Struga złota w itinerarium Władzy Ministra

Jestem historykiem-mediewistą, zawodowo zajmuję się badaniem aktywności ludzi średniowiecza. Zwłaszcza tych dzierżących władzę w różnej formie i dbających o jej wykonywanie. W ramach tych badań od lat duża wagę przywiązuje się do zachowań symbolicznych oraz do obserwacji wykonywania władzy w przestrzeni. Zwłaszcza w trakcie objechania przez władcę jego poddanych. W znaczeniu uroczystego objazdu, ujazdu wręcz jego dóbr i jego ludzi. Stąd niezmiernie doceniam rolę gestów realizowanych w przestrzeni i kreowanie poprzez te gesty geografii władzy. Gesty symboliczne swoje znaczenie wywodzą ze sfery wartości. Wartości kluczowe i społeczności kluczowe dla władcy można identyfikować poprzez jego wybory. Mniejszą wagę mają oficjalne deklaracje, większą to, jak i z kim decyduje się dzielić swoją władzą i jej kluczowymi wyznacznikami. To, czym jest dla niego ta władza i wartość kluczowa z nią związana, można identyfikować poprzez tematy akcentowane w komunikacji publicznej. Patrząc jako badacz na oficjalną stronę Ministerstwa Edukacji i Nauki nie mam wątpliwości, że wiodącym tematem, wspólnym dla spotkań Ministra ze środowiskami sektora szkolnictwa wyższego i nauki w 2022 r. były pieniądze.

Czytaj dalejStruga złota w itinerarium Władzy Ministra

Zaufanie do nauki – kluczowa sprawa (raport 3M)

Począwszy od 2018 r. firma 3M przeprowadza w 17 krajach badania ankietowe dotyczące – szeroko ujmując – zaufania do nauki. Ankieta obejmuje 1000 respondentów w każdym z krajów, na wszystkich kontynentach. Co ciekawe, z badania wyłączono USA, Amerykę Północną reprezentuje Kanada. Wśród badanych społeczności jest też Polska. Wyniki tegorocznego raportu nie są zaskakujące, można by je nawet uznać a optymistyczne, gdyby nie pewne problemy z interpretacją danych. W skrócie – Polacy, podobnie jak ludzie w innych krajach, w zasadzie ufają nauce, cenią ją, ale czy robią tak na poziomie ogólnej deklaracji, czy świadomego wyboru?

Wśród 49 pytań ankiety ważne wydaje się 48. – czy nauka jednoczy, czy dzieli ludzi o różnych poglądach? Aż 63% ankietowanych Polaków odpowiedziało, że nauka jednoczy ludzi (2% więcej niż średnia światowa). To niezwykle ważne stwierdzenie sugerujące, że ludzie uważają logiczne rozumowanie oparte o dane empiryczne za podstawowy wspólny język ludzkości. To optymistyczne przekonanie może jednak zblednąć w konfrontacji z wynikami kolejnych pytań. Nie, nie dlatego, że przeczą one tej tezie. Zwróćmy jednak uwagę na pytanie o to, czy nauka sprawia, że respondent kwestionuje swoją wiedzę o świecie? Otóż przeciętnie wśród wszystkich respondentów z taką tezą zgodziło się 68%, ale w Polsce tylko 54%. To jedna z bardzo rzadkich rozbieżności między tendencją światową, a odpowiedziami polskich respondentów. Jaki stąd wniosek? Zachowajmy spokój i spójrzmy na inne pytania.

Czytaj dalejZaufanie do nauki – kluczowa sprawa (raport 3M)

NCN, odnowa od nowa i konkursy w… Australii

Dnia 6 lipca br pan wiceminister Włodzimierz Bernacki zapowiedział, że gotowy jest projekt nowelizacji ustawy o Narodowym Centrum Nauki. Przygotował go specjalny zespół, który nie konsultował go z kierownictwem NCN, bo najwyraźniej uznał, że sam wie lepiej niż owo kierownictwo, jak działa ta instytucja. Frapujące, ale niekoniecznie złe podejście. O ile rzeczywiście w zespole zasiadali ludzie o szerokim, najlepiej międzynarodowym doświadczeniu w pozyskiwaniu finansowania na badania drogą konkursów, ponadto mający jasno określone cele funkcjonowania naszego systemu nauki i szkolnictwa wyższego. Cóż, trudno coś na ten temat powiedzieć, bo skład zespołu nie został upubliczniony. Podobnie jak projekt zmian. Nie wiadomo też, o jakich głosach prof. Bernacki myślał mówiąc

Krytyczne uwagi, jeśli chodzi o dotychczasową działalność NCN-u, kierowane są przede wszystkim przez uczonych, ale też przez środowiska polityczne zarówno z lewej, jak i z centrum i z prawej strony. Wśród krytycznych uwag dominują poważne zastrzeżenia dotyczące transparentności procedur przyznawania grantów.

Byłoby zaiste novum, gdyby cała scena polityczna aż tak przejęła się życiem naukowym swego kraju. Mam jednak przeczucie, że wspomniane zbiory – 'uczonych’ i 'środowiska polityczne’ – mocno się przenikają. I wśród skarżących się są głównie Ci, którym grantów odmówiono lub wyrażający ich opinie. Od razu dodam, że jestem w tej kwestii bezstronny – od NCNu dotąd dostałem odmowę finansowania jednej z moich aplikacji, opartą wiele lat temu na tak dziwnej recenzji, że zrezygnowałem z powtarzania aplikacji składając gdzie indziej wniosek. Z sukcesem. Nie mam więc powodu wychwalać agencji. A jednocześnie uważam, że przy wszystkich ułomnościach ludzkich – a jest ich niemało i u urzędników i u recenzentów – to jedna z nielicznych profesjonalnych agend zajmujących się nauką w Polsce. Z żalem patrzę, jak rozpada się administracyjny kręgosłup tej instytucji. Obawiam się, patrząc na migrację kadr, że zapowiadane przez Ministerstwo zmiany nie oznaczają wiele więcej, jak kolejny etap zapowiadanego wcześniej dążenia do 'wyrównania szans’ wszystkich ośrodków akademickich. Czyli przekazywania środków na badania tam, gdzie zdaniem Ministerstwa powinny trafić. A niekoniecznie tam, gdzie powinny się znaleźć, jeśli zależy nam na budowaniu silnych ośrodków i grup naukowych w skali kontynentu przynajmniej. Do takiego wniosku prowadzi mnie także sugestia pana Wiceministra, że potrzebne są decyzje polityczne i szacunki kosztów. Zatem zmiany w NCN mają mieć wymiar polityczny – merytoryka nie ma tu nic do rzeczy. Obserwując MEiN i wróżąc z dotychczasowej praktyki, ceną za poddanie NCN politycznej kontroli Partii będzie zwiększenie środków na granty. To zdusi w zarodku protesty. Oraz sensowność istnienia tej instytucji.

Czytaj dalejNCN, odnowa od nowa i konkursy w… Australii

Wyniki ewaluacji 2017-2021- czy warto w to grać?

Zbliża się powoli czas ogłoszenia przez ministra Przemysława Czarnka wyników ewaluacji jakości badań naukowych prowadzonych w Polsce w latach 2017-2021. Jeśli już je komentować, to… teraz, zanim się pojawią. Bo gdy będą już znane, w zasadzie każdy komentarz będzie uważany za stronniczy, związany z kategorią uzyskaną przez dyscyplinę i jednostkę komentującego lub jednostkę, z którą czuje się związany. Tymczasem dla mnie problemem jest, że nie wiem, co będzie oznaczać i po co będzie oznaczana owa kategoria?

Po pierwsze, seria zmian wprowadzonych do mechanizmów ewaluacji przez Ministra zaburzyła, a dla nauk humanistycznych i społecznych unieważniła ideę, która określała sens ewaluacji w momencie ogłaszania jej zasad. W ówczesnych, zamierzchłych czasach akcentowano znaczenie umiędzynarodowienia i podniesienia jakości badań poprzez ich konfrontację z możliwie najwyższej jakości dyskursem naukowym. Dziś system mierników – nawet przed zmianami ministerialnymi daleki od ideału – oddaje tylko w pewnej części te zamierzenia. Ogromną rolę odgrywa przypadkowy dobór wartości publikacji naukowych ogłaszanych w czasopismach polskich. W rezultacie wynik jest jakąś wypadkową lobbingu krajowego, a jakąś – realnego udziału danego ośrodka w dyskursie naukowym w danej dyscyplinie. Ale konia z rzędem temu, który rozstrzygnie na podstawie samej kategorii, gdzie w tych dwóch zbiorach lokuje się dana grupa badaczek i badaczy. Na to nakłada się jeszcze przecież miejscami zupełnie nieprzejrzysty nowy system dyscyplin, w których łączą się zespoły tradycyjnie dość od siebie odległe, a pod względem tradycji badawczych lokalnie kompletnie odrębne (np. w dyscyplinie nauki o sztuce – historia sztuki i muzykologia, zaś w naukach biologicznych – botanika, zoologia, ekologia i biotechnologia). A przecież za chwile czekają nas nowe zmiany podziału na dyscypliny, zdeterminowane lobbingiem, czasami wręcz absurdalnym w państwie świeckim i w obszarze nauki (wydzielenie biblistyki jako dyscypliny na prośbę… Episkopatu Polski).

Czytaj dalejWyniki ewaluacji 2017-2021- czy warto w to grać?

Nic nie widzę, nic nie słyszę, czyli apolityczna akademia

Świat, a szczególnie Polska, zatoczyły dziwne koło. W dawnych czasach, gdy Senat mojego uniwersytetu przyjął uchwałę w sprawie kryzysu migracyjnego na granicy z Białorusią (tak, tak, on nadal trwa), otrzymałem dwie informacje od bliżej mi nieznanego Miłosza Włodarczyka: po pierwsze, że jestem 'pożytecznym idiotą kremla”, po drugie – i to ciekawsze – 'zajmij się lepiej edukacją zamiast mieszać się w polityke’. Temat powracał później wielokrotnie, ale przecież nie był nowy, bo po burzliwych tygodniach Strajku Kobiet także usłyszeliśmy, że uczelnie powinny się zajmować nauką, a nie polityką. I trzeba uczciwie przyznać, że taka narracja dość powszechnie zdobyła sobie uznanie znacznej – większej? – części środowiska akademickiego. Pytanie tylko, co to właściwie znaczy? Że zajęcia nie powinny być miejscem agitacji politycznej, a aktywni politycy nie powinni kierować uczelniami? Jasne, ale w zasadzie – dlaczego? Przecież polityka w sensie poglądów na sprawy dotyczące wspólnoty obywatelskiej zawsze będzie elementem życia każdej zbiorowości. Tu trzeba odwołać się do wartości konstytutywnych wspólnoty akademickiej – poszukiwania prawdy, które wymaga otwartości, braku stronniczości, dążenia do równości. Aktywna polityka dziś jest tego przeciwieństwem – opiera się na manipulacji, wykluczaniu, przedkładaniu osobistych celów nad dobro wspólnoty. Takie mamy poczucie i dlatego słowo na 'p’ budzi w nas niepokój i negatywne skojarzenia.

Czytaj dalejNic nie widzę, nic nie słyszę, czyli apolityczna akademia

Divide et impera czyli ewaluacyjne przedpole bitwy o szkolnictwo wyższe

Zastanawiałem się, czy powinienem komentować ostatnie wypowiedzi pana Ministra o obecnej i przyszłej ewaluacji. Chyba jednak trzeba, bo akademicka tradycja chowania głowy w książkę pozwala utrwalać się złym wzorom myślenia. Otóż pan Minister odwiedził niedawno nową politechnikę – do niedawna uniwersytet – w Bydgoszczy. Elementem gospodarskiej wizyty – poza wręczeniem czeku, na który uczelnia zasłużyła zdaniem Ministra – było przedstawienie refleksji dotyczących ewaluacji jakości badań naukowych. Tok rozumowania przedstawiony w sprawozdaniu z wizyty na stronach rządowych i za nimi w czasopismach:

  1. zasady oceny są zbyt skomplikowane, bardziej niż w konkursie drużynowym skoków narciarskich;
  2. uczelnie są od poszukiwania prawdy i dydaktyki, nie powinny manipulować wskaźnikami, by poprawić swój wynik w ocenie;
  3. dlatego należy uprościć zasady oceny. Temu służyły działania w ciągu półtora roku, w tym mocno krytykowane zmiany punktacji czasopism;
  4. ewaluacja wychodzi nieźle. Po decyzjach minister czeka na dobrze uzasadnione odwołania, bo jest od tego, by nie dopuścić do krzywdy uczelni w miastach takich 'jak Bydgoszcz, jak Toruń, jak Lublin, jak Szczecin, jak Rzeszów’. Z czego można wnioskować, że uczelniom w takich miastach jakaś „krzywda” się przydarzy w wyniku zastosowania ministerialnego rozporządzenia dotyczącego zasad ewaluacji jakości badań naukowych. Ale minister na prośby rektorów tych uczelni odpowie życzliwie i kategorie zmieni decyzją osobistą.

Czytaj dalejDivide et impera czyli ewaluacyjne przedpole bitwy o szkolnictwo wyższe

Równość, brak dyskryminacji, obrona wartości

Z zaciekawieniem zapoznałem się z wystąpieniem kilku profesorów UAM w Poznaniu dotyczącym przyjętego przez Senat tegoż uniwersytetu dokumentu „Polityka równościowa i antydyskryminacyjna UAM„. Występujący w filmie pracownicy uczelni potępiają przyjęcie dokumentu, sugerują jego konotacje polityczne (lewicowe), wreszcie nawołują do powrotu do stanu, w którym uczelnie i ich pracownicy zajmują się badaniami, nie zaś polityką. Apel ten nie odzwierciedla, jak można sądzić po niemal jednogłośnym przyjęciu dokumentu przez Senat, poglądów większości pracowników poznańskiego uniwersytetu. Na szczęście, bo jego treść jest wezwaniem do wyrzeczenia się idei uniwersytetu jako miejsca formującego intelektualne elity społeczeństwa i wyznaczającego praktyczne sposoby realizacji wartości społeczeństwa demokratycznego. Nie wierzę, by wypowiadający się uczeni tego chcieli. Obawiam się, że zostali przekonani do wypowiedzi, które nie odzwierciedlają ani ich poglądów, ani treści atakowanego dokumentu.

Czytaj dalejRówność, brak dyskryminacji, obrona wartości

Wynik wyborów rektorskich – vivat academia!

W rezultacie dzisiejszych, demokratycznych wyborów rektorem Uniwersytetu Wrocławskiego został prof. Robert Olkiewicz. Nasze wizje uniwersytetu różnią się diametralnie. Społeczność mojej uczelni poparła tę, którą zaproponował profesor Olkiewicz. Zarówno nowemu rektorowi jak i Uniwersytetowi życzę wszystkiego najlepszego.

Jednocześnie deklaruję dalsze prowadzenie niniejszego bloga, który będzie poświęcony zagadnieniom nauki, szkolnictwa wyższego i edukacji. Nie będzie natomiast podejmował kwestii bieżących dotyczących Uniwersytetu Wrocławskiego. Ten etap mojej działalności uważam dziś za zamknięty.

Vivat academia!

Warto trzymać się wartości

Kończy się powoli – mam nadzieję – czas niepokoju wywołany decyzją Ministra o wygaszeniu mojego mandatu rektora. Sprawa toczy się w sądzie, znając tempo postępowań, wyrok zapadnie za 2-3 lata. Czas na kilka słów podsumowania, trochę wyjaśnień, spojrzenie w przyszłość. Jedno jest dla mnie pewne – miałem wspaniałych współpracowników: prorektorów, dyrektor generalną, dziekanów i kierowników działów administracji centralnej, pracowników Biura Rektora. Zdecydowana większość z nich sprawdziła się w najtrudniejszym okresie, po przerwaniu kadencji pozostając lojalna wobec uczelni, nie zaś swoich ambicji. Wszyscy rzetelnie i z oddaniem pracowali dla Uniwersytetu w czasie przerwanej kadencji.

Czytaj dalejWarto trzymać się wartości

Oto jest głowa zdrajcy…

Dziś Senat Uniwersytetu Wrocławskiego opiniował kandydatów na rektora. Element znaczący, bo pokazujący nastroje i sympatie wśród reprezentantów całej uczelni. Widać wyraźne pęknięcie, niemal w połowie, między zwolennikami rozwoju i projakościowej przyszłości uczelni i osobami tęskniącymi za czasami przed pandemią, przed zmianami akcentującymi wartość aktywności naukowej, pragnącymi spokoju i równości wszystkich we wszystkim. W czasach kryzysu i niepewności to zrozumiałe, że pragniemy spokoju i stabilności. Ale tym bardziej warto uważać – co nam się pod tymi hasłami chce sprzedać? Czy głoszący je mają wiedzę, umiejętność i wizję, jak zapewnić te minimalne cele wspólnocie?

Nie o tym jednak chciałbym pisać, nie zamierzam recenzować programów moich kontrkandydatów (których nota bene w dwóch przypadkach nadal – 25.05, 11 dni przed głosowaniem – nie ma… choć jest pozytywna opinia Senatu o kandydatach :)). Uderzyła mnie jednak – i zasmuciła jednocześnie – łatwość, z jaką wszyscy, literalnie wszyscy moi kontrkandydaci zaakceptowali przekonanie, że wystarczy usunąć Wiszewskiego ze stanowiska rektora, a wdzięczny Minister sypnie groszem uczelni. Ba, sypnie tak, jak nie sypnął żadnej innej uczelni. Da na remonty, inwestycje i duże podwyżki dla wszystkich pracowników. Wystarczy przynieść głowę zdrajcy.

Co jeszcze ciekawsze, wygląda na to, że spora grupa członków wspólnoty mojego Uniwersytetu z takim poglądem się zgadza. Powtórzę – nie chodzi o program, o przyszłość uczelni, o racje etyczne – nie: będą miliony za głowę Wiszewskiego, w oparciu o to można podjąć decyzję w głosowaniu nad obsadą godności rektora.

Nie mieści mi się to w głowie. Że jest to naiwność? No tak. Ale w jakim świetle stawia to nas, członków uczelni? Naprawdę, za złudne obietnice nie tylko jesteśmy gotowi wyrzec się autonomii, przekonań i wartości, o których na boku tyle mówiliśmy i pewnie nie raz będziemy mówić? Nawet nie za obiecaną, ale za wyimaginowaną sympatię Ministra gotowi jesteśmy poświęcić część naszej tradycji? Pamięć o 1968 r., o 1982 r.? Naprawdę, to jest etos akademicki? O tym, jak widzimy osobę Ministra głosząc takie poglądy, nie zamierzam się wypowiadać. Niezależnie od tego, czy jest to zwykły cynizm, czy rzeczywista wiara w siłę niechęci Ministra do mojej skromnej osoby, te deklaracje uważam za wybitnie smutne, głęboko szkodliwe w dłuższej perspektywie dla naszej uczelni.

Smutne czasy. I nikt nam nich nie narzuca. Sami je tworzymy. Tymi rękami.