Co jest najważniejsze?

Wszelkie apele do Ministra i Partii są pozbawione sensu. Było ich wiele i o ile nie towarzyszył im lobbing wewnątrz Partii lub rodzin członków Partii, nie zdawały się na nic. Protesty, masowe i długotrwałe, mają więcej sensu – ale i one wymagają cierpliwości i naprawdę masowego poparcia. Stąd czytałem z pewną nostalgią i z zazdrością o poczucie sprawczości uchwałę Zgromadzenia Plenarnego KRASP z 25 listopada 2022 r., które apelowało o różne kwestie. Wiadomo już, że Minister nie przejął się tymi apelami – bez złudzeń, Panowie. I nie zamierzałem o tym pisać, ale czytając wywiad z Bogusławm Grabowskim uderzyła mnie jego – bliska mi – ocena sytuacji w edukacji, w tym w naszym sektorze:

Pisowska edukacja to wrzucanie kijanek do garnka z gotowaną wodą, one nie wyskoczą, są bezbronne. (…) Ludzie mają wiarę, przeświadczenie, a dopiero potem poglądy. (…) PiS w edukacji chce przesunąć swoje narzucane poglądy do poziomu przeświadczenia. To też model wschodni, większość Rosjan ma przeświadczenie, że ich państwo jest czymś szczególnym, a wokół wrogie siły. Zamiast uczenia historii poprzez ciągłą nawalankę z Niemcami, te bitwy pod Cedynią, Grunwaldem itd., można też uczyć o przekształcaniu się sił wytwórczych, sposobie uprawiania ziemi, nabywaniu coraz większych praw przez chłopów i kobiety. Te tysiąc lat mogę pani opowiedzieć inaczej. Edukację zabałaganiliśmy 30 lat temu. Najgorsze są uniwersytety, nasz najlepszy jest w czwartej setce. A fundamentem wszelkich rozwiązań instytucjonalnych i prawnych jest kształtowanie ludzi do wolności i demokracji poprzez edukację.

Jakkolwiek brzmi to boleśnie, tak wygląda ogląd naszego sektora w oczach osoby mającej szeroką wiedzę i ponadpolskie horyzonty, możliwość refleksji niezależnej od bieżącej polityki uczelniano-sektorowej i konkretną wizję potrzeb modernizacyjnych kraju. Potrzeb, których nasz sektor kompletnie nie jest w stanie zaspokoić – powtórzę, w oczach obserwatora z zewnątrz o dużej wiedzy i niezależności od bieżących interesów sektora. Nie uważam, żeby rankingi były naszym najważniejszym problemem, choć podejście do nich wiele o nas mówi – pisałem o tym zresztą w innym miejscu. Co zatem nim jest?

Czytaj dalejCo jest najważniejsze?

ELA i mało wesołe perspektywy absolwentów

Spojrzałem dziś z ciekawością na nową odsłonę ELA – Ekonomicznych Losów Absolwentów. O poprzednich edycjach nie miałem najlepszego zdania, obecna powiela część kłopotów związanych ze sposobem zasilania danymi. Podstawą są systemy państwowe, głównie ZUSowe, co oznacza, że statystyki nie obejmują emigrantów, co w przypadku absolwentów studiów jest pewnym wyzwaniem. Zestawienia i porównania nadal można budować ograniczonym zakresie, także w tak zwanej strefie eksperta. Zestawienia w tej ostatniej są dość szczegółowe, ale… Nie da się zbudować zestawień porównywalnych szkół lub ośrodków, można jedynie porównywać do 4 wyników poszczególnych zestawień. Szkoda, bo w ten sposób można byłoby ocenić wydajność poszczególnych elementów składających się na nasz system. Zwłaszcza, że niektóre dane – o czym za chwilę – mogą zaskakiwać. Niestety, nie potrafiłem znaleźć anonsowanych możliwości zestawień przekrojowych, diachronicznych dla zarobków lub wskaźnika bezrobocia poza poszczególnymi kierunkami dla danej uczelni w latach 2014-2015. OPI odpowiednimi danymi dysponuje, skoro na ich podstawie Minister twierdzi, że kończący studia mają szanse na wyższe wynagrodzenia w dłuższym okresie czasu, niż opuszczający studia. Szkoda, że możliwość wykorzystania tych danych w systemie przez odbiorcę jest mocno ograniczone. Tym niemniej nieco ciekawych imformacji  można wyciągnąć i chyba warto się nad nimi pochylić nie tylko z perspektywy rodzica troszczącego się o przyszłość dziecka – choć też – ale również zarządzających i decydujących o przyszłości swoich uczelni.

Czytaj dalejELA i mało wesołe perspektywy absolwentów

72-letni rektorzy i związki zawodowe w radzie uczelni, mądre naukowczynie

Zmian w ustawie Prawo o Szkolnictwie Wyższym i Nauce było już tyle, że w zasadzie niewiele uwagi poświęca się nowelizacji która zbliża się dużymi krokami. Wiele w niej jest korekt wynikających z dostosowania prawa do realiów funkcjonowania systemu – szczegóły dotyczące postepowań doktorskich i habilitacyjnych, cenna możliwość uznawania efektów praktyk studentom wykonującym pracę zawodową lub wolontariat w zakresie przedmiotu kształcenia i dziesiątki innych drobnych, ciekawych zmian. Choć mam nieodparte wrażenie, że ustawa staje się biurokratycznym pomnikiem, który wchłania coraz więcej szczegółów w swój obręb. A to nie jest zdrowa sytuacja, sprzeczna z samą ideą tej ustawy, która miała przecież deregulować. Tymczasem reguluje coraz bardziej i coraz więcej. A czasami sprytnie przemykają w nowelizacjach zmiany które, no cóż, są kolejnymi pomysłami lobbystów na powrót do 'starych, dobrych czasów’, lub na uprzywilejowanie tych, których uprzywilejować należy.

Czytaj dalej72-letni rektorzy i związki zawodowe w radzie uczelni, mądre naukowczynie

Czy humanistyka na uczelniach ma sens?

To nie jest post narzekający. Ale zachęcający moich koleżanki i kolegów humanistów do refleksji, a pozostałych – przynajmniej do chwili zastanowienia. Mary Beard przyjmując nagrodę THE powiedziała odnosząc się do sytuacji w Wielkiej Brytanii cięć kursów prowadzonych z zakresu szeroko rozumianej humanistyki na różnych uczelniach, że obawia się, iż możemy być świadkiem 'palenia humanistyki na stosie’. W przypadku Wielkiej Brytanii wynika to z łączenia rządowego finansowania uczelni i kierunków na nich prowadzonych z wynagrodzeniami i zatrudnieniem absolwentów (system jest skomplikowany, ale w zarysie o to w nim chodzi). Czy jest to nowa sytuacja?

Czytaj dalejCzy humanistyka na uczelniach ma sens?

Trzeba wzmocnić pozycję ministra?

Przede wszystkim przepraszam za opóźnienie w przygotowaniu wpisu – z powodu wyjazdu nie udało mi się go przygotować wczoraj. Dziś też krótko, bo niewiele mam powodów do optymizmu. Ale jeden powód do uśmiechu szerokiego jak dawna ojczyzna chłopów i robotników znalazłem. Otóż jest nią wypowiedź przewodniczącego ZNP, który po rozmowie z Ministrem Przemysławem Czarnkiem, podniesiony na duchu jego pełnym zrozumieniem dla spraw szkół, stwierdził:

Minister też nie jest zadowolony z poziomu finansowania oświaty?

– Trzeba przyznać, że nie jest zadowolony. Chodzi teraz o to, by na posiedzeniu Rady Ministrów był równie otwarty co z nami. By umiał uderzyć pięścią w stół. Pozycja ministra edukacji powinna być w rządzie silniejsza.

Trzeba też podkreślić, że celem państwa nie jest wywoływanie wojny ideologicznej. Tylko budowanie bezpłatnej edukacji na wysokim poziomie. Tego nie zrobi się siłą wolontariatu.

No więc widzę w tej wypowiedzi pewną sprzeczność. Jeśli oświata nie ma służyć wojnie ideologicznej, to akurat wzmocnienie Ministra nie jest nadmiernie logicznym postulatem. Rozumiem jednak, że pan Broniarz walczy w ten sposób o dodatkowe pieniądze dla szkół i podniesienie wynagrodzeń nauczycieli. W pełni rozumiem ten postulat, zupełnie nie rozumiem zaś drogi do jego realizacji. Ale o to mniejsza. Dla mnie ważniejsze są dwa pytania: 1) czym zajmuje się dziś minister edukacji?; 2) jak wysokie jest finansowanie edukacji w Polsce na tle innych krajów Unii Europejskiej?

Czytaj dalejTrzeba wzmocnić pozycję ministra?

Autonomia i indywidualizacja kształcenia to konieczność, zamach na nie to absurd

„Nasz projekt ma charakter państwowy. Ma wzmocnić państwo, bo państwo nie powinno abdykować w sferze wychowania dzieci i młodzieży. Autonomia szkół to absurd”. To słowa posła Zbigniewa Dolaty reprezentującego Partię, wygłoszone w trakcie obrad komisji sejmowej opiniującej zmiany w ustawie Prawo Oświatowe formalnie zgłoszone przez posłów, faktycznie przekazujące wolę MEiN. Sejm przegłosował te zmiany. Teraz czeka nas – mam nadzieję – odrzucenie przez Senat i decyzja Prezydenta. Sama w sobie jest to ciekawa sytuacja, bo Partia przyparła swojego własnego Prezydenta do muru, odrzucając jego wizję – oględnie mówiąc dziwną, ale jednak – dowartościowania rodziców w procesie wychowywania dzieci na rzecz scentralizowania i kontroli systemu edukacji przez urzędników państwowych. Pomijam inne wypowiedzi Partii na temat projektu, bo one jedynie dopełniają cytowane wyżej słowa. Interesuje mnie inny aspekt tej sytuacji – wyobrażenie Partii i jej zwolenników o tym, czym ma być edukacja?

Państwo już teraz dużo zrobiło, by centralizować treści nauczania i rozbić mechanizmy dostosowujące edukację do współczesności. Zniechęcenie nauczycieli do aktywności, wnikliwe kontrole kuratorium pod kątem zgodności nauczania z podstawa programową i wytycznymi dotyczącymi dokumentacji procesu kształcenia, łopatologiczne podręczniki zalecane jako niezbędne w procesie edukacji, likwidacja ścieżek międzyprzedmiotowych, wyszydzenie nauczycieli jako zawodu, o wynagrodzeniach, a właściwie ich przeraźliwie sztywnym i demotywującym do działania charakterze nie wspominając – nic nie zachęca dziś do kreatywności i otwartości pracowników oświaty w placówkach publicznych. Pod kontrolą państwa w coraz większym stopniu znajdują się szkoły niepubliczne. Które teraz mają być nie tylko wnikliwie kontrolowane przez kuratorów, ale w razie niewypełniania szczegółowych zaleceń wykreślane z katalogu jednostek edukacyjnych decyzją kuratorską. Ograniczenia edukacji domowej przewidywane w projekcie 'poselskim’ zelżały? Pozornie, kontrola kuratora nad poszczególnymi egzaminami pozostała w projekcie, możliwość likwidacji szkoły w przypadku stwierdzenia 'nieprawidłowości’ została, rejonizacja z dokładnością do województwa i jego sąsiadów została. A jak będą działać kuratorzy słysząc od swojego szefa, że edukacja domowa to 'mafia finansowa’? Z jakiegoś powodu urzędnicy MEiN i Pan Minister uważają, że rodzice tak sami z siebie, z radością rezygnują z własnego życia zawodowego i przestrzeni prywatności na wiele lat – co w praktyce oznacza wypadnięcie z rynku na duuużo dłużej – by samemu uczyć swe dzieci. Nie dlatego, że szkoły publiczne i niepubliczne nie są gotowe, a czasami po prostu nie potrafią zając się dziećmi odbiegającymi od przeciętnej i wymagających szczególnej troski. Pan Minister i jego urzędnicy wiedzą lepiej, że to wszystko zasłona dymna i chęć darmowych, niepłatnych wakacji dla rodziców, którzy i tak przyszłości nie mają przed sobą, skoro dzieci już posiadają i je wychowują. Państwo wie przecież lepiej, jak zinstytucjonalizować nasze dzieci.

Dobrze, za dużo sarkazmu. Ale jest w tym mój osobisty lęk – edukacja w dzisiejszym świecie musi być autonomiczna, zindywidualizowana, wspierająca kreatywność. To nie wyklucza kontroli państwa nad podstawowymi wartościami przekazywanymi w szkołach wszystkich rodzajów i typów: uniwersalizm edukacji i jej języka, równość prawa do kształcenia, wolność i otwartość, świecki charakter zgodny z konstytucją RP. Ale tam, gdzie w grę wchodzą ścieżki edukacji, sposoby dostarczania wiedzy, opieki nad jej wykorzystywaniem, poszukiwaniem, agregowaniem i kreowaniem na tej podstawie nowych pomysłów przez uczniów – tu rola państwa powinna być minimalna, bo żaden urzędnik nie jest w stanie ogarnąć milionów indywidualnych przypadków i potrzeb. Istotna, oczywiście, jest rola państwa w innym zakresie: wspierania edukacji nauczycieli, dowartościowywania kreatywnych i otwartych, nawiązujących kontakt z uczniami członków społeczności nauczycielskiej, unikania urawniłowki szkodliwej dla każdego zawodu, a już dla tak kreatywnego jak nauczyciel – zabójczej. Tego jednak nasze państwo ani nie rozumie, ani robić nie chce.

Niestety, nasze państwo najwyraźniej nie zna teraźniejszości i nie dba o przyszłość moich dzieci. Chce powrotu do kształcenia obywateli wykonujących zalecenia zgodne z planem centralnym rządu. I z tego powodu w tym miejscu ośmielam się o tym pisać – edukacja to nie tylko szkoły podstawowa i średnia. To także szkolnictwo wyższe. Jeśli państwo chce formatować obywateli w szkole podstawowej i średniej, to studia niczego nie będą w stanie odwrócić dla większości z nich. Wychowankowie szkoły uczącej według wzorów z lat 50-tych i 60-tych ubiegłego wieku nie będą posiadali kompetencji potrzebnych do myślenia wolnościowego, nieszablonowego, kreatywnego. Ja wiem, że MEiN nie zależy na naszym sektorze, jesteśmy tylko niewiele znaczącym kwiatkiem o przywiędłych płatkach. Ale to nam powinno zależeć, by nasi wychowankowie dziś i jutro byli gotowi na wyzwania, jakie stwarza nauka. Powinniśmy zabierać głos w imieniu naszych przyszłych studentów, jeśli boimy się mówić w imię dobra Polski.

I wreszcie, pamiętajmy – przyjdą także po nas. Jeśli uda się scentralizować i skontrolować kształcenie podstawowe i średnie, kto zabroni zrobić to samo wobec dużo słabszych i podzielonych uczelni wyższych? Nikt w naszej obronie nie kiwnie wtedy palcem, jeśli dziś my będziemy milczeć.

Autonomia szkół to nie jest absurd. W świecie współczesnym to konieczność, jeśli dzieci mają być gotowymi do podjęcia wyzwań nieobliczalnej, chaotycznej przyszłości. Kto tego nie rozumie, niewiele widzi, niewiele wie. Szkoda.

 

Nowe dziedziny i dyscypliny – mało sensu, dużo zdziwień

MEiN ogłosił nową klasyfikację dziedzin i dyscyplin naukowych. Nie wszystkie z proponowanych zmian oceniam negatywnie (doceniam biotechnologię i etnologię, ciekawie rozwiązano problem weterynarii). Ale całość dokumentu, uzasadnienia i procedowanie zmian są smutnym przykładem lekceważenia podstawowych elementów etosu świata nauki. Rodzi wręcz podejrzenie, że tego etosu po prostu nie ma, przynajmniej według MEiN. Na początek może urzędniczy cytat:

Należy wskazać, że nie ma możliwości podjęcia alternatywnych w stosunku do działań o charakterze legislacyjnym środków umożliwiających osiągnięcie zamierzonego celu.

Ów cel to:

Cele, których realizacji służy klasyfikacja na gruncie krajowym, to przede wszystkim stworzenie możliwości przeprowadzenia miarodajnej ewaluacji jakości działalności naukowej, zwanej dalej „ewaluacją”, która zgodnie z art. 265 ust. 4 ustawy jest przeprowadzana w poszczególnych dyscyplinach, umożliwienie rozwoju naukowego pracowników naukowych oraz stworzenie ram prawnych dla rozwoju działalności dydaktycznej uczelni.

Mniejsza o to, że urzędnik piszący ten dokument miesza liczbę mnogą i pojedynczą. Mniejsza, że w dalszym ciągu okazuje się, że w obecnym systemie prawnym klasyfikacje dziedzin i dyscyplin liczy się nie tylko do ewaluacji. Gorzej, że z tej nowomowy już na początku uzasadnienia wyłania się jedna, smutna prawda: w zasadzie nikt nie dba o to, żeby logicznie i przekonująco uzasadnić proponowane zmiany. Które to zmiany wszystkie, jak jeden mąż, okazują się niezbędne dla dobrostanu naszego kraju i wymagają najwyższej sankcji prawnej.

Czytaj dalejNowe dziedziny i dyscypliny – mało sensu, dużo zdziwień

Świecki uniwersytet – wolna szkoła. Nie ma innej drogi

Przez polskie uczelnie wyższe przeszła fala inauguracji, wraz z nią wybrzmiały lęki o finansową stabilność jednostek. Większość, być może wszystkie uczelnie przyjęły regulacje dotyczące tzw. podwyżek wynagrodzeń. Wiemy, że nasze wynagrodzenia, których wartość w 2021 r. spadła o 5%, w roku 2022 zmniejszą swoją wartość o około 10%, w kolejnym roku o kolejne 5-7%, o ile zostaną zrealizowane obietnice dalszych „podwyżek”. W szkolnictwie średnim i podstawowym planowane są kolejne zmiany centralizujące proces kształcenia i funkcjonowania jednostek, w tym utrudniające, a być może uniemożliwiające kształcenie dzieci w ramach edukacji domowej. Dzieci, dla których często to jedyna szansa na dostosowaną dla ich potrzeb edukację. To prawda – wolną od ideologicznego nacisku Partii. Minister uzasadnia istnieniem jakiejś mitycznej – kolejnej – mafii edukacyjnej, która rzekomo wysysa pieniądze z budżetu na… edukację domową. W zamian MEiN ochoczo pragnie rozwoju „nauk teologicznych”, w skład których niepostrzeżenie zaczyna wchodzić „nauka o rodzinie”, w zamierzchłych czasach część socjologii. Dodatkowe dziesiątki milionów złotych wspierają katolickie uniwersytety, kolejne – również dodatkowe – dziesiątki milionów płyną do katolickich szkół średnich, podstawowych i przedszkoli. A pan Prezes mówi, że jedynym zespołem wartości, jaki może połączyć Polaków, są wartości chrześcijańskie.

Czytaj dalejŚwiecki uniwersytet – wolna szkoła. Nie ma innej drogi

THE 2023 – czy ranking czegoś nas uczy?

Ranking uniwersytetów światowych publikowany dorocznie przez Times Higher Education dość zgodnie w świecie akademickim uważany jest za najważniejsze obok tzw. rankingu szanghajskiego porównawcze zdjęcie kondycji instytucji szkolnictwa wyższego na świecie. Co nie oznacza, że jest to jakaś uniwersalna miara wartości każdej z tego typu instytucji. Każdy, kto chce zacytować dane z rankingu, powinien najpierw zapoznać się z jego metodologią. Podział na 5 głównych 'filarów’ oceny nie budzi wątpliwości, ale to wagi im przypisane określają informację zawartą w rankingu: edukacja (30%), badania (30%), cytowania (30%), wymiar międzynarodowy (7,5%), przychód z przemysłu (transfer wiedzy) (2,5%). W polskich warunkach opory budzi wysoka ranga cytowań w rankingu. Niesłusznie co do zasady, natomiast uważam że słusznie co do metody ich zbierania. Zespół ewaluacyjny pobiera bowiem cytowania poprzez dane agregowane z baz danych Elsevier. Z definicji usuwa to z pola widzenia większość humanistyki, znaczną część nauk z pogranicza humanistyki i nauk społecznych, które tradycyjnie publikują badania w formie monografii. Ten trend ulega zmianie, ale jak na razie nie wychodzi to na dobre naukom humanistycznym (rosnąca dominacja badań o krótkiej perspektywie, przyczynkarskich, opartych na szerokiej bazie literatury, ale wąskiej źródeł, czyli wnoszących niewiele nowego materiału podstawowego, analitycznego). Cytowania powinny mierzyć wpływ danego środowiska na naukę światową, co wydaje się dość dobrze sprawdzać w naukach ścisłych i o życiu, dla innych taka miara w THE ma spore luki. Trzeba też odnotować, że w dwóch pierwszych filarach dominującą rolę odgrywają opinie peer reviewers (odpowiednio 15% i 18%, czyli 50% i 60% całego wyniku w danej kategorii). Patrząc na to i na wagę cytowań (30%) dla ostatecznego wyniku, można dojść do wniosku, że ten ranking oddaje przede wszystkim wpływ danego ośrodka na naukę światową (w sumie 63% wartości wyniku ogólnego po dodaniu do cytowań wagi wskazanych wyżej dwóch subkategorii związanych z opiniami recenzentów). Tylko tyle i aż tyle.

Czytaj dalejTHE 2023 – czy ranking czegoś nas uczy?

Stan mizerii

Krasnal Profesorek przy Uniwersytecie Wrocławskim

W minionym tygodniu medialną refleksję na temat szkolnictwa wyższego w Polsce zdominowały kwestie cen energii i wynagrodzeń pracowników naszego sektora. I słusznie, bo przewidywany przez państwowe – sic! – firmy skokowe podwyżki cen energii są nie do zapłacenia przez uczelnie bez wsparcia właściciela tych firm i jednocześnie jednostki założycielskiej państwowych uczelni wyższych, czyli naszego rządu. Jest jakaś swoista poezja w żonglowaniu przez naszych rządzących kosztami energii tak, by zysk zapewnić sobie i swoim spółkom, a jednocześnie wyjść na dobrego wujka tam, gdzie to dla niego korzystne, a skutkami obciążyć tych, którzy są za słabi, by głośno protestować. Z wypowiedzi rektorów i pracowników uczelni wyłania się jednak coś dużo gorszego niż zagrożenie stabilności finansowej instytucji – stan bezradności, skłonność do rozwiązań pozornych, a co najgorsze, wzrost nastrojów populistycznych zwróconych przeciwko własnym koleżankom i kolegom. Wszystko to tylko pogłębi marne o nas mniemanie u obserwatorów zewnętrznych, oderwie nas od realnych działań na rzecz poprawy naszego funkcjonowania, ale naszej sytuacji w żadnej mierze nie poprawi.

Czytaj dalejStan mizerii