystkich zmianach reguł gry, jak czytać te wyniki? Wystarczyłoby nawet upublicznić treści decyzji, jakie otrzymały uczelnie. Nie zawierają one wszystkich istotnych elementów, przykładowo udziału publikacji o najwyższej punktacji w kryterium I, ale to da się mniej więcej wyczytać z liczby punktów w przeliczeniu na pracownika. Natomiast decyzje zawierają ciekawe informacje dotyczące oceny uczelnianych propozycji osiągnięć w ramach kryterium III, wpływu dyscypliny na otoczenie społeczne. Po lekturze kilku decyzji mogę powiedzieć, że te recenzje, które poznałem, były krytyczne, ale rzetelne, próbujące przedrzeć się przez bicie akademickiej piany do sedna – czy dane osiągnięcie rzeczywiście oddziaływało jakoś na otoczenie? Naukowe przynajmniej? A może szersze? Czy faktycznie miało charakter międzynarodowy? Recenzenci mieli odwagę wskazać, że konferencje naukowe w Polsce z udziałem nieokreślonej liczby gości z zagranicy, bez wskazania, co było konsekwencją ich udziału w takiej konferencji, to słabe świadectwo oddziaływania na otoczenie. Naprawdę, te fragmenty decyzji wydają mi się najciekawsze, bo pozwalają spojrzeć wnikliwie na to, za kogo uważa się nasze środowisko? Czy zastanawiamy się, po co w ogóle funkcjonuje nasz sektor w społeczeństwie?

Czytaj dalejEwaluacja 2022 – inne lustro

Struga złota w itinerarium Władzy Ministra

Jestem historykiem-mediewistą, zawodowo zajmuję się badaniem aktywności ludzi średniowiecza. Zwłaszcza tych dzierżących władzę w różnej formie i dbających o jej wykonywanie. W ramach tych badań od lat duża wagę przywiązuje się do zachowań symbolicznych oraz do obserwacji wykonywania władzy w przestrzeni. Zwłaszcza w trakcie objechania przez władcę jego poddanych. W znaczeniu uroczystego objazdu, ujazdu wręcz jego dóbr i jego ludzi. Stąd niezmiernie doceniam rolę gestów realizowanych w przestrzeni i kreowanie poprzez te gesty geografii władzy. Gesty symboliczne swoje znaczenie wywodzą ze sfery wartości. Wartości kluczowe i społeczności kluczowe dla władcy można identyfikować poprzez jego wybory. Mniejszą wagę mają oficjalne deklaracje, większą to, jak i z kim decyduje się dzielić swoją władzą i jej kluczowymi wyznacznikami. To, czym jest dla niego ta władza i wartość kluczowa z nią związana, można identyfikować poprzez tematy akcentowane w komunikacji publicznej. Patrząc jako badacz na oficjalną stronę Ministerstwa Edukacji i Nauki nie mam wątpliwości, że wiodącym tematem, wspólnym dla spotkań Ministra ze środowiskami sektora szkolnictwa wyższego i nauki w 2022 r. były pieniądze.

Czytaj dalejStruga złota w itinerarium Władzy Ministra

Zaufanie do nauki – kluczowa sprawa (raport 3M)

Począwszy od 2018 r. firma 3M przeprowadza w 17 krajach badania ankietowe dotyczące – szeroko ujmując – zaufania do nauki. Ankieta obejmuje 1000 respondentów w każdym z krajów, na wszystkich kontynentach. Co ciekawe, z badania wyłączono USA, Amerykę Północną reprezentuje Kanada. Wśród badanych społeczności jest też Polska. Wyniki tegorocznego raportu nie są zaskakujące, można by je nawet uznać a optymistyczne, gdyby nie pewne problemy z interpretacją danych. W skrócie – Polacy, podobnie jak ludzie w innych krajach, w zasadzie ufają nauce, cenią ją, ale czy robią tak na poziomie ogólnej deklaracji, czy świadomego wyboru?

Wśród 49 pytań ankiety ważne wydaje się 48. – czy nauka jednoczy, czy dzieli ludzi o różnych poglądach? Aż 63% ankietowanych Polaków odpowiedziało, że nauka jednoczy ludzi (2% więcej niż średnia światowa). To niezwykle ważne stwierdzenie sugerujące, że ludzie uważają logiczne rozumowanie oparte o dane empiryczne za podstawowy wspólny język ludzkości. To optymistyczne przekonanie może jednak zblednąć w konfrontacji z wynikami kolejnych pytań. Nie, nie dlatego, że przeczą one tej tezie. Zwróćmy jednak uwagę na pytanie o to, czy nauka sprawia, że respondent kwestionuje swoją wiedzę o świecie? Otóż przeciętnie wśród wszystkich respondentów z taką tezą zgodziło się 68%, ale w Polsce tylko 54%. To jedna z bardzo rzadkich rozbieżności między tendencją światową, a odpowiedziami polskich respondentów. Jaki stąd wniosek? Zachowajmy spokój i spójrzmy na inne pytania.

Czytaj dalejZaufanie do nauki – kluczowa sprawa (raport 3M)

NCN, odnowa od nowa i konkursy w… Australii

Dnia 6 lipca br pan wiceminister Włodzimierz Bernacki zapowiedział, że gotowy jest projekt nowelizacji ustawy o Narodowym Centrum Nauki. Przygotował go specjalny zespół, który nie konsultował go z kierownictwem NCN, bo najwyraźniej uznał, że sam wie lepiej niż owo kierownictwo, jak działa ta instytucja. Frapujące, ale niekoniecznie złe podejście. O ile rzeczywiście w zespole zasiadali ludzie o szerokim, najlepiej międzynarodowym doświadczeniu w pozyskiwaniu finansowania na badania drogą konkursów, ponadto mający jasno określone cele funkcjonowania naszego systemu nauki i szkolnictwa wyższego. Cóż, trudno coś na ten temat powiedzieć, bo skład zespołu nie został upubliczniony. Podobnie jak projekt zmian. Nie wiadomo też, o jakich głosach prof. Bernacki myślał mówiąc

Krytyczne uwagi, jeśli chodzi o dotychczasową działalność NCN-u, kierowane są przede wszystkim przez uczonych, ale też przez środowiska polityczne zarówno z lewej, jak i z centrum i z prawej strony. Wśród krytycznych uwag dominują poważne zastrzeżenia dotyczące transparentności procedur przyznawania grantów.

Byłoby zaiste novum, gdyby cała scena polityczna aż tak przejęła się życiem naukowym swego kraju. Mam jednak przeczucie, że wspomniane zbiory – 'uczonych’ i 'środowiska polityczne’ – mocno się przenikają. I wśród skarżących się są głównie Ci, którym grantów odmówiono lub wyrażający ich opinie. Od razu dodam, że jestem w tej kwestii bezstronny – od NCNu dotąd dostałem odmowę finansowania jednej z moich aplikacji, opartą wiele lat temu na tak dziwnej recenzji, że zrezygnowałem z powtarzania aplikacji składając gdzie indziej wniosek. Z sukcesem. Nie mam więc powodu wychwalać agencji. A jednocześnie uważam, że przy wszystkich ułomnościach ludzkich – a jest ich niemało i u urzędników i u recenzentów – to jedna z nielicznych profesjonalnych agend zajmujących się nauką w Polsce. Z żalem patrzę, jak rozpada się administracyjny kręgosłup tej instytucji. Obawiam się, patrząc na migrację kadr, że zapowiadane przez Ministerstwo zmiany nie oznaczają wiele więcej, jak kolejny etap zapowiadanego wcześniej dążenia do 'wyrównania szans’ wszystkich ośrodków akademickich. Czyli przekazywania środków na badania tam, gdzie zdaniem Ministerstwa powinny trafić. A niekoniecznie tam, gdzie powinny się znaleźć, jeśli zależy nam na budowaniu silnych ośrodków i grup naukowych w skali kontynentu przynajmniej. Do takiego wniosku prowadzi mnie także sugestia pana Wiceministra, że potrzebne są decyzje polityczne i szacunki kosztów. Zatem zmiany w NCN mają mieć wymiar polityczny – merytoryka nie ma tu nic do rzeczy. Obserwując MEiN i wróżąc z dotychczasowej praktyki, ceną za poddanie NCN politycznej kontroli Partii będzie zwiększenie środków na granty. To zdusi w zarodku protesty. Oraz sensowność istnienia tej instytucji.

Czytaj dalejNCN, odnowa od nowa i konkursy w… Australii

Wyniki ewaluacji 2017-2021- czy warto w to grać?

Zbliża się powoli czas ogłoszenia przez ministra Przemysława Czarnka wyników ewaluacji jakości badań naukowych prowadzonych w Polsce w latach 2017-2021. Jeśli już je komentować, to… teraz, zanim się pojawią. Bo gdy będą już znane, w zasadzie każdy komentarz będzie uważany za stronniczy, związany z kategorią uzyskaną przez dyscyplinę i jednostkę komentującego lub jednostkę, z którą czuje się związany. Tymczasem dla mnie problemem jest, że nie wiem, co będzie oznaczać i po co będzie oznaczana owa kategoria?

Po pierwsze, seria zmian wprowadzonych do mechanizmów ewaluacji przez Ministra zaburzyła, a dla nauk humanistycznych i społecznych unieważniła ideę, która określała sens ewaluacji w momencie ogłaszania jej zasad. W ówczesnych, zamierzchłych czasach akcentowano znaczenie umiędzynarodowienia i podniesienia jakości badań poprzez ich konfrontację z możliwie najwyższej jakości dyskursem naukowym. Dziś system mierników – nawet przed zmianami ministerialnymi daleki od ideału – oddaje tylko w pewnej części te zamierzenia. Ogromną rolę odgrywa przypadkowy dobór wartości publikacji naukowych ogłaszanych w czasopismach polskich. W rezultacie wynik jest jakąś wypadkową lobbingu krajowego, a jakąś – realnego udziału danego ośrodka w dyskursie naukowym w danej dyscyplinie. Ale konia z rzędem temu, który rozstrzygnie na podstawie samej kategorii, gdzie w tych dwóch zbiorach lokuje się dana grupa badaczek i badaczy. Na to nakłada się jeszcze przecież miejscami zupełnie nieprzejrzysty nowy system dyscyplin, w których łączą się zespoły tradycyjnie dość od siebie odległe, a pod względem tradycji badawczych lokalnie kompletnie odrębne (np. w dyscyplinie nauki o sztuce – historia sztuki i muzykologia, zaś w naukach biologicznych – botanika, zoologia, ekologia i biotechnologia). A przecież za chwile czekają nas nowe zmiany podziału na dyscypliny, zdeterminowane lobbingiem, czasami wręcz absurdalnym w państwie świeckim i w obszarze nauki (wydzielenie biblistyki jako dyscypliny na prośbę… Episkopatu Polski).

Czytaj dalejWyniki ewaluacji 2017-2021- czy warto w to grać?

Nic nie widzę, nic nie słyszę, czyli apolityczna akademia

Świat, a szczególnie Polska, zatoczyły dziwne koło. W dawnych czasach, gdy Senat mojego uniwersytetu przyjął uchwałę w sprawie kryzysu migracyjnego na granicy z Białorusią (tak, tak, on nadal trwa), otrzymałem dwie informacje od bliżej mi nieznanego Miłosza Włodarczyka: po pierwsze, że jestem 'pożytecznym idiotą kremla”, po drugie – i to ciekawsze – 'zajmij się lepiej edukacją zamiast mieszać się w polityke’. Temat powracał później wielokrotnie, ale przecież nie był nowy, bo po burzliwych tygodniach Strajku Kobiet także usłyszeliśmy, że uczelnie powinny się zajmować nauką, a nie polityką. I trzeba uczciwie przyznać, że taka narracja dość powszechnie zdobyła sobie uznanie znacznej – większej? – części środowiska akademickiego. Pytanie tylko, co to właściwie znaczy? Że zajęcia nie powinny być miejscem agitacji politycznej, a aktywni politycy nie powinni kierować uczelniami? Jasne, ale w zasadzie – dlaczego? Przecież polityka w sensie poglądów na sprawy dotyczące wspólnoty obywatelskiej zawsze będzie elementem życia każdej zbiorowości. Tu trzeba odwołać się do wartości konstytutywnych wspólnoty akademickiej – poszukiwania prawdy, które wymaga otwartości, braku stronniczości, dążenia do równości. Aktywna polityka dziś jest tego przeciwieństwem – opiera się na manipulacji, wykluczaniu, przedkładaniu osobistych celów nad dobro wspólnoty. Takie mamy poczucie i dlatego słowo na 'p’ budzi w nas niepokój i negatywne skojarzenia.

Czytaj dalejNic nie widzę, nic nie słyszę, czyli apolityczna akademia

Divide et impera czyli ewaluacyjne przedpole bitwy o szkolnictwo wyższe

Zastanawiałem się, czy powinienem komentować ostatnie wypowiedzi pana Ministra o obecnej i przyszłej ewaluacji. Chyba jednak trzeba, bo akademicka tradycja chowania głowy w książkę pozwala utrwalać się złym wzorom myślenia. Otóż pan Minister odwiedził niedawno nową politechnikę – do niedawna uniwersytet – w Bydgoszczy. Elementem gospodarskiej wizyty – poza wręczeniem czeku, na który uczelnia zasłużyła zdaniem Ministra – było przedstawienie refleksji dotyczących ewaluacji jakości badań naukowych. Tok rozumowania przedstawiony w sprawozdaniu z wizyty na stronach rządowych i za nimi w czasopismach:

  1. zasady oceny są zbyt skomplikowane, bardziej niż w konkursie drużynowym skoków narciarskich;
  2. uczelnie są od poszukiwania prawdy i dydaktyki, nie powinny manipulować wskaźnikami, by poprawić swój wynik w ocenie;
  3. dlatego należy uprościć zasady oceny. Temu służyły działania w ciągu półtora roku, w tym mocno krytykowane zmiany punktacji czasopism;
  4. ewaluacja wychodzi nieźle. Po decyzjach minister czeka na dobrze uzasadnione odwołania, bo jest od tego, by nie dopuścić do krzywdy uczelni w miastach takich 'jak Bydgoszcz, jak Toruń, jak Lublin, jak Szczecin, jak Rzeszów’. Z czego można wnioskować, że uczelniom w takich miastach jakaś „krzywda” się przydarzy w wyniku zastosowania ministerialnego rozporządzenia dotyczącego zasad ewaluacji jakości badań naukowych. Ale minister na prośby rektorów tych uczelni odpowie życzliwie i kategorie zmieni decyzją osobistą.

Czytaj dalejDivide et impera czyli ewaluacyjne przedpole bitwy o szkolnictwo wyższe

Równość, brak dyskryminacji, obrona wartości

Z zaciekawieniem zapoznałem się z wystąpieniem kilku profesorów UAM w Poznaniu dotyczącym przyjętego przez Senat tegoż uniwersytetu dokumentu „Polityka równościowa i antydyskryminacyjna UAM„. Występujący w filmie pracownicy uczelni potępiają przyjęcie dokumentu, sugerują jego konotacje polityczne (lewicowe), wreszcie nawołują do powrotu do stanu, w którym uczelnie i ich pracownicy zajmują się badaniami, nie zaś polityką. Apel ten nie odzwierciedla, jak można sądzić po niemal jednogłośnym przyjęciu dokumentu przez Senat, poglądów większości pracowników poznańskiego uniwersytetu. Na szczęście, bo jego treść jest wezwaniem do wyrzeczenia się idei uniwersytetu jako miejsca formującego intelektualne elity społeczeństwa i wyznaczającego praktyczne sposoby realizacji wartości społeczeństwa demokratycznego. Nie wierzę, by wypowiadający się uczeni tego chcieli. Obawiam się, że zostali przekonani do wypowiedzi, które nie odzwierciedlają ani ich poglądów, ani treści atakowanego dokumentu.

Czytaj dalejRówność, brak dyskryminacji, obrona wartości