Wynik wyborów rektorskich – vivat academia!

W rezultacie dzisiejszych, demokratycznych wyborów rektorem Uniwersytetu Wrocławskiego został prof. Robert Olkiewicz. Nasze wizje uniwersytetu różnią się diametralnie. Społeczność mojej uczelni poparła tę, którą zaproponował profesor Olkiewicz. Zarówno nowemu rektorowi jak i Uniwersytetowi życzę wszystkiego najlepszego.

Jednocześnie deklaruję dalsze prowadzenie niniejszego bloga, który będzie poświęcony zagadnieniom nauki, szkolnictwa wyższego i edukacji. Nie będzie natomiast podejmował kwestii bieżących dotyczących Uniwersytetu Wrocławskiego. Ten etap mojej działalności uważam dziś za zamknięty.

Vivat academia!

Warto trzymać się wartości

Kończy się powoli – mam nadzieję – czas niepokoju wywołany decyzją Ministra o wygaszeniu mojego mandatu rektora. Sprawa toczy się w sądzie, znając tempo postępowań, wyrok zapadnie za 2-3 lata. Czas na kilka słów podsumowania, trochę wyjaśnień, spojrzenie w przyszłość. Jedno jest dla mnie pewne – miałem wspaniałych współpracowników: prorektorów, dyrektor generalną, dziekanów i kierowników działów administracji centralnej, pracowników Biura Rektora. Zdecydowana większość z nich sprawdziła się w najtrudniejszym okresie, po przerwaniu kadencji pozostając lojalna wobec uczelni, nie zaś swoich ambicji. Wszyscy rzetelnie i z oddaniem pracowali dla Uniwersytetu w czasie przerwanej kadencji.

Czytaj dalejWarto trzymać się wartości

Oto jest głowa zdrajcy…

Dziś Senat Uniwersytetu Wrocławskiego opiniował kandydatów na rektora. Element znaczący, bo pokazujący nastroje i sympatie wśród reprezentantów całej uczelni. Widać wyraźne pęknięcie, niemal w połowie, między zwolennikami rozwoju i projakościowej przyszłości uczelni i osobami tęskniącymi za czasami przed pandemią, przed zmianami akcentującymi wartość aktywności naukowej, pragnącymi spokoju i równości wszystkich we wszystkim. W czasach kryzysu i niepewności to zrozumiałe, że pragniemy spokoju i stabilności. Ale tym bardziej warto uważać – co nam się pod tymi hasłami chce sprzedać? Czy głoszący je mają wiedzę, umiejętność i wizję, jak zapewnić te minimalne cele wspólnocie?

Nie o tym jednak chciałbym pisać, nie zamierzam recenzować programów moich kontrkandydatów (których nota bene w dwóch przypadkach nadal – 25.05, 11 dni przed głosowaniem – nie ma… choć jest pozytywna opinia Senatu o kandydatach :)). Uderzyła mnie jednak – i zasmuciła jednocześnie – łatwość, z jaką wszyscy, literalnie wszyscy moi kontrkandydaci zaakceptowali przekonanie, że wystarczy usunąć Wiszewskiego ze stanowiska rektora, a wdzięczny Minister sypnie groszem uczelni. Ba, sypnie tak, jak nie sypnął żadnej innej uczelni. Da na remonty, inwestycje i duże podwyżki dla wszystkich pracowników. Wystarczy przynieść głowę zdrajcy.

Co jeszcze ciekawsze, wygląda na to, że spora grupa członków wspólnoty mojego Uniwersytetu z takim poglądem się zgadza. Powtórzę – nie chodzi o program, o przyszłość uczelni, o racje etyczne – nie: będą miliony za głowę Wiszewskiego, w oparciu o to można podjąć decyzję w głosowaniu nad obsadą godności rektora.

Nie mieści mi się to w głowie. Że jest to naiwność? No tak. Ale w jakim świetle stawia to nas, członków uczelni? Naprawdę, za złudne obietnice nie tylko jesteśmy gotowi wyrzec się autonomii, przekonań i wartości, o których na boku tyle mówiliśmy i pewnie nie raz będziemy mówić? Nawet nie za obiecaną, ale za wyimaginowaną sympatię Ministra gotowi jesteśmy poświęcić część naszej tradycji? Pamięć o 1968 r., o 1982 r.? Naprawdę, to jest etos akademicki? O tym, jak widzimy osobę Ministra głosząc takie poglądy, nie zamierzam się wypowiadać. Niezależnie od tego, czy jest to zwykły cynizm, czy rzeczywista wiara w siłę niechęci Ministra do mojej skromnej osoby, te deklaracje uważam za wybitnie smutne, głęboko szkodliwe w dłuższej perspektywie dla naszej uczelni.

Smutne czasy. I nikt nam nich nie narzuca. Sami je tworzymy. Tymi rękami.

Sprostowania wyborcze

Krasnal Profesorek przy Uniwersytecie Wrocławskim

Kampania wyborcza na Uniwersytecie Wrocławskim nabiera rozmachu, a wraz z nią pojawia się sporo nieprawdziwych informacji. Zatem gwoli wyjaśnienia kilka z nich chciałbym wyprostować:

  1. Wiszewski jako rektor przyznał sobie ogromne wynagrodzenie – rektor nie ma nic do powiedzenia w sprawie wysokości swojego wynagrodzenia. Zgodnie z ustawą PoSWiN wynagrodzenie ustala minister oraz rada uczelni. Pan Minister Wojciech Murdzek ustalił po konsultacjach z radami uczelni wysokość wynagrodzeń rektorów we Wrocławiu tak, żeby odzwierciedlały wielkość uczelni. Dlatego najwyższe wynagrodzenie miał i ma nadal rektor Politechniki Wrocławskiej, drugie – rektor Uniwersytetu Wrocławskiego, dalej Uniwersytetu Przyrodniczego itd. Jedyną moją decyzją w tej sprawie był wniosek o zmniejszenie wynagrodzenia w związku z niemożnością wprowadzenia adekwatnej podwyżki uposażeń pracowników. Wniosek skierowany do Ministra Czarnka przez ręce Ministra Murdzka, został pozytywnie zaopiniowany przez Radę Uczelni. Nie został jednak rozpatrzony.
  2. Wiszewski wynajął jacht, żeby popłynąć z wycieczką na Spitsbergen – owszem, jako rektor odwiedziłem Spitsbergen, by spotkać się z nowym gubernatorem wyspy i po 50 latach od pojawienia się naszej stacji badawczej zalegalizować jej status. Uczyniłem to na prośbę badaczy rozwijających z powodzeniem i ogromnymi sukcesami nasze badania nad regionami zimnymi. Jacht był, jako żywo, ale jako środek transportu wszystkich członków wyprawy z Longyearbyen do naszej stacji, bo inaczej dostać się do niej nie można. Jego wykorzystanie miało miejsce w związku z prowadzonymi badaniami, pobraniem próbek badawczych w rejonie naszej stacji i stacji na Hornsundzie. Jedyne, czego w związku z tym żałuję, to to, że nie zdecydowałem się wziąć udziału w obchodach 50-lecia stacji, by nie wystawiać renomowanych badaczy na ataki hejterów. I dziś tego żałuję.
  3. Wiszewski jest lewakiem, który wspierał atakowanie kościołów w trakcie Strajku Kobiet – ponieważ atakują mnie zwolennicy obu skrajnych skrzydeł naszego życia politycznego, mogę tylko poprosić, żeby jakąś wersję uzgodnili, kim ja dla nich jestem. I zupełnie poważnie – nie jestem zwolennikiem jakiegokolwiek ruchu politycznego. Co więcej, w trakcie niepokojów społecznych wyraźnie mówiłem, że zadaniem Uniwersytetu jest wspieranie wartości akademickich w tym trudnym czasie – dialogu i racjonalnego dyskursu, ale też obrony wartości, zgodnie z którymi żyjemy. Udzielając zgody na godziny rektorskie dla studentów organizujących pokojową demonstrację w sprawie praw kobiet wspierałem właśnie taki model postawy obywatelskiej. Zapewniając wszystkim bez wyjątku studentom i pracownikom pomoc prawną w trakcie niepokojów społecznych troszczyłem się o bezpieczeństwo wszystkich członków naszej wspólnoty. Bez wyjątku. Dziękuję jeszcze raz wszystkim zaangażowanym w tę akcję, którzy z oddaniem i zaangażowaniem troszczyli się o studentów i pracowników. Żaden kościół nie był przez naszych studentów zaatakowany. A przynajmniej ja nic o tym nie wiem.
  4. Wiszewski dostał w grudniu 2021 r. pieniądze na podwyżki, ale ich nie przyznał pracownikom – niestety, to nieporozumienie związane z jednym z wywiadów Ministra P. Czarnka. Pod koniec 2021 r. uczelnie wyższe otrzymały podzielone niejasnym algorytmem 900 mln zł. Uniwersytet Wrocławski otrzymał – o ile dobrze pamiętam – blisko 20 mln zł. Ale środki te miały swoje przeznaczenie celowe – inwestycje i zakup środków trwałych. Nic więcej. Dlatego żadna uczelnia nie była w stanie przyznać na tej podstawie podwyżek pracownikom. Biuro prasowe MEiN sprostowało relację z wywiadu z Ministrem.
  5. Wiszewski zablokował automatyczne awanse doktorów habilitowanych na stanowisko profesora uczelni – jako rektor zastałem po poprzednim zespole zasadę awansu doktorów habilitowanych ze stanowiska adiunkta na profesora uczelni dopiero po uzyskaniu znaczącego zwiększenia ich dorobku. Taka decyzja zapadła także w kontekście nowego Statutu i wdrażania Ustawy 2,0. Wobec wielokrotnego akcentowania znaczenia tej kwestii dla adiunktów z habilitacją zaprosiłem jako ich przedstawiciela p. dr hab. Rafała Juchnowskiego na posiedzenie Senatu, na którym przedstawił szczegółowo argumenty za takim, automatycznym awansem wskazanej kategorii pracowników. Senat po wyczerpującej dyskusji ogromną większością głosów odrzucił wniosek o wprowadzenie tego rodzaju awansu. Deklarowałem i deklaruję otwartość w tej sprawie, proponuję dalsze prace nad procedurami i zasadami awansu, zawsze w zgodzie z naszym wewnętrznym prawem i wolą Senatu.

Wielu kwestii nie chciałbym nawet poruszać, bo wydają mi się one dość dziwne. Zachęcam jednak zainteresowanych do kontaktu.

Aha, w kontekście moich rzekomych poglądów politycznych – wspierałem i wspieram działalność p.o. rektora, prof. Jana Sobczyka. W sposób godny i odpowiedzialny prowadzi on Uniwersytet w tych trudnych miesiącach. Moim bliskim współpracownikiem był prof. Eugeniusz Zych, człowiek odmiennych ode mnie w wielu kwestiach poglądów, ale lojalny i szczery kolega. Zawsze byłem i jestem przede wszystkim lojalnym i oddanym Uniwersytetowi. W żadnych innych wyborach poza rektorskimi nie startuję.

Ku wyborom – programowo

Wybory Rektora Uniwersytetu Wrocławskiego już za trzy tygodnie (06.06.). Czas przedstawić program na kolejne dwa lata. Świat wokół nas zmienił się bardzo od 2020 r. i nieuniknionym jest, że w tym programie inaczej niż w 2020 r. rozkładają się akcenty. Także dlatego, że muszę naprawić błędy, które popełniłem w ciągu kilkunastu miesięcy przerwanej kadencji.

Więcej energii trzeba włożyć w zapewnienie bezpieczeństwa i stabilności pracownikom, doktorantom i studentom. Więcej uwagi poświęcić kontaktowi, rozmowie i dialogowi. To nie ulega wątpliwości. Ale jednocześnie cel zasadniczy mojego kandydowania i sprawowania funkcji rektorskiej nie ulega zmianie. Tak, wierzę w Uniwersytet Wrocławski jako uczelnię otwartą, przyjazną, nowoczesną w badaniach i dydaktyce. Chcę pracować dla uczelni będącej ostoją wolności i wartości akademickich, rozwiązań wypracowywanych w rozmowie, na zasadzie kompromisu. Jestem przekonany, że stać nas na wzmacnianie współpracy z otoczeniem i tym lokalnym, regionalnym i  międzynarodowym. Widzę pozytywne dla uczelni efekty działań, które rozpoczęliśmy w trakcie przerwanej kadencji.

Czy w ciągu dwóch lat można zawrócić strumień i zaproponować coś nowego? Być może, ale ja tej wiary nie podzielam. W środku kryzysu może to tylko oznaczać pogłębienie chaosu. Chcę przed tym mój Uniwersytet ochronić, zapewnić mu rozwój, bezpieczeństwo i stabilność. Szczegółowy program opublikowałem na odpowiedniej stronie. Zachęcam do lektury także propozycji konkretnych rozwiązań.

Nie boję się przyszłości, wierzę całym sercem w wartości wypływające z akademickiej tradycji.

Internacjonalizacja… i nasze wybory

W miniony czwartek, 5 maja, brałem udział w zorganizowanym przez DAAD w Berlinie 'G7 + Partners International Higher Education Summit 2022′. Całe spotkanie trwało oczywiście dłużej, od 3 do 6 maja, ale nie dane mi było znaleźć tyle czasu, by móc wziąć udział we wszystkich wydarzeniach. Przede wszystkim dlatego, że było to spotkanie szefów agencji wymiany międzynarodowej i polityków grupy G7 oraz państw stowarzyszonych, głównie europejskich. Reprezentując Europę Środkową w panelu prezentującym spojrzenie uczelni na przyszłość i współczesne wyzwania wymiany międzynarodowej miałem możliwość zmierzyć się z mentalnie odmiennym spojrzeniem – części! – akademików niemieckich i brytyjskich. Uderzające było dla mnie bezbrzeżne zaufanie dla słów i deklaracji organów i obywateli państw będących 'trudnymi partnerami’ państw demokratycznych. Próba usprawiedliwiania rektorów uczelni rosyjskich, którzy 'musieli’ podpisać deklarację popierającą rząd i prowadzoną przez Rosję wojnę. Wiara, że środowisko akademickie Rosji jest równie przywiązane do ideałów wolności, otwartości, autonomii i globalnego wymiaru wiedzy, jak większość – bo przecież też nie wszyscy – członków akademii w państwach demokratycznych. I – co gorsza – pomimo lekcji, jaka wydaje się w dość oczywisty sposób płynąć z obecnej sytuacji agresji przeciw Ukrainie, wszechobecna wiara, że to tylko chwilowa dewiacja, że w zasadzie niedługo wrócimy, a nawet musimy wrócić, do pełnej otwartości wobec całego świata w naszej działalności naukowej i edukacyjnej. A już bezwzględnie powinniśmy być otwarci na Chiny, które co prawda łamią prawa człowieka, szpiegują i wykorzystują swoich studentów i naukowców, ale przecież… płacą. I to duże pieniądze, za przyjmowanie ich obywateli na zachodnioeuropejskie uczelnie. Nie są to, na szczęście, poglądy wszystkich, jednak wyrażanie odmiennych spotykało się ze zdziwieniem.

Mimo wszystko, deklarację ogólną uczestników spotkania uważam za bardzo wartościową, nawet jeśli nadmiernie optymistyczną. Absolutnie, w 100% zgadzam się z podstawowym stwierdzeniem, iż

obecna wojna jednoczy nas w przekonaniu, że demokratyczne państwa, które troszczą się o i podzielają fundamentalne wartości takie jak wolność, włącznie z wolnością akademicką, oraz rządy prawa, muszą stanąć razem, a ich instytucje szkolnictwa wyższego potrzebują kontynuować ścisłą współpracę – this war unites us in the belief that democratic states which cherish and share fundamental values such as freedom, including academic freedom, and the rule of law, should stand together, and that their higher education institutions need to continue to collaborate closely

Nic bardziej prawdziwego. Tylko będąc razem, wspierając się i dzieląc wiedzą i doświadczeniem w oparciu o wskazane, fundamentalne wartości możemy przeciwstawić się zagrożeniu i zewnętrznemu i wewnętrznemu dla nas i naszych wartości. Chciałbym, żeby europejscy studenci spędzali jak najwięcej czasu na kursach, studiach poza granicami swoich krajów. Żeby poznawali kultury swoich sąsiadów bliższych i dalszych. Żeby w trakcie studiów nie byli zamykani w gettach wybranych, Erasmusowych grup, lecz szeroko wtapiali się w życie studenckie. Żeby kształcąc się zdobywali szerokie spojrzenie na świat i na rolę, jaką współpraca w ramach Unii Europejskiej może odgrywać dla ich bezpieczeństwa i rozwoju. Szczerze wierzę, że dziś, w obliczu globalnego kryzysu bezpieczeństwa który wreszcie dostrzegamy – bo nie przekonały nas wcześniej tragedie Czeczenów, Gruzinów i Syryjczyków, kryzys klimatyczny w Afryce, łamanie praw człowieka w Azji – możemy otworzyć się na budowanie realnej wspólnoty europejskiej poprzez działania edukacyjne. Ponad granicami państw, dla przyszłości naszych studentów, naszych dzieci.

Ale to nasz wybór. Możemy patrzeć w przyszłość, albo odwracać się od niej. To zawsze jest nasz wybór.

W trakcie jednego z wywiadów pytano mnie, dlaczego chcę nadal startować w wyborach rektorskich na swoim uniwersytecie? Właśnie dlatego – widzę zagrożenia kolejnych lat dla mojego ukochanego Uniwersytetu, widzę możliwości ich uniknięcia lub złagodzenia, widzę dobre skutki już zrealizowanych zmian. Widzę przyszłość. Ale to nasz wybór, nikt nie może nas w nim wyręczyć.

Populizm i fakty po 1,5 roku

Dlaczego populizm jest groźny? To nie jest pytanie oczywiste, zwłaszcza w społeczności akademii. Populizm pojawia się dziś tak często, że dziś już niemal go nie zauważamy jako elementu komunikacji publicznej. Odwoływanie się do najprostszych, a więc i najsilniejszych emocji zbiorowych, ich wzbudzanie poprzez półprawdy, kłamstwa, pomówienia, obietnice i zapewnienia nie mające grama pokrycia w rzeczywistości w celu pozyskania szybkiej korzyści własnej i równie szybkiej szkody często przypadkowych ludzi, stały się tak powszechnym elementem polskiego dyskursu publicznego, że przestajemy je zauważać. Nie budzą naszego zdziwienia, a jeśli już, to nie mamy już sił na oburzenie, bo… nic z tego nie wynika. Ale rezultatem zgody, przymykania oka i zakładania, że skoro robią tak wszyscy, to widocznie tak można i trzeba, jest kompletna dewastacja zaufania publicznego. I nie chodzi tu o zaufanie do manipulatorów, bo ci zawsze znajdą grupę tych, którym ich kłamstwa odpowiadają. Rzecz idzie o prostą konstatację – społeczeństwo demokratyczne, otwarte funkcjonuje w oparciu o zaufanie do siebie nawzajem, do praw, które się akceptuje, do wartości, którymi się kierujemy. Populizm niszcząc zaufanie, opierając się na terrorze i zastraszaniu pomówieniami, pozbawia nas szansy na życie w społeczności wolnej od lęku, wspierającej się nawzajem.

Kolejny raz zostałem zaatakowany przez jeden z elektronicznych, wrocławskich tabloidów. Nie będę odpowiadał na absurdalne zarzuty, bo przecież autorowi nie chodzi o prawdę. Gdyby mu chodziło, to sprawdziłby elementarne fakty, jak chociażby zasady ustalania wynagrodzenia rektora, sposób wydatkowania środków przyznanych na realizację projektów, funkcjonowanie jednostek finansów publicznych oraz politykę finansową uczelni. Ale przecież nie o fakty i prawdę chodzi – ale o rzucanie brudem we 'wroga’ aktualnej władzy i o pozyskanie dodatkowych kliknięć. Dla mnie jest jasne – akademia nie opiera się na negatywnych emocjach, lecz konstruktywnej współpracy.

Czytaj dalejPopulizm i fakty po 1,5 roku

Stabilność i bezpieczeństwo jako efekt zmian. Uniwersytet w czasach kryzysu

Dwa ciekawe artykuły opublikowane w tym tygodniu w 'Science’ i 'Financial Times’ oraz ogłoszenie rankingu QS by subject skłaniają do refleksji nad funkcjonowaniem nie tylko całego systemu szkolnictwa wyższego w Polsce, ale też poszczególnych uczelni, w tym mojego macierzystego Uniwersytetu.

Anna Vignoles zwróciła uwagę w swoim artykule w FT na konsekwencje polityki rządu zmierzającego – nie pierwszy raz w dziejach Wielkiej Brytanii – do zwiększenia pragmatycznego wymiaru kształcenia młodych ludzi. W największym skrócie rząd postuluje zmniejszenie liczby studentów na kierunkach dających absolwentom słabe perspektywy na rynku pracy (mierzone wysokością ich wynagrodzenia), podwyższenie czesnego płatnego przez studentów, zmniejszenie dofinansowania sektora szkolnictwa wyższego, zwiększenie nakładów na kształcenie ustawiczne o profilu zawodowym. Tendencję do zwiększenia nacisku na pragmatyczny wymiar działalności szkolnictwa wyższego obserwujemy od lat, także w Polsce. Problemem jest znalezienie miernika, którego zastosowanie uzasadnia dalsze decyzje, oraz odpowiednio kompleksowe spojrzenie na zagadnienie efektów działań całego sektora. Raport stanowiący podstawę refleksji rządu brytyjskiego skupia się na wysokości wynagrodzenia absolwentów i potrzebach rynku pracy. Pomija zupełnie kwestie społeczne i kulturowe, nie modeluje skutków zmian. Vignoles zwraca uwagę, że uczelnie brytyjskie mają silną pozycję naukową, która wyrasta także ze ścisłego powiązania z sektorem kształcenia ustawicznego. Ten bowiem dostarcza uczelniom osoby znające praktyczny wymiar zapotrzebowania na określone badania. Autorka pomija natomiast, podobnie jak rząd brytyjski, kwestie społeczne i kulturowe w kontekście uczelni wyższych. Potwierdza niższe wynagrodzenia osób – w domyśle – kształconych poza kierunkami informatyczno-technicznymi, ale wskazuje, że one stanowią podstawowe źródło pracowników w sektorach turystycznym czy artystycznym gospodarki brytyjskiej. Krótko mówiąc – nie wszyscy mogą być informatykami, technologami utrzymania ruchu czy mechatronikami. A może inaczej – czy chcemy świata, w którym nie ma osób mogących rozwijać kapitał kulturowy i wzmacniać kapitał społeczny? Czy przypadkiem ogólnoeuropejski kryzys społeczeństwa obywatelskiego, kryzys zaufania społecznego i umiejętności współżycia społecznego nie jest także wynikiem jednostronnego wartościowania aktywności zawodowej obywateli?

Czytaj dalejStabilność i bezpieczeństwo jako efekt zmian. Uniwersytet w czasach kryzysu

Odwaga w czasach marnych

Niewiele jest wydarzeń, które skłaniałyby dziś do optymizmu. Dotyczy to zarówno świata w ogóle, jak i międzynarodowej akademii. Odwaga staje się towarem deficytowym, wartości blakną i są wykorzystywane do argumentowania racji politycznych. Dlatego wszystkim zasłaniającym się racjami politycznymi, pragmatyką i wszystkimi tymi śliskimi, wygodnymi wytłumaczeniami dedykuję list naukowców i dziennikarzy naukowych Federacji Rosyjskiej lub pochodzenia rosyjskiego, którzy mieli odwagę podpisać się pod otwartym sprzeciwem wobec wojny wskazując jednoznacznie swój rząd jako winnego tej zbrodni. Ponad 8000 podpisów nie równoważy poddańczego listu rektorów do władz Federacji, o którym pisałem wcześniej, ale daje przykład tego, czym w środowisku naukowym może być odwaga. Pełen tekst wraz z podpisami, niżej tłumaczenie:

My, rosyjscy naukowcy i dziennikarze naukowi, deklarujemy zdecydowany protest przeciwko wrogim działaniom sił zbrojnych naszego kraju na terytorium Ukrainy. Ten fatalny krok prowadzi do ogromnych strat ludzkich i podważa fundamenty ustalonego systemu bezpieczeństwa międzynarodowego. Odpowiedzialność za rozpętanie nowej wojny w Europie spoczywa wyłącznie na Rosji.

Nie ma racjonalnego uzasadnienia dla tej wojny. Próby wykorzystania sytuacji w Donbasie jako pretekstu do rozpoczęcia operacji wojskowej nie budzą zaufania. Jasne jest, że Ukraina nie zagraża bezpieczeństwu naszego kraju. Wojna przeciwko niej jest niesprawiedliwa i szczerze bezsensowna.

Ukraina była i pozostaje krajem bliskim nam. Wielu z nas ma krewnych, przyjaciół i współpracowników naukowych mieszkających na Ukrainie. Nasi ojcowie, dziadkowie i pradziadkowie wspólnie walczyli przeciwko nazizmowi. Rozpętanie wojny w imię geopolitycznych ambicji kierownictwa Federacji Rosyjskiej, napędzanej wątpliwymi fantazjami historiozoficznymi, jest cyniczną zdradą ich pamięci.

Szanujemy państwowość ukraińską, która opiera się na naprawdę działających instytucjach demokratycznych. Ze zrozumieniem traktujemy europejski wybór naszych sąsiadów. Jesteśmy przekonani, że wszelkie problemy w stosunkach między naszymi krajami można rozwiązać pokojowo.

Rozpętawszy wojnę, Rosja skazała się na międzynarodową izolację, na pozycję kraju pariasów. Oznacza to, że my, naukowcy, nie będziemy już mogli normalnie wykonywać swojej pracy: w końcu prowadzenie badań naukowych jest nie do pomyślenia bez pełnej współpracy z kolegami z innych krajów. Izolacja Rosji od świata oznacza dalszą degradację kulturową i technologiczną naszego kraju przy całkowitym braku pozytywnych perspektyw. Wojna z Ukrainą to krok donikąd.

Z goryczą zdajemy sobie sprawę, że nasz kraj, wraz z innymi republikami byłego ZSRR, które w decydujący sposób przyczyniły się do zwycięstwa nad nazizmem, stał się inicjatorem nowej wojny na kontynencie europejskim. Żądamy natychmiastowego wstrzymania wszelkich działań wojennych skierowanych przeciwko Ukrainie. Domagamy się poszanowania suwerenności i integralności terytorialnej państwa ukraińskiego. Żądamy pokoju dla naszych krajów.

O cnocie pluralizmu i niecnocie autorytaryzmu

Przemówienie Joe Bidena na Zamku Królewskim w Warszawie musi dopiero wpisać się w wydarzenia kolejnych dni i miesięcy, by można było ocenić, na ile miało przełomowe znaczenie dla polityki USA i Europy, a na ile było wyrazem chwilowego zapotrzebowania politycznego środowiska mówcy. Dla mnie istotne było jasne stwierdzenie faktu – choć od upadku totalitarnego systemu sowieckiego minęło ponad 30 lat, choć globalizacja gospodarek miała wspierać rozwój demokratycznych systemów politycznych, to autorytaryzm jako system polityczny stale się rozszerza. Dorzuciłbym do tego, że zgodnie z badaniami Varieties of Democracy Institute mierzony wieloczynnikowo poziom demokracji w państwach całego świata spadł w 2021 r. do poziomu z 1989 r. W krajach autorytarnych lub zmierzających do autorytarnego modelu rządów żyje dziś 70% globalnej populacji. Zapewne pandemia wywarła na to swój wpływ, bo łatwo godziliśmy się na różne obostrzenia z tego wynikające, ale nie widać, by wraz ze słabnięciem lęku przed zakażeniami rosła demokratyzacja życia na świecie. Jeśli już, to rośnie polaryzacja polityczna, chęć wspierania postaw skrajnych, w wyniku czego następuje „futbolizacja życia politycznego”. Polska w badaniach V-Dem nie jest już nawet oznaczana jako kraj demokratyczny, lecz przechodzący w okresie 2010-2020 r. szybki proces kształtowania formacji autorytarnej. Warto pochylić się w kontekście naszego życia akademickiego, nad tym, czym jest odejście od demokracji i jaką rolę mogą pełnić uczelnie w jej obronie?

Wspomniany prezydent Stanów Zjednoczonych wskazywał, że

W ciągu ostatnich 30 lat siły autokracji odrodziły się na całym świecie. Jej znamiona są dobrze znane: pogarda dla rządów prawa, pogarda dla wolności demokratycznej, pogarda dla samej prawdy.

Pomijając możliwe, liczne odniesienia społeczne i medialne, pozwolę sobie zwrócić uwagę na rolę uniwersytetów w tej sytuacji. To, że rolą uniwersytetów jest krzewić prawdę, pracować na rzecz prawdy – to dziś ociera się o banał, bo zanika przekonanie, że… jest to prawda. Niebezpieczne jest, że podobnie jak w odniesieniu do innych zawodów zaufania społecznego właśnie tego przekonania o specjalnym charakterze naszego zawodu brakuje. Z jednej strony akademicy ochoczo deklarują, że praca na uczelni to coś innego niż praca w fabryce, ale z drugiej strony robimy wiele, żeby przekonać otoczenie, że jest wręcz przeciwnie. Że należy do opisu uczelni stosować narzędzia teorii walki klasowej rodem z organizacji zajmujących się masową produkcją. Albo aplikować wokabularz tej czy innej partii politycznej stosowany do analiz aktywności gospodarczych i życia społecznego poza uczelnią. I może nie byłoby w tym niczego złego, gdyby nie postawić sobie pytania, po co w takim razie jest uniwersytet jako jednostka odpowiedzialna za standardy poszukiwania prawdy, jeśli tkwi w okowach tych samych schematów poznawczych, co politycy i analitycy polityczni? Co chce zaoferować w tej trudnej chwili otoczeniu, które zmaga się ze swoim podejściem do wolności?

Matthew Flinders na łamach THE opublikował bardzo ciekawą odpowiedź na to pytanie pod wymownym tytułem: Universities must promote pluralism to ward off threats to democracy. Pluralizm nie oznacza tu zgody na każdą brednię i akceptację równego znaczenia każdej bzdury, kłamstwa i pomówienia. To charakteryzuje dziś dyskurs publiczny krajów niedemokratycznych, w których liczy się racja polityczna plemienia, w których nie chce się poznawać prawdy, bo zabawniejsze, bardziej ekscytujące są jej przekręcone obrazy. Dla tego świata łatwych zysków i krótkowzroczności zagrożeniem jest pluralizm, to znaczy szacunek dla innego zdania, poglądu, otwartość na dyskusję, formułowanie sądu w oparciu o racjonalne argumenty, a nie emocje budowane na obelgach. Flinders trafnie wskazuje, że uniwersytety powinny być miejscem, w których pielęgnowanie pluralizmu dla społeczeństwa powinno być celem zasadniczym, elementem odpowiedzialności społecznej. Co więcej, wskazuje, że nie wszyscy mogą akceptować skutki pluralizmu. Że zwłaszcza dla studentów mogą one być powodem do oporu. Ale z drugiej strony – że zadaniem, trudnym, uniwersytetów jest uczyć studentów pluralizmu poprzez promowanie dyskusji, nie przemocy jako narzędzia budowania demokracji:

Some students will gripe and grumble, petition and protest at the views and attitudes that others are allowed to declare, and debate will undoubtedly emerge. Good. That’s exactly how respect and understanding for the principles of democracy and the rights of others to disagree is forged.

Pluralizm, pluralizm, pluralizm. Jak mantrę warto powtarzać, że można się nie zgadzać, ale trzeba rozmawiać i opierać się o dyskusję, nie o przemoc. Trzeba znaleźć odwagę, by w świecie akademickim dziś bronić pluralizmu i – wraz z nim – demokracji. Bo alternatywą jest autokratyczny model ingerowania przez państwo w życie uczelni, ustalania dróg jej rozwoju i warunków 'wolności wypowiedzi’. A to już niewiele ma wspólnego z akademią. I oby nie było ścieżką, na której jesteśmy:

But universities must themselves find the confidence to defend the values of pluralism and have too often wavered in this task. This is universities challenged. The alternative is that the government will continue in its plans to legislate for free speech on campus, which is itself an even more worrying threat to democracy.